Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-10-2014, 22:45   #14
Luphinera
 
Luphinera's Avatar
 
Reputacja: 1 Luphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodze
Mieszkowice,
Sala w zamku

Drewniane bale zastawione były z jednej strony sporą półką na książki częściowo zapełnioną woluminami i foliałami. Na samym środku sali stał podłużny stół na którym rozłożona była mapa pobliskich terenów, grodu i lasu. Po lewej stronie znajdowały się drzwi, które prowadziły do dalszych części zamku. Przy ścianie tuż pod oknem znajdowały się krzesła odstawione chwilowo od stołu. Branibór podszedł w stronę okna i zamyślony spoglądał na gród i jego mieszkańców. Po dłuższej ciszy panującej w pomieszczeniu wojownik jedynie pokręcił głową.
-Siemiomyśle. Musisz być bardzo ostrożny jeśli chodzi o dobór słów. Nie możesz mnie zawieźć. Zwłaszcza, że nie jestem wstanie wysłać tam żadnej kobiety, gdyż nie znalazła się taka, której mogę powiedzieć że ufam. - odsunął się od okna i skierował się w stronę kapłana.
-Uważaj również na Stolemy. Wszak nie jest powiedziane, że Dziewożny ich nie lubią, ale jednak będziecie łatwo zauważalni. Bądź bardzo ostrożny, miałem złe sny tej nocy... Bardzo złe... Czy zechcesz ich wysłuchać za nim wyruszycie? - Oczy władcy skupiły się na kapłanie, a w nich po raz pierwszy kapłan dostrzegł trwogę.


Przed zamkiem

Skałomiot chcąc nie chcąc został wraz z Kłem poza komnatami zamku. Pies zaskomlał gdy jego pan ruszył bez niego. Pokręcił się przez chwilę po czym podszedł do stolema. Przechylił lekko łeb w bok i zamerdał niepewnie ogonem czekając na uwagę wielkiego stworzenia. Po doczekaniu się jej usiadł obok, następnie przeciągnął się ułożył się wygodniej a głowę ułożył na łapach i przymknął ślepia nasłuchując i wyczekując powrotu swojego pana.
Gdy do Skałomiota podszedł Radowit Kieł jedynie machnął lekko uchem i przeniósł głowę na drugą łapę nie przejmując się zbytnio. Choć korciło go aby się podnieść i obwąchać tego Słowianina, pachniał lasem i zwierzyną. Strażnicy nie zwracali na obecnych zbytniej uwagi, choć z lękiem spoglądali na las zwłaszcza, że... ponownie dało się słyszeć wycie bestii. Głębokie, niskie i mrożące krew w żyłach. Mocniej złapali rękojeści swoich mieczy i modlili się aby bestia jednak była jak najdalej od grodu. Niech zjada tych parszywych germanów i ich chrześcijańskiego boga. tfu.


Uliczki grodu.

Dobromir wraz ze Zbigniewem ruszyli śladem dziwnego mieszkańca grodu. Jego czarny płaszcz zniknął im chwilę temu z widoku. Weszliście w mały zaułek zaraz przy stajniach. Konie zarżały nerwowo, a stajenny właśnie sprzątał boksy. Siano wraz z końskim nawozem lądowało w pojemniku. Zapach nie był zbyt przyjemny. A mężczyzna jakby się rozpłynął.
-Pochędożyli by panowie... - usłyszeli obaj tuż za swoimi plecami. Gdy się odwrócili mogli ujrzeć siedzącego na dachu wąsatego mężczyznę, jednak oczy przysłaniał mu kaptur. Choć dlaczego, skoro słońce świeciło jasno, a na niebie nie widać było żadnej chmurki? Tego nie byli w stanie stwierdzić.
-Powiedzcie panowie, czy tym babom nie lepiej byłoby pokazać gdzie ich miejsce? U nas kobiet mało, a one udają, że walczyć potrafią? - uśmiechał się jeszcze szerzej i stał się bardziej pewny siebie widząc dwóch wojowników.
-Zapłacę wam... tylko sprowadźcie dla mnie dwie takie. Już ja nauczę je jak powinna kobieta się zachowywać!
Podniósł się, stanął prosto zasłaniając wam słońce i rzucił w waszym kierunku mieszek.
-To na początek... A i zapomniałbym. Uważajcie na pogodę. Bywa kapryśna jak panna po zaślubinach. -zaśmiał się zadowolony z żartu i odczekał niedługą chwilę. Choć widać było, że miał zamiar już was opuścić.

Plac w grodzie

Gdy Rybałt tak przyglądał się biegającym i śmiejącym się dzieciom dojrzał małą dziewczynkę, mogła mieć cztery bądź pięć lat. Jej wielkie zielone oczy wpatrywały się w stolema z ciekawością. Piękne gęste rude fale okalały jej delikatną pokrytą piegami twarzyczkę. Na głowie zaś miała wianek spleciony z niezapominajek i stokrotek. Jasna zielona sukienka opadała do jej stópek, prosta bez zbędnych wzorów czy ozdób. Powoli podchodziła w kierunku stolema. Z zaciekawieniem przyglądając mu się. Reszta dzieci wpatrywała się na nią z lekkim zainteresowaniem, czy jednak podejdzie a może jednak stchórzy?
Mała jednak miała w sobie pewną zawziętość. Stanęła tuż przed olbrzymem i słodkim głosem i dziecinną szczerością zapytała:
-Trudno jest grać na lutni? - jej twarz rozjaśnił niewinny uśmiech a mała rączka niepewnie dotknęła jego nogi, bacznie patrząc czy aby ten jej nie pogoni.
Reszta dzieci zaniemówiła na chwilę i czekała co zrobi Rybałt właśnie. Matki w tej chwili rozprawiały o tym co się dzieje, i jak ci chrześcijanie nie wiedzą z jakimi siłami igrają. W tym momencie dało się słyszeć ponowny ryk bestii, a rudowłosa podskoczyła przestraszona i wtuliła się w stolema szukając oparcia.
 
__________________
"Wszyscy mamy swoje anioły, naszych opiekunów. Nie wiemy jaki przybiorą kształt. Jednego dnia mogą być starcem, innego małą dziewczynką. Ale nie dajcie się zwieść pozorom- mogą być groźne jak smok. Jednak nie walczą za nas, przypominają nam tylko, że to nasze zadanie.Każdego kto tworzy własne światy."
Luphinera jest offline