Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-10-2014, 09:39   #222
F.leja
 
F.leja's Avatar
 
Reputacja: 1 F.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnie
...śmiertelny cios, jeśli trafi w odpowiednie miejsce. Kopnięcie wyprowadzone z niewygodnej pozycji przez wątłą dziewczynę trafiło draba tuż nad uchem. Stęknął oszołomiony padając twarzą w zwiędłe liście, puszczając głownię wbitego w ziemię miecza. Próbował się podnieść, lecz szło mu niesprawnie.
Cathil opuściła siekierę na jego kark i rozejrzała się za kolejnym celem.
Protesty niziołka nijak nie robiły na szarżującym wrażenia. Albo przejrzał jego słabą grę aktorską, albo co bardziej prawdopodobne, wogóle nie zwrócił uwagę na to co malec mówi. Orin z przerażeniem obserwował jak zbliża się jego nieuchronny koniec. Ostrze miecza zaczęło zniżać swój lot. Wyciągniętą ręką zasłonił się od zbliżającego się cięcia. W ostatniej chwili ostrze nagle straciło swój impet i tuż obok rozdziawionej gęby barda poleciało w krzaki, prawie obcinając mu ucho. Zbrojny natomiast upadł tuż u jego stóp. Dopiero po chwili Sorley zdał sobie sprawę, że życie zawdzięczał nieznajomemu podążającemu z Neną, który tak splątał nogi napastnika swoimi, że ten runął jak długi.
Siekiera opadła z mlaskiem wbijając się w podstawę czaszki. Nie krzyknął nawet. Zwiotczał a z wnętrza rozłupanej głowy wylała się bura substancja, która jeszcze nie tak dawno była mózgiem. Szarpnęła za trzonek, lecz zakleszczył się wewnątrz.
Orin wskoczył na leżącego. Ten chciał sięgnąć do tyłu ręką, lecz nie zdołał pochwycić malca. Próbował wstać, lecz nogi ciągle miał splątane przez skrępowanego sznurami nieznajomego. Wysiłki niziołka były jednak daremne, gdy przetoczył się na bok strącając go ze swoich pleców.
Ogłuszony nieco przez szarpaninę Orin próbował coś dostrzec przez podrażnione piachem oczy. Nieopodal zamigotała mu znajoma sylwetka.
- Cathil! - zdołał jedynie wykrzyknąć nim szamotający się drab palnął go na odlew ramieniem.
Łowczyni nie krzyknęła, nie wydała z siebie żadnego dźwięku, nie dała znaku, że usłyszała, że pójdzie na pomoc. Wyszarpnęła siekierę z jej wilgotnego więzienia i bez chwili wahania rzuciła się na drugiego z przeciwników. Zawsze uważała, że czyny ważniejsze są od słów.
W kilku susach była przy walczących i unosiła siekierę, by po raz kolejny tego dnia usłyszeć jej śpiew. Miło, że ten był do niej tyłem, zajęty maltretowaniem Orina. To ułatwiało sprawę.
Raz jeszcze ostrze spadło w dół, brzęknęło napotkawszy stalowe pierścienie kolczugi. Kilka ogniw prysnęło, Smardz stęknął, lecz ubranie spełniło swoją funkcję zatrzymując śmiertelny cios. Cathil wzniosła broń ponownie. Poprawiła. Tym razem wyżej. Tym razem chrupnął przecięty krąg szyjny. Zwiadowca całym swym ciężarem przygniótł niziołka. Z otwartej tętnicy chlusnęła krew. Zapadła cisza przerywana tylko szybkim oddechem dziewczyny.
- Aaaa! - jęk obrzydzenia wymieszany z lękiem wyrwał się z ust Orinowi, który próbował strącić z siebie martwego przeciwnika. W końcu się mu to udało wyprostował się i zachwiał. - Nena! - rzucił jakby nigdy nic do przyjaciółki po czym kulturalnie odwrócił się i zwymiotował.
Nerwy dopadły i Łowczynię. Do tej chwili unosiła się na fali gniewu, strachu i determinacji. Teraz ledwo trzymała sie na nogach. Przełknęła ślinę i spróbowała uspokoić oddech, wyszarpnęła siekierę i zrobiła kilka kroków do tyłu, nie rozumiejąc do końca tego co widzi. Tyle krwi. I to ona uczyniła. Zabiła Smardza. Przetarła twarz wierzchem dłoni. Jej odwrót coś zatrzymało. Odwróciła się i od razu uklękla przy spętanym mężczyźnie. Blizna na jego twarzy działała dziwnie hipnotycznie. Trudno było od niej oderwać wzrok. Jeszcze raz przetarła twarz i pochyliła się nad więzami. Palce jej się trzęsły. Trzeba było go uwolnić. Miała nadzieję, że jeżeli go uwolni będzie mogła wreszcie na kimś polegać.



Mężczyzna patrzył na nią cierpliwie jak odplątywała więzy. Gdy ostatni sznur opadł złapał ją silnie dłonią za przedramię i spojrzał prosto w oczy. Jego wzrok był przenikliwy, jakby sondował jej umysł. Blizna przebiegająca przez prawe oko szpeciła jego twarz i przyciągała uwagę. Zdawała się żyć swoim własnym życiem. Nadawała mężczyźnie surowości. Nie wytrzymała spojrzenia.
- Dobra robota - rzekł zwalniając uścisk i podnosząc się z ziemi. - Jestem ci coś winien. Wam... - poprawił się spoglądając na wymiotującego niziołka.
Podszedł do leżącej ciągle Neny i odwrócił ją na plecy. Była blada i nieprzytomna. Na głowie wykwitł jej wielki guz.
- Zwą mnie Garou. Zaskoczyli nas w przesmyku.
Podszedł do martwego Smardza. Jednym kopnięciem przewrócił go na plecy. Sięgnął do pasa i odpiął nóż.
- Jednego udało mi się wykończyć, ale tamten pozbawił mnie przytomności - wskazał na pierwszego z zabitych. - Nena chyba spłoszyła konie...
Wrócił do nieprzytomnej i jednym ruchem rozciął krępujące ją więzy.
- Znajdźmy jakieś spokojne miejsce na obóz.
Łowczyni skinęła głową i wstała. Bez słowa zaczęła przeszukiwać trupy w poszukiwaniu wszystkiego co mogło okazać się przydatne. Zdarła z nich płaszcze, zbroje, zabrała broń, pieniądze i co tylko znalazła.
- Nena! - powtórzył za nowym sprzymierzeńcem niziołek. Przetarł wierzchem dłoni usta i pokuśtykał obolały do pozbawionej świadomości druidki. - Co jej jest? - zapytał zerkając na zmianę to na przyjaciółkę to na Garou. Widać było, że na usta ciśnie się mu o wiele więcej pytań lecz te musiały póki co poczekać.
- Prowadzili nas od bladego świtu. Była wykończona. Uderzyła się w głowę upadając - stwierdził oczywistość mężczyzna. - Chciałbym być dobrej myśli. Jeśli nie odzyska przytomności w ciągu najbliższych godzin, trzeba będzie nam znachora.
Cathil, obarczona łupem stanęła przy towarzyszach i spojrzała z niepokojem na Nenę. Rzeczywiście, druidka nie wyglądala najlepiej. Łowczyni złożyła ściągnięte z trupów zbroje przed towarzyszami, także broń dorzuciła do kupy, sobie zabierając jedynie nóż i skrzętnie chowając kosztowności za pazuchę. Z wielkim bólem serca przykryła nieprzytomną płaszczem. To był dobry płaszcz. Kudłata z chęcią zachowałaby go dla siebie.
 
__________________
I don't mean to sound bitter, cold, or cruel, but I am, so that's how it comes out. ~~ Bill Hicks

Ostatnio edytowane przez F.leja : 30-10-2014 o 09:41.
F.leja jest offline