Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-10-2014, 11:12   #161
TomaszJ
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
Spisali: Shando, Mara, Burro i jedna ręka Vara. Plus MG

O PRZYCZYNACH ATAKÓW PORANNA DYSKUSJA

Rankiem po bitwie Mara, przycupnięta nieopodal ognia, przyglądała się gromadzonym przez Reghedczyków szczątkom nieumarłych.
- Rację macie, że to nie przypadkowo tu ciągną. Ktoś nimi kieruje jak marionetkami i oblężenie osady Kamiennych Zmij czemuś służy. Jak na mój gust… albo chcą do czegoś się dobrać co tu oni trzymają, jakiegoś… przedmiotu wyjątkowego? No albo się rozchodzi o człowieka. Może chcą kogoś zabić konkretnego? Tak czy inaczej nie wierzę, że sami barbarzyńcy się nie domyślają tych powodów. Nam pewnie nie zradzą ale… może Kostrzewa powinna z wodzem o tym pomówić?
- Czemu konkretnego, może wszystkich? - Zagadnął nieco fatalistycznie goliat.
- A może… a może to zemsta? - Niziołek przełknął trzecie śniadanie, bo aktywność fizyczna i stres zawsze wzmagały mu apetyt. Oblizał palce i zamyślił się, choć mu nie było z tym doi twarzy. - Bo jak truposzami zawiaduje jakiś uczeń… czy też hem hem uczennica…
Przerwał nagle i posmutniał wyraźnie.
- Nie no to nie może być Arna, przecież ataki zaczęły się wcześniej. No ale jak to jakiś uczeń Kor Pherona albo on sam tylko skościejowany, to może po prostu chcieć zrównać wioskę z ziemią za to co mu zrobili.

Mara i Var pozostawili podejrzenia Burra bez komentarza. Grzmot dokończył posiłek i ruszył wgłąb Keldabe nabyć dla swoich lekkomyślnych towarzyszy z południa zakup solidnego wieloosobowego namiotu z reniferowej skóry, który ochroniłby ich przed lodowatym wiatrem omiatającym tundrę Doliny.

Po dłuższej chwili pojawił się Shando; przyniósł ostatnie zebrane z trupów łupy i rozłożył na kocu. - Nie dotykajcie, póki co - powiedział do Burra i Mary. - Podobno przenoszą choróbsko, ale jestem pewien że Kostrzewa będzie umiała to czymś okadzić... i mnie przy okazji. A z innych wieści: Obszukując trupy spytałem też Żmije o wysłanników z Kaledonu. Zwiadowcy widzieli ślady krasnoludzkich butów zmierzających w stronę Dekapolis, ale nie samą grupę. Musieli się rozminąć.
Czarodziej rozsiadł się przy pozostałych i włączył się do dyskusji na temat powodu ataków. - Możliwe, że nie chodzi tu o zdobycie czegoś, czy zemstę. Może chodzić też o zapłatę dla demona lub po prostu potrzebę utrzymania Żmij w osadzie, by nikt nie przeszkadzał czarującemu.
Calishyta ściszył głos i nachylił się do pozostałych - A jeżeli to Korferon, podobnego ataku możemy spodziewać się na to miasto, skąd pochodził czarodziej, który pomógł miejscowym... jak ono się zwało? Nie ogarniam tych północnych nazw...
Wishmaker chwilę rozglądał się - Widział ktoś Kostrzewę, albo Tibora? Muszę z nimi o grobowej zarazie pogadać czy jak tam ta choroba się zwała.
- Orczyca w tundrę poszła - do rozmowy wtrącił się topornik czyszczący przy sąsiednim ognisku zbroję, któremu widać wpadło w ucho pytanie czarodzieja.
- Dzięki przyjacielu - powiedział do tubylca Shando i rzucił do pozostałej przy ognisku pary. - Idę się zdrzemnąć. Jak się któreś pojawi, lub będziemy ruszać - budźcie. - Po czym zagrzebał się po uszy w kocach w varowym namiocie.



PRZERWANY SEN CZARODZIEJA
I KŁOPOTY, KTÓRE DZIĘKI TEMU DOSTRZEGŁ

Shando chrapał w najlepsze gdy Kostrzewa z Tiborem wrócili z przechadzki. Słysząc od niziołka o obawach czarodzieja druidka wzruszyła tylko ramionami. Oboje z Tiborem i tak nie mogli w tej chwili nic poradzić na potencjalne skutki pazerności calishyty, której kobieta nie omieszkała skomentować. Po niedługim czasie pojawił się Var by urządzić zbiórkę przedmiotów, które byłyby warte solidnego skórzanego schronienia. Gdy namiot został wreszcie nabyty drogą wymiany Kostrzewa pogoniła towarzystwo do domostwa Karla Skiraty, natomiast Marze przykazała przgotować wierzchowce do podróży. Bądź co bądź w czasie wędrówki każdy musiał partycypować w codziennych obowiązkach.

Shando obudził się nagle. Przez moment wystraszył się, że znów zaatakowali nieumarli - ale to tylko Mara, powróciwszy z zagrody potknęła się o plecak Burra robiąc hałas jak stado wielbłądów obwoźnego sprzedawcy garnków. Reszty drużyny nie było. Mag już miał ponownie zapaść w sen gdy przez poły namiotu usłyszał dziecięce głosiki.
- Mamooo, ale dlaczego nie chcesz nam powiedzieć o Kor Pieronie, mamoooo…
- Ta dziewczynka z południa mówiła, że ścigają Kor Pierona, ducha nekromaty i pytała czy coś wiemy, a my nic nie wiemy, a jak się dowiemy to może da nam się jeszcze pobawić z psami, maaaamoooo!!
Shando nie słyszał odpowiedzi matki, ale najwyraźniej nie satysfakcjonowały one potomkiń. Duet marudzących dziewczęcych głosików oddalił się w centralną stronę obozu, a mężczyznę ogarnęły złe przeczucia.
- A niech mnie ghule żywem zeżrą - Shando warknął pod nosem i rozejrzał się, szukając towarzyszy. Zbawienny sen, tak potrzebny do regeneracji magii rozwiał się niczym dym na wietrze, przepędzony strachem i złością w proporcjach równych. Podbiegł do Mary i szybko zapytał gdzie podziali się pozostali.
- Dzieciaki rozgadują, że polujemy na sama-wiesz-kogo - rzucił jej cicho, wskazując gdzie poszły dziewczynki - Napraw to - syknął rozkazująco.
- Przesadzasz - ziewnęła dziewczynka i zwaliła się na zwolnione przez Shanda posłanie, całkiem zresztą przyjemnie wygrzane. - I tak niedługo się stąd wynosimy. A że dzieciaki gadają? No pytałam ich o to i owo, zgadza się. Myślałam, że może coś interesującego wypłynie… Zwal na mnie, że mała jestem i jęzorem mielę. Czy coś… - ostatnie zabrzmiało niewyraźnie bo padnięta Mara chyba natychmiast zasnęła.

Czarodziej postanowił że trzaba szybko znać pozostałym, bo jeszcze szamanowi można by przetłumaczyć, ale wódz jest z innej miary lany, a pewnie nie minie wiele czasu, nim się dowie. Wishmaker pobiegł w kierunku namiotu Karla Skiraty, gdzie według dziewczynki radzili pozostali. Klucząc pomiędzy namiotami dojrzał z daleka wyłaniającą się z domostwa szamana rosłą sylwetkę Vara, lecz zanim dobiegł do reszty zobaczył jak do towarzyszy i Skiraty zbliża się zdenerwowana starsza kobiecina.
 
__________________
Bez podpisu.

Ostatnio edytowane przez TomaszJ : 31-10-2014 o 11:15.
TomaszJ jest offline