Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-10-2014, 21:26   #140
Rewik
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację
S’Sassquath od czasu spotkania mrocznego rycerza ciągle był lekko roztrzęsiony. Wydawało się, że był to moment, w którym pomimo poprawnej odpowiedzi zwątpił w siebie i dalszą wyprawę. O co tak naprawdę chodziło, ciężko było się domyśleć. Brnął jednak dalej i wraz z resztą ucztował przy pieczonym ptactwie, a w nocy pilnował obozu. Nim nastąpił atak miał dużo czasu na przemyślenia. S’Sassquath przez swe trudności w mowie często był postrzegany jako ograniczony intelektualnie, lecz nauczyło go to cierpliwości i umiejętności słuchania. Podczas tych kilku dni, spędzonych z „ludźmi-teraz przyjaciółmi” poznał i rozpoznawał coraz więcej słów w ich języku. Nigdy jednak, z wyjątkiem kilku podstawowych wyrażeń, się z tym nie zdradzał. Wiedział, że nikt z wyprawy nie ma mu za złe tamto zniknięcie w jaskini. Zastanawiał się nad tym. Widział ich śpiących obok. Oczy zamknięte, raz po raz oświetlone płomieniem dogasającego ognia, a na warcie tylko On- Sethianin. Spojrzał na swój podróżny worek. Z nudów chciał sięgnąć do środka by sprawdzić zapas trutki, lecz ten nagle zniknął.

Jego strzała pomknęła prosto do celu. Czuł to swoim dzikim instynktem, lecz nie słyszał krzyku bólu. Wrzasnął by zbudzić resztę. Skrywając się szczelniej swym czarnym płaszczem pełen napięcia ruszył w ciemnościach ostrożnie w stronę napaści. Niczego nie zauważył, ni usłyszał. Sam nie byłby w stanie tak dobrze i szybko się skryć…

Jego worek rozpłynął się bezpowrotnie. Wprawdzie nie miał w nim wielu rzeczy, ale zniknęły wszystkie jego fiolki z trutką do strzałek, sznurek, specjalna maść i pitna woda. Znalezienie w grobowcu substancji nadającej się do zatruwania strzałek, było raczej mało prawdopodobne, więc jedyna dawka jaka mu została, to ta niewykorzystana, którą miał w dmuchawce przewieszonej na szyi. S’Sassquath był wyraźnie niezadowolony z tego powodu.

Gdy rozjaśniło się wystarczająco, poszedł w miejsce, gdzie jak był pewien wcześniej stał napastnik. Strzała powinna upuścić choć odrobinę krwi, gdzieś powinny pozostać ślady. Nie sposób pozbyć się ich, uciekając w obawie przed wykryciem. S’Sassquath dopuścił także myśl o ukrytych gdzieś tu przejściach. Nim wyruszyli w dalszą podróż dokładnie zbadał to miejsce.
 
Rewik jest offline