Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 26-10-2014, 12:23   #141
 
Gothomog's Avatar
 
Reputacja: 1 Gothomog jest jak klejnot wśród skałGothomog jest jak klejnot wśród skałGothomog jest jak klejnot wśród skałGothomog jest jak klejnot wśród skałGothomog jest jak klejnot wśród skałGothomog jest jak klejnot wśród skałGothomog jest jak klejnot wśród skałGothomog jest jak klejnot wśród skałGothomog jest jak klejnot wśród skałGothomog jest jak klejnot wśród skałGothomog jest jak klejnot wśród skał
Kirdurczyk usiadł na wystającym przy filarach kamieniu. Nie stracił najcenniejszej broni i przeżyli zaklęcie. Na wszelki wypadek sprawdził jeszcze swoje trucizny. Obejrzał każdą fiolkę z osobna. Tylko dwa razy podczas tej wyprawy użył trucizn. Tylko dwa razy to oni mieli przewagę zaskoczenia. Tak to zwykle oni sami kończyli w pułapce. Sasowi udało się postrzelić wroga, przynajmniej tak wynikało z tego co przetłumaczył doktor. Nadal nie wiedział jak wymawia się jego imię. Pewnie i tak dobrze by tego nie zrobił, gdyż nie potrafił wydawać takich dźwięków.

Męczyła go inna rzecz. Ponownie zawiódł swoich towarzyszy. Gdy tylko zobaczyli strażnika, on rzucił się ze strachu na ziemię i zaczął kierować modły do bóstw, w które myślał, że nie wierzy. Strach był nie do opisania. Nie dał rady pomóc swoim towarzyszom w rozwiązaniu zagadek, gdyż nie mógł myśleć. Jedyne, co przychodziło mu do głowy to z dawna wyuczone modlitwy.

- Trzeba to skończyć – rzucił sam do siebie i wstał.

Podszedł do jaszczura, szukającego najwyraźniej jakiś śladów po postrzale. Postanowił mu pomóc. Wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy miał już spakowane.

- Znalazłeś coś? – spytał, jednak nie oczekiwał odpowiedzi.
 
Gothomog jest offline  
Stary 27-10-2014, 10:27   #142
 
Rewik's Avatar
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację
Sabir nie miał pewności czy S’Sassquath zrozumiał co doń powiedział, czy jaszczur po prostu domyślił się pytania. W każdym razie, gdy skończył pytać, Yy'g wskazał długi ślad ciągnący się po ziemi. Ślad ten biegł aż do jednych z trzech wyjść z przedsionka grobowca (było oczywiście i czwarte wyjście, to którym weszli do środka). Wyglądało to tak, jakby promień zaklęcia anihilował wszelkie drobinki kurzu, jakie napotkał po drodze.

Jedno z wejść, najbardziej po prawej było ogarnięte ciemnością, drugie zamknięte potężnymi, kamiennymi wrotami. Ślad prowadził jednak do przejścia, które znajdowało się najbardziej na lewo. W wyjściu tym widać było blask dziennego światła. Oczywistym było, że napastnik zbiegł właśnie tam.

S’Sassquath jeszcze raz wskazał ślad, po czym z charakterystycznym dla siebie opóźnieniem przemówił do Sabira:

- …Jes…Jespliċitaw.

Wyglądało na to, że pomimo powagi sytuacji, jaszczura bawiła ta wymiana zdań w dwóch językach. Spojrzał wymownie na wahadełko Sabira, a gdy ten skupił się na rozpoznawaniu zaklęcia, ukradkiem zerknął na przewieszony przez jego ramię ekwipunek. Jaszczur widział jak Sabir chowa tam fiolki z trucizną. Nie wiedział wcześniej, że człowiek-teraz-przyjaciel używa czasami takich metod. Dwa razy przekręcił łbem, patrząc na plecak, po czym nic nie mówiąc wrócił myślami do śladu.

S’Sassquath nie znał się na magii i nie wiedział jak to możliwe, by przedmioty po prostu zniknęły. Był ciekaw co powie na to ich czaroznawca.
 

Ostatnio edytowane przez Rewik : 27-10-2014 o 10:38.
Rewik jest offline  
Stary 27-10-2014, 19:49   #143
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
4 lipienia, roku po Wyniesieniu, 1161, Poranek
Grobowiec Nef-Halaima, Komnata Powitalna



Sabir z Ss' Sasquatchem badali miejsce zbrodni. Jaszczur znalazł strzałę, tę samą którą wystrzelił wczoraj. Miała lepki grot, lekko pachnący... czymś, poza tym była cała i gotowa do ponownego użycia. Sabir natomiast dotknął powierzchni kamieni podłogowych. Na lini od miejsca skąd padł atak do obozu znikły wszelkie brudy, kurze, łupiny nasion, martwe owady, dosłownie wszystko. Coś mu świdrowało w pamięci, więc przystanął na chwilę i skupił się na wspomnieniach.

Sabir: Teoria magii 05/50% - zdany!


- To wygląda podobnie jak zaklęcie Anihilacji, służące do niszczenia dużej ilości luźnych, nieożywionych przedmiotów. Nie dziwię się że tyle potraciliśmy, mogło być gorzej, gdybyś nie przepłoszył go strzałą, łuskowaty Sahibie - powiedział cicho kirdurski zabójca.

Gregor: Tropienie 27/60% - zdany


- Nie ma tropów - dodał Gregor, który także do nich podszedł. Był zdziwiony, bo wszystko zostawia ślady mniejsze czy większe - Choć nie - poprawił się po chwili - tu jest trochę mchu zdrapanego z framugi i odrobina lepkiego śluzu, ale nic na podłodze, jakby napastnik był niezwykle lekki.
Wrócili do reszty obozowiczów, wszyscy pogrążeni w tępej wściekłości i jednocześnie zawziętych, by dorwać nieznanego sprawcę nocnej napaści.

Tu, w przedsionku, wielkości podwórza bogatego chłopskiego gospodarstwa było jasno, smugi światła wpadające przez szpary w suficie rozpraszały ciemności. Jednak był to dopiero przedsionek grobowca, który czekał na spenetrowanie, a kto wie, gdzie krył się nocny napastnik?



Naprzeciwko wejścia do grobowca pysznił się portal, zamknięty kamiennymi wrotami, strzeżony przez dwie płaskorzeźby przedstawiające przygotowane do skoku lwy. Podłoga przed wejściem, ogniś wykonana z polerowanego czarnego marmuru zmatowiała, a całość porosły mchy i liany, wszędobylskie w tej wilgotnej i gorącej dżungli.
Gdy podeszliście do wrót, doktor łopatką zeskrobał mech i odczytał.

 
Hawnhekk tinsab il-Nef-Halaim ewwel fost il-qassisin tal-infern, ir-rebbieħ akbar fl-istorja.
Wieħed li jidħol se jiltaqa mewt krudili fl-idejn ta 'l-gwardjan tat Kopeth V. tiegħu*

*Tu spoczywa Nef-Halaim pierwszy spośród kapłanów Piekieł, największy zdobywca w dziejach.
Tego kto wejdzie, spotka okrutna śmierć z ręki strażnika jego Kopetha V.

Po mchu porastającym wrota odgadujecie, że drzwi nie były otwierane od wieluset lat.
Drzwi po lewej stronie prowadziły na jakąś galerię, z której rozciągał się widok na dolinę wodospadów.
Drzwi po prawej stronie zaś wiodły w ciemność. Pomieszczenie za nimi było też wyraźnie chłodniejsze i miast roślinności, zbierał się tam kurz, choć trzeba by tam wejść, by zobaczyć co tam czeka.
 
__________________
Bez podpisu.
TomaszJ jest offline  
Stary 01-11-2014, 20:15   #144
 
harry_p's Avatar
 
Reputacja: 1 harry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputację
Widząc kierujące się ku obozowisku zaklęcie Wat poderwał się gwałtownie sięgnął po swój miecz i ustawił się w postawie gotowej do wali, jednak wbrew jego przypuszczeniom poza zaklęciem nie pojawiło się żadne niebezpieczeństwo. Towarzysze zobaczyli ,że wojak odetchnął z ulgą,a nawet pozwolił sobie na mały uśmiech później natomiast jego wzrok skierował się na miejsce gdzie jeszcze przed chwilą spoczywała jego tarcza i górna część zbroi .....
Przez sekundę Kassadian wydawał się jakby zdziwiony ,że ktoś przeniósł jego dobytek, okrutna prawda jednak szybko dotarła do wojownika. Wat przekonał siarczyście a następnie kopnąwszy w ścianę ze złością wyrzucił z siebie tak paskudną wiązankę, że nie powstydził by się jej doker-przemytnik opisując między innymi czym zajmowała się matka czarownika i jak była znana na dzielnicy z umiejętności obsługiwania nawet i trzech mężów jednocześnie.

Gregor zerwał się momentalnie gdy zaczął się rejwach w obozie szybko zwiną restki swojego dobytku.
- Skur...kowaniec, moje oszczepy. Na szczęście zostało mi kilka lotek. - Wyciągną wyważony nóż i korzystając z niego jak ze wskaźnika zaczął szukać śladów w końcu znalazł. Jednak to co znalazł wcale nie napełniło go optymizmem.

S’Sassquath wciąż trzymając w ręku wystrzeloną strzałę, podszedł do ludzi, dyskutujących o tym, którędy iść. Jeszcze raz powąchał grot strzały, lecz zapach nic mu nie przypominał. Nie widział na strzale śladów krwi, lecz był pewien, że słyszał nocą jak wbija się ona w ciało. Najgorsze wizje i strach wzbudza nieznany przeciwnik, dlatego Yy’g starał się nie myśleć co stanęło im na drodze. Zamiast tego myślał, jak temu zaradzić. Nie wiedział, czy istota domyślnie pozbawiona krwiobiegu, będzie podatna na zatrucie, lecz chwilowo nic innego nie mógł wymyśleć.
Nieoczekiwanie zwrócił na siebie uwagę Sabira.
- Kssh…a…Sahibie.
S’Sassquath uzyskawszy uwagę Kirdurczyka pokazał mu jeszcze raz strzałę, którą już wcześniej dał mu do obejrzenia, a drugą dłonią chwycił przewieszoną na szyi dmuchawkę. Wzrokiem powiódł w stronę jego ekwipunku, a następnie spojrzał nań wyczekująco.

Kirdurczyk przez chwilę zastanawiał się o co może chodzić towarzyszowi. Spojrzał na niego z pytającym wzrokiem. Gdy nie uzyskał dalszych wskazówek postanowił położyć swój pakunek na ziemię i powoli zaczął z niego wyciągać różne rzeczy. Pudełeczko z tytoniem, fajkę, szmatki, pudełko w którym trzymał flakoniki z trucizną…

S’Sassquath przykucnął tuż obok, a gdy Sabir wyciągnął szklane pojemniki z zabójczą cieczą, wstrzymał go gestem i za pozwoleniem Kirdurczyka podniósł je pod światło, starannie się im przyglądając. Delikatnie stuknął jeden z flakoników pazurem i odstawił pojemnik, jednocześnie sięgając do biodrowego kołczanu. Wyciągnął jedną ze swych strzał i położył naprzeciw trucizny.

Jego kompan zrozumiał w tym momencie o co chodzi. Wyciągnął jeszcze małą szmatkę i gąbkę do nakładania trucizny. Ponadto oprócz flakoników w których znajdował się płyn, wyjął pasty z truciznami. Sam postanowił również przygotować swoją broń. W końcu mógł przygotować się przed spotkaniem. Pokazał jaszczurowi jedną ręką na fiolki z płynem, a potem na pasty.
Doktorze, mógłbyś mu powiedzieć, że to jest też trucizna, tyle że w formie pasty?
Nie czekając na przekazanie tej informacji przez doktora zdjął swoje jatagny i kirdury. Postanowił na każdą parę broni użyć jednej dawki trucizny paraliżującej i osłabiającej. Ostrożnymi, powolnymi ruchami nakładał pastę, uważając na to by przypadkiem się nie skaleczyć.

S’Sassquath postawił głównie na truciznę paraliżującą. Pokrył nią powierzchownie już teraz dwa groty, a resztę przydzielonej mu trucizny zachował na później. Z kawałka płótna na opatrunki i sznurka z zapasów zabranych z obozu zrobił sobie coś na wzór sakwy, którą przewiesił przy biodrze, podobnie jak macuahuitl i tam osadził nowy zapas trucizn. Ponieważ jego ekwipunek zniknął, wziął także na siebie większość bagażu doktora Symeona. Była to chyba jedyna uprzejmość, na jaką się zdobył dotychczas. Nie pozostało już nic innego jak wyruszyć w dalsza drogę.

- Do mnie, obrona - Gregor wydał dwie krótkie komendę przywołującą zwierzaki i ustawiające je w swoistym szyku. Lulu z tyłu Rut z lewej. Ural wilk górski zamiast ustawić się po prawej stronie Gregora gdzie zwykle stawał Gar obstawił wolny bok wilczycy. Co w sumie wcale nie przeszkadzało Gregorowi. Elena usiadał mu na barku.
- Jak trafimy na niego znowu Elena powinna dolecieć pierwsza i zająć go na tyle byśmy zdołali go dopaść. Lepiej znaleźć tego latawca niż czekać aż nam kolejny czar rzuci w plecy. Którędy? Wszelkie maszkary to lubią w ciemności siedzieć nie? - Rzucił niepewnie Gregor ni to żartem ni poważnie. - Puszcze Lulu o krok lub dwa przodem jako krótki zwiad tak samo jak w lesie.

- Idziem Idziem Panowie- powiedział Wat widząc że wszyscy zbierają się już do drogi. W jego głosie ciągle było słychać lekką irytacj ale temu zapewne nikt się nie dziwił ,wojownik bez swojej zbroi i wiecznie dzierżonej po lewicy tarczy wyglądał dziwnie, a po jego minie było widać, że nie jest tym faktem zachwycony.
- Wchodzimy, załatwiamy swoje i wyjeżdżamy z tego zapomnianego przez bogów miejsca.

- Racja to już miesiąc jak zostawiłem Here - bo tak zaczął w myślach nazywać azaryjską klacz - znaczy się azaryjkę w Sakwie. Mam nadziej że mi tam nie zmarnieje. Poczynajmy. Daj no to na chwile - wskazał strzałę Jaszczura brudną od posoki maga - Lulu! przodem na dwa kroki i szukaj niebezpieczeństwa (drapieżnik/nie natura/ wróg) - wydał polecenie łasicy i dał jej dodatkowo do powąchania strzałę.
 
harry_p jest offline  
Stary 02-11-2014, 01:25   #145
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
ZSTĘPUJĄC W NIEZNANE


Krok za krokiem, głębiej w ciemność.
Powietrze tu było... martwe. Suche. Chłodne. Jakby magiczna bariera odgrodziła parną wilgoć od tych prastarych schodów. Przedzieraliście się przez nieliczne pajęczyny, pewni że idziecie tędy pierwsi od stuleci. Łasica penetrowała teren przed wami, jednak czasem tylko wracała, sygnalizując brak myszy i węży, to drugie bardzo ją cieszyło. Schody zdawały się ciągnąć w nieskończoność, ale to było tylko wrażenie, gdyż skończyły się dość szybko, po nie więcej niż stu stopniach.

Lulu: Szukanie zagrożeń 89/60% - oblany!

Lampa oświetliła w końcu pomieszczenie... a właściwie kryptę. Wszędobylska roślinność tu także się wdarła, jednak jakiś czar sprawił, że korzenie, liany i mchy, które niepodzielnie sprawowały władzę w Komnacie Powitalnej, tutaj były suche i łamliwe, właściwie głównie pokrywały sufit nie docierając nigdzie niżej.


Gdy światło padło do środka komnaty, zarówno martwa roślinność, jak i przestrzenie między kamiennymi blokami zaczęły świecić bladym blaskiem, właściwym mchom i świetlikom, ukazując całe pomieszczenie w swojej krasie.
I co najmniej dwa tuziny otwartych grobów, trumien z miejscowego drewna, każda okryta metalową klatką z magicznymi rytami na sobie.

Cytat:


W zamierzchłych czasach, w tym samym miejscu

- Chwała niech będzie Reshefowi i Lokiemu, Sethowi i Lilith, Krodowi i Kali
- Chwała - chórem odpowiedzieli ubrani w czarne i czerwone szaty żałobnicy.
Prowadzący zaś kontynuował.
- Patron nasz umarł i ucztuje teraz wraz z nimi w piekielnych pałacach, my zaś prośmy Neith o łaskę śmierci, gdyż przeznaczone nam jest strzec kości Wybrańca, póki się w proch nie rozpadną.
- Neith, Pani śmierci, obdaż nas lekkim konaniem i snem spokojnym - cicho odpowiedzieli celebranci.


- Podejdźcie - kapłan wyciągnął kamionkową butlę, stylizowaną na kształt krokodyla i z jego paszczy nalał odrobinę czarnego płynu do każdego z kielichów - a były ich dwa tuziny.
A gdy już każdy dostał kielich, zdobiony symbolem strzały i łuku, udał się z nim do trumny. Każdy uklęknął, zamknął oczy i po cichej krótkiej modlitwie wypijał zawartość i zamykał oczy. Na zawsze.
Gdy umarli wszyscy, kapłan podszedł do każdego z nich i zamykał żelazną klatkę nad ciałem, aktywując szeptem nekromantyczne runy.
Potem podszedł do ołtarza, wziął kielich przeznaczony dla siebie i cisnął go w kąt, kręcąc głową na naiwność pozostałych, że i on wypije. Nie, jemu Nef-Halaim przeznaczył większe rzeczy. Odwrócił się i po schodach wyszedł na zewnątrz.

Na podłodze leżała gruba na dwa palce warstwa kurzu, gdzie niegdzie widać było przedmioty pokryte patyną starości - kielichy, upuszczone luzem, symbole do zawieszenia na szyi - Ss'Sas poznał Ząb Setha, Sabirowi zaś rzuciły się w oczy Sztylety Kali. Na ołtarzu leżała terakotowa figurka krokodyla, wielkości ręki dorosłego męża.
Nie było widać śladów innych niż wasze oraz nurkującej w kurzu, kichającej łasicy.


Nagle... runy na wszystkich klatkach zapaliły się błękitnym blaskiem, a klatki z trzaskiem otworzyły, niczym upiorne, żelazne kwiaty. Z jednej z trumien wychyliła się zasuszona ręka. Z drugiej wstał truposz!
Jednocześnie z góry schodów, z Komnaty Powitalnej, gdzie rozłożyliście się obozem dobiegł was nieludzki, głośny rechot, dodatkowo zwielokrotniony przez echo.
Lulu spanikowana zaczęła dawać Gregorowi sygnały o niebezpieczeństwie. Łowca nawet się nie zaśmiał, bo sytuacja, choć komiczna, zrobiła się zbyt poważna...

 
__________________
Bez podpisu.
TomaszJ jest offline  
Stary 03-11-2014, 23:52   #146
 
harry_p's Avatar
 
Reputacja: 1 harry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputację
- O cholera –
Wyrwało się Gregorowi gdy trumny zaczęły się otwierać niczym mityczne kwiaty paproci. Mimo wszystko zachował zimną krew.
- Doktorze wycofujemy się. Idź pierwszy i zwierzaki razem z tobą. Rut Ural Lulu Elena –
Głos Gregora przypominał bardziej wilczy warkot niż artykułowaną mowę ale momentalnie opanował zwierzęta które zaczynały miotać się zdezorientowane i wystraszone. Wskazał ręką doktora
- Pilnujecie/brońcie doktora/stary człowiek. Teraz będą cię pilnować.
Nim jeszcze doktor się oddalił Gregor podał mu dwie „lotki”
- Mam pomysł. Zamotaj porządnie na rękojeściach materiał i nasącz olejem z lampy albo jakimś tłuszczem z żarcia. Jak zbiją się w ciasną masę w tunelu spróbujemy podpalić te suszki. Podpalisz szmaty i podasz mi. Rzucę tak by się wbiły gdzieś w środku masy tego chrustu. Sabirze ty idź zaraz za doktorem jak wyskoczy ten czarodziej… jest twój.
Widząc że truposze jeszcze się gramolą doskoczył do najbliższej trumny i spróbował nabić czerep na szponton. Potem się wycofał. Chyba jako ostatni.
 
harry_p jest offline  
Stary 20-11-2014, 11:21   #147
 
Rewik's Avatar
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację
S’Ssasquath początkowo zdjęty strachem o własną skórę wycofał się do wąskiego tunelu za nimi. Uczynił podobnie jak wszyscy, niemal wszyscy… nie dostrzegł nawet, że Gregor pozostał sam wśród powstających truposzy!

Yy’g objął wzrokiem całą komnatę. Jego oczom ukazało się blisko ćwierć setki nieumarłych wojowników. Część wciąż budziła się z wiecznego snu, wielu zmierzało na „człowieka-teraz- przyajciela”, a kilku mamrotało jakieś klątwy. Gregor, z trudem usiłował ratować się z tej beznadziejnej sytuacji.

Nagle S’Sassquath poczuł jak obca energia spływa po nim, próbując osłabić jego ciało. Spływała coraz niżej, kumulując się w dolnych kończynach. S’Sassquath przezwyciężył odrętwienie i wrzeszcząc przeraźliwie, zebrał w sobie siły i napiął każdy mięsień. Poczuł jak osłabienie ustępuje, a rzucający klątwę truposz został odrzucony w tył siłą własnego zaklęcia. Wysuszone ciało czarownika eksplodowało od nadmiaru zgromadzonej energii.

Jaszczuroczłowiek ocknął się i chwycił przytwierdzony u pasa macuahuitl. Broń idealna na nieopancerzonych przeciwników. W napięciu oczekiwał nadbiegających wrogów, ale czy Gregor zdoła się im wymknąć bez pomocy? Był zbyt zdjęty strachem, by jako pierwszy wyjść przed szereg, choć wiedział, że aby nie zginąć i zdobyć tajemnice grobowca, musi współpracować z ludźmi.
 
Rewik jest offline  
Stary 23-11-2014, 23:26   #148
 
Gothomog's Avatar
 
Reputacja: 1 Gothomog jest jak klejnot wśród skałGothomog jest jak klejnot wśród skałGothomog jest jak klejnot wśród skałGothomog jest jak klejnot wśród skałGothomog jest jak klejnot wśród skałGothomog jest jak klejnot wśród skałGothomog jest jak klejnot wśród skałGothomog jest jak klejnot wśród skałGothomog jest jak klejnot wśród skałGothomog jest jak klejnot wśród skałGothomog jest jak klejnot wśród skał
- Doktorze ty wskakuj pierwszy do wejścia. Rut Ural Lulu Elena pilnujecie/brońcie doktora. Mam pomysł – Gregor podał doktorowi dwie “lotki” - zamotaj porządnie na rękojeściach materiał i nasącz olejem z lampy albo jakimś tłuszczem z żarcia. Jak zbiją się w ciasną masę w tunelu podpal i podaj rzucę tak by się wbiły w któregoś gdzieś w powie tego tłumu. Przy odrobinie szczęścia zajmą się jeden od drugiego. Sabirze ty idź zaraz za doktorem jak wyskoczy ten czarodziej… jest twój.

Kirurczyk kiwnął głową. Z przerażeniem spojrzał na hordę nieumarłych, która wstawała z grobów. Nie mógł wyrzucić z siebie słowa na ten moment. Wyciągnął dwa noże. Czekając na doktora wyszukał truposza, który już wstał i drążącymi rękoma rzucił w niego dwoma nożami.

Niestety z powodu ran odniesionych wcześniej i przerażenia nie był w stanie porządnie rzucić nożem, który poleciał daleko od najbliższego nieumarłego. Nie czekając na rezultaty zaczął wycofywać się. Wbiegł szybko za stojących w straży przedniej towarzyszy. Po chwili poczuł jak przy nim wylądował zmachany tropiciel.

Łapał przez chwilę oddech opierając swoje ręce na kolanach. Po chwili podniósł głowę. Nie mógł tak zostawić samych Wata i Sassa. Gregor ranny nie mógł im pomóc, poza tym przygotowywał płonące strzały wraz z doktorem.

- Zmiana planów Sahibie – wyciągnął swoje dwa jatagany, idealnie naostrzone przez Wata – zróbcie mi miejsce!– krzyknął do towarzyszy z przodu i wbił się pośrodku.

Dwie mumie skupiły się od razu na nim. Jednak ich ataki były zbyt wolne i Kirdurczyk zwinnie ich uniknął, atakując szeroko mieczem, tak by utrzymać truposze na dystans. Ciął pierwszą mumię, przecinając wysuszoną skórę. Obie mumie cofnęły się. Kirdurczykowi nie udało się wyprowadzić skutecznie podwójnego cięcia z góry. Szybko jednak zrobił krok do przodu i ranił ponownie mumię z lewej. Truposze wykorzystały wysunięcie Sabira i spróbowały go sięgnąć swoimi łapami. Jednak ten skutecznie wybił ataki obu swoim mieczem. W tym samym momencie zauważył nadciągający miecz jego towarzysza. Próbował zastawić się jataganem, jednak Kirdurczyk nie mógł oprzeć się jego sile.
Poczuł tępy ból w boku, po chwili spływającą krew. Ostrze przecięło mu bok, na szczęście nie wbiło się zbyt głęboko, dzięki skórzanej kurtce. Nie mógł nawet przytrzymać rany, gdyż miał w obu rękach miecze i napierało na nich stado umarlaków.

- Kretynie! -krzyknął na Wata. W myślach przeleciały najgorsze przekleństwa. Wziął oddech i spokojniej powiedział - W szyku nie uczyli Cię walczyć?!
 

Ostatnio edytowane przez Gothomog : 30-11-2014 o 12:29.
Gothomog jest offline  
Stary 27-11-2014, 00:46   #149
 
harry_p's Avatar
 
Reputacja: 1 harry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputację
Gregor został najdłużej przy sarkofagach nie do końca zdając sobie sprawę z czym przyjdzie się im mierzyć został by nadziać wstającego truposza na szponton. Uderzył, niestety truposz okazał się bardziej żwawy niż się spodziewał przedziurawić czaszkę trafił w bark nie czyniąc praktycznie żadnej szkody ożywieńcowi.

Gregor zajęty jednym przeciwnikiem nie zauważył jak z boków dopadło go dwóch kolejnych a kolejni już byli w drodze. Zaatakowały jednocześnie. Ten nabity na szponton nie trafił przed drugim udało mu się odskoczyć w kierunku tunelu ale trzeci próbował zajść go z boku by uniemożliwić odwrót Gregor odepchną go kopiąc w bebechy robiąc sobie wolną drogę do tunelu. I tu popełnił drugi błąd tego dnia. Truposz nim odleciał dwa kroki w tył wczepił się w udo Gregora tam gdzie nie chronił go pancerz i rozorał ciało zostawiając głębokie rany.

- AaałOsz wy w dupę kopane!… - Wrzasną ale nie zdążył dokończyć bo truposze napierały dalej Gregor kuśtykając oganiał się od tuposzy jak od wściekłych psów. Dwa z nich odepchną. Trzeci Ugryzł go w rękę w której trzymał pochodnię dając okazje czwartemu do ataku który spróbował odgryźć mu ucho. Na szczęście mocny skórzany pancerz wytrzymał. Tego jednak było już za wiele. Gregor odwrócił się i biegiem ruszył do tunelu. Nim jednak schował się w tunelu poczuł na plecach cztery kolejne ciosy. Wiedział że dorobił się dwóch kolejnych blizn gdzieś między łopatkami.
Gdy już myślał że jest bezpieczny w ciemnym tunelu coś go trafiło. Na chwile jakby zmylił krok czy się potkną. Poczuł na raz chłód i gorąc jakby nagle zapadł na febrę. Ręce zaczęły delikatnie drżeć.

„Czyżby… czyżby te truposze czymś zarażały…”.

Obmacał zranione udo ale osłabienie nie zaczęło się od nogi. Nie stracił w niej czucia ani nie zrobiła się gorąca. Tego był pewien.

„To nie to.”

Pomyślał z niejaką ulgą

- Pospieszcie się - usłyszał doktora z głębi korytarza.

Za plecami zaczęła się zażarta walka Wata Ssas i Sabira. Przed nim doktor czekał wraz ze zwierzakami.

- Doktorze co z tymi płonącymi lotkami kiedy będą? – Wychrypaił zwiadowca

- Kurwa co? - odpowiedź doktora nie zważając na konwenanse ani że taki język nie przystoi sędziwemu uczonemu.

- No do podpalenia truposzy - zniecierpliwił się Gregor. - Cholera sam zrobię. - Wycofał się nieco głębiej w korytarz - Doktorze przytrzymaj lampę. – Dosłownie wcisną doktorowi źródło światłą i sam zabrał się do klecenia „pocisków” zapalających. Drąc pakuły i bandaże zaczął obkręcać nimi rękojeści polewając je i oliwą z latarni i upychając między warstwy kawałki słoniny i innego łatwopalnego „śmiecia”.

„Bogowie sprawcie by to zadziałało”

Pomyślał gdy skończył.
 
harry_p jest offline  
Stary 02-12-2014, 20:24   #150
 
czajos's Avatar
 
Reputacja: 1 czajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwu
- Hallosie miej nas w swojej opiece- te słowa były jedyną reakcją Wata na podnoszące się ze swoich grobów trupy.
Nie miał on zresztą czasu na nic innego jego nogi instynktownie poniosły go w stronę wejścia do korytarza na otwartym terenie nie mieli szans z taką ilością wrogów zgnietli by ich samą masą. Niestety Gregor nie pomyślał o tym na czas Wat mógł tylko bezradnie przeglądać się jak mumie drą go pazurami i wgryzają się w pancerz i skryte pod nim ciało, nie mógł porzucić swojej pozycji otworzył by tym sposobem trupą drogę do Doktora i na ich tyły co mogło by się skończyć tragicznie. Na szczęście Gregor przedarł się przez tłum nieumarłych i zdołał wbić się w kolumnę przepuszczony na tyły przez Wata który właśnie dobił swój niezawodny miecz.

W pierwszej kolejności Wat potężnym zamachem rozpołowił korpus jednego z podchodzących wrogów i posłał go po raz wtóry w objęcia śmierci i wykończył cios uderzając w głowę kolejnego trzaskając jego twarz. Taki potworny pokaz siły i kunsztu w walce mieczem zasiał by ziarno niepewności w sercu każdego śmiertelnego ale nieumarli atakowali nieprzerwanie rzucając się beznamiętnie na ostrze które nadstawiał Wat w próbie obrony przed posiniałymi i suchymi niczym wiór łapskami i paszczami nieumarłych.
Wat kilku krotni wyprowadzał jeszcze podobne uderzenia z większym lub mniejszym powodzeniem ale ataki przeciwnika nie ustawały, było ich po prostu zbyt wielu. Miecz unosił się i upadał to uderzając a to broniąc się przed atakami wroga który zdawał się być nieskończony w swej liczebności, dłonie i ramiona Wata stawały się coraz bardziej zmęczone, a ciosy mniej celne. Stojącemu po jego lewicy jaszczóro-ludowi nie szło jednak tak dobrze ciało Wata mimo tego, że stracił swój kirys dalej chroniły ściśle przylegające kółka kolczugi i ciosy wroga miały na niego minimalny wpływ. Sass jednak nie był nijak chroniony i to kilka ciosów które zdołały się przedrzeć przez jego gardę pozostawiały krwawe ślady na ciele kompana. Na szczęście po walki przepychając się z drugiego szeregu wkroczył Sabir i wspomógł Wata i Sass'a w dziele zagłady nieumarłych. Martwi jednak nie znając zmęczenia napierali dalej więc Wat musiał walczyć dalej. Vahagn jednak nie uśmiechał się już do wojownika jego ciosy coraz rzadziej sięgały wroga, a Kasadian wbrew temu czego sam uczył swoich podwładnych wkładał coraz to więcej i więcej siły w cięcia jakby liczył, że samą brutalną siłą odepchnie przeciwnika. To postępowanie jednak szybko zwróciło się przeciwko niemu w kolejnym szerokim zamachu jego stopa natrafiła na spoczywającą na ziemi odrąbaną rękę jednego z nieumarłych i straciła oparcie. Szerokie ostrze zaufanego bastarda z niepokojącą prędkością zwróciło się ku stojącemu na środku szyku Sabirowi i minąwszy jego osłonę przebiło pancerz i zagłębiło się w ciało. W ogniu walki Wat nie miał czasu na nic więcej niż na rzucenie przekleństwa i szybkich przeprosin.
Sytuacja jednak zaczynała jednak układać się nie po myśli Kompani nieumarli zaczęli silnie napierać swoją masą coraz to mocniej naciskając na walczących. W takim szeregu długo się nie utrzymają.
- Do tyłu Panowie ! Do tyłu ! - Wysapał Wat przez zaciśnięte zęby silnym uderzeniem głowni roztrzaskując szczękę starającego się go ugryźć truposza.
- Do korytarza ! bo zaraz nas zaleją !-
 
__________________
Nowa sesja dark sci-fi w planach zapraszam do sondy
czajos jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:39.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172