Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-10-2014, 15:09   #3
Dziadek Zielarz
 
Dziadek Zielarz's Avatar
 
Reputacja: 1 Dziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemu
Leopold maszerował po wiosce z mapą i rysikiem w garści nanosząc poprawki, a gdy skończył obchód jeszcze przez dłuższą chwilę stał ze zmarszczonym czołem i nosem wlepionym w kartkę. Postawił ostatnią kreskę, po czym wrócił do swoich tobołków, gdzie przybory zostały starannie zapakowane. Wieś może nie prezentowała nadzwyczajnych walorów obronnych, ale zgodnie z naukami płynącymi z „Kodeksu wojny” pióra Klemensa von Huetzburga nawet zwykłe pastwisko można uczynić dobrą pozycją obronną, ot choćby ustawiając się zgodnie ze słońcem, czy wykorzystując naturalne przeszkody, by ograniczyć przeciwnikowi pole manewru. Co prawda od zakończenia Burzy Chaosu, czyli od niemal pół roku, Imperium nie widziało regularnej bitwy, a tym czego realnie mogli się spodziewać był słabo zorganizowany bandycki rajd, dlatego książkowe mądrości należało odpowiednio dostosować do obecnego położenia.

Kapral omiótł spojrzeniem swoich ludzi. Mimo nocnej jazdy nikt nie wydawał się specjalnie zmęczony, każdy wykonywał swoje obowiązki, nie wyczuwało się typowego napięcia, które zwykle towarzyszyło wszystkim tuż przed misją. Konie pasły się spokojnie na uboczu pod dobrą opieką Leanory, Avera i Cepa, racje zostały wydane, a Tileańczyk nawet polazł gdzieś w poszukiwaniu paleniska, oraz garści soli i ziół. Można by pomyśleć, że są tutaj na zwykłym objeździe, a nie po to żeby odnaleźć i rozbić bandę grasantów. Jakby dzień temu nie stracili wioski i kilku dobrych chłopaków.

Z zadumy wyrwał go Meinhard, który stanął przed kapralem, po czym z pewnym opóźnieniem zasalutował. Na dłoni błysnęły niedokładnie wytarte plamki ciemnej krwi.

- Ranny nazywa się Lanwin, mocno oberwał. Zakatrupili jednego, ponoć mężczyzna był dobry w mieczu. Zanim się zorganizowali załatwił go kusznik, tak samo kolejnego z toporników. – Felczer referował z przejęciem - Mówi, że wszyscy mieli broń wojskową. Paru miało tuniki ale nie nasze, wyglądali jakby zbroili się na jakimś polu bitwy. Było ich koło dziesięciu, dokładnie nie wie, potem znaleźli go ludzie kaprala Vimera.

- Ci bandyci… chcieli czegoś konkretnego? Rabunek, porwanie?
- Nie widzieli, ranny twierdzi, że napastnicy zaszli ich w stróżówce.
- W którą stronę odeszli?

Felczer pokręcił tylko głową – Gość jest w nie najlepszym stanie, nie sądzę, żeby dożył jutra. Cud, że w ogóle coś pamięta.

- No nic, sami się przekonamy na czym stoimy. Ostatecznie dziesięciu ludzi nie znika sobie bez śladu, a w wojskowym sprzęcie raczej rzucają się w oczy. - Dziadek westchnął i potarł nos – Spocznij – dodał widząc, że Meinhard ciągle stoi wyprostowany – i zjedz coś, blado wyglądasz.

Leopold próbował odszukać w pamięci miejsca bitew, które ostatnimi laty miały miejsce w Stirlandzie. Do głowy niemal machinalnie przyszło mu sławne Krwawe Mitterfruhl, ale po tamtym starciu, jak po każdej walnej bitwie z siłami chaosu, zjawiali się ludzie Inkwizycji i skrupulatnie czyścili pole bitwy. Z drugiej strony podczas Burzy wielu łowców czarownic zginęło, a zawierucha ogarnęła cały kraj, dlatego więcej niż prawdopodobne było to, że po zagajnikach ciągle wala się sporo pordzewiałego sprzętu. Nie można było wykluczyć też możliwości, że faktycznie mają do czynienia z dezerterami.

Heidmann stanął w końcu pomiędzy żołnierzami i chrząknął znacząco. Kiedy mówił z pozycji dowódcy nie zwykł zaczynać wypowiedzi, nim ludzie nie skupili na nim uwagi, nie lubił też się powtarzać. Odkaszlnął i zaczął mówić:

- Mamy przeciw sobie około dziesięciu ludzi, uzbrojonych i niebezpiecznych, znających teren. Nie boją się podróżować po zmroku, bardzo możliwe, że przygotują zasadzkę na pościg. Miejcie na uwadze, że bez problemu rozbili posterunek naszych. Mamy trzy godziny na popas i drzemkę. Nie rozpakowywać sprzętu, konie mają być gotowe do drogi. Jakieś pytania? – kapral zawiesił głos na moment - Świetnie.
 

Ostatnio edytowane przez Dziadek Zielarz : 29-10-2014 o 16:39.
Dziadek Zielarz jest offline