Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-10-2014, 20:06   #12
Mekow
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Odnośnie mojej postaci

"Tłusta gęś" była nazwą która zachęcała wielu podróżnych i miejscowych, ale i odpychała niektórych. Nie mniej jednak, ważniejsze było wnętrze, jadłospis i cennik, a sądząc po dość solidnie zatłoczonej sali, można było przypuszczać, że karczma cieszyła się dużą popularnością... szczególnie wśród pewnej części społeczeństwa.
Drzwi do sali głównej się otworzyły i do środka weszły trzy osoby.
Pierwszą z nich był rycerz, okryty pancerną zbroją od stóp po czubek głowy. Nie był zbyt dużej postury, ale zbroja i dwa miecze przy pasie mówiły same za siebie. Nie trudno też było zauważyć skórzanej torby, przewieszonej na ukos przez prawe ramie i spoczywającej w okolicach talii i lewego biodra. Dla tych bardziej spostrzegawczych - złoty pierścień na palcu lewej ręki.
Niektórzy w karczmie zwrócili szczególną uwagę na nowych gości.
Przy stoliku po prawej stronie od wejścia, siedziało troje osób. Dwóch mężczyzn w średnim wieku i młoda skąpo odziana kobieta. Wszyscy ubrani byli w skórzane pancerze i mieli broń przy sobie, a zajmowali się planami jakichś pomieszczeń lub lochów. Mężczyzna siedzący przodem do drzwi frontowych, dał specyficzny znak siedzącemu na przeciwko niemu kompanowi. Ten szybko zwinął wszystkie pergaminy zakrywając ja własnym korpusem, a następnie schował je pod stół i dyskretnie podał je kobiecie. Ta nie wiedziała o co chodzi, ale gdy pierwszy z jej kompanów nachylił się do niej i powiedział jej coś na ucho, zaraz schowała plany pod spódnicę. Siedzieli dalej, rozmawiając i popijając piwo jak gdyby nigdy nic.
Przy innym stoliku, bardziej w głębi sali, dwóch mężczyzn w czarnych szatach wstało dość energicznie i w pośpiechu udali się do bocznego wyjścia z karczmy. Nie biegli, stwarzając pozory jakoby przed nikim nie uciekali, ale widać było, że w pośpiechu przemieszczali się między krzesłami, ławami i innymi gośćmi, ani razu nie oglądając się za siebie.
Ogólnie, niektórzy byli nieco zaciekawieni, inni wystraszeni, a jeszcze innych ani trochę nie obchodziło kto tam przybył.
Lena nie miała jednak zamiaru nikogo ścigać, czy przesłuchiwać. Nie tropiła obecnie złodziei, przestępców, czy potencjalnych osób tego typu. Była tu w innej sprawie.
- Takich tu nie obsługujemy! - Powiedział stanowczo karczmarz. Duży mężczyzna zarówno pod względem wzrostu, szerokości w barkach, jak i objętości w pasie, którego twarz szczęśliwie zakrywał kilkudniowy zarost.
- Ty rycerzu, witaj. Ale żebraków tu nie obsługujemy - dodał.
Lena nie traciła czasu i machnąwszy ręką na towarzyszy, ruszyła przed siebie. Dwaj mężczyźni, którzy nieśmiało zatrzymali się blisko progu, istotnie wyglądali jak żebracy. Mieli brudne i podziurawione ubrania, które przypuszczalnie i tak były pozszywane z kilku innych. Byli wychudzeni, a jeden z nich miał przewieszoną przez czoło opaskę, która okrywała jego oko, pozostawiając jednak krawędź blizny na widoku. "Zapach" też mówił sam za siebie.
- Od dziś obsługujecie - powiedziała stanowczo Lena, wyciągając lewą dłoń przed siebie.
Karczmarz stał przez chwilę w milczeniu, omiatając wzrokiem zaprezentowany mu pierścień, zbrojnego rycerza i dwóch żebraków w JEGO karczmie.
- Że niby co? Mam ucałować pierścień? Jesteś waćpan jakiś hrabią? Tacy ze świtą podróżują. - zarzucił karczmarz. - Nie gadaj, że to twoja świta? - dodał, zaśmiewając się pod nosem.
- Nie. To odznaka przynależności do Zakonu - powiedziała spokojnie Lena. - Ale widzę karczmarzu, że nie jesteś z tym obeznany. Jak cię zwą? - dodała, sięgając do torby.
- Helgorn, i coś tam wiem. Czyli jesteś panie Paladynem? - powiedział mężczyzna. Nie brzmiał zbyt przekonująco, ale może faktycznie coś słyszał o wspomnianym zakonie i chciał uniknąć potencjalnych kłopotów.
- Tak mniej więcej - odpowiedziała Lena, wyciągając z torby sakiewkę. - Może i nie słyszałeś o zakonie, ale to na pewno rozpoznajesz - powiedziała, pokazując rozmówcy złotą monetę. - Tak, widzę Helgornie, że to wyraźnie do ciebie przemawia - rzekła, kładąc monetę na blacie.
Karczmarz pokiwał tylko głową, wpatrując się w ofiarowaną mu monetę, a następnie w sakiewkę, gdzie ewidentnie znajdowało się więcej złota.
- Zatem. Poproszę o stolik i trzy solidne posiłki. Co polecasz? - powiedziała spokojnie.
- Może być gęś faszerowana, gęś pieczona, a do jajecznicy z gęsich jaj mogę dodać... no, wedle życzenia. Mam też dobrą pomidorówkę, z chlebem najlepsza. A do chleba proponuję też pasztet z gęsi. Wyboru wina też nie brakuje - karczmarz zwietrzył dobry interes, który wyraźnie zniwelował zapach dochodzący od żebraków. Ochoczo zgarnął monetę.
- Dobrze. Zatem, najpierw trzy duże miski pomidorowej, pajdę chleba i pasztet. Potem jajecznica dla trzech osób, z mięsem, grzybami, cebulą i czosnkiem. I po kuflu gorącej wody - Lena złożyła zamówienie. - Jest w mieście świątynia, albo kaplica? - spytała uprzejmie.
- Już podaję. Świątynia jest, ale o tej porze już zamknięta. I nie ma co się dobijać, bo nie ma nikogo kto by otworzył. Jest jeszcze kapliczka, przy murze, jak się idzie na miejski cmentarz - powiedział Helgorn, szykując trzy drewniane miski i łyżki.
Lena była już we wspomnianej kapliczce, czy raczej ołtarzyku. Spędziła tam około godziny na modlitwie, ewidentnie nie mogąc przejść obojętnie obok świętego miejsca. Widziała jednak, że teraz potrzebne jej było coś więcej. Dlaczego świątynię zamykając na noc na cztery spusty? Nie powinno to tak wyglądać i zdecydowanie zajmie się tym następnego dnia rano.
- Poprosimy jeszcze dwa małe pokoje na noc. Jeden z dwoma łóżkami i dwa razy gorącą kąpielą. Drugi z jednym łóżkiem i zimną kąpielą.
- Oczywiście, zaraz każę przygotować - odparł zadowolony karczmarz i kiwnął głową.
Lena zasiadła do stolika z ludźmi których spotkała na ulicy. Zapewnić posiłek i nocleg nie było wystarczającym. Dziś im pomoże, ale co będzie jutro? A za miesiąc? Musiała z nimi porozmawiać, poznać ich i stanowczo zaproponować im wprowadzenie konkretnej zmiany w ich życie.
Przed posiłkiem, na dobry początek zaprosiła ich do wspólnej modlitwy.

Gdy potem zdjęła hełm do jedzenia, okazało się, że "tak mniej więcej Paladyn" był młodą i piękną kobietą, o raczej długich, lekko kręconych włosach.
 

Ostatnio edytowane przez Mekow : 25-10-2014 o 20:08.
Mekow jest offline