Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-10-2014, 11:57   #221
aveArivald
 
aveArivald's Avatar
 
Reputacja: 1 aveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie cośaveArivald ma w sobie coś
Utworzone z F.leją i jak zawsze z GreKiem ;)

Gdyby ktokolwiek, choć przez krótką chwilę spojrzał na Orina, przeraziłby się nie na żarty. Bard wyglądał jakby zobaczył ducha. Wytrzeszczył oczy, krew odeszła mu z twarzy a zamarzła w kończynach, otwarł usta w skrajnym zdumieniu i o mały włos nie krzyknął. W następnej chwili już go nie było. Nie, nie zemdlał. To Cathil jak zawsze przytomniejsza od niego złapała go za frak i pociągnęła w dół na spotkanie z szorstką, wysłaną sosnowymi igłami i szyszkami ściółką. Nadal z otwartymi w szoku ustami, nie mogąc wydobyć z siebie żadnego dźwięku, wskazał w kierunku napotkanych osób.

Cathil przycisnęła palec do ust w desperackim, nerwowym geście. Chyba jednak dobrze rozumiała barda, sama wyglądała jakby chciała wrzeszczeć.

Orin nie kojarzył żadnego z przeciwników. Nie za bardzo zresztą miał jak się im przyjrzeć, wolał się nie wychylać by przez przypadek nie zdradzić własnej pozycji. Jedynie po wściekłym grymasie na twarzy łowczyni mógł zgadywać, że nie pierwszy raz się spotykają.

W końcu jego towarzyszka jakby podjęła decyzję, wyraźnie zacisnęła dłoń na rękojeści siekiery i uśmiechnęła się szeroko po czym dźgnęła niziołka delikatnie łokciem i pokazała przestrzeń przed małym orszakiem.
- Biegnij tam i obrzucaj Smardza kamieniami - syknęła cicho, prosto do ucha barda.
Dla Orina wskazanie co ma robić było niczym rozkaz. W tej jednej chwili musieli w pełni na sobie polegać. Ufał Cathil więc niemal natychmiast, niemal bez zastanowienia wstał i ruszył we wskazanym przez nią kierunku. Gdy tylko to zrobił, łowczyni wystrzeliła, jak z procy, szybko i cicho lecz w przeciwnym kierunku. Orin nie spoglądał już w jej stronę, tylko skupił się na czterech sylwetkach podążających drogą.
- Hej wy! Coście za jedni?! - wykrzyknął co sił w płucach zaraz po pojawieniu się na drodze i według zaleceń Cathil zaczął kierować się w przeciwnym kierunku co ona.
Miał za zadanie odwrócić uwagę, a przynajmniej tak zrozumiał intencje łowczyni, toteż starał się jak najlepiej potrafił skupić na sobie przeciwników i dać im do zrozumienia, że wcale się ich nie boi.
- Kogo to prowadzicie?! - krzyknął po raz drugi już po przecięciu kierunku marszu grupki.
Przygotował kamień do rzutu starając się zrobić to tak, by tamci dostrzegli, że jest uzbrojony. W głowie mu szumiało, dłonie mrowiły a serce waliło niczym przeklęty dzwon chcący się wyrwać z jego klatki piersiowej.

Nagłe pojawienie się niziołka na drodze, ten tylko efekt przyniosło, że mężczyzna trzymający więźniów na uwięzi, puścił liny, pchnął związanych do przodu, powodując, że nagłym szarpnięciem upadli na kamieniste podłoże, tuż prawie u stóp malca, po czym wysunął miecz z pochwy i zakrwawionym okiem potoczył wokół.

Nie widząc jednak nadchodzącego niebezpieczeństwa, splunął tylko gęstą plwociną i zaklął pod nosem.
- Z drogi kurduplu, bo cię...
Orin nie zdążył usłyszeć co stanie się jak nie usunie się z drogi, bo w tym momencie drugi kompan zbrojnego krzyknął a z chaszczy wyskoczyła Cathil w długich susach zbliżając się do niego z uniesioną siekierą. W następnych chwilach wiele rzeczy wydarzyło się naraz. Ostrze poleciało w dół, lecz zbir widząc biegnącą zdążył już wyciągnąć miecz i sparować uderzenie. Kopnięciem chciał powalić dziewczynę, lecz stawiając ciężar ciała na chorej nodze stęknął głośno i zdołał ją tylko odepchnąć od siebie.

Wściekła łowczyni szybko oceniwszy sytuację, wykorzystała słabość przeciwnika i kopnęła mężczyznę w ranną goleń, zasłaniając się przy tym przed ewentualnym ciosem miecza.

Niziołek natomiast po odruchowym odskoku od lecących w jego stronę ciał zrobił parę kroków w tył i wyszarpnął zręcznie procę. Miał nadzieję, że ranny w twarz zbir tego nie dostrzeże, i że już w następnej chwili będzie mógł posłać w jego stronę pierwszy pocisk. W duchu tylko modlił się by strzał okazał się celny.

Cios wyprowadzony przez dziewczynę trafił kulawca w kostkę. Cathil włożyła w kopnięcie sporo siły i poczuła ból promieniujący od nogi do bioder. Mężczyzna jednak zachwiał się. Nogi ugięły mu się w kolanach, na które upadł ciężko podpierając się odruchowo bronią, która ze zgrzytem wbiła się w kamienistą ziemię.

Pocisk nałożony przez niziołka poszybował w kierunku zbrojnego i trafił go w policzek zaznaczając czerwoną, krwawą bruzdą swą drogę. Zbir wrzasnął rozdzierająco. Dotknął lewą dłonią świeżej rany i z szaleństwem w oczach, unosząc ostrze rzucił się w kierunku bezczelnego procarza.

Cathil usłyszała wrzask, wiedziała, że bard będzie potrzebował pomocy, musiała jednak wykorzystać szansę. Kopnęła ponownie, celując wysoko, by przewrócić męża na ziemię.

Przerażony niziołek zrobił wielkie oczy i począwszy się raptownie cofać przed szarżującym zbirem, wyciągnął przed siebie dłoń w prostym geście mówiącym tyle co:
- Przepraszam! Celowałem w nią! - wskazał palcem Cathil. Potrzebował chociaż chwili. Chwili, w której dwa razy większy od niego drab zawaha się i da Orinowi szansę na…
 
__________________
Wieża Czterech Wichrów - O tym co w puszczy piszczy.
aveArivald jest offline