Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-10-2014, 18:19   #487
PanDwarf
 
PanDwarf's Avatar
 
Reputacja: 1 PanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputację
Podczas operacji Kyan czuł się jak na torturach… przypalanie, rozrywanie, szarpanie… zdarł gardło od krzyków, które potem już na wpół świadomości zmieniły się jedynie w skromne pojękiwanie… Marzył o tym by odpłynąć w niebyt i nie czuć tego cierpienia i fal bólu które trwały wieki i były tak intensywne że prawie tracił zmysły.W pewnej chwili przestał czuć cokolwiek mimo że krasnoludy dalej nad nim zawzięcie pracowały. Spoglądał tępo zaszklonymi od łez oczami przed siebie jakby już było mu wszystko jedno, co wydarzy się dalej.
Nie zdawał sobie sprawy ile czasu upłynęło zanim uporali się raną i pomogli mu podnieść się.
Nie czuł praktycznie całego prawego boku i był z tego zadowolony inaczej dalej by kwilił i upokarzał się leżąc na ziemi. Omiótł komnatę szybkim wzrokiem i zauważył iż skaveny wdzierały się od strony tunelu po wózku do ich komnaty, poza tym spod wózka wydobywał się podejrzany zielonkawy dym.
Nie zastanawiając się dłużej Kyan ruszył w stronę swoich rzeczy gdy już je wypatrzył.
Założył swój hełm, następnie sięgnął dłonią po leżący swobodnie młot, gdy tylko zacisnął na nim palce pełny uśmiech wykwitł na twarzy krasnoluda niczym słońce o świcie. Zgarnął jeszcze swą okrągłą drewnianą tarcze i był gotowy.

Kątem oka zauważył jak Galeb stojąc przy wodzie cudem uniknął ataku jednego z tych obkurwieńców, zmarszczył brwi w grymasie złości. Parę jakiś dziwnych pocisków rozsiało się po sali nikomu jednak nie robiąc krzywdy.

„To pewnie te skurwiele poczęstowały mnie zimną stalą, o wasze niedoczekanie…”
- pomyślał

Szybko wcisnął młot za pas i sięgnął po kuszę która spoczywała na plecaku. Szybkim ruchem załadował bełt w leże i przymierzył.

„ No dalej… wynurz się jeszcze raz myszko …” – prosił w myślach

Czuł się słabo ale to i tak cud że stał na nogach i był gotów walczyć po dopiero co przebytej operacji. Lekkie zawroty głowy dokuczały mu nieprzerwanie jednak to nie był najlepszy czas na rozczulanie się nad swoim losem.

Nagły huk, żar ciepła i podmuch wyrwał Kyana ze stanu odrętwienia, nagle w sali zrobiło się jasno jakby słońce stało w zenicie… Kransolud pozwoli sobie na odwrócenie głowy w kierunku skąd dochodziły przeraźliwe pyski i jęki towarzyszy, to co ujrzał wyrwało z jego ust…

- O kurwa, ja pierdole… – zaklął na głos widząc Armagedon jaki rozgrywa się na jego oczach

Języki nienaturalnego ognia pełzały po wszystkim czego tknęły, wóz stopił się i wyglądał jak Ogrze gówno, futrzaki miotały się jak opętane zamienione w żywe pochodnie. Ogień topił nawet skałę!

„ Nawet smok nie ma tak mocnego ognia…” – przemknęło mu przez myśl

Płomienie pełzały po ścianach niczym wredne demony.
Dziękował bogom że nie znajdował się w tym momencie w pobliżu Dirka i jego wynalazków…

„Szaleniec…” – skwitował w myślach

Wywołało to nie mały chaos po obu stronach konfliktu, wymiana ognia, ranni po obu stronach jednak Kyan widział że dawali radę, więc pozostał na pozycji pilnując by nikt drużynie na plecy nie wskoczył w najmniej odpowiednim momencie.
Galeb krzyczał coś o świetle, więc krasnolud wskazał mu ręką plecak i odezwał się

- W moim plecaku jest latarnia jeno pusta. – wyjaśnił kowalowi run

Praktycznie cała drużyna zebrała się u wylotu tunelu miotając lub zadając razy wrogowi, ogień powoli dogasał i można było spodziewać się szturmu przeciwnika na nasze pozycję. Słyszał wydającego rozkazy Detlefa.

Huran przez chwilę nieuwagi paskudnie oberwał i Thorin pracował teraz nad nim jak wcześniej nad nim samym. Jednak nie to najmocniej łopotało w głowie Kyana, dym unosił się już praktycznie na połowie wysokości komnaty. Wychodziło że nawet jak przetrwają bitwę to uduszą się gdyż kominy powietrzne nie nadążały z wyciąganiem takiej ilości smogu.Skaveny coraz bardziej nerwowo atakowały bronią zasięgową, jednak robiły tym więcej szumu niż jakiś poważnych konsekwencji.

Nagle ognistowłosy krasnolud poczuł mocne uderzenie w plecy, jego oczy rozszerzyły się niczym spodki był całkowicie zaskoczony. Odwrócił się energicznie i zobaczył futrzastą postać z długim wyszczerzonym złowrogo pyskiem i szeregiem ostrych zębisk, po których ściekała gęsto ślina. Błyskawicznie skaven wyprowadził poziome cięcie nożem mające na celu stworzenie krasnoludowi drugich ust na wysokości szyi.
Kyan w ostatniej chwili zauważył błysk ostrza nim wystrzeliło w jego kierunku i pozwoliło mu to uniknąć śmiercionośnego ciosu.
Nawet nie zastanawiając się nad tym co robi, trzymając kuszę na wysokości biodra wystrzelił naciskając spust, który jak na złość akurat w tym momencie się zaciął. W broni uchodzącej za praktycznie niezawodną ...

„ CO JEST KURWA!?...” – przeklął w myślach

Po czym ponowił nacisk na spust i tym razem bełt wystrzelił i zanurzył się „po same jaja” we flakach sierściucha.
Skaven z szeroko rozwartymi oczami wycofał się parę kroków obserwując jak jucha bucha mu z bebechów…
Krasnolud uśmiechnął się tylko wrednie, ale wiedział że to jeszcze nie koniec, walki. Upuścił kuszę zdając sobie sprawę że parować nią ciosy to niezbyt trafny wybór. Szybkim ruchem ściągnął tarczę z pleców i zasłonił się nią wiedząc iż nie zdąży wyciągnąć młota i sparować nim kontrataku.
Nagle tuż koło niego świsnął bełt i wbił się drugiemu skavenowi w udo, który aż zapiszczał furiacko. Dopiero wtedy Kyan zauważył drugiego skurwiela który czaił się w pobliżu. Nie miał czasu się odwrócić by zerknąć kto posłał tak miłą przesyłkę szczurowi. Jednak po chwili u jego boku pojawił się Ergan z furią na twarzy wyprowadził cios młotem, który z żeber skavena zrobił domino.

To było za wiele dla tego skavena mimo że był nader uparty i zawzięty zaczął uciekać z prędkością o którą nawet by elfa nie podejrzewał. Po drugim przeciwniku słychać było tylko głośne chlupnięcie i także już nie było go w komnacie.

Kyan kiwnął głową z wdzięcznością Erganowi za wsparcie, a następnie zarzucił tarczę na plecy, podniósł kuszę i począł ją ładować. Zaniósł się kaszlem od wszechogarniającego wszystko dymu, oczy mu łzawiły.
Zerknął na to jak sprawy się mają przy tunelu, skąd jego uwagę odciągnęła własna potyczka. Parę skavenów wdarło się przez tunel, cześć już leżała martwa, a część walczyła.

Nagle kolejny huk i wybuch wstrząsnął cała salą, Kyan mógł jedynie obserwować z otwartymi ustami jak trzy krasnoludzkie postacie zostały wystrzelone jak z katapulty każda w innym kierunku. Dopiero po chwili rozpoznał w ich osobach Galeba i Dirka którzy leżeli w bezruchu dymiąc przypieczeni niczym skwarki… Trzeciej osoby już nie wypatrzył i nie miał pojęcia co się z nią stało.
Gorący podmuch i deszcz ognia spowił wszystko w okolicy tunelu i w tym momencie krasnolud w myślach dziękował bogom że nie znajdował się w pobliżu gdy to się stało.

Zobaczył jak Roran i skaveny z którymi walczył zapalili się niczym żywe pochodnie. Roran wystrzelił biegiem nawet szybciej niż Galeb z Dirkiem lecieli razem wzięci… zaczął wrzeszczeć przeraźliwie. Dwa skaveny spłonęły na popiół przez mrugnięcie oka. Trzeci biegał po sali jakby na kogoś się rzucił płomienie objęły by i tego pechowca

„ O Bogowie…”

Ergan usłyszawszy rozkaz Detlefa ruszył na pomoc Roranowi, a Kyan zbliżył się do swoich rzeczy, przyklęknął, przycelował i posłał bełt w stronę biegającej wśród ich oddziału żywej pochodni za którą robił skaven.
Mimo dymu i słabej widoczności bełt niczym promień bogów śmignął przez sale wbijając się w czaszkę skavena który padł jak rażony piorunem.
Dym zaczął się rozprzestrzeniać w zatrważającym tempie, Kyan nachylił się i sięgnął po szmatę, która namoczył wodą z bukłaka i obwiązał wokół mordy. Widział niczym cienie walczących przyjaciół, jedyne co przez niego się przebijało to ogień który wspinał się po ścianie i objął część sufitu…

Nagle kątem oka zobaczył Ergana który wskakuję do wody, na twarzy krasnoluda niczym wykuty w kamieniu był wymalowany jedynie szok i niedowierzanie.

- - Ergan wskoczyl do wody i zniknął! Nie widzę także Rorana ! Wyjdźcie z tego tunelu bo nie mogę nawet strzelać! Musimy stad spierdalać bo udusimy się tutaj!!! Wszyscy wraz ze szczurami! Ognia jest coraz więcej i dymu, niedługo nie będzie czym oddychać to gówno nie gaśnie! Jestem w stanie zaryzykować skok do wody! Daje chociaż szanse tutaj zdechniemy na pewno!. - Krzyknął w stronę Detlefa wytężając gardło

Kyan ruszył w stronę Galeba chcąc go wyciągnąć z tego piekła gdy dotarł do niego jego stan go przeraził, pancerz wtopił się w ciało kowala run! Miał już go chwytać gdy usłyszał krzyk Thorina by go nie ruszać i zabrać Hurana, tak też postąpił. Kaszląc, dusząc się i idąc praktycznie po omacku dotarł do starego krasnoluda i odciągnął go pod ścianę. Sam się o nią oparł, a za chwilę osunął po niej, zaćmiło mu wzrok, częściowo przez dym częściowo przez łzy które spływały potokami. Drażniący smog wdzierał się przy każdym oddechu do płuc, które kuły niemiłosiernie. Zawroty głowy nie pozwalały wstać aż zasłona mroku opadła na cały świat…
 

Ostatnio edytowane przez PanDwarf : 26-10-2014 o 19:37.
PanDwarf jest offline