Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-10-2014, 23:54   #223
kanna
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Kesa przystanęła, lekko zdyszana po szybkim marszu. Rozejrzała sie dookoła. Miasto, wykute w skale. na skałach. Skalne miasto. Na pierwszy rzut oka wyglądało na opuszczone, ale pewności nigdy nie można było mieć.

- Halo? - zawołała.
Echo rozbiło się po skałach i wróciło zwielokrotnione. Miasto, jeśli to było miasto, wyglądało na wymarłe.

Kesa westchnęła, ciało protestowała przeciwko dalszemu wysiłkowi, ale wytłumaczyła sobie, ze ruch świetnie jej robi, mięśnie potrzebują ćwiczeń, żeby dojść do pełnej sprawności. Poza tym głód coraz wyraźniej dawał znać o sobie. Zaczęła wspinać się w górę, w stronę przejścia, gdzie zniknęła postać.
Droga prowadziła przez opustoszały plac a potem po wytartych kamiennych stopniach, które musiały znieść kroki wielu setek jeśli nie tysięcy stóp. Teraz pokrywał je kamienny pył, w którym odznaczały się ślady bosych stóp. Pośliznęła się na jednym z nich i spojrzała w dół. Pionowa niemal ściana, po której wiły się schody, była bardzo zdradliwa i niebezpieczna. Mijała kilka otworów, w których znajdowała opuszczone pomieszczenia mieszkalne, wykute wprost w skale.

W końcu dotarła do tego, w którym zniknęła postać za którą podążała. Już od progu wyczuła ulotny zapach palonych gałęzi i jakiejś bliżej nieokreślonej potrawy. Poczuła wzmożony głód, który zaatakował z podwójną siłą.

Wnętrze, które ukazało się jej oczom, nie różniło się wyglądem od pozostałych, poza jedną, dość istotną rzeczą. Wyglądało na zamieszkane. Różne przedmioty codziennego użytku leżały na kamiennych półkach, u powały zwisały zasuszone zioła. Przy palenisku, odwrócona tyłem do niej stała starsza kobieta.

Dziewczyna przystanęła, aby wyrównać oddech.
- Witajcie - powiedziała cicho. Przepełniało ja dziwne przeczucie, ze dotarła do właściwego miejsca. Choć nie wiedziała, gdzie jest. - Jestem Kesa, medyczka.
Kobieta drgnęła.
- A więc to prawda - odrzekła cicho, do siebie, po czym odwróciła się w kierunku Kesy.

Miała na oko czterdzieści parę lat i łagodną twarz, na której gościł nieśmiały uśmiech.

- Usiądź dziecko - wskazała ręką kamienną ławę przykrytą skórą. - Musisz być głodna. Zwą mnie Maray, Gasnąca Gwiazda.
Kesa podziękowała skinieniem głowy i weszła głębiej do izby.
- Wiedziałaś, że przyjdę - stwierdziła. - Skąd? Kto ci powiedział? Potrzebuję pomocy, nie dla siebie, Irga.. moi towarzysze.. mogą ciągle żyć. Pójdziesz ze mną? Nie mamy wiele czasu.

Maray spojrzała na nią bacznie. Wystrzelone z dużą szybkością pytania skonsternowały ją trochę.

- Co się stało? Kto potrzebuje pomocy? Opowiedz mi wszystko dokładnie.
Kesa potrząsnęła głową, zrezygnowana. Jak miała dokładnie opisać, wszystko to, co ją spotkało? Sama nie rozróżniała, które z ostatnich wydarzeń były realne, a które tylko się jej przyśniły. Starucha żyła jeszcze , ale kto wie, ile czasu jej pozostało...

- Zwą ją Irga, jest szeptunką. Przeszłyśmy na druga stronę, za Zasłonę. Ja wróciłam, ona.. połowicznie. Skoro wiedziałaś, że przyjdę.. - brakowało jej słów, szukała ich gorączkowo - wierzę, ufam, że wiesz.. znasz kogoś, kto i ją sprowadzi.
- Chodźmy
- powtórzyła nagląco. - Pamiętam drogę, oznaczyłam wejście do załomu, gdzie leżą. Chodźmy. Może nie jest za późno.

Twarz kobiety ponownie złagodniała i zagościł na niej smutek.
- Irga, twoja towarzyszka, ona... Nie należy już do tego świata - sięgnęła po chochlę i nalała z kotła w glinianą miskę. Smakowity zapach rozniósł się po pomieszczeniu. - Nie możemy zrobić nic by ją tutaj sprowadzić. Jeśli Rozmawiający ze Zmarłymi jest z nią... - urwała podstawiwszy misę na skraj kamiennej ławy. - Pozostaje nam mieć nadzieję, że uda im się wrócić.

Usiadła zachęcając ją gestem do spróbowania potrawy.
- Tak... - powiedziała Kesa powoli. Zapach strawy kusił, hipnotyzował - Był z nią... Też sądziłam, że to jej wybór. Węże ich pilnują, nie pozwalają podejść.
Sięgnęła po naczynie, nabrała nieco i spróbowała. Miała wrażenie, że nigdy wcześniej nie jadła nic tak smacznego. Miała ochotę przechylić misę i wypić wszystko duszkiem, ale rozsądek i doświadczenie zwyciężyły. Jadła bardzo powoli, niewielkimi kęsami.
- Bardzo dziękuję. Znakomite. - powiedziała w końcu, oddając naczynie.

- A teraz – kobieta spojrzała z nieśmiałym uśmiechem - opowiesz mi co się stało ze szczegółami?
- Nie powiedziałaś mi jeszcze, skąd wiedziałaś, że przybędę...
- zaprotestowała.

- Apis - gospodyni krzyknęła w głąb mieszkania. Z drugiego pomieszczenia wyszedł ku nim starszy, szczupły mężczyzna drobnej postury.

- Apis - przedstawił się. - Pomagałem Dhintay'ka przenieść wasze ciała do groty po przejściu.

Spojrzała, zdziwiona.
- Kesa z Imarii. Widzieliście, że przechodzimy.. ja nie miałam pojęcia. Irga też pewnie wiedziała, ale nie powiedziała. Mało mówi, a jeśli już to zagadkami. Mam wrażenie, że ciągle mnie sprawdza, egzaminuje, i jest niezadowolona, bo co bym nie robiła to i tak nie przechodzę jej prób i nie potrafię sprostać wymaganiom.
Milczała przez chwilę , porządkując myśli.
- Szukałyśmy naszej znajomej, Neny, i mężczyzny z blizną. - powiedziała, i dopiero wtedy uświadomiła sobie, ze to wcale nie jest początek jej historii. Cofnęła się więc myślami, i opowiedziała o wilkach, dzwonie, dzikusce, kacie...

Opowieść płynęła niespiesznie. Maray i Apis słuchali
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline