Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-10-2014, 21:01   #10
Efcia
 
Efcia's Avatar
 
Reputacja: 1 Efcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputacjęEfcia ma wspaniałą reputację
Ponoć kto sobie rano popieprzy, ten będzie miał dzień lepszy. Ponoć.
Jej dzień przestał być lepszy w momencie gdy obuta w ciężki glan noga Vannessy przekroczyła drzwi gmachu, który do niedawna należał do Ministerstwa Regulacji. Chociaż nie. Wtedy nie było jeszcze tak źle. Trochę papierkowej roboty, kilka liter starannie skreślonych na kartce papieru i…
...już nie była pracownikiem MRu tylko przeszła do struktur Biura Ochrony Rady Bezpieczeństwa Londynu. Wydział Regulacji czy Ministerstwo Regulacji, zajedno jej było jak to się zwało. Byleby płacili za dobrze wykonaną robotę.
Nawet ten czarny uniform nie przeszkadzał jej tak bardzo.
Dzień przestał być lepszy gdy przeczytała nazwisko swojego bezpośredniego przełożonego.
Tremac
Tłumaczyła sobie to tym, że jego aura podrażnia jej wyczulone na faerie zmysły. Nikt nie lubi żyć w poczuciu ciągłego zagrożenia.
- Świetnie że jesteś – powitał ją oschłym głosem.
Świetnie jak cholera, skomentowała w myślach jego słowa.
Następne słowa były jeszcze lepsze.
- Cieszę się, że podjęłaś...
On się cieszył?? On?? Z jej odpowiedniej decyzji?? Myślałby kto.
Vannessa zachowała jednak te komentarze dla siebie.
Podobnie zachowała kamienną twarz gdy usłyszała czym ma być jej pierwsza regulacja.
Sprawdzenie, kurna, lojalności.
Ciekawe kto sprawdza lojalność takich jak on??
Quis custodiet ipsos custodes?

Rozważania na temat tego jak bardzo świat ją wydymał musiała jednak zostawić na później. Billinglsey wzięła swoją nową legitymację. Nawet nie specjalnie jej się przyjrzała. Ot, starszak na maluczkich.
Zabrała też akta sprawy, by móc je dokładnie przestudiować w drodze do kwiaciarni i udała się do zbrojowni.
Poprosiła o broń. Oczywiście takową wydano. Druidka przyglądała się przez chwilę położonemu przed nią, przez nieznanego jej osobnika, pistoletowi nim schowała go do kieszeni płaszcza. Podpisała oczywiście stosowne papierki, biurokracja.
Zimna stal wcale jej nie uspokoiła. Może dlatego, że nie czuła chłodu metalu. A może dlatego, że rzadko posługiwała się takim przedmiotem. I do tego słabo się posługiwała bronią palną. Wcześniej nie musiała. Przeważnie był z nią jakiś egzekutor, który takową umiejętność opanowała do perfekcji.
Z pistoletem i teczką z papierami udałą się do garażu. Znalazła funkcjonariusza, o którym mówił Tremac. Zyrco prowadził. Vannessie bardzo odpowiadało, że ktoś będzie wiózł jej cztery litery. Ona mogła w tym czasie dokładnie przeczytać akta sprawy. Chyba sama siebie oszukiwała, ze może znajdzie coś, co pozwoli jej uniknąć wykonania tego niewdzięcznego zadania. Ale nie znalazła. Nash złamała prawo. Jakiekolwiek nie byłyby pobudki, którymi się kierowała to złamała prawo. Sąd rozpatrzył jej sprawę. Wydał wyrok, zgodnie z obowiązującym prawem. A ona, Vannessa Billingsley, musiała go wykonać.
Zamknęła teczkę i głośno, acz bez entuzjazmu, westchnęła. Jakie z to było szczęście, że Egon Zyrco nie był tak gadatliwy jak Nathan Scott. Jej myśli szybko powędrowały do kolegów z ostatniego zespołu z MRu i sprawy, którą wtedy prowadzili. A w zasadzie do jej finału. Do tej cholernej Uzurpacji przez wielkie U. Po raz kolejny Billingsley zastanawiała się czy dobrze wybrała. Chciała pozostać człowiekiem. A tym czasem okazała się, że człowiekiem nie będzie i to nie dla tego, że przyjęła ofiarowaną jej moc. O nie. Ona nie będzie człowiekiem, bo jakieś urzędasy tak postanowiły.
“...tylko praca w strukturach Rady pozwoli istotom takim jak ja, czy pani, na używania swoich zdolności”
Dźwięczały jej w uszach słowa Tremaca.

Samochód zatrzymał się przed kwiaciarnią Abigail Nash.
- Jesteśmy. - Oznajmił funkcjonariusz. Chyba chciał w ten sposób zmotywować Wiedźmę do działania. Vannessa bowiem pochłonięta rozpatrywaniem przeszłości nie zauważyła nawet, że są już na miejscu.
Gdy jego słowa wyrwały ją z zamyślenia przerzucała chwilę spojrzenie między towarzyszącym jej mężczyzna a drzwiami kwiaciarni.
- Tak. - Powiedziała w końcu. Po chwili otworzyła powoli drzwi auta. Wykonała pupą zwrot o dziewięćdziesiąt stopni w swoje prawo. Postawiła nogi na ziemi. Raz jeszcze spojrzała na akta sprawy i wyszła z samochodu. Poprawiła kołnierz skórzanego płaszcza. Strzepała jakiś niewidzialny pyłek z rękawa. Wciągnęła do płuc wiosenne powietrze, w którym unosił się zapach świeżych kwiatów.
Sprawdziła tylko czy ma wyrok ze sobą i powolnym krokiem ruszyła do drzwi.
Serce przyspieszyło. Po ciele rozlał się niezbyt przyjemny żar. To adrenalina. Serce przyspieszyło jeszcze bardziej. Wolną rękę musiała schować do kieszeni, żeby ukryć jej drżenie.
Czuła się jak małolata,która zakrada się do ogrodu sąsiadów, żeby kraść jabłka.
 
__________________
- I jak tam sprawy w Chaosie? - zapytała.
- W tej chwili dość chaotycznie - odpowiedział Mandor.

"Rycerz cieni" Roger Zelazny

Ostatnio edytowane przez Efcia : 03-11-2014 o 19:58.
Efcia jest offline