Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 23-10-2014, 19:13   #61
 
Zormar's Avatar
 
Reputacja: 1 Zormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputację
Rardas kroczył miarowo i niespiesznie za kotem. Jego przewodnik, jak to kot, miał oczywiście bardzo wyostrzony słuch, który pozwalał mu odnaleźć mysz przemykającą w trawie, żabę, czy zorientować się, że niedaleko przelatywał nietoperz. Co do samych nietoperzy to było ich prawdziwe zatrzęsienie. Widać bliskość tak wielkiego lasu oraz rzeki sprawia, że Przesieka i okolice są prawdziwym rajem dla tych latających krwiopijców. Wracając jednak do kota, to ten prowadził diablę najpierw przez część wioski, a gdy minęli już ostatnie domy kierunek zmienił się na zachodni. Rardas poznał tą trasę, gdyż jej dotychczasowa część była tą samą, którą przebył, gdy zmierzał do Janusa. Mimo wszystko na tym kończyły się podobieństwa, czy raczej to, że przechodził już tym odcinkiem. Wszystko przez to, że kot na rozwidleniu skręcił w lewo. Rardas nie rozmyślając za wiele ruszył za tym przez trawiaste morze.

Przez pewien czas zbliżał się do lasu, by wreszcie iść równolegle do niego. Ścieżka oddaliła się już sporawo od Przesieki, a końca jak do tej pory widać nie było. -W co ja się pakuję? Zgłupiałem, by włóczyć się za kotem przy lesie, a do tego nocą? A w sumie... - pomyślał, po czym przypomniał sobie mapę. A przynajmniej próbował to zrobić. Pamiętał, że nie przejrzał całą mapę, lecz głównie tylko trasę do słupa gdzie był Janus. Mimo tego przypomniał sobie, że przecież od głównej trasy odbijała w bok jakaś inna, która ciągnęła się dość daleko w kierunku lasu. -Czyżby to była właśnie ta ścieżka? A jeśli tak to, co jest na jej końcu?- myślał dalej starając się przypomnieć jeszcze jakieś szczegóły. Chwilę mu to zajęło, lecz udało mu się przypomnieć, że chyba na końcu ścieżki miał być jakiś budynek. Cóż tak, czy siak najwyraźniej przyjdzie mu sprawdzić prawdziwość mapy na własnych doświadczeniach.

Zmierzał na zwierzęciem jeszcze czas jakiś, aż dotarł do pewnego rodzaju zakola lasu. Ścieżka prowadziła prosto w tamto miejsce. Zrobił jeszcze kilkanaście kroków, po czym ujrzał niezbyt zadbaną chatę. Budowla, co tu dużo mówić, była prawie ruiną, której do zawalenia się jest bliżej niż dalej. Przystanął na chwilę, by przyjrzeć się jej jeszcze z daleka. Z okien biło światło, a to oznaczało, że ktoś tam musi mieszkać. Długo to nie trwało, by Rardas przypomniał sobie stare jakieś wiejskie opowieści o znachorkach, wiedźmach, czy inszych pokręconych babach pustelniczkach. Rozmyślał chwilę jeszcze, po czym postanowił, że jeszcze trochę się zbliży. Ciekawość, co było u niego nieczęste, przezwyciężyła podpowiedzi zdrowego rozsądku, by odejść z tego miejsca jak najszybciej. Nie jest bowiem określone, że w takich chatach zaraz mają mieszkać jakieś osoby o nieczystych intencjach. Pozory często mylą, czego jest nawet niezłym przykładem.

Ruszył więc za kotem, który lekko się zniecierpliwił jego postojem. Gdy już dotarł przed chatę kot wskoczył na parapet, a potem do wnętrza budynku. Tak jak się już zdążył domyśleć to nie mógł być przypadek, a kot najpewniej należy do kogoś z tej chaty. Przez głowę przepłynęło mu bardzo wiele myśli, które krążyły wokół tego co usłyszał, o czarodziejach, magach, druidach i innych osobach, które trzymają dziwne zwierzęta. Dziwnym zwierzęciem był ten kot najpewniej, gdyż był zbyt inteligentny jak na zwykłego wiejskiego kocura.

Chwilę stał przed wejściem do chaty. Rzutem oka sprawdził, czy w razie czego sztylet dobrze trzyma się przy pasie, a lewą dłonią, czy jego szabla czasem się nie przesunęła. Sprawdziwszy co trzeba postąpił kilka kroków, by następnie trzema stuknięciami w drzwi uświadomić tego, kto zamieszkiwał tą chatę, że ma gościa. Rardas był ciekawy co też się teraz stanie. Szybkim nerwowym ruchem poprawił jeszcze ułożenie płaszcza. Wprawdzie niepotrzebnie, gdyż ogon był szczelnie ukryty, lecz nawyki są drugą naturą zarówno człowieka jak i jego.
 
Zormar jest offline  
Stary 25-10-2014, 09:19   #62
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Letnicy uwili sobie gniazdko z dala od cywilizacji. Dość bezpieczne gniazdko, bowiem wyglądało na to, że nikt nie wtyka swego nosa w ich sprawy. Mogli więc spokojnie odpoczywać tu po trudach swej działalności - bez względu na to, czy owa działalność była zgodna czy niezgodna z prawem. No a że w tej chwili ich nie było, to istniała wielka szansa, że nie mieli nic wspólnego z atakami koboldów.
Mieli za to coś wspólnego z magią, bo drzwi, które zbadał Taar nosiły wyraźne ślady działania magii. Być może letnicy uznali, że skoro postawili swe domki na uboczu, to nie wystarczą solidne drzwi i warto się zabezpieczyć w dodatkowy sposób.
Pozostawało więc dokładnie się przyjrzeć tym drzwiom... a potem wrócić do wioski.

***

Opowieści, jakie zaprezentował światu (czytaj - mieszkańcom Przesieki) Fili, miały całkiem niezły poziom. Taar jednak tyle samo uwagi poświęcał słuchaniu, co obserwowaniu mieszkańców Przesieki. I zastanawiał się, czy z któregoś z nich da się wyciągnąć jeszcze jakieś informacje, które byłyby przydatne w rozwiązaniu problemu koboldów.
Na razie jednak nie wymyślił nic ciekawego...

- Świetny występ! - podobnie jak Athlen pogratulował Fili'emu, po czym powoli zaczął się przymierzać do opuszczenia towarzystwa. Przed jutrzejszą wyprawą lepiej było nieco odpocząć, niż siedzieć do świtu, a potem oglądać świat zaspanymi oczami.
 
Kerm jest offline  
Stary 25-10-2014, 09:50   #63
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
Fili przyjrzał się wyrysowanemu symbolowi. Ptaszka skała po stole i po symbolu trochę przeszkadzając w dokładnym przyjrzeniu się symbolowi.

Po chwili podrapał się zafrasowany.

- Nie znam tego symbolu. Nie jest to magiczna sigla, ani symbol bóstwa koboldów. Symbolika rogów krwawych pasuje do plemienia koboldów, więc może to ich symbol totemiczny.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975
Cedryk jest offline  
Stary 26-10-2014, 07:13   #64
Wiedźmin Właściwy
 
Draugdin's Avatar
 
Reputacja: 1 Draugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputację
-A niech to kupa trola. - Zaklął Draugdin. I zamilkł zrezygnowany.

Szczerze powiedziawszy naprawdę mocno wierzył w to, że krasnoludzki kapłan rzucie odrobinę światła na ten dziwny symbol. On natomiast bezradnie rozkłada ręce. Coś tu zaczyna mocno śmierdzieć w tej całej wyprawie.
 
__________________
There can be only One Draugdin!

We're fools to make war on our brothers in arms.
Draugdin jest offline  
Stary 26-10-2014, 10:48   #65
 
ObywatelGranit's Avatar
 
Reputacja: 1 ObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnie
Kiedy Fili skończył swój występ przez kilka długich chwil w gospodzie zapanowała cisza. Potem, niczym krople z bardzo zachmurzonego nieba, zagrały pierwsze, osamotnione jeszcze oklaski. Tak jak ulewa nabiera na sile, tak i owacja z każdym uderzeniem serca rosła, wkrótce przemieniając się w prawdziwą burze. Ludzie tupali, krzyczeli, gwizdali, walili kuflami, a przede wszystkim zaczęli sypać w kierunku brodacza pieniądze. Nie chcąc urazić ich hojności, kapłan-bard pozbierał monety, których naliczył przeszło 24 srebrniki.

Jeżeli Fili chciał zapewnić sobie spokojny wieczór, postąpił wysoce niewłaściwie. Zanim jego towarzysze zdołali się do niego dopchać, musiał wymigać się od setki próśb o bis, wychylić parę darmowych kufli i wytłumaczyć jednemu z wieśniaków, że krasnoludy wcale nie wędzą gobliniego mięsa w formie kiełbas (które to niby wprost z Cytadeli Adbar miały spływać także na ludzkie kramy). Oczywiście nie wymigał się od zreferowania aktualnej sytuacji politycznej na Wybrzeżu i w dalszych Krainach.

W końcu jednak wasza czwórka zebrała się przy jednej ławie (pląsający w takt skrzypek ludzie pozwalniali nieco miejsc). Trzeba było przyznać, że Athlen pił za dwóch i miał do tego dobry dzień. Chociaż oczy błyskały mu od alkoholowego upojenia, to mówił składnie i nie potykał się o własne nogi. Draudgin czuł lekką irytację – jako zdyscyplinowany wojownik wiedział, że chwilowa dyspozycja może zaważyć na wyniku każdej walki, jednak kto upilnowałby Rayrę?

Taar sącząc piwo analizował wyniki własnych badań, przeprowadzonych dzięki prostej modlitwie. Władca Bitew uchylił przed nim rąbka tajemnicy i ukazał magiczne aury spoczywające w miejscu bogato rzeźbionych drzwi. Kiedy wówczas, na drugim brzegu rzeki przyglądał się im dokładnie, szczególnie zaniepokoił go inkrustowany, wspaniały symbol, którego brzegi połyskiwały od mieszaniny jakiś pyłów. Właśnie przy nim wyczuł najsilniejsza magię, której szkołę określił na nekromancję. Pozostałe dwie aury niechybnie należały do szkoły odpychania.

Co więcej, dla młodego kapłana krasnoludowe pieśni nie były obce. Być może Fili skomponował je sam, ale z pewnością wzorował się na starych, bojowych zaśpiewach wyznawców Tempusa z północy. Czuć było w nich rytm wojennego marszu i chaos bitewnego zgiełku.

***

Gdy Rardas zapukał w drzwi, te uchyliły się. W środku panował półmrok (co nie stanowiło dla niego większej przeszkody) rozproszony paroma wypalonymi w połowie świecami. W jego nozdrza uderzyła prawdziwa feeria zapachów. Od nadmiaru woni kręciło się w głowie, chociaż nie wyczuwał typowych dla takich ruder nut wilgoci, rozkładu i butwiejącego drewna. Sama izdebka była ciasna i zagracona. Na koślawych regałach piętrzyły się dziwaczne przedmioty, takie jak słoje z martwymi stworzeniami, korzenie roślin przywodzące na myśl stare baśnie czy kurze łapki i dzioby. Na starym bujany fotelu, znajdującym się nieopodal kamiennego kominka, siedziała kobieta. Była odwrócona do Rardasa tyłem, bujając się lekko i głaszcząc sękatą ręką czarnego kocura.
- Widziałam was, zanim przybyliście do Przesieki – zaskrzypiał głos brzmiący niczym darcie starego prześcieradła. - Wybieracie się do starego, biednego, Lasu, co by opłukać go gadzią krwią, prawda? – fotel zastygł w bezruchu, a kocur syknął oburzony przerwaniem pieszczoty. Kobieta wstała i obróciła się.
- Uważajcie jeno, by gady nie upuściły krwi wam – zarechotała.


- Jestem Rhea, Rhea Tong, przez miejscowych zwana Babą.
 
ObywatelGranit jest offline  
Stary 27-10-2014, 18:18   #66
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
Po koncercie Fili zaprosił sołtysa do stołu

-Słyszałem o letnikach wójcie. Czyż to nie dziwne, iż tyle dzieje się gdy oni się tu sprowadzili. Pojawiły się koboldy. Dziwna spraw. Co możecie mi o nich powiedzieć i o ich działaniach? Wolicie z nami o tym porozmawiać czy z Matką Orą.

Starszy Hogan zjeżył się nico słysząc wzmiankę o letnikach.

- Nasi letnicy w Przesiece przed laty, jeszcze za nim w ogóle braliśmy pod uwagę wysyp koboldów. Szczerze wątpię by obie sprawy cokolwiek łączyło.

- Zapewne jest coś, co uważacie za mało ważne, co wiecie o letnikach, lecz to może odkryć ich zamiary. Wybaczcie wójcie, że mówię otwarcie. Wasza wioska metropolią nie jest. Nie ma w pobliżu znanych źródeł czy też klasztorów lub miejsc świętych. Nie ma tu nic co by mogło przyciągać letników, poza niejasnymi i ciemnymi sprawami, być może nawet mrocznymi. Co mogło sprowadzić koboldy skoro nie ma w pobliżu żadnych jaskiń a przynajmniej nich nic nie mówiliście. Koboldy to nie stworzenia lasu, w lesie dla przyjemności nie żyją.


- Pozwolicie panie krasnoludzie, że nie będę za plecami obmawiał przyjaciół naszej wioski. Mogę zapewnić, że nie mają oni żadnego związku z wysypem potworów, a nawet zaczynam się zastanawiać, czy owe szczekające gady nie przepłoszą nam tych letników, jakich mamy. Nie wiem co uważacie za "mroczne" czy "ciemne", ale z rąk naszych wspaniałych gości jeszcze nikomu włos z głowy nie spadł. Wybaczy pan, ale pół setki spragnionych i głodnych gęb czeka na mnie!

Hogan uśmiechnął się półgębkiem po czym ruszył w stronę kuchni

Fili zatrzymał sołtysa, chwytając za przegub nim ten zdążył odejść. Na jego twarzy pojawił się mars. Ściszył głos do złowrogiego szeptu, tak by był tylko słyszalny przy stole.

- Widać nie chcecie, po dobroci podzielić się z nami informacjami, nie wróży to dobrze, lecz tylko Waszej wiosce. Pamiętacie wójcie, iż mówiłem o nawet ponad czterech setkach koboldów, które mogły to zagościć. Co zrobicie gdy postanowią, iż wygodniej mieszka się w Waszych chatach niż w lesie. Mogę też skorzystać z pomocy Matki Ory, w otrzymaniu tych informacji lub nawet całej wsi. Zapewne ona będzie w stanie z was wydobyć waszą wiedzę o letnikach. Przed niczym się nie cofnę aby zapewnić wsi bezpieczeństwo, a teraz wy również jej zagrażacie. Długo nie będziecie wójtem a może nawet nie pożyjecie jeśli wyjdzie na jaw, że mieliście ważne dla bezpieczeństwa osady informacje a ich nie ujawniliście.

Sołtys szarpał się w silnym uchwycie Filiego, na co krasnolud zwiększył tylko siłę uchwytu.

- Możesz mnie pan z łaski swojej puścić? O cóż się rozchodzi? Cóż mam panu powiedzieć o naszych letnikach, co by się pan odczepił?

Fili spojrzał mu głęboko w oczy, przytrzymał mocniej i wyszeptał.

- Wiedz, że zabijemy ile się da koboldów, dla nagrody ale i dla bezpieczeństwa wsi, lecz jeśli w tym czasie dowiemy się , że letnicy mieli z pojawieniem ich jakikolwiek związek, poinformuję o tym, że zataiłeś ważne informacje Matkę Orę i całą wieś. Napiszę też o tym pieśń. Znasz już siłę moich pieśni, nie zaznasz spokoju nigdzie na świecie. Powtórzę pytanie. To jest twoja ostatnia szansa. Kim są letnicy co tu robią i czego szukają? Chce poznać prawdę.

Starszy Hogan spąsowiał; ewidentnie nie przywykł do takiego traktowania. Kilka ciekawskich spojrzeń zwróciło się w stronę dwójki.

- Naprawdę nie wiem wiele, a już na pewno nic, co łączyłoby ich z koboldami.

Warknął i teraz to on odciągnął Filiego na stronę.

- Płacą dużo, ale w zamian chcą żebyśmy nie mielili jęzorami, co wszak właśnie robię...

Westchnął .

- Wszystkie sprawy załatwiam z ich pełnomocnikiem, niejakim Laslo Karterem, którego można spotkać w Neverwinter. Jeżeli chcesz poznać szczegóły gadaj z nim.

Ptaszka jak zwykle wtrąciła swoje trzy grosze. W głowie usłyszał jej sarkastyczny głos. „Chyba nic nie wie”.

Fili uśmiechnął się pod brodą, szepnął.

- Nie pożałujecie jeśli jest to prawd. Teraz zaś na potrzeby długich uszu i języków.

Fili odtrącił dłoń sołtysa przytrzymującą go. Głośno zaś nieco zdenerwowanym głosem.

- Znajdę inny sposób aby się tego dowiedzieć wójcie.

Po tych słowach wrócił do towarzyszy.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975
Cedryk jest offline  
Stary 27-10-2014, 19:31   #67
 
Zormar's Avatar
 
Reputacja: 1 Zormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputację
Drzwi okazały się jedynie domknięte, lub też miały na takie wyglądać. Tym niemniej wszedł do środka samotnej chaty. Wewnątrz było ciemno, lecz nie całkiem, a to za sprawą kilku świec. Mrok nocy nie był dla Rardasa problemem. Jedną z rzeczy jakie zawdzięczał swojej przeklętej krwi była możliwość widzenia w takich warunkach. To co zobaczył wewnątrz po części go zdziwiło, a po części utwierdziło w przypuszczeniach. Najbardziej niepokojące były te stworzenia, czy co to tam w sumie było w słoikach. Gdy tylko znalazł się troszeczkę głębiej ujrzał na bujanym fotelu kobietę, która głaskała kota, tego samego za sprawą którego tutaj trafił. Nagle ni z tego ni z owego ta przemówiła. Co prawda nie zdziwiło go to, że wie o ich obecności, lecz intrygujące były słowa, że widziała ich zanim tutaj przybyli. Te właśnie słowa zaczynały go utwierdzać w twierdzeniu, że nie jest to jakaś tam zwykła staruszka. Prędzej może jakaś znachorka, czy właśnie wiedźma. Mimo wszystko nie miał na to konkretniejszych dowodów, wszakże mogła po prostu być na grzybach, czy po coś innego w lesie i zobaczyć ich z oddali. Mało to prawdopodobne, ale zawsze. Lepiej mieć więcej koncepcji i pomysłów niż nie mieć nic.

Potem kobieta wstała oraz przedstawiła się. Rardas zmierzył ją spojrzeniem w którym mieszała się ciekawość oraz trochę niepokoju. Wszakże nic mu nie groziło, a przynajmniej w tejże chwili. Różnie to może być jednak. Mężczyzna chrząknął, po czym odezwał się.
- Mówcie mi Rardas Rheao Tong. Z tego co zdążyłem już zauważyć to widzę, że macie swoje sposoby, by dowiadywać się nowinek. Nie wnikam jednak. A twój kot - skinął na kocura. - ma imię? Wszakże warto wiedzieć kto mnie tutaj przyprowadził. Domyślam się również, że było to, jakby to... Hmmm... rzec, nie przypadek? - powiedział wreszcie znalazłszy odpowiednie słowa. Nie spodziewał się bynajmniej agresji ze strony kobiety, lecz i tak dłoń pod płaszczem trochę przybliżyła się do rękojeści szabli. ~Lepiej nie ryzykować... za bardzo~

- Ten pchlarz? - kocur nerwowo zamiótł ogonem słysząc pogardę w głosie swej pani. - Niewdzięczna bestia, chociaż raz na jakiś czas do czegoś się przydaje. Wołam na niego Dzikun, chociaż reaguje tylko na dźwięk napełnianej michy. Mam wiele sposobów na zdobywanie informacji: słuchanie mchów, zaglądanie w gasnące ptasie ślepia, obserwowanie pijawek wijących się na rozgrzanej patelni i takie tam, ale na dzień dzisiejszy wystarczą mi moje i cudze oczy i uszy. W Przesiece połamanie topora stanowi niezgorszą wieść, a ocielenie się mućki niemałą sensację. Przynajmniej na takich staramy się wykreować. - Ostatnie słowa Rhei vel Baby zabrzmiały szczególnie tajemniczo.

Rardasa zastanowiły słowa tej kobiety. Zwłaszcza te ostatnie, gdyż niosły ze sobą coś intrygującego i skłaniającego do zastanowienia. Chodziło bowiem o to, że skoro STARAJĄ SIĘ wydawać takimi jakimi są, to może nie wszystko jest tutaj zupełnie jasne, a Przesieka nie jest zwykłą małą osadą? Właściwie to jakby patrzeć tak szerzej, to ludzie, a zwłaszcza ci mieszkający na wsi, raczej gnali by zobaczyć co się dzieje, a podczas ich przybycia tak nie było, nie licząc dzieci oczywiście. Właściwie to jakby się tak jeszcze chwilę zastanowić, to trochę osada ta wygląda zbyt... dobrze? Możliwe, że takie przypuszczenia są irracjonalne i głupie, lecz warto potem nad tym pogłówkować. Teraz jednak wypadało by pociągnąć dalej tą rozmowę.
- Rozumiem... - odrzekł z wolna, po czym zmienił temat. - Mógłbym zadać wam kilka pytań?

- Ależ pytaj młodzieńcze! W czymże innym niż w udzieleniu paru informacji Baba mogłaby ci pomóc? Zakładając, że nie masz do spędzenia jakiegoś płodu? - zarechotała donośnie. - Nie wiem czy coś ci o mnie nagadali we wsi, ale uprzedzając twoje pytania: nie, nie jestem wiedźmą i daleko mi do takiej potęgi - mrugnęła porozumiewawczo okiem. - Jak na tę chwilę ograniczam się do sporządzania naparów miłości, albo kiszkowych nakładek zapobiegających ciąży, z resztą jedno z drugim się wiąże. Wiesz, rynek sam się napędza

Rardas na słowa Baby pokiwał głową. Na całe szczęście kobieta ta nie jest, a przynajmniej w jej twierdzeniu, wiedźmą. Do tego sama, aż chciała rozmawiać, więc czemu by tego nie wykorzystać?
- Dobrze, rozumiem, że wiecie co nieco o tych całych letnikach. Podzielicie się czymś o nich? Skoro też napomknęliśmy o koboldach, to może macie jakieś przypuszczenia skąd to się mogło wyroić w waszej okolicy? - spytał na początek.

- Nie dowiesz się wiele od serc skrytych za wyrzutami sumienia. Usłyszysz jedynie parę szczeknięć, warknięć i jadowitych klątw, ale nic po za tym. Wygodnie jest taplać się w złotym tłuszczyku niczym pączek, a dylematy rozwiązywać pełną michą, nieprawdaż? Za koboldami stoi jednak znacznie większe zło, niż grupa kryminalistów z wielkiego miasta - w ułamku sekundy Baba spoważniała całkowicie, a głęboki cień położył się na jej obliczu. - Stare dobiera się do starszego, a narodzone złe do utraconego dobrego. Na nic zda ci się ta wiedza, jeśliś nie lubisz jednak zgadywanek - zamilkła tajemniczo. - Koboldy nienawidzą gnomów, światła, a ponad wszystko boją się bólu. To dziwne, zważywszy na to, jak bardzo lubują się w jego zadawaniu...

Początkowe słowa Baby zdawały się zboczyć z tematu, lecz szybko przeszła do meritum sprawy. Tajemnicza wieść na temat zła zastanowiła go, lecz nie miał teraz zbytnio czasu oraz pomysłu na to co to może znaczyć. Mimo to zapamiętał słowo w słowo wzmiankę o tym, że Stare dobiera się do starszego itd.
- Tak, dziwne. - odrzekł Babie, kiwając głową. Po chwili dodał. - To chyba wszystko co chciałbym wiedzieć. A czy może macie jakieś napitki, które potrafią postawić człowieka na nogi, albo leki? Wiecie zapewne o co mi chodzi prawda?
Rardas chciał jeszcze sprawdzić, czy coś poza dość niejasnymi informacjami jest gotowa zaproponować.

Kobieta zaniosła się śmiechem, od którego włos jeżył się na głowie: - A cóżeście złapali od miejscowych dziewuch młodzieńcze? Bo w to, że nie działają na nie twoje wdzięki, nie uwierzę! Jakichże medykamentów potrzebujesz? Czy antytoksyn, naparów miłości, czy może czegoś co sprawi, że znikniesz z oczu zawistnego żonkosia? Posiadam parę natchnionych mikstur, lecz z natury jestem chciwa i skąpa. Potrzebuje solidnej, złotej zachęty, nim podzielę się czymś z mojej kolekcji.

- Nic mi nie dolega, choć ta antytoksyna może mnie skusić. Powiecie coś więcej o tym "znikaniu" przed zawistnymi żonkosiami? Hmm... A ten miłosny napar, to działałby na koboldy, jak myślicie? - postanowił drążyć temat, lecz by być bardziej przekonującym dodał jeszcze parę słów uśmiechając się przy tym dość życzliwie, acz skąpo. - Co do zapłaty, to myślę, że się dogadamy.

- Jesteś z tych, co ich kręcą ogony? - kobieta zarechotała jak rasowa wiedźma. - Jeżeli uda ci się podać gadzinie do wypicia... - wzruszyła ramionami - to czemu nie? Drugi eliksir przez parę chwil pozwoli ci wynajdywać najciemniejsze cienie i chować się niczym elfy w swych słynnych płaszczach. Za napar miłosny biorę 150 sz zaś za eliksir ukrywania się 250 sz.

Trzeba było przyznać, że ceny jakie podała Baba były chyba zawyżone. Bowiem raczej wątpliwym było, że gdzieś w okolicy znalazłaby kogoś, kto miałby tyle grosiwa. Wszakże już to co Fili wyliczył Starszemu sprawiło, że tamten o mało się nie udławił. Możliwym było, że Baba chciała sobie napchać kabzę tanim kosztem. Problem był tylko w tym, że Rardas nie należał do tych, co najpierw robią, a potem myślą. Zastanowił się chwilę. Po chwili odpowiedział, jednocześnie zaczynając kierować się do drzwi.
- Dowiedziałem się, czego chciałem, więc żegnam. Znając życie to jest nasze ostatnie spotkanie, gdyż bogowie są w tych czasach nie należą do najłaskawszych - słowa te miały za zadanie ewentualnie sprawić, że Baba przemyśli swoją ofertę. Oczywiście nic takiego mogło nie mieć miejsca, a wtedy skończyło by się na pożegnaniu. Ciekawiło go, co się stanie...

- Kto wie, kto wie. Wróć, jeżeli będziesz potrzebował moich naparów, albo towarzystwa. Połamania miecza, awanturniku!

Tylko tyle odpowiedziała Baba, więc nie miał raczej co liczyć na ubicie dobre targu. Oczywiście w jego wykonaniu, gdyż Fili zapewne by to lepiej rozegrał. Czasem brak doświadczenia daje się we znaki. Mimo to tak jak zapowiedział opuścił chatę Baby, a następnie ruszył ku karczmie. Był już środek nocy, a jeszcze trzeba odzyskać siły, które będą potrzebne kolejnego dnia.
 

Ostatnio edytowane przez Zormar : 01-11-2014 o 18:12.
Zormar jest offline  
Stary 29-10-2014, 11:27   #68
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Taar był przekonany, że osoby postronne nie słyszą, o czym Fili rozmawia ze Starszym Hoganem, ale z gestów można było wywnioskować, iż krasnolud zapomniał o dobrych obyczajach i przyjaznej perswazji. Takie z kolei działanie nie musiało się wcale dobrze skończyć - Hogan miał z pewnością wpływ na mieszkańców wioski, a przyjazne nastawienie tutejszych mogło mieć pewne znaczenie podczas rozwiązywania sprawy koboldów. Tego by jeszcze brakło, żeby prócz problemów, za które im płacono, pojawiły się jeszcze problemy z mieszkańcami Przysieki.
Z drugiej strony... Letnicy parający się nekromancją... To było interesujące. Ale, bez względu na wszystko, tę sprawę trzeba było odłożyć na później.
W jednym momencie należało załatwiać tylko jedną sprawę, bo co za dużo, to nie zdrowo.
A w ogóle to warto by się już trochę odpocząć, pomyślał. Jutro czeka nas, być może, trudna praca.
 
Kerm jest offline  
Stary 30-10-2014, 18:06   #69
 
Morfik's Avatar
 
Reputacja: 1 Morfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputację
Athlen nie znał umiaru w piciu. Jaka szkoda, że pewnie jutro trzeba będzie wstać o świcie, bo w końcu czeka ich robota. Dlaczego świat musi być tak skonstruowany, że żeby zapłacić za alkohol trzeba mieć pieniądze, a żeby mieć pieniądze trzeba pracować? Chociaż może z drugiej strony, taka konstrukcja rzeczywistości pozwoliła mu uniknąć śmierci z przepicia.

Świat wokół Athlena zaczął powoli wirować, niebezpieczne uczucie… Nie chciał znowu skończyć na podłodze pod stołem. Starał się przez chwilę skupić na tym, o czym rozmawia Fili z Hoganem, ale zapewne lepszym pomysłem będzie zapytanie się o to krasnoluda jutro. Rayra dojdzie do siebie i wtedy wszystkiego się dowie.

Miał tylko nadzieję, że robota w tej wiosce szybko się skończy i będą mogli wrócić do jakiegoś większego miasta, z licznymi karczmami i zamtuzami. Pracą będzie się martwił jutro, na razie najważniejsze jest położyć się spać, żeby jutro być w miarę dobrej formie.
 
Morfik jest offline  
Stary 01-11-2014, 19:25   #70
Wiedźmin Właściwy
 
Draugdin's Avatar
 
Reputacja: 1 Draugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputacjęDraugdin ma wspaniałą reputację
Gdy Fili powrócił do stolika głowa Athlena kiwała się już niebezpiecznie mocno i blisko powierzchni stolika. W każdej chwili groziło to uderzeniem i całkowitą utratą przytomności.

Wojownik nie musiał nawet nic mówić jedynie kiwnął głową wskazując towarzysza krasnoludowi. Tamten tylko pokiwał głową ze zrozumieniem.
- Myślę, że Athlen ma już dość na dzisiaj. - Powiedział Draugdin. - Pomożesz mi go zaprowadzić do pokoju póki jeszcze trochę kontaktuje czy też sam się z nim mam pomęczyć? Zresztą też bym się już chętnie udał za spoczynek tym bardziej, że czeka nas praca.
 
__________________
There can be only One Draugdin!

We're fools to make war on our brothers in arms.
Draugdin jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:23.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172