Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-11-2014, 20:15   #144
harry_p
 
Reputacja: 1 harry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputację
Widząc kierujące się ku obozowisku zaklęcie Wat poderwał się gwałtownie sięgnął po swój miecz i ustawił się w postawie gotowej do wali, jednak wbrew jego przypuszczeniom poza zaklęciem nie pojawiło się żadne niebezpieczeństwo. Towarzysze zobaczyli ,że wojak odetchnął z ulgą,a nawet pozwolił sobie na mały uśmiech później natomiast jego wzrok skierował się na miejsce gdzie jeszcze przed chwilą spoczywała jego tarcza i górna część zbroi .....
Przez sekundę Kassadian wydawał się jakby zdziwiony ,że ktoś przeniósł jego dobytek, okrutna prawda jednak szybko dotarła do wojownika. Wat przekonał siarczyście a następnie kopnąwszy w ścianę ze złością wyrzucił z siebie tak paskudną wiązankę, że nie powstydził by się jej doker-przemytnik opisując między innymi czym zajmowała się matka czarownika i jak była znana na dzielnicy z umiejętności obsługiwania nawet i trzech mężów jednocześnie.

Gregor zerwał się momentalnie gdy zaczął się rejwach w obozie szybko zwiną restki swojego dobytku.
- Skur...kowaniec, moje oszczepy. Na szczęście zostało mi kilka lotek. - Wyciągną wyważony nóż i korzystając z niego jak ze wskaźnika zaczął szukać śladów w końcu znalazł. Jednak to co znalazł wcale nie napełniło go optymizmem.

S’Sassquath wciąż trzymając w ręku wystrzeloną strzałę, podszedł do ludzi, dyskutujących o tym, którędy iść. Jeszcze raz powąchał grot strzały, lecz zapach nic mu nie przypominał. Nie widział na strzale śladów krwi, lecz był pewien, że słyszał nocą jak wbija się ona w ciało. Najgorsze wizje i strach wzbudza nieznany przeciwnik, dlatego Yy’g starał się nie myśleć co stanęło im na drodze. Zamiast tego myślał, jak temu zaradzić. Nie wiedział, czy istota domyślnie pozbawiona krwiobiegu, będzie podatna na zatrucie, lecz chwilowo nic innego nie mógł wymyśleć.
Nieoczekiwanie zwrócił na siebie uwagę Sabira.
- Kssh…a…Sahibie.
S’Sassquath uzyskawszy uwagę Kirdurczyka pokazał mu jeszcze raz strzałę, którą już wcześniej dał mu do obejrzenia, a drugą dłonią chwycił przewieszoną na szyi dmuchawkę. Wzrokiem powiódł w stronę jego ekwipunku, a następnie spojrzał nań wyczekująco.

Kirdurczyk przez chwilę zastanawiał się o co może chodzić towarzyszowi. Spojrzał na niego z pytającym wzrokiem. Gdy nie uzyskał dalszych wskazówek postanowił położyć swój pakunek na ziemię i powoli zaczął z niego wyciągać różne rzeczy. Pudełeczko z tytoniem, fajkę, szmatki, pudełko w którym trzymał flakoniki z trucizną…

S’Sassquath przykucnął tuż obok, a gdy Sabir wyciągnął szklane pojemniki z zabójczą cieczą, wstrzymał go gestem i za pozwoleniem Kirdurczyka podniósł je pod światło, starannie się im przyglądając. Delikatnie stuknął jeden z flakoników pazurem i odstawił pojemnik, jednocześnie sięgając do biodrowego kołczanu. Wyciągnął jedną ze swych strzał i położył naprzeciw trucizny.

Jego kompan zrozumiał w tym momencie o co chodzi. Wyciągnął jeszcze małą szmatkę i gąbkę do nakładania trucizny. Ponadto oprócz flakoników w których znajdował się płyn, wyjął pasty z truciznami. Sam postanowił również przygotować swoją broń. W końcu mógł przygotować się przed spotkaniem. Pokazał jaszczurowi jedną ręką na fiolki z płynem, a potem na pasty.
Doktorze, mógłbyś mu powiedzieć, że to jest też trucizna, tyle że w formie pasty?
Nie czekając na przekazanie tej informacji przez doktora zdjął swoje jatagny i kirdury. Postanowił na każdą parę broni użyć jednej dawki trucizny paraliżującej i osłabiającej. Ostrożnymi, powolnymi ruchami nakładał pastę, uważając na to by przypadkiem się nie skaleczyć.

S’Sassquath postawił głównie na truciznę paraliżującą. Pokrył nią powierzchownie już teraz dwa groty, a resztę przydzielonej mu trucizny zachował na później. Z kawałka płótna na opatrunki i sznurka z zapasów zabranych z obozu zrobił sobie coś na wzór sakwy, którą przewiesił przy biodrze, podobnie jak macuahuitl i tam osadził nowy zapas trucizn. Ponieważ jego ekwipunek zniknął, wziął także na siebie większość bagażu doktora Symeona. Była to chyba jedyna uprzejmość, na jaką się zdobył dotychczas. Nie pozostało już nic innego jak wyruszyć w dalsza drogę.

- Do mnie, obrona - Gregor wydał dwie krótkie komendę przywołującą zwierzaki i ustawiające je w swoistym szyku. Lulu z tyłu Rut z lewej. Ural wilk górski zamiast ustawić się po prawej stronie Gregora gdzie zwykle stawał Gar obstawił wolny bok wilczycy. Co w sumie wcale nie przeszkadzało Gregorowi. Elena usiadał mu na barku.
- Jak trafimy na niego znowu Elena powinna dolecieć pierwsza i zająć go na tyle byśmy zdołali go dopaść. Lepiej znaleźć tego latawca niż czekać aż nam kolejny czar rzuci w plecy. Którędy? Wszelkie maszkary to lubią w ciemności siedzieć nie? - Rzucił niepewnie Gregor ni to żartem ni poważnie. - Puszcze Lulu o krok lub dwa przodem jako krótki zwiad tak samo jak w lesie.

- Idziem Idziem Panowie- powiedział Wat widząc że wszyscy zbierają się już do drogi. W jego głosie ciągle było słychać lekką irytacj ale temu zapewne nikt się nie dziwił ,wojownik bez swojej zbroi i wiecznie dzierżonej po lewicy tarczy wyglądał dziwnie, a po jego minie było widać, że nie jest tym faktem zachwycony.
- Wchodzimy, załatwiamy swoje i wyjeżdżamy z tego zapomnianego przez bogów miejsca.

- Racja to już miesiąc jak zostawiłem Here - bo tak zaczął w myślach nazywać azaryjską klacz - znaczy się azaryjkę w Sakwie. Mam nadziej że mi tam nie zmarnieje. Poczynajmy. Daj no to na chwile - wskazał strzałę Jaszczura brudną od posoki maga - Lulu! przodem na dwa kroki i szukaj niebezpieczeństwa (drapieżnik/nie natura/ wróg) - wydał polecenie łasicy i dał jej dodatkowo do powąchania strzałę.
 
harry_p jest offline