Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-10-2014, 14:55   #18
Aisu
 
Aisu's Avatar
 
Reputacja: 1 Aisu jest jak klejnot wśród skałAisu jest jak klejnot wśród skałAisu jest jak klejnot wśród skałAisu jest jak klejnot wśród skałAisu jest jak klejnot wśród skałAisu jest jak klejnot wśród skałAisu jest jak klejnot wśród skałAisu jest jak klejnot wśród skałAisu jest jak klejnot wśród skałAisu jest jak klejnot wśród skałAisu jest jak klejnot wśród skał
Komnaty Fedreala były urządzone ze smakiem, acz bez przepychu, choć zamiłowanie do upiornych i potwornych płaskorzeźb na ścianach było nieco niepokojące. Choć nie tak bardzo jak portet samego właściciela komnaty w postaci dwóch identycznych drowów siedzących na przeciw siebie i wpatrujących się nawzajem z wyraźną intensywnością. Ale cóż… po uczniu Brzydala raczej nie wypada spodziewać braku psychicznych odchyłów, prawda?
Sam Fedreal był niskim drowem, o bardzo enigmatycznym obliczu. Mimika jego twarzy była ledwie widoczna. Skłonił się Lesenowi i rzekł od razu przechodząc do meritum.-Ostatnio katedra Przemian, opracowała nową technikę tworzenia magicznych przedmiotów i… potrzebujemy kogoś kto sprawdzi ich przydatność. Oczywiście w zamian za przysługę… drobną, jak choćby parę nowych zwłok potworów, jesteśmy gotowi bezpłatnie przekazać jeden z nich jako dar.
– Nie będę ukrywał Fedrealu. - Lesen również pochylił głowę w wyrazie szacunku. – Przedstawiony przez ciebie proces i sam przedmiot brzmiały... Fascynująco. Jestem ciekaw szczegółów. - spojrzał nad ramieniem drowa. – Wspaniały obraz. Czyjego autorstwa?
-Hmmm… nie wiem. Prawdopodobnie autor już nie żyje. A nie pytałem o jego imię za życia. Niewolnik. Jeden z wielu jacy przewinęli się przez Shi’quos.- rzekł Fedreal zerkając obojętnie na portret.
Pojedyncze oko wróciło do czarodzieja. Normalnie uznałby taki obraz za przejaw narcyzmu, ale Fedreal najwyraźniej nie darzył go sentymentem.
– Taki już ich los. W każdym razie, te przedmioty... Masz jakiś pod ręką? Chce je zobaczyć na własne oczy. Oko.
-Mam topór… już gotowy.- stwierdził krótko Fedreal i sięgnął po owinięty czarnym suknem przedmiot.-Ale gotowi jesteśmy przygotować jeden niezby potężny dowolny magiczny przedmiot, jaki sobie zażyczysz. Przedmiot wielorazowego użytku.
Topór miał skórzastą powierzhnię, bo był zrobiony z ludzkiej skóry, ostrze wykładane kłami i paszcze otwierające się co chwila i pełne szaleństwa oczy wpatrzone w obu drowów. Wyglądał jak… bełkoczący paszczowiec ulepiony w formę broni.


– Pozwolisz? - samiec sięgnął po topór, i odwracając się od drowa, wykonał parę prostych cięć, podczas których ostrze iskrzyło błyskawicami. Z zaskakującą wprawą, jak na kogoś kto dumnie zwał się szermierzem. – Poprawnie wyważony. Brak mu estetyki... -sprawdził ostrość kłów. - … Więc raczej nie używałaby go ceremonialna gwardia, tylko faktyczny wojownicy. - uśmiechnął się lekko. – Ciepły w dotyku. Z tego co rozumiem ofiara jest wciąż świadoma? -
-Nie byłoby zabawy, gdyby nie była. Oczywiście… nie gwarantuję zachowania rozumu. Takie tworzenie przedmiotów, sprawia że materiał źródłowy musi oszaleć w trakcie produkcji.- stwierdził flegmatycznie Fedreal.- Nadal nie wiemy czy to dobrze, czy źle.
– Umysł to fascynująca rzecz. - szermierz odłożył ostrożnie topór. – Potrafi dużo wytrzymać. Chociaż osobiście doradzam, że jeżeli jeszcze nie oszalałeś, to zrób to czym prędzej. zwrócił się do topora, nawet nie ukrywając sadystycznego uśmiechu. – Moje gratulacje Fedrealu, stworzyliście coś faktycznie niezwykłego. To twój projekt?
-To jeden z projektów mego mistrza akurat. Pod tym względem jest bardzo płodny, choć… opierał się na wcześniejszych osiągnięciach swych poprzedników.-wyjaśnił Fedreal spoglądając na topór.- A więc… jesteś zainteresowany?
– Jednej tylko rzeczy nie rozumiem. - podniósł dłoń, sygnalizując że dyskusja jeszcze nie jest skończona. - To wyśmienite narzędzie tortur, bynajmniej nie dla ofiary - już widzę jak drowy wysyłają sobie nawzajem przedmioty stworzony z bliskich swoich wrogów. Nie ma to jak bielizna z ulubionego kochanka. - zachichotał krótko. – Ale jaką przewagę ma nad normalnie stworzonymi przedmiotami?
-Cóż… to również chcemy odkryć. Jak wspomniałem, dopiero testujemy możliwości tej techniki tworzenia przedmiotów. Nie mamy jeszcze zbyt wielu odpowiedzi.- wyjaśnił Fedreal.
– Więc płaciłbym za testowanie potencjalnie niebezpiecznego przedmiotu? - brew samca powędrowała do góry. – I, skoro już jesteśmy w temacie – dlaczego zwracasz się z tym do mnie? -
-Dlaczego nie? Jesteś Vae… wasza kadra magiczna jest zmasakrowana. Wasza Naczelna Czarodziejka jest nekromantką szkoloną po części przez wieszczów. Nie ma pojęcia na temat tworzenia przedmiotów i jako zakazaną szkołę wybrała transmutację. Nie skopiujecie tego przedmiotu, a i też utrzymacie z dala od pozostałych Katedr Shi’quos. Wiem że Inynda nie lubi Qevvyra. Krążą plotki, że się go boi. No cóż, zważywszy jak skończył Akormyr, te obawy są uzasadnione.- wyjaśnił Fedreal.-A płaciłbyś przede wszystkim za zatrzymanie przedmiotu… w innym przypadku liczę na jego zwrot po okresie testowym.
– Czyli chodzi o utrzymanie go z dala od innych katedr... - samiec przytaknął powściągliwie. Brzmiało prawdopodobnie.. – Niektóre rzeczy chyba nigdy się nie zmieniają. W porządku, jestem zainteresowany. Ale mam jeszcze kilka pytań, i... - zawiesił głos na chwilę. – Twierdzisz że Akormyra dopadł Quevvyr? Zawsze myślałem że gdyby faktycznie to był on, to zmusiłbym jego truchło do serwowania herbaty w katedrze nekromancji. Tak żeby pokazać kto jest górą.
- To jest możliwe. O ile wiem, próbował go zabić w samej Twierdzy, tak żeby nikt nie mógł go o to posądzić. Użył w tym celu reanimowanych szczurów, którymi zakradał się do jego komnat. Zabawne czyż nie? To byli jego niewidzialni zabójcy. Ale widać nie spisali się za dobrze, skoro Akormyra dobili dwunożni osobnicy.- odparł Fedreal pocierając podbródek.-Oczywiście nie ma solidnego dowodu, że to właśnie Qevvyrowi się udało ubić Akormyra, ale… można uznać to za prawdopodobne.
– Pojedynczy szczur z zatrutymi zębami byłby skuteczniejszy. - samiec skwitował krótko pierwotny plan Quevyra, po czym wzruszył ramionami. - Cóż, Akormyra sam się o to prosił. Ja tam za nim nie tęsknie. - myślami zbłądził do Inyndy i pozwolił sobie na złośliwy uśmiech. Szybko jednak się opanował. – W każdym razie te żywe przedmioty… Tak na marginesie, potrzebujecie dla nich jakąś nazwę... Czy zdolności ofiary wpływają na właściwości ukończonego produktu? Próbowaliście je już tworzyć z, powiedzmy, zaklinaczy?
- Ciężko o zaklinaczy do takich prób i istnieje możliwość… że ów szalony przedmiot będzie zaklęciami atakował właściciela. Jak pewnie się domyślasz, taka nowa rola nigdy nie jest dobrowolna.- wyjaśnił Fedreal wzruszając ramionami.
– Rola bezwolnego narzędzia w dłoni okrutnego pana? Raczej nie. - zauważył z uśmiechem samiec. – Dobrze Fedrealu, czuje się kupiony. Ale raczej nie będę mógł przetestować tego przedmiotu osobiście, nie mógłbym go nosić cały czas przy sobie, a długotrwały kontakt jest istotnym elementem badania. Tylko jeżeli uznam że ta wasza „drobna” przysługa nie jest taka drobna, to rezerwuje sobie prawo do po prostu zwrócenia przedmiotu. - pojedyncze oko przeniosło się ponownie na topór. – I jestem ciekaw jak potężne mogą być te przedmioty. Nie masz nic przeciwko temu gdybym w przyszłość przekazał wam kogoś doświadczonego w sztuce, czy to kapłańską heretyczkę, czy czarodzieja, żebyśmy zobaczyli jaki będzie końcowy efekt? - zapytał niewinnym tonem – W imię nauki, oczywiście.
-Na razie sfera badań ogranicza się niezbyt potężnych magicznych przedmiotów. Kwestie bezpieczeństwa. Co będzie w przyszłości to się… zobaczy.- odparł enigmatycznie Fedreal.- I to oczywiście nie musi być, równie dobrze możemy stworzyć… karwasze na przykład.
– Oferta jest limitowana. - samiec wzruszył ramionami. – Jeżeli będziecie chcieli przyśpieszyć badania, dajcie znać. I jestem ciekaw, te przedmioty. Czy materiał jest ograniczony do istot ludzkich? Czy możecie je robić ze zwierząt? Abberacji? Nieumarłych? -
-Jak wspomniałem… na razie zostajemy przy ludziach i orkach. Z uwagi duży dostęp do materiałów.- stwierdził Fedreal.-Reszta musi poczekać na swoją kolej.
– W pełni zrozumiałe. - przytaknął Lesen. – Postępu nie można pośpieszać. Podeśle ci szczegóły w późniejszym terminie. - odwrócił się od przedmiotu. – Wiesz Fedrealu, zazdroszczę ci pracowania z Lesdar'heerem. Móc uczyć się od kogoś takiego... - uśmiechnął się drapieżnie. - … Dużo bym dał żeby samemu móc służyć pod kimś o takiej ekspertyzie w dziedzinie wojny. Szczęściarz z ciebie. I z Malovorna.
- Tak. Szczęściarz. Wprost tryskam zadowoleniem.- odparł ironicznie Fedreal splatając dłonie.-A ty czemu się nie zakręciłeś koło Sabalice, gdy była okazja? Nie znam lepszej strateg, pomijając je matkę.
– I kto wtedy pilnowałby pleców Sereski? Moja druga siostra? - zaśmiał się samiec. – Chyba nie. A co ciebie trzyma pod Brzydalem?
- Jest potężny i użyteczny. I nie tak apodyktyczny jak Cień był.- odparł ironicznie mag.- Poza tym jest nieformalnym Naczelnym Magiem Domu. Czyż jest lepsza pozycja?
– Szefowanie własną katedra?
- Tak jak obecni… mistrzowie? Tak jak Akormyr?- zaśmiał się Fedreal. - Może kiedyś. W odpowiednim czasie i miejscu. Tak żeby status Domu nie ucierpiał za bardzo.
– Rozsądne podjeście. - przytaknął samiec. – Zwłaszcza że pewnie musiałbyś ukrócić karierę jednego aspirującego „naczelnego” - zrobił palcami cudzysłów w powietrzu – maga Shi'quos. Malovorn dobrze się bawi na nowym stanowisku?
-Zapewne tak.- stwierdził lakonicznie Fedreal.-Nie sypiam z nim, więc nie jest na bierząco z jego samopoczuciem.
Brew samca uniosła się do góry.
– Powiedziałeś to tak jakby sam fakt bycia czarodziejem Shi'quos często korelował z uczęszczaniem sypialni Malovorna, i wymagało stanowczego podkreślenia że sam tego nie robisz..
- Żartowałem…-odparł krótko Fedreal splatając palce razem.-Tak czy siak nie interesuję się samopoczuciem Malovorna, ani jego intrygami. I nie widzę powodu, by to czynić.
Lesen uśmiechnął się lekko.
' Akurat. '
– Zbyt zajęty własnymi projektami? -zapytał drowa. Skoro nie interesował sie polityką, albo tak przynajmniej udawał, to musiał pracować nad własnymi kreacjami.
- Tak… mamy dużo projektów na głowie. Jesteśmy w końcu najważniejszą obecnie Katedrą.- odparł spokojnym tonem drow.
– W takim razie nie będę zabierał już więcej twojego czasu. - wyciągnął rękę w stronę drowa, uśmiechając się przyjaźnie. – W imię świetlanej przyszłości E-C... Powodzenia.
-Nawzajem.- odparł z nieodgadnionym uśmiechem Fedreal.

***

Kiedy był młody, wiele czasu spędzał w bibliotekach. Fakt, wtedy nie mieli własnej, tylko niezbędne zbiory były transportowane wraz z domem. Ale Matrona i jego ojciec zawsze dbali o to by mieli dostęp do bardziej otwartych zbiorów jak już byli w Erelhei-Cinlu. W ramach współpracy z różnymi domami. Wciąż pamiętał młodą Sereskę przemykającą między regułami, ostrożnie studiującą sztuki tajemne. Powiedziałby że były to dobre czasy, ale skłamałby.
Ale zawsze czerpał dumę z zakresu wiedzy jaki posiadł przez lata. I uwielbiał perspektywę jaką mu dawała. Tylko bywała... Męcząca.
Zdusił w sobie warknięcie. Han'kah chciała bestii, to Han'kah dostanie bestie. Tyle że przygotowanie tego zabierało czas, czas którego nie miał wcale tak dużo.
' Inynda nigdy nie stawia mi takich wymagań.
– Karrug, niech Irin przekaż Haelvrae że muszę przełożyć nasze spotkanie na następny tydzień. - zwrócił się do stojącego niedaleko zamaskowanego orka. – Z przeprosinami, butelką dobrego wina, i takie tam.
Hael może poczekać aż pogadają z Han'kah na kolacji.
Zwłaszcza że musi jeszcze zobaczyć jak jego ludzie radzą sobie z „Kosiarzem”.

***

Lesen postukał palcami o drewnianym blacie.
To było bezużyteczne. Jego strażnicy równie dobrze mogli być orkami z plemienia o długiej tradycji małżeństw kazirodczych. Banda bezużytecznych kretynów. Jak ciężko było znaleźć jedną, cholerną, nieumarłą drowią heretyczną KAPŁANKĘ.
Odetchnął lekko. Szkolił ich osobiście, on, najlepszy strateg Erelhei-Cinlu, przynoszący światło, i tak dalej, i tak dalej...
Więc dlaczego, na dziewięć piekieł, byli tak NIEKOMPETENTNI.
Obrócił piórem w palcach ze znudzeniem wypisanym na twarzy. Dlaczego jego żołnierze nie mogli sobie z nią poradzić? Kapłanka kapłanką, ale ostatecznie Loscivi była po prostu jeszcze jednym seryjnym mordercą, stukniętą dziwka rozcinającą swoich klientów których co roku zamykają... Zamykają...
' Hm. '
No tak.
Szlachtę nie obchodził los pospólstwa. Zawsze tak było. Gdyby teraz ubrał długą szatę i wybebeszył tuzin samców w ciemnych alejkach, to nazajutrz nie znalazłby o tym nawet wzmianki w raportach. Straż domu się tym nie przejmowała, i on tez się tym nigdy nie przejmował. Gwardie domów zajmowały się domem, były praktycznie druga odnogą armii. I tak ją traktował. W końcu sam był żołnierzem.
Vae zamiast gwardii miało drugą armię. Subtelna różnica.. Ale jednak.
I teraz chciał żeby walczyli bitwę do której nikt ich nigdy nie przygotował.
' Cholera '

***

Na powierzchni mawiano „Jeżeli chcesz złapać morderce, musisz myśleć jak morderca.”
To przysłowie nie było zbyt często powtarzane w podmroku.
Z wiadomych powodów.
Ale główna idee pozostawała. Jeżeli chciał dopaść Loscivi, musiał kierować się jej tokiem rozumowania. Musiał myśleć tak jak ona. Nie było to trudne – kto, jak nie najdroższy, najbardziej zaufany, najbardziej złamany niewolnik, mógł znać drowkę?
Jaki sługa nie znał swojej Pani?
Wspomnienia poprzedniego życia czyhały na granicy jego świadomości, zepchnięte w niebyt dekady temu. Zwłaszcza wspomnienia tortur, i widmowy ból, tak łatwo przywołany przez ich ostatnią sesje sprzed paru miesięcy. Słabszego drowa by złamały. Ale nie jego. Nie Lesena Vae, generała przepowiedzianego.
Potrząsnął głową, obserwując w lustrze burzę białych włosów. Musiał się skupić. Był wybrańcem Lolth, nie mógł pozwolić na to by byle kapłanka Kiaransalee wybiła go z rytmu.
Loscivi była teraz nieumarła. Prawdopodobnie nie jadła, nie spała, nie wydalała się. Gdyby chciała, mogłaby mieszkać w norze przez dziewięć z dziesięciu dnia dekadnia i wynurzać się na jeden wieczór by zabić kolejnego oficera Vae. Ale za życia była Opiekunką Świątyni, i przywykła do luksusu. Drogie suknie, kusząca bielizna, wyrafinowane fryzury, cudotwórcze kosmetyki. Oh, Lesen wiedział o nich wszystko. Dużą nadzieje pokładał zwłaszcza w kosmetykach – Loscivi była już w zaawansowanym wieku kiedy ją zabili, i już wtedy próbowała za wszelką cenę utrzymać zanikającą urodę. Bycie martwą z pewnością jej w tym nie pomagało. Co prawda sklepy których używała za życia już dawno wyszły z biznesu, ale „Nie obchodzi mnie to, masz to znaleźć albo poczujesz mój bat” równie dobrze mogło być niewolnictwem: Kurs podstawowy.
Będzie musiał zachować anonimowość, tak długo jak będzie w stanie. Jeżeli jego żołnierze dowiedzą się że Kosiarzowi chodzi o niego, a nie dom Vae, to skutki mogą być katastrofalne. Na razie mogą coś podejrzewać, ale nie będą próbowali niczego ryzykownego przy byle przypuszczeniach. Będzie musiał udawać kogoś innego podczas poszukiwań, powiedzmy... Nieśmiałego, zadurzonego chłopaka szukającego prezentu dla swojej wymagającej dziewczyny.
– Um, przepraszam, ja... - uciekł wzrokiem. – Um, szukam czegoś dla swojej dziewczyny. Ukochanej. - nieśmiały uśmiech. – Coś... Sensualnego. Nie chce żeby pomyślała że się spoufalam. Tak, znam jej wymiary, te biodra śnią mi się po nocach... Tylko niech jej Pani tego nie mówi! - lekka panika w głosie, westchnięcie ulgi. – Dziękuje. Przypadkiem nie widuje jej Pani tutaj? Naprawdę przydałaby mi się pomoc, nie chciałbym jej zawieść. Przyjechała do miasta kilka miesięcy temu. Dojrzała kobieta, lubi nosi włosy w kok, z kręconymi lokami. Krwistoczerwone usta, makijaż pod oczami w kolorze błękitu... Oh, kojarzy coś Pani? To wspaAARRGG.
Wypuścił powoli powietrze i odsunął dłoń od lewego oka. Zamrugał. Postać w lustrze zrobiła to samo obojgiem oczu. Przekręcił głową dla próby, obserwując jak szklane oko naśladuje ruchy tego prawdziwego. Doskonale.
Pojedyncza magiczna komenda i magiczny pancerz zamienił się w tanie ubrania. Płaszcz zakryje rapier, ale dla pewności przypiął prostą pochwę do pasa. Jeszcze parę akcesoriów i nikt nie będzie podejrzewał że drow z którym właśnie rozmawia jest szlachetnie urodzonym kapitanem straży.
– I przynajmniej ta cholerna kryjówka się w końcu na coś przydała... -
 
__________________
"I may not have gone where I intended to go, but I think I have ended up where I needed to be."

Ostatnio edytowane przez Aisu : 26-10-2014 o 15:16.
Aisu jest offline