Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-10-2014, 15:39   #159
Romulus
 
Romulus's Avatar
 
Reputacja: 1 Romulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputacjęRomulus ma wspaniałą reputację
post wspólny z Autumm

Keldabe
poranek 10 Tarsakh

Tibor Oestergaard podniósł się znad ogromnej
niedźwiedziej czaszki i rozejrzał dookoła. Reszta szkieletu, zdruzgotana i rozszczepiona potężnymi ciosami, zaścielała brudny śnieg i ziemię a Zwiastun Świtu na próbę stanął na jednym z łopatowatych żeber i spróbował je złamać.
- Panie Poranka, jak zabić takie bydlę - mruknął gdy kość dopiero po kilkukrotnym kopnięciu trzasnęła, ale jego uwagę przykuła widoczna między namiotami druidka. Podszedł do niej, rozglądając się czy ktoś jeszcze nie potrzebuje jego pomocy; podobnie jak szamani i półorkini nie szczędził sił i mocy otrzymanej od swego boga by jak najwięcej rannych postawić na nogi. Po tej iście piekielnej nocy nie dziwił się że wszyscy tutaj powłóczą stopami. A co jeśli roztopy miały uwolnić jeszcze większe ilości ożywionych trupów? Zadrżał na tę myśl.

- Cieszę się, że przeżyłaś - odezwał się po chwili milczenia w czasie której kobieta przyglądała się czemuś w swoich dłoniach. Zwiastun Świtu w tym czasie obrócił twarz ku promieniom słońca i z przymkniętymi powiekami cieszył się ich dotykiem.

- Powinniśmy wyjechać stąd jak najszybciej, jeśli nasza wyprawa ma przynieść coś więcej niż … pomoc jednej osadzie. Teraz potrzebuję wymodlić potrzebne łaski, później chciałbym z tobą porozmawiać.
- Pójdę z tobą. Też przyda mi się chwila zadumy… - odpowiedziała Kostrzewa nadspodziewanie łagodnym głosem. Wytarła zakrwawione dłonie w szmatkę i zgarnąwszy swój skromny dobytek, ruszyła za kapłanem, ciężko powłócząc nogami.


Warto było się wybrać poza obozowisko, chociażby po to by pozbyć się z nozdrzy smrodu śmierci i zgnilizny. Ból ran i siniaków odzywał się w dziesiątku miejsc na ciele chłopaka, a po druidce również było widać zmęczenie i osłabienie. Nie było więc co daleko się zapuszczać i tracić siły.
- Rozmawiałem z Varem - zaczął Tibor, rozglądając się po błyszczącej połaci śniegu. Błyszczącej tam gdzie nie skaziły go ślady wyryte przez ciągnących na obóz nieumarłych - na temat tego co niedawno znalazł. Pamiętasz zwoje które wyciągnęliśmy z Shando z tubusa? Dwa potrafiłem odczytać, Kostrzewo. Na jednym z nich zapisany jest rytuał przywołujący demona, pozwalający zadać mu pytanie - trzy pytania - na interesujący przywołującego temat. Na drugim jest lista potrzebnych do przeprowadzenia rytuału komponentów. Nie mam zamiaru tego użyć - zastrzegł się, spoglądając na półorkinię. - Za krótki w uszach jestem żeby z demonami paktować i to samo powiedziałem Varowi. Mogłoby się okazać że nieumarli są mniejszym problemem niż konsekwencje przeprowadzenia rytuału. Ale uznaliśmy obaj, że mądre głowy w Ybn może lepiej się na tym rozumieją ode mnie i one coś postanowią. Mówię ci to ponieważ obaj z Grzmotem możemy paść w walce, lepiej żebyś wiedziała o tych pergaminach.
- I tak zamierzasz je targać w tę i z powrotem? - Kostrzewa uniosła brew - Mi to tam jednako, demony czy nie, choć tragiczna sytuacja czasem wymaga drastycznych środków. Choć chyba jeszcze tak źle z nieumarłymi nie jest… - zamyśliła się - Zakop gdzieś ten tubus, miejsce zapamiętaj… będziemy wracać bezpiecznie, to zabierzemy. Nie wrócisz z wyprawy, to złe zaklęcie przepadnie pod śniegiem… - doradziła
- Hmm… niegłupie - Tibor zastanowił się i rozejrzał. - Tylko gdzie? Jeśli twoi pobratymcy przeniosą obozowisko możemy nie odnaleźć tubusa. Poza tym chciałem też jeszcze pochylić się nad tymi zwojami, miałem je na razie w rękach przez chwilę. A poza tym… tak jak mówisz, może się zdarzyć że sytuacja pogorszy się tak bardzo że jednak - zawahał się i ciągnął z niechęcią - że jednak lepiej żeby te pergaminy były pod ręką.
- Północ jest o tam - druidka wskazała kosturem kierunek bez patrzenia - A po cieniu patrząc, wiadomo, gdzie co jest… - machnęła ręką - Ale niech będzie. Zdejmę to brzemię z twojego stygnącego trupa, to mogę obiecać. Jeśli sama jeszcze będę żywa - wyszczerzyła kły - I tylko po to, żeby się o jakiś świstek zapytać, mnie ciągnąłeś w ten śnieg… ?
Tibor na przekór samemu sobie uśmiechnął się.
- Wiedziałem że mogę na ciebie liczyć - powiedział z rozbawieniem. - Tak, z tego powodu chciałem cię wyciągnąć, z dala od Shando czy twoich pobratymców. Porozmawiać o innych sprawach również chciałem, niekoniecznie tutaj. A twojej i twego ludu wiedza jest tu potrzebna. Na przykład - dlaczego teraz się to zdarzyło? Nie pasuje mi pora - jeśli ten kto to wszystko rozpętał chciałby uniemożliwić pokrzyżowanie mu szyków, powinien zaatakować - rozpętać rytuał - wcześniej, by takim jak nam utrudnić podróż. Jeżeli chciał zabić wszystkich żyjących zalewając ich nieumarłymi w jednym ataku powinien poczekać do roztopów. Może data jest ważna? Jeśli nie konkretny dzień, to może tydzień czy miesiąc? Kojarzy ci się to z czymś?
- To nie tak, że nieumarłych ktoś tworzy… - Kostrzewa pokręciła głową - Raczej nie odchodzą. Jakby coś ich wciąż trzymało tutaj, przy tym życiu - nieżyciu. Nie sądzę, by Kor Pheron był tak potężny, by zasłużyć sobie na proroctwo czy spowodować zaćmienie słońca - raczej skorzystał z okazji jaką dało to zdarzenie. Jeśli to on, rzecz jasna. - dodała z powątpiewaniem - Spójrz - wyciągnęła spod szaty zasuszoną gałązkę jemioły i podsunęła Tiborowi pod nos - Co widzisz?
- Zaćmienie słońca nie było przewidywane - Tibor odpowiedział powoli. - Wiem bo pytałem w Ybn. A to… to jemioła… tak?
- Tu - druidka trąciła szponem mały, zielony listek, wyrastający z uciętej roślinki - Tego być nie powinno, bo kto widział, żeby roślina bez korzeni i bez słońca rosła? To też magia… jakaś. Im więcej wiemy o tej pladze… Tym bardziej pewna jestem, że to wiele zjawisk na raz, nie jedno. Powiązane ze sobą, owszem. Ale nic, co da się prosto rozwiązać mieczem czy zaklęciem. Niespokojne czasy i zawirowania mocy budzą różne siły… których efekty oglądamy. Ale nie musi być wcale tak, że one są przyczyną, jeno mogą być tylko skutkiem.
- Ja się nie znam na druidzkich ścieżkach - Zwiastun Świtu bezradnie potrząsnął głową, spoglądając na roślinkę. - Może masz rację. Jak wykluczym że bogowie stoją za plagą - a na ich poczynania nie mamy szansy cokolwiek poradzić - to zostają ludzie. Ludzkie plany możemy próbować rozwikłać.
Podrapał się po szczęce i spojrzał raz jeszcze na gałązkę.
- Może… na naszą wyprawę bogowie patrzą łaskawym okiem? - szepnął.
- Chyba tylko bogowie chaosu mogą patrzeć na nasza zbieraninę inaczej niż ze śmiechem… - mruknęła nieprzekonana kobieta.
- Nie zapominaj że jesteś jej częścią. Jeszcze jedno, Kostrzewo. Var chce nawiedzić Dougan’s Hole w poszukiwaniu Morheima. Jeśli Kor Pheron nie żyje - i nie “wrócił” - tak samo jak wszyscy jego uczniowie, to ktoś inny podjął jego eksperymenty. Nie wiem czy uczciwego człowieka nie kalam podejrzeniem, ale jako jedną z ewentualności biorę że ktoś kto wybrał się z wojownikami ukrył część zapisków czy czegoś innego i kontynuował jego “dzieło”, nawet jeśli zrazu w dobrych intencjach - by, powiedzmy, wiedzieć jak zwalczać groźbę nieumarłych.
Druidka pogrzebała końcem kija w śniegu i odwróciła się do Tibora, mrużąc oczy.
- Nie łapmy dwóch ptaków na raz, młodzieńcze. Kto wie, czy i z czym wrócimy od źródeł? Jak nam się uda tą sprawę zakończyć, to pomyślimy co dalej. Wtedy można się i do Dougan Hole wybrać, i gdzie indziej jeszcze. A teraz to nie ma co gdybać, bo zwykle tak jest, że zamierzania są piękne i dalekie, a życie swoje plecie… - ucięła spekulacje.
- Twoi współplemieńcy twierdzą że Kor Pherona i jego uczniów zabili, a tymczasem wiedza o nim i jego “dokonaniach” żyje do dziś. Myślenie nie boli, a myśleć można zawczasu - odpalił Tibor. Odwrócił się do obozowiska.
- Chodźmy, Karl Skirata obiecał że porozmawia jeszcze z nami, liczę na to że coś podpowie, jeśli Dolina Żywej Wody jest fałszywym tropem… Jak sądzisz, czy po rozmowie z nim powinniśmy wysłać wiadomość do Ybn, korzystając ze zwojów od magów?
- A co mnie tak cały czas pytasz, przecież ci ślubną nie jestem - Kostrzewa uniosła brew - Wiedzący przeca ma świadomość, w czyim imieniu idziemy. Mówiąc nam to, co mówił, to jak by Ybn mówił, prawda? Ale zapytać się *jego* o zdanie nie zawadzi. Zawsze to lepiej… - przygryzła wargę - Ale *wiesz* o czym lepiej ani jemu, ani miastu nie mówić. O wodzie. I resztę też ostrzec, coby nikt się przypadkiem nie wypaplał, gdzie to zmierzamy teraz…
Zwiastun Świtu westchnął i ze znużeniem uniósł głowę. Obejrzał sobie chmury, spojrzał w stronę słonecznej tarczy.
- Cenię sobie twoje zdanie - powiedział wreszcie. - Dlatego pytam. A co do wiadomości do Ybn to mam na myśli czy Shando ma użyć zwojów by dać znać czego się dowiedzieliśmy, czy to już właściwa pora na pierwszy raport. I tak, WIEM co mówić a czego nie.
- Wiesz, co myślę o burmistrzu i magu… Lepiej daj znać swojej babie - Kostrzewa trąciła Tibora pięścią w ramię - Ybn nie wyśle posła do wioski, a wioska do Ybn już prędzej. A ona tam bidulka się pewnie zamartwia, i jak wrócisz, to w sieni będziesz spał razem z kundlem, a nie w małżeńskim łożu… - ziewnęła, ukazując wszystkie ostre kły. - Zmęczona jestem. Złapmy trochę snu, potem pożegnajmy się z Wiedzącym, i wtedy będziemy myśleć co dalej, z jasnym umysłem. I co do głów reszcie nakłaść, żeby się nasza mała wyprawa nie wydała podejrzaną…
Chłopak popatrzył ponuro na druidkę.
- Chętnie - mruknął idąc obok niej. - Znaczy, żeby do Cadi się odezwać. Ale jednak powinniśma prosto do magów i kapłanów dać znać czegośmy się dowiedzieli… - wolał się nie wdawać w publiczne rozważania z kim i gdzie będzie sypiał po powrocie do Cadeyrn.
- Pamiętasz ten jeden flakon, pełen zgubnej wody, który znaleźliśmy we wnętrzu góry? - zagadnął naraz. - Myślałem żeby wylać paskudztwo, ale… przy tym co się dzieje ze względu na plagę to może to lepiej jakoś inaczej … nie wiem, potraktować czym?
- Pokaż - druidka wzięła fiolkę w łapę, potrząsnęła, przyłożyła do ucha, a nawet odkorkowała i powąchała. Zrobiła nawet gest, jakby chciała polizać zawartość, ale ostatecznie się powstrzymała.
- Paskudne - skrzywiła się - Ale to nadal woda… choć bardzo skażona. Natura potrafi ją oczyścić… Lub łaska dobrych bogów. Mam to zrobić? - podniosła pytająco flaszkę.
- Tylko nie niszcz butelki, przyda nam się - Oestergaard skinął głową i popatrzył z ciekawością na Kostrzewę. - Co wymyśliłaś?
- Odprawię nad nią rytuał oczyszczenia. Usunie to co złe… i znów będzie to tylko woda. Jakim trzeba być odszczepieńcem, by w ogóle tworzyć coś takiego… magowie, tfu, i ich “sztuka” - splunęła na ziemię z wyraźnym niesmakiem.

Zwiastun Świtu odwrócił spojrzenie ku ganiającemu po wiosce Ferengowi. Kor Pheron miał być synem szamana. Na prosty rozum chłopaka prędzej człeka należało winić niż magię…
 
__________________
Why Do We Fall? So We Can Rise
Romulus jest offline