Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-11-2014, 12:05   #44
Tropby
 
Reputacja: 1 Tropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skał
Malie&Andy
Malie nacisnęła przycisk obok wejścia do warsztatu, a z góry zaczęły opadać stalowe wrota które zamknęły się z trzaskiem za królewskim posłańcem. Dziewczyna zaś odwróciła się na pięcie i z zadowoloną miną podeszła do Andiego by pomachać mu rpzed nosem listem z królewską pieczęcią.
- To twoja chwila prawdy Andy. Nie wiem czy potrafisz czytać, więc pozwól mi - to powiedziawszy wyciągnęła z kieszeni automatyczny scyzoryk który otworzyła naciśnięciem przycisku i ostrożnie rozcięła kopertę z której wycięgnęła i rozłożyła krótki list, czy też raczej królewskie oświadczenie w sprawie ułaskawienia przestępcy. Następnie zaś wciągnęła powietrze i przeczytała na głos:
- W związku z zasługami dla Ferramentii i poręczycielstwem ze strony królewskiej gwardzistki, Malie Louise Bigsworrth, Andrrew Oliverr Whiteberrg zostaje prawem łaski oczyszczony ze wszystkich zarzutów przez króla Rubiusa Cearsa II. Ponadto zostaje mu nadany tytuł szlachecki i będzie on od tego dnia traktowany w Ferramentii jak osoba wysoko urodzona. Będzie on także przydzielony do funkcji czeladnika pod kierownictwem Malie Louise Bigsworrth.
-Czyli teraz mogę mieć celę z łóżkiem i oknem? - spytał Andy podnosząc się ziemi. Po chwili uśmiechnął się. - Nie no, doceniam gest. Acz nie mam zamiaru zostawać technikiem, jeśli można.
- Więc nie chciałbyś pewnego dnia poprowadzić własnego bojowego mecha? Sam widziałeś jaka to frajda. Z pierwszej ręki że tak powiem - rzekła Malie zachęcającym tonem, składając z powrotem królewski list. - A tak poza tym mimo że masz już tytuł szlachecki, to obecnie należysz do tak zwanej szlachty zaściankowej. Nie posiadasz żadnej ziemi ani rodziny, a ja nie będę utrzymywała i karmiła swoją maną darmozjada. Przykro mi, ale wolni ludzie muszą sami na siebie pracować. Tak więc możesz poszukać sobie pracy gdzie indziej, albo ewentualnie wysadzić kilka następnych pociągów i wrócić do swojego przytulnego lochu. Względnie jeśli wolałbyś pójść na studia w gildii magów, to mogłabym cię dalej utrzymywać jeśli przyrzekniesz że będziesz się pilnie uczył.
Wyraźnie skonfundowany Andy zaczął drapać się po głowie i chodzić w kółko. - Zaraz, zaraz. Nie możesz tak jak cała reszta? Tamten system mi się podobał. - zaśmiał się Andy po czym oparł o ścianę. - Normalnie to było tak, że ktoś mi dawał manę, a potem miał za mnie, nazwijmy to...lokaja od wszystkiego. - objaśnił normalny przebieg swojego życia. - Nie chcę się uczyć magii, bo mam lepszą i silniejszą od całej tej zgrai. Nie chcę się uczyć technologii, twojego mecha prawie roztopiłem będąc na głodzie. - przypomniał. - Już prędzej zapytałbym Rubiusa czy mu strażników nie brakuje.
- Z twoimi zdolnościami mogłaby to być sensowna kariera - stwierdziła Malie, samej również namyślając się nad rolą Andiego. - Acz nie jestem pewna czy król chciałby mieć przy sobie kogoś kto miał za zadanie pozbyć się jego córki. Pewnie nie ma nic przeciwko dopóki to ja mam na ciebie oko, ale wątpię by szybko sam ci zaufał. No i jako wampir miałbyś pewne ograniczenia co do zadań które mógłbyś wykonywać - zauważyła, jednak po chwili dalszego zastanowia westchnęła w końcu ze zrezygnowaniem. - No już niech ci będzie, ale jak chcesz być moim lokajem, to musisz to robić dobrze. Ten cały Iffeyhaus przyprawia mnie o ból głowy, więc naucz się na czym polega papierkowa robota w gildii i będziesz mógł go zastąpić jako mój asystent dopóki Rubia nie wróci na stanowisko lidera. Potem moja służba nauczy cię jakich zasad i manier powinien przestrzegać ferramencki szlachcic, żebym nie musiała się za ciebie wstydzić na oficjalnych spotkaniach. A z ciekawszych rzeczy będziesz pomagał mi w testowaniu nowych modeli bojowych golemów. Jeśli któryś pokona cię trzy razy w czasie krótszym niż minuta, to wejdziesz do środka i przynajmniej nauczysz się nim kierować. W ten sposób upewnię się że jesteś dostatecznie silny by nie zginąć zbyt łatwo w wojnie przeciwko Sidhe. Tak więc jeśli wolisz walczyć bez mecha, to lepiej nie zaniedbuj treningów, bo nie zamierzam cię oszczędzać.
Andy wzruszył ramionami, wyraźnie nie przejmując się swoim losem. Przynajmniej na razie…
- O nic się nie martw. Możesz być pewien, że zrobię z ciebie porządnego szlachcica - rzekła i poklepała chłopaka po ramieniu. - A gdy tylko król się na tobie pozna może rzeczywiście pozwoli dołączyć ci do gwardii. Słyszałam że jakiś czas temu zaginął jeden z królewskich strażników, więc prawdopodobnie znalazłoby się dla ciebie miejsce.
- Przynajmniej to nie byłoby nudne. - wzruszył ramionami. - Przy całym moim niewielkim zainteresowaniem Rubiusem to może być niekoniecznie najlepsza decyzja z jego strony. Wtem znowu jestem zobowiązany chronić ciebie. - westchnął. Bycie powiązanym z strażnikiem, wiązało go z królem.
- Jeśli nie zainteresuje cię nawet wojna, to pozostanie ci chyba tylko zdechnąć z nudów - odparła żartobliwie Malie. - Swoją drogą skoro wszystko tak cię nudzi, to cóż za ekscytujące przygody miałeś zanim trafiłeś tutaj? Wiesz, w miejscu z którego przybyłeś. Jeśli wcześniej nie słyszałeś o Ferramentii i Membrze, to musiało być to gdzieś za morzem.
-Hę? - Andy zastanowił się przewracając wzrokiem po suficie. - W sumie nie pamiętam. Ale mieliśmy bardziej kwadratowe zamki. I więcej magów.
- Nie pamiętasz gdzie spędziłeś niemal całe swoje życie? - zapytała dziewczyna, przekrzywiając głowę w wyrazie zdziwienia. - Wygląda na to że te portale to jednak niebezpieczna rzecz. Thalanos nie próbował przypadkiem przywrócić ci pamięci? Myślałam że zaciekawiłoby go skąd pochodzisz. Może potrzebna ci następna sesja z Nine? - zaproponowała.
-No dobra, “nie chcę o tym rozmawiać”. Lepiej? - spytał Andy, przechylając lekko głowę. - Dość przywykłem, że jestem tutaj, a nie tam.
- Ah tak? Czyli jednak nie jest u nas tak źle - zauważyła Malie. - Nie chcesz nic mówić, to nie mów, ale mam nadzieję że nie masz nic przeciwko by pewnego dnia tam wrócić. Jeśli uda nam się odeprzeć inwazję Sidhe, to prawdopodobnie następną rzeczą którą zrobimy będzie podróż za ocean.
Andy wykonał głęboki wdech, a potem uwolnił głębokie westchnięcie. - Możemy skończyć? Równie dobrze mogło to być w innym wymiarze. Na dobrą sprawę u was portale działają tylko z punktu A do B. Jestem całkiem pewny, że tamten wyrzucił mnie w losowym miejscu.
- Skoro tak uważasz, to nie będę więcej o nic pytać - zgodziła się gwardzistka. - I nie wspomnę królowi o miejscu z którego pochodzisz. Gdyby ktoś pytał, to masz amnezję. Daj mi tylko znać jeśli kiedyś znaleźlibyśmy się w miejscu które rozpoznasz.

Malie&Vendie
- Powiedz mi coś Vendie, bo zastanawia mnie jedna rzecz. No właściwie to kilka, ale po kolei - zagadała Malie do Vendiego, który właśnie rozbierał na części aparaturę przez którą poprzedniego dnia skontaktowali się z Sidhe. Sama zaś stojąc obok z założonymi rekami wsłuchiwała się w jego dość ogólnikowe wyjaśnienia odnośnie funkcji poszczególnych elementów urządzenia. - Teraz przypomniałam sobie że gdy przesłuchiwałam Grahama, ten również wspominał o owym Scoucie, jak i jego lokaju oraz Marricku jako waszych dowódcach. Ty pewnie wiesz o nich więcej, więc opowiedz mi o nich tyle ile jesteś w stanie nim król wyśle swych zwiadowców na północ. Jak to gdzie ostatnio przebywali i do czego są zdolni.
- Marrick to mój brat. Pomagał mi ogarnąć śródmieście. - odparł Vendie. - Scout jest dziwnym osobnikiem. Poznaliśmy go wraz z Thalanosem podczas studiów magicznych. Przyszedł do gildii jako wprawny mag, aby dyskutować o różnicach między magią ferramencką a północną.
- Pracowity jesteś żeby nadzorować kolej w naszej gildii i studiować wieczorowo w gildii magów - stwierdziła dziewczyna z uznaniem. - Czyli wygląda na to że owi Sidhe dużo lepiej znają się na łączeniu magii z technologią niż my. Więc na czym konkretnie polegała jego magia? Różniła się czymś szczególnym od naszej i membrańskiej?
- Szczerze mówiąc dalej nie wiem. - Vendie sięgnął po zieloną płytę pewną linii i metalowych kawałków z kilkoma wbitymi w siebie klejnotami. - To na przykład. Powiedział że to “motherboard” i dzięki temu cały odbiornik w ogóle funkcjonował. Dla mnie to po prostu zlepek materiałów. - wyznał. - Wiem za to że dzięki klejnotom ma moc i się nie spalił.
- Na pierwszy rzut oka powiedziałabym, że to bardziej zaawansowana wersja naszego ukierunkowywania magii - stwierdziła Malie, wskazując na swoją rękawicę. - Poprowadzenie odpowiednich ścieżek magicznych wzmacnia moce telekinetyczne tego szmaragdu. Ale żeby wykorzystać magię w tak zawiły i nieintuicyjny sposób trzeba było naprawdę wielkiego geniuszu, albo tysięcy lat rozwoju technologicznego - techniczka zastanawiała się coraz głębiej. - Teraz dopiero zaczyna ciekawić mnie jakie cywilizacje odkryjemy po drugiej stronie morza. Wygląda na to że nasz kontynent może być dużo mniejszy i bardziej zacofany niż ktokolwiek z nas by przypuszczał.
- Im więcej tym lepiej? - zasugerował Vendie. - Może uda się spotkać kogoś, kto też ma z nimi na pieńku.
- Wielkiego wyboru nie mamy - zauważyła gwardzistka. - Jedynie Membra mogłaby nas wesprzeć w obliczu wspólnego wroga. Jeśli król nie planuje wysłania do nich ambasadorów w tej sprawie, to sama mu to zaproponuję po schwytaniu hrabiego. Nie zaszkodzi złożyć im oferty, nawet jeśli okaże się że Sidhe przekabacili ich już na swoją stronę - wzruszyła ramionami. - A to prowadzi do następnej rzeczy która mnie zastanawiała. Po czyjej stronie ty właściwie grałeś, Vendie? Gdybyś był po stronie Sidhe, to nie poddałbyś się tak łatwo. Za to gdybyś myślał tylko o sobie, to od początku wyjawiłbyś wszystko Rubiusowi, który obsypałby cię złotem i od razu wypowiedział wojnę Sidhe. Czy to oznacza że od początku byłeś na tyle lojalny wobec Ferramentii, że dla jej dobra współpracowałeś potajemnie z Sidhe, godząc się świadomie na rolę zdrajcy i wroga publicznego numer jeden? To byłoby niewiarygodnie wręcz szlachetne z twojej strony.
- Mój dziadek był strażnikiem. Może mam to w genach? - zaśmiał się lekko Vendie. - Zresztą, sam bym nigdy nawet nie spróbował. Większa część moich starań to wytyczne od Thalanosa. - obiecał. - I jak sama spostrzegłaś było to dosyć durne. Nawet zgrywając przyjaciela Sidhe powinienem dać Rubiusowi informacje, przygotowywał się do wojny wcześniej.
- Cóż, rozumiem że król Rubius potrafi być czasami zbyt porywczy i pochopny w podejmowaniu decyzji - wyznała Malie, wzdychając lekko. - Czy Thalanos wyjaśnił swój tok rozumowania gdy zlecał ci twoje zadanie? Nie sądziłabym że ktoś taki jak arcymag uwierzyłby w banialuki tych całych Sidhe. Rozumiem że opuścił stolicę zaraz po kontakcie z nimi?
-Tak. Poszedł, aby sprwadzić “o co chodzi”. Ja miałem zapewnić, aby nie stało się nic niespodziewanego. - wyjaśnił spokojnie. - Jak otwarta wojna na ten przykład.
- Przynajmniej wszystko w końcu zaczyna nabierać pozory sensu - przyznała strażniczka. - A wracając do hrabii Scouta. Co się z nim stało po tym jak pomógł wam skonstruować tą maszynę? Wrócił na północ? I na jakiej podstawie wysnułeś że może być jednym z Sidhe? Gdyby miał niebieską skórę i rogi, to powinni uznać go za Membrańczyka albo mutanta i nie wpuszczać do stolicy.
- Nie jestem pewny jak dostał się do stolicy, ale wyglądał na dość zamożnego. Przypuszczam że mógł przekupić kogoś w straży. - zaproponował wyjaśnienie. - Gdzie jest, nie mam pojęcia. Ale raczej nie w stolicy.
- Strasznie ogólnikowe te twoje wyjaśnienia. Jesteś pewien że to ty byłeś mózgiem całej operacji? - westchnęła Malie lekko zawiedziona. - No to powiedz mi jeszcze tylko co z Marrickiem. Nie przejmuj się, nie zrobimy twojemu bratu nic gorszego niż tobie. Powiedz mi tylko gdzie teraz przebywa i czy stanowi dla nas zagrożenie. Albo może sam się podda gdy usłyszy że pojmaliśmy ciebie i pozostałych dowódców?
-Marrick nie robi wiele. - wzruszył ramionami Vendie. - Ma swoją pracę w Blackmorre. Wmawiał membrańczykom z podmieścia, że wszystko jest tak jakby chcieli, czy coś. Nie wiem, ale nigdy nie było z nimi problemów, więc chyba jest dobrze?
- To już zależeć będzie od króla. Ale jeśli nie miał nic wspólnego z atakami, to na pewno nie czeka go sroga kara - stwierdziła dziewczyna. - To teraz pokaż mi w jaki sposób magia tworzy kształty i kolory na tym tak zwanym “ekranie”...

Malie&Lilia
- Witam serdecznie! - Malie dostrzegłszy Lilię w drodze na zebranie zaczepiła ją i przywitawszy się, dodała z chytrym uśmieszkiem: - Sprawa śródmieścia w końcu załatwiona, czyż nie? To musi być dla ciebie wielka ulga.
-Przyznam, że jest to poniekąd uspokajające. - przytaknęła kobieta, rozkładając swój wachlarz którym przysłoniła twarz. - Muszę ci pogratulować Malie. Tego, oraz znalezienia mężczyzny. W twoim wieku byle chętny jest na złoto, a Andy wydaje się dość młody i silny.
- Oh, on póki co robi tylko za mojego asystenta. Ale jeśli odstraszy to innych natrętów i uspokoi ciotki wiecznie szukające dla mnie kawalerów, to chyba nie będę rozwiewać fałszywych plotek - odparła techniczka, wzruszając ramionami z lekkim uśmiechem. - No ale dość o mnie. Szczerze powiedziawszy, to poważnie martwiłam się w jakim świetle wydarzenia ostatnich dni mogłyby postawić gildię artystów. Z zeznań oskarżonych wynika że Vendie i jego smoczy wyznawcy knuli w śródmieściu od co najmniej pół roku. A rzekomo najlepsi szpiedzy w Ferramentii nie mieli o niczym bladego pojęcia nawet gdy wybuchł im przed nosem pociąg? Trzeba było wezwać królewską gwardzistkę, której rozwikłanie sprawy, złapanie przywódców spiskowców i odzyskanie kontroli nad śródmieściem zajęło nieco ponad trzy dni. A gdyby tego było mało, człowiek wysłany przez was jako wsparcie zdołał jedynie zaprowadzić Victorrię prosto w pułapkę z której ledwo co uszła z życiem. Oj, doprawdy nie wygląda to elegancko nawet na papierze, a co dopiero na sali obrad - stwierdziła zmartwionym głosem, po czym skrzyżowała ręce na piersi i zacmokała kręcąc głową. - Po czymś takim poważnie obawiałabym się czy król i pozostali liderzy nie uznaliby gildii budowniczych za bardziej godną uwagi i państwowych funduszy niż wasza.
- Max miał być wyłącznie asystentem Victorri. Jeżeli wprowadziła go w pułapkę, to mu współczuję. - odmachnęła swoim wachlarzem zarzut. - Doprawdy ciekawe ile dzieje się pod nosem, łatwo coś przeoczyć gdy ukrywa się przed oczami publicznymi prawdziwy obraz kilkunastoletniej wojny. Dobra robota, Malie. - niechętnie przyznała zasługi. - O naszą gildię się nie martw, moja droga. My wyłącznie organizujemy święta i stawiamy rzeźby. Ogłoś winnego całej sprawie a alkohol poleje się ulicami. - zapewniła. - W sumie aż dziw, że nic na ten temat nie mówicie. w końcu wysadzono wam pociąg pod nosem.
- Jak zapewne wiesz to bardzo delikatna sprawa. Również nie pochwalam całej tej maskarady, ale to król podejmuje ostateczne decyzje. Ujawnienie winnych oznaczałoby wyjawienie prawdy o śródmieściu, wojnie której nie było i wszystkiego co do tej pory ukrywano przed ludem. A to mogłoby przysporzyć królowi złej opinii wśród poddanych - stwierdziła techniczka, rozkładając ręce w geście bezradności. - Ale do czego innego zmierzałam. Jeśli król albo ktoś inny poruszy kwestię śledztwa, to powiem że spisaliście się na medal i potwierdzę wszystko co sama powiesz. Nie ma przecież powodu by ktokolwiek wyszedł stratny na tej sprawie, czyż nie?
- Oh, uwierz mi, ale nie potrzebuje twojej pomocy aby mieć dobre stanowisko w oczach króla, Malie. - Mimo wachlarza którym zasłaniała się Xixia, Malie mogła przeczuć że kobieta poczuła się urażona, coś w niej po prostu nie mogło się pogodzić z taką propozycją. - Ostatnie czego chcę, to być dłużnym przysług.
- Ależ o nic przecież nie proszę - zarzekała się Malie. - Chciałam tylko pomóc znajomej w potrzebie, ale skoro jej nie potrzebujesz, to zwyczajnie opowiem królowi o wszystkim co zaszło na tyle obiektywnie na ile jestem w stanie - oznajmiła ze szczerą miną, samej nie bardzo rozumiejąc zachowanie liderki artystów.
- Tak będzie najlepiej - zgodziła się Xixia. - Prawdomówność daleko prowadzi.
- Z pewnością. W takim razie do zobaczenia na zebraniu - pożegnała się Malie, po czym machnęła ręką na Andiego i udała się w swoją stronę.
 
Tropby jest offline