Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-10-2014, 19:31   #67
Zormar
 
Zormar's Avatar
 
Reputacja: 1 Zormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputację
Drzwi okazały się jedynie domknięte, lub też miały na takie wyglądać. Tym niemniej wszedł do środka samotnej chaty. Wewnątrz było ciemno, lecz nie całkiem, a to za sprawą kilku świec. Mrok nocy nie był dla Rardasa problemem. Jedną z rzeczy jakie zawdzięczał swojej przeklętej krwi była możliwość widzenia w takich warunkach. To co zobaczył wewnątrz po części go zdziwiło, a po części utwierdziło w przypuszczeniach. Najbardziej niepokojące były te stworzenia, czy co to tam w sumie było w słoikach. Gdy tylko znalazł się troszeczkę głębiej ujrzał na bujanym fotelu kobietę, która głaskała kota, tego samego za sprawą którego tutaj trafił. Nagle ni z tego ni z owego ta przemówiła. Co prawda nie zdziwiło go to, że wie o ich obecności, lecz intrygujące były słowa, że widziała ich zanim tutaj przybyli. Te właśnie słowa zaczynały go utwierdzać w twierdzeniu, że nie jest to jakaś tam zwykła staruszka. Prędzej może jakaś znachorka, czy właśnie wiedźma. Mimo wszystko nie miał na to konkretniejszych dowodów, wszakże mogła po prostu być na grzybach, czy po coś innego w lesie i zobaczyć ich z oddali. Mało to prawdopodobne, ale zawsze. Lepiej mieć więcej koncepcji i pomysłów niż nie mieć nic.

Potem kobieta wstała oraz przedstawiła się. Rardas zmierzył ją spojrzeniem w którym mieszała się ciekawość oraz trochę niepokoju. Wszakże nic mu nie groziło, a przynajmniej w tejże chwili. Różnie to może być jednak. Mężczyzna chrząknął, po czym odezwał się.
- Mówcie mi Rardas Rheao Tong. Z tego co zdążyłem już zauważyć to widzę, że macie swoje sposoby, by dowiadywać się nowinek. Nie wnikam jednak. A twój kot - skinął na kocura. - ma imię? Wszakże warto wiedzieć kto mnie tutaj przyprowadził. Domyślam się również, że było to, jakby to... Hmmm... rzec, nie przypadek? - powiedział wreszcie znalazłszy odpowiednie słowa. Nie spodziewał się bynajmniej agresji ze strony kobiety, lecz i tak dłoń pod płaszczem trochę przybliżyła się do rękojeści szabli. ~Lepiej nie ryzykować... za bardzo~

- Ten pchlarz? - kocur nerwowo zamiótł ogonem słysząc pogardę w głosie swej pani. - Niewdzięczna bestia, chociaż raz na jakiś czas do czegoś się przydaje. Wołam na niego Dzikun, chociaż reaguje tylko na dźwięk napełnianej michy. Mam wiele sposobów na zdobywanie informacji: słuchanie mchów, zaglądanie w gasnące ptasie ślepia, obserwowanie pijawek wijących się na rozgrzanej patelni i takie tam, ale na dzień dzisiejszy wystarczą mi moje i cudze oczy i uszy. W Przesiece połamanie topora stanowi niezgorszą wieść, a ocielenie się mućki niemałą sensację. Przynajmniej na takich staramy się wykreować. - Ostatnie słowa Rhei vel Baby zabrzmiały szczególnie tajemniczo.

Rardasa zastanowiły słowa tej kobiety. Zwłaszcza te ostatnie, gdyż niosły ze sobą coś intrygującego i skłaniającego do zastanowienia. Chodziło bowiem o to, że skoro STARAJĄ SIĘ wydawać takimi jakimi są, to może nie wszystko jest tutaj zupełnie jasne, a Przesieka nie jest zwykłą małą osadą? Właściwie to jakby patrzeć tak szerzej, to ludzie, a zwłaszcza ci mieszkający na wsi, raczej gnali by zobaczyć co się dzieje, a podczas ich przybycia tak nie było, nie licząc dzieci oczywiście. Właściwie to jakby się tak jeszcze chwilę zastanowić, to trochę osada ta wygląda zbyt... dobrze? Możliwe, że takie przypuszczenia są irracjonalne i głupie, lecz warto potem nad tym pogłówkować. Teraz jednak wypadało by pociągnąć dalej tą rozmowę.
- Rozumiem... - odrzekł z wolna, po czym zmienił temat. - Mógłbym zadać wam kilka pytań?

- Ależ pytaj młodzieńcze! W czymże innym niż w udzieleniu paru informacji Baba mogłaby ci pomóc? Zakładając, że nie masz do spędzenia jakiegoś płodu? - zarechotała donośnie. - Nie wiem czy coś ci o mnie nagadali we wsi, ale uprzedzając twoje pytania: nie, nie jestem wiedźmą i daleko mi do takiej potęgi - mrugnęła porozumiewawczo okiem. - Jak na tę chwilę ograniczam się do sporządzania naparów miłości, albo kiszkowych nakładek zapobiegających ciąży, z resztą jedno z drugim się wiąże. Wiesz, rynek sam się napędza

Rardas na słowa Baby pokiwał głową. Na całe szczęście kobieta ta nie jest, a przynajmniej w jej twierdzeniu, wiedźmą. Do tego sama, aż chciała rozmawiać, więc czemu by tego nie wykorzystać?
- Dobrze, rozumiem, że wiecie co nieco o tych całych letnikach. Podzielicie się czymś o nich? Skoro też napomknęliśmy o koboldach, to może macie jakieś przypuszczenia skąd to się mogło wyroić w waszej okolicy? - spytał na początek.

- Nie dowiesz się wiele od serc skrytych za wyrzutami sumienia. Usłyszysz jedynie parę szczeknięć, warknięć i jadowitych klątw, ale nic po za tym. Wygodnie jest taplać się w złotym tłuszczyku niczym pączek, a dylematy rozwiązywać pełną michą, nieprawdaż? Za koboldami stoi jednak znacznie większe zło, niż grupa kryminalistów z wielkiego miasta - w ułamku sekundy Baba spoważniała całkowicie, a głęboki cień położył się na jej obliczu. - Stare dobiera się do starszego, a narodzone złe do utraconego dobrego. Na nic zda ci się ta wiedza, jeśliś nie lubisz jednak zgadywanek - zamilkła tajemniczo. - Koboldy nienawidzą gnomów, światła, a ponad wszystko boją się bólu. To dziwne, zważywszy na to, jak bardzo lubują się w jego zadawaniu...

Początkowe słowa Baby zdawały się zboczyć z tematu, lecz szybko przeszła do meritum sprawy. Tajemnicza wieść na temat zła zastanowiła go, lecz nie miał teraz zbytnio czasu oraz pomysłu na to co to może znaczyć. Mimo to zapamiętał słowo w słowo wzmiankę o tym, że Stare dobiera się do starszego itd.
- Tak, dziwne. - odrzekł Babie, kiwając głową. Po chwili dodał. - To chyba wszystko co chciałbym wiedzieć. A czy może macie jakieś napitki, które potrafią postawić człowieka na nogi, albo leki? Wiecie zapewne o co mi chodzi prawda?
Rardas chciał jeszcze sprawdzić, czy coś poza dość niejasnymi informacjami jest gotowa zaproponować.

Kobieta zaniosła się śmiechem, od którego włos jeżył się na głowie: - A cóżeście złapali od miejscowych dziewuch młodzieńcze? Bo w to, że nie działają na nie twoje wdzięki, nie uwierzę! Jakichże medykamentów potrzebujesz? Czy antytoksyn, naparów miłości, czy może czegoś co sprawi, że znikniesz z oczu zawistnego żonkosia? Posiadam parę natchnionych mikstur, lecz z natury jestem chciwa i skąpa. Potrzebuje solidnej, złotej zachęty, nim podzielę się czymś z mojej kolekcji.

- Nic mi nie dolega, choć ta antytoksyna może mnie skusić. Powiecie coś więcej o tym "znikaniu" przed zawistnymi żonkosiami? Hmm... A ten miłosny napar, to działałby na koboldy, jak myślicie? - postanowił drążyć temat, lecz by być bardziej przekonującym dodał jeszcze parę słów uśmiechając się przy tym dość życzliwie, acz skąpo. - Co do zapłaty, to myślę, że się dogadamy.

- Jesteś z tych, co ich kręcą ogony? - kobieta zarechotała jak rasowa wiedźma. - Jeżeli uda ci się podać gadzinie do wypicia... - wzruszyła ramionami - to czemu nie? Drugi eliksir przez parę chwil pozwoli ci wynajdywać najciemniejsze cienie i chować się niczym elfy w swych słynnych płaszczach. Za napar miłosny biorę 150 sz zaś za eliksir ukrywania się 250 sz.

Trzeba było przyznać, że ceny jakie podała Baba były chyba zawyżone. Bowiem raczej wątpliwym było, że gdzieś w okolicy znalazłaby kogoś, kto miałby tyle grosiwa. Wszakże już to co Fili wyliczył Starszemu sprawiło, że tamten o mało się nie udławił. Możliwym było, że Baba chciała sobie napchać kabzę tanim kosztem. Problem był tylko w tym, że Rardas nie należał do tych, co najpierw robią, a potem myślą. Zastanowił się chwilę. Po chwili odpowiedział, jednocześnie zaczynając kierować się do drzwi.
- Dowiedziałem się, czego chciałem, więc żegnam. Znając życie to jest nasze ostatnie spotkanie, gdyż bogowie są w tych czasach nie należą do najłaskawszych - słowa te miały za zadanie ewentualnie sprawić, że Baba przemyśli swoją ofertę. Oczywiście nic takiego mogło nie mieć miejsca, a wtedy skończyło by się na pożegnaniu. Ciekawiło go, co się stanie...

- Kto wie, kto wie. Wróć, jeżeli będziesz potrzebował moich naparów, albo towarzystwa. Połamania miecza, awanturniku!

Tylko tyle odpowiedziała Baba, więc nie miał raczej co liczyć na ubicie dobre targu. Oczywiście w jego wykonaniu, gdyż Fili zapewne by to lepiej rozegrał. Czasem brak doświadczenia daje się we znaki. Mimo to tak jak zapowiedział opuścił chatę Baby, a następnie ruszył ku karczmie. Był już środek nocy, a jeszcze trzeba odzyskać siły, które będą potrzebne kolejnego dnia.
 

Ostatnio edytowane przez Zormar : 01-11-2014 o 18:12.
Zormar jest offline