Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-10-2014, 16:23   #638
valtharys
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Pogrzeb i po pogrzebie

Gdy już kamienie przykryły martwe ciało, większość drużyny postanowiła chwilą ciszy oddać hołd zamordowanemu towarzyszowi. Potem już jednak, mimo oporu Gomeza, ruszyli z powrotem do Dwalina i reszty swoich towarzyszy.
Akrobata nie za bardzo chciał się pogodzić z odpuszczeniem pościgu. Decyzja jednak Wolfa pozostawała niezmienna. Pogoda oraz to, że napastnicy się rozdzielili nie ułatwiała pościgu. Dodatkowo nie bardzo było wiadomo z kim mieli się oni mierzyć, oraz dlaczego nieznajomi zdecydowali się porwać Milano. Doświadczony najemnik nie chciał ryzykować niepotrzebnie, a rozdzielenie się czy zapuszczenie się w nieznany las, mogło skończyć się tragicznie dla wszystkich. Gdyby tylko wiedzieli to czego dowiedział się ich zmarły druh, może zmienili by swoje zdanie, a tak ruszyli ku karczmie.
Krasnolud współczuł straty towarzysza, ale “żałoba” w jego wykonaniu trwała dość krótko i zostało wydane polecenie kontynuowania podróży. Tym razem obyło się bez niespodzianek, choć pogoda zaczęła dawać we znaki nie tylko ludziom. Mroźne powietrze i delikatny deszczyk nie był z pewnością niczym ciężkim, ale nie był też niczym miłym. Z daleka, mogli dostrzec ponownie rozpalone ognie poruszające się w górach, oraz usłyszeć orcze bębny, które nawoływały do przybycia. Zagrożenie ze strony zielonoskórych było bardzo realne i tylko kwestią czasu pozostawało to, kiedy zielona plaga zawita do ludzkich miast.
Elfka jako tako znosiła podróż, a myśl o odpoczynku w ciepłym łóżku mogła napełnić ją nadzieją. Spokój i odpoczynek były jej równie potrzebne, co dostęp do maści gojących.
Po drodze, na prośbę Wolfa, Dwalin podzielił się pewnymi informacjami na temat Styratii i tego, czego można oczekiwać po tym mieście. Najemnicy mieli dojrzeć mury miasta przed wypaleniem się świecy, więc krasnolud zaczął dzielić się swoją wiedzą...

Styratia


Styratia, niegdyś mała osada w której schronienie mogli znaleźć mordercy, łajdacy, banici, złodzieje oraz inne najgorsze mety społeczne, jakie uciekły do Księstw Granicznych. Wszystko to jednak zmieniło się od kiedy, Helnar Koflach przejął władze w mieście. Przybył z Imperium, wraz z garstką wiernych sobie ludzi, oczyszczając Styratię z plugastwa. W dość krótkim czasie zaczął rozbudowywać ją, otaczając ją murem i wprowadzając swoje rządy. Nie minęły trzy lata, a do swojego małego imperium dołączył ziemie na których stały Munzig, Akendorf, Brovska oraz Zenres. Wydał on otwartą wojnę goblinom, a w szczególności plemieniowi Blackvenom, które zajadłe zwalczał i tępił. Dzięki takiemu ruchowi, ułatwił sobie negocjacje z krasnoludami z Barak-Varr, które najwidoczniej dostrzegły w człowieku sprzymierzeńca. Od niedawna w Styratii, stacjonuje na stałe, mała kompania krasnoludzkich tarczowników. Odpowiedzialni są oni za eskortowanie towarów do ich rodzimego miasta.

Sama Styratia w tym czasie zaczęła osiągać apogeum wielkości, bowiem jej znaczenie handlowe i militarne z każdym miesiącem wzrastało. Mała osada stała się sporym, ufortyfikowanym miastem, z dużymi siłami zbrojnymi. W jego środku, na wzniesieniu zbudowano z czarnego kamienia dużą świątynię Morra. W okół niej zbudowano cmentarz, który sąsiaduje z wysoką, czarną wieżą. W niej zamieszkiwał Koflach, który przez ostatni rok bardzo rzadko pojawiał się publicznie. Ci bardziej złośliwy, twierdzili, że zapadł on na dziwną chorobę stąd nosił na twarzy maskę. Jednak jaka była prawda, nikt nie wiedział, choć Ci którzy mieli zaszczyt spotkać się z nim twierdzili, że władca Styratii cieszył się dobrym zdrowiem.
Na czas jego absencji w publicznym życiu miasta, jego prawą ręką, został Vinicius Leisenbeck. Człowiek umiejący zarządzać i powszechnie lubiany.


Noc nadeszła już, gdy bohaterowie zbliżyli się do bram miasta. Dzięki pismom polecającym Dwalina, bez problemu masywne wrota otworzyły się, wpuszczając ich do środka. Na blankach najemnicy mogli dostrzec wartujących strażników. Uzbrojeni w dobrej jakości zbroje, bronie białe i kusze gwarantowali spokój i bezpieczeństwo śpiącym mieszkańcom miasta. Brukowane ulice, rozpalone latarnie również robiły wrażenie, bowiem przypomniały ludziom miasta, które mieli możliwość zobaczyć w Imperium. Zaiste to miejsce było wyjątkowe, jeśli spojrzeć w jakiej części świata się znajdowało. Co jakiś czas najemnicy mogli zauważyć przechodzące koło nich straże miejskie, które bacznym okiem spoglądały na nowo przybyłych. Koniec wędrówki z Dwalinem był bliski, bowiem dotarli oni w końcu do wielkiego magazynu, przy który Dwalin się zatrzymał. Tam też zaczęto wnosić towary, a Dwalin podszedł do Wolfa mówiąc:

-Cóż, człowiecze..tu nasze drogi się rozchodzą - wyjął sakiewkę w której miała znajdować się umówiona suma pieniędzy -Jeśli chcesz pomóc swojej elfiej kobiecie, choć nie wiem po co, to skierujcie się do Mistrza Koplera. Lekarz z niego całkiem dobry, ale jeśli chodzi o mikstury, maści i eliksiry nie ma sobie równych. Zapewne trzeba będzie sięgnąć do kieszeni i do głęboko, ale jeśli już wam coś sprzeda, będzie to warte swej ceny. - po tych słowach odwrócił się do swoich współbraci i zaczął wydawać rozkazy. W końcu ktoś musiał nadzorować rozładunek towaru.

Po rozdzieleniu po równo pieniędzy trzeba się było zabrać za poszukiwanie noclegu. Szczęściem najemników, przechodzili oni obok karczmy [Złoty róg], przy której stało dwóch kondotierów ubranych w barwy Barona. Wolf przedstawił się i został wpuszczony do środka, jednakże wszystkich zdziwiła obecność Mercuccia a nie Pazziano. Ten wyjaśnił, że przybył tu przed baronem na jego życzenie i oczekuje jego przybycia jutro rano. Szambelan szlachcica od razu dostrzegł brak Milano, Helvgrima i reszty drużyny więc poprosił was do stołu byście opowiedzieli co się działo przez ostatnie tygodnie waszej podróży, włączając w to dotarcie do Strażnicy Dwóch Szczytów.

Kelnerki na znak Mercuccia zaczęły chodzić przy stole, zbierać zamówienie by móc po chwili przynosić jadło i napitek. Pokoje również miały w ciągu paru chwil zostać przygotowane. Widać było, że karczma została udostępniona tylko dla barona i jego ludzi. Wszystko w środku było posprzątane i ustawione na swoich miejscach. Na stołach stały rozpalone świeczki, a na ławy i krzesła zarzucono eleganckie skóry. Ogień w dwóch kominkach palił się mocno, dzięki czemu w środku panowało przyjemne a wręcz błogie ciepło.

 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline