- Odsuńcie się... Będę rzygał... - rzekł jęczący młodzian wygrzebując się ze swojego kokonu. Sądząc po minie i tego jak się wychylił poza krawędź swojego "łóżka" faktycznie można było dać się nabrać na ten numer. No ale, że robił go zawsze po skoku, odczuwalne dolegliwości były realne i miał dość niewyraźną minę to ktoś kto widział go w takiej sytuacji po raz pierwszy faktycznie mógł sądzić, że on tak na serio... - No albo nie... Najpierw coś zjem a potem se porzygam... Będzie czym no nie? - uśmiechnął się swoim wręcz firmowym, promiennym i ciepłym uśmiechem od którego i innym często robiło się cieplej na duszy. Powiadano, że póki Ross się usmiecha to na pewno nie jest tak źle by się jeszcze nie można było wygrzebać z tarapatów. Młody skaner roztaczał wokół siebie pogodną i optymistyczną aurę co w połaczeniu z sumiennością i w wykonywaniu obowiązków sprawiało, że w codziennej bytności na pokładzie i poza nim miał zdecydowanie mniej kłopotów i nieprzyjaciół.
Gdy już doszedł do siebie i znalazł się na mostku na swoim stanowisku zajął się standardowym poskokowym sprawdzaniem co z aparaturą na pokładzie i jak wygląda sytuacja poza nim. W milczeniu słuchał słów kapitana potwierdzając przyjęcie rozkazów. Teraz dla odmiany pochylony nad swoim kokpitem był skupiony i poważny. Chodź bez śladu zaniepokojenia bo na razie nie widział czym mieliby sie martwić.
Morgan mimo, że poza służbą zdawał się być nonszalanckim zgrywusem i lekko duchem to jednak do swoich obowiązków podchodził poważnie. Często jak miał jakiś pomysł czy uwagę, nawet spoza swojej specjalizacji to się nią dzielił. Potrafił się też wykazać inicjatywą a nie być biernym wykonawcą rozkazów. No i jak chyba każdego rasowego członka jednostki zwiadowczej cechowała go naturalna ciekawość. Lubił próbowac nowych rzeczy i sztuczek, chętnie słuchał nowych wieści zwłaszcza pod kątem swojej specalizacji. - Ta je szefie. Nasze systemy łaczności, skanery, maskowanie są sprawne i gotowe do akcji. Maskowanie mamy właczone, pozostaje na nasłuchu. Wszelkie aktywne skanery są obecnie wyłaczone. - rzucił meldując kapitanowi stan swojego stanowiska. Obecnie priorytetem było "zniknięcie" dlatego zameldował o wyłacznie pasywnej obserwacji fal eteru swoich czujników. W razie potrzeby mógł w każdej chwili właczyć i aktywne które były dużo wydajniejsze i dokładniejsze no ale wówcza jak ktoś nasłuchiwał jak oni w tej chwili miałby ich pewnie jak na widelcu. Co prawda nadal mieliby torchę opcji, zwłaszcza za sprawą Ross'a i van Belzen no ale już musieliby się nakombinować. Zwłaszcza jak ktoś miał zblizone do nich mozliwosci techniczne. - Z tą sondą... Mamy dość dokładny rejon gdzie powinna się znajdować. Zarzuciłem sieć. Jak nasza rybka gdzieś tam jest to się nam powinna złowić jeśli tam jest. Jak nie to coś musiało się z nią stać i to pewnie niezbyt fajnego. - zameldował kolejno o wykonaniu polecenia oraz o swojej opinii co do losu automatu. Pozostawało mu teraz czekać aż radio lub radary przekażą mu na konsoletę wyniki poszukiwań. Czekając na to poczekał czy ktoś jeszcze ma z nim do pomwienia pilnego i zaczął przywdziewać kombinezon ochronny.
Uważał, że sonda może ma jakiś problem z przesyłem danych ale miał nadzieję, że sam jej nadajnik działa i wychwycą jej sygnał. To by znaczyło, że wszystko gra. Mógł jeszcze nadać skumulowany komunikat czyli coś jak wezwanie do odpowiedzi. Wówczas sonda jak z nią wszystko gra powinna odpowiedzieć. Choć istniał cień szansy, że ktoś mógłby śledzić jej meldunki i w ten sposób namierzyć ich okręcik. Choć nadal była szansa, że namierzy tylko ogólny kierunek bo by ich wykryć przy pełnym wyciszeniu to już skubaniec musiałby mieć sprzęt niebywałej klasy. A na tę okoliczność to spokojnie chłpaki z mysliwca też mogli nadać takie wezwanie i przekazać na pokład korwety. Wówczas sytuacja wyglądała podobnie ale było o tyle lepiej, że wykrycie mniejszej jednostki było jeszcze trudniejsze a już wysledzenie co i gdzie ona nadaje tak samo.
No istniała jeszcze możliwość wykrycia radarowego sondy. Zwłaszcza jakby nadajnik miała uszkodzony lub w ogóle wrak przypominała. Wówczas na ekranie przypominałaby kolejną drobinę na orbicie. Jednak dość czysto metaliczną drobinę przez co dającą dobry sygnał. A, że miał jej orbitę i potencjalne połozenie uważał, że mógłby ją zlokalizować nawet tak głównie poprzez drogę eliminacji innych syfów. No a przynajmniej na tyle zawęzić obszar by posłac chłopaków w mysliwcu na dość pewny namiar.
Raczej odpadało wykrcie cieplne. O ile sonda się właśnie nie jarała to była tylko chłodnym kawałkiem metalu. Ale jej metaliczne i gładkie powierzchnie można jeszcze było wykryć jak odbijają światło gwiazd zwyczajna optyką. Zwłaszcza jak się przeszukiwało dośc ograniczoną przestrzeń gdzie powinna być.
Podsumowując te swoje plany i teoretyzacje podczas ubierania kombinezonu które po części wykonywał dla sportu i przyjemności to Morgan był pewien, że jeśli ta sonda tam jest to on ją znajdzie. Podobnie sprawa miała się z zaginionym okrętem obcych. Choć tu już sprawa była znacznie bardziej skomplikowana. |