Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-10-2014, 12:50   #157
TomaszJ
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
Napisane wspólnie: Shando, Var i MG

PRZEMYŚLENIA PO BITWIE

Gdy już padł ostatni nieumarły, nieziemsko zmęczony Shando Wishmaker usiadł na kamieniu. Walka była zaciekła, nieumarli chyba jeszcze wredniejsi niż ci z Ybn. Rozejrzał się po okolicy; reszta drużyny była nadal żywa, ale dyszała ze zmęczenia; ze wszystkich chłód, zmęczenie i wszechobecne duchy wyssały siły.
- Var - zwrócił się cicho do goliata, którego oręż powalił mnóstwo truposzy tej nocy - tobie też się wydaje, że całe to trupie towarzystwo nie atakowało żmijowej osady bo była po drodze... tylko celowo?
- Może, w okolicy całej jest pełno trupów, ale to bym zrozumiał przy zwykłych cielesnych, duchami chyba jednak ktoś steruje. - Odparł równie zmęczony goliat. Co prawda nieumarli nie byli zorganizowaną armią i wyraźnie atakowali gdy doszli z miejsca swojego pochówku (lub dziennego przystanku), ale krótkie chwile snu łapane między kolejnymi alarmami nie niosły wypoczynku.
- Te z Ybn zdawały się kierować własnym osądem, choć czuły gniew i daleki wpływ. Ale teraz jesteśmy bliżej źródła... dosłownie i w przenośni - Shando zerknął na resztę i cicho podziękował Tempusowi za to że wszyscy jego towarzysze przeżyli, niektórzy nawet nie draśnięci - Dobrze walczyłeś, olbrzymie.
- Ty też, ale jeśli nie znajdziemy źródła tej zarazy, to to może nie starczyć. - Grzmot rozejrzał się po pobojowisku, gdzie trwało miarowe niszczenie ponownie martwych ciał.
- Wiążę duże nadzieje z naszym aktualnym celem. Na Bogów, ależ jestem zmęczony! Mógłbym zasnąć tu na śniegu! - Czarodziej otrzepał ubranie, gdzieniegdzie postrzępione i zakrwawione - do wesela się zagoi, ale wolę to przemyć i opatrzeć. Twoje też dopominają się o opatrunki. Szkoda zostawiać krwi na śniegu. Chodź, poszukamy naszej marudy.
W odpowiedzi Var jedynie kiwnął głową, maszerując ociężale, a w ślad za nim podreptał calimshanin.


ABY SIĘ MAGIA NIE ZMARNOWAŁA

Mijając stertę ciał nieumarłych czarodziej wymamrotał formułę wykrycia magii, licząc że któryś z ludzkich trupów miał przy sobie jakiś magiczny fant. A był zbyt zmęczony by przejmować się formalnościami, jak dnia wczorajszego.
Zatrzymał się, zaskoczony. Zaklęcie ni z tego ni z owego ujawniło całkiem sporo czarodziejskich fantów, niesionych przez szkielety. A to było warte zaczekania chwilę na bandażowanie. Pierwsza w oczy rzuciła się skórzana zbroja, którą nosił jeden z nieumarłych - duży przedmiot, niewątpliwie magiczny. Zawołał na Grzmota by ten się zatrzymał.
- Coś ciekawego znalazłeś? Magicznego powiadasz? Pomogę ci to zebrać, może coś mi też w oko wpadnie. - Jak Var powiedział, tak zrobił. Nasunął przy tym na oczy śnieżne gogle. Widział doskonale w nocy, dalej niż niektórzy z jego rasy, ale za to słoneczne światło odbite od śniegu mocno go raziło.
- Spójrz - Shando rzucił mu skórzany napierśnik, z którego wytrząsnął resztki kości - pojęcia nie mam skąd to się tu wzięło, ale ten kawałek pancerza jest magiczny! I w dodatku wygląda jakby góra miesiąc temu opuścił warsztat rymarza. A to dopiero początek, Var. Tego jest tu całkiem sporo - gdzieś zniknęło zmęczenie czarodzieja, nagle wstąpiła w niego euforia.
- No to się pośpiesz w oddzielaniu czegoś sensownego od reszty. - Rzucił Var; nie był pewien jak zareagował przechadzający się między ludźmi Aiden.

Wódz nie zwrócił większej uwagi na poczynania ybnijczyków. Był przyzwyczajony do tego, że południowcy ściągnęli by ze zmarłego (a nawet umierajacego na polu bitwy przyjaciela) ostatnią koszulę i choć gardził takim brakiem szacunku dla poległych to nie interweniował. Oczywiście Reghedczycy nierzadko łupili pola walki - jednak zwykle zabierali po prostu ekwipunek zabitego przez siebie przeciwnik zamiast obdzierać wszystkie zwłoki do gołej skóry. Natomiast po kilku minutach radosnego zbieractwa do Shando podszedł młody uczeń szamana uprzejmie wyjaśniając calishycie, żeby poinformował drużynowego kapłana (lub przynajmniej Kostrzewę) o swych poczynaniach, gdyż - mimo mrozu - grzebiąc przy nieświeżych zwłokach najpewniej zatruje się trupim jadem lub złapie inną zarazę, więc lepiej żeby lathanderczyk był przygotowany. Zostawiwszy osłupiałego czarodzieja wśród trupów młodzieniec oddalił się do swoich obowiązków.

- To i tak warte ryzyka - powiedział do siebie po chwili wachania Shando i dokończył zbieranie. Napierśnik zdawał się nosić na sobie zaklęcie zwiększajace jego twardość. Pozostałe przedmioty były dla czarodzieja enigmą - co było lekko irytujące, ale nic to - odkryją swoje sekrety, gdy dotrą do jakiejś cywilizacji. Może kto inny coś wie?
 
__________________
Bez podpisu.

Ostatnio edytowane przez TomaszJ : 28-10-2014 o 13:07.
TomaszJ jest offline