Nic nie dzieje się przypadkiem pomyślał Krzysztof, słysząc Nathaniela. Wiele wydarzeń w jego życiu zarówno człowieka jak i wampira wydawało się przypadkowymi, ale zawsze okazywało się, że wszystko miało jakiś cel, o którym dowiadywał się dopiero później. Tutaj było tak samo, tylko jeszcze nie wiedzieli, jaki był cel. - Skoro podjął walkę z Robertem i nami, musi być na tyle głupi, że pewnie wróci do zleceniodawcy. Padnie przed nim na kolana i zacznie błagać o wybaczenie, drugą szansę. A potem jego głowa potoczy się po ziemi. Oczywiście jeśli zleceniodawca nie jest sadystą, bo wtedy szybka śmierć nie wchodzi w rachubę - mówiąc to przeciągnął się, jakby to wszystko przestało go interesować. - Róbcie sobie z nim, co chcecie. Wszyscy wiemy, że zaraz usłyszymy historyjkę o tym, jak to szef tej bandy, którym oczywiście nie jest nasz więzień, dostał telefon od nieznajomego, który oferował wielką zapłatę za przeszkodzenie w naszym spotkaniu. A może nawet go raz spotkali, ale skrywał twarz w cieniu kaptura i do tego nie był wampirem, tylko na przykład członkiem Zakonu Świtu. A wszystkie te brednie tylko po to, byśmy stracili zaufanie do nowych pracodawców i zrezygnowali z próby dorwania ojczulka - rzucił jakimiś zmyślonymi na poczekaniu historiami. Z jego głosu można było wywnioskować, że nie przykłada większej uwagi do tego, co mówił i mówił to bez celu, jednak był pewien cel. Wampir mógł w jakiś sposób zareagować na usłyszane brednie, gdyby przypadkiem, któraś z bredni okazała się bliska prawdy, może udałoby się to wyczytać z zachowania więźnia, a tym samym przesłuchanie byłoby ułatwione. Do tego był ciekaw również, jak zareagowałby Richelieu, gdyby w jego serce wkradła się myśl, że Zakon może chcieć przeszkodzić w połączeniu sił przeciw Drakuli.
__________________ Cóż może zmienić naturę człowieka? |