Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-10-2014, 10:48   #65
ObywatelGranit
 
ObywatelGranit's Avatar
 
Reputacja: 1 ObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnie
Kiedy Fili skończył swój występ przez kilka długich chwil w gospodzie zapanowała cisza. Potem, niczym krople z bardzo zachmurzonego nieba, zagrały pierwsze, osamotnione jeszcze oklaski. Tak jak ulewa nabiera na sile, tak i owacja z każdym uderzeniem serca rosła, wkrótce przemieniając się w prawdziwą burze. Ludzie tupali, krzyczeli, gwizdali, walili kuflami, a przede wszystkim zaczęli sypać w kierunku brodacza pieniądze. Nie chcąc urazić ich hojności, kapłan-bard pozbierał monety, których naliczył przeszło 24 srebrniki.

Jeżeli Fili chciał zapewnić sobie spokojny wieczór, postąpił wysoce niewłaściwie. Zanim jego towarzysze zdołali się do niego dopchać, musiał wymigać się od setki próśb o bis, wychylić parę darmowych kufli i wytłumaczyć jednemu z wieśniaków, że krasnoludy wcale nie wędzą gobliniego mięsa w formie kiełbas (które to niby wprost z Cytadeli Adbar miały spływać także na ludzkie kramy). Oczywiście nie wymigał się od zreferowania aktualnej sytuacji politycznej na Wybrzeżu i w dalszych Krainach.

W końcu jednak wasza czwórka zebrała się przy jednej ławie (pląsający w takt skrzypek ludzie pozwalniali nieco miejsc). Trzeba było przyznać, że Athlen pił za dwóch i miał do tego dobry dzień. Chociaż oczy błyskały mu od alkoholowego upojenia, to mówił składnie i nie potykał się o własne nogi. Draudgin czuł lekką irytację – jako zdyscyplinowany wojownik wiedział, że chwilowa dyspozycja może zaważyć na wyniku każdej walki, jednak kto upilnowałby Rayrę?

Taar sącząc piwo analizował wyniki własnych badań, przeprowadzonych dzięki prostej modlitwie. Władca Bitew uchylił przed nim rąbka tajemnicy i ukazał magiczne aury spoczywające w miejscu bogato rzeźbionych drzwi. Kiedy wówczas, na drugim brzegu rzeki przyglądał się im dokładnie, szczególnie zaniepokoił go inkrustowany, wspaniały symbol, którego brzegi połyskiwały od mieszaniny jakiś pyłów. Właśnie przy nim wyczuł najsilniejsza magię, której szkołę określił na nekromancję. Pozostałe dwie aury niechybnie należały do szkoły odpychania.

Co więcej, dla młodego kapłana krasnoludowe pieśni nie były obce. Być może Fili skomponował je sam, ale z pewnością wzorował się na starych, bojowych zaśpiewach wyznawców Tempusa z północy. Czuć było w nich rytm wojennego marszu i chaos bitewnego zgiełku.

***

Gdy Rardas zapukał w drzwi, te uchyliły się. W środku panował półmrok (co nie stanowiło dla niego większej przeszkody) rozproszony paroma wypalonymi w połowie świecami. W jego nozdrza uderzyła prawdziwa feeria zapachów. Od nadmiaru woni kręciło się w głowie, chociaż nie wyczuwał typowych dla takich ruder nut wilgoci, rozkładu i butwiejącego drewna. Sama izdebka była ciasna i zagracona. Na koślawych regałach piętrzyły się dziwaczne przedmioty, takie jak słoje z martwymi stworzeniami, korzenie roślin przywodzące na myśl stare baśnie czy kurze łapki i dzioby. Na starym bujany fotelu, znajdującym się nieopodal kamiennego kominka, siedziała kobieta. Była odwrócona do Rardasa tyłem, bujając się lekko i głaszcząc sękatą ręką czarnego kocura.
- Widziałam was, zanim przybyliście do Przesieki – zaskrzypiał głos brzmiący niczym darcie starego prześcieradła. - Wybieracie się do starego, biednego, Lasu, co by opłukać go gadzią krwią, prawda? – fotel zastygł w bezruchu, a kocur syknął oburzony przerwaniem pieszczoty. Kobieta wstała i obróciła się.
- Uważajcie jeno, by gady nie upuściły krwi wam – zarechotała.


- Jestem Rhea, Rhea Tong, przez miejscowych zwana Babą.
 
ObywatelGranit jest offline