Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-11-2014, 01:25   #145
TomaszJ
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
ZSTĘPUJĄC W NIEZNANE


Krok za krokiem, głębiej w ciemność.
Powietrze tu było... martwe. Suche. Chłodne. Jakby magiczna bariera odgrodziła parną wilgoć od tych prastarych schodów. Przedzieraliście się przez nieliczne pajęczyny, pewni że idziecie tędy pierwsi od stuleci. Łasica penetrowała teren przed wami, jednak czasem tylko wracała, sygnalizując brak myszy i węży, to drugie bardzo ją cieszyło. Schody zdawały się ciągnąć w nieskończoność, ale to było tylko wrażenie, gdyż skończyły się dość szybko, po nie więcej niż stu stopniach.

Lulu: Szukanie zagrożeń 89/60% - oblany!

Lampa oświetliła w końcu pomieszczenie... a właściwie kryptę. Wszędobylska roślinność tu także się wdarła, jednak jakiś czar sprawił, że korzenie, liany i mchy, które niepodzielnie sprawowały władzę w Komnacie Powitalnej, tutaj były suche i łamliwe, właściwie głównie pokrywały sufit nie docierając nigdzie niżej.


Gdy światło padło do środka komnaty, zarówno martwa roślinność, jak i przestrzenie między kamiennymi blokami zaczęły świecić bladym blaskiem, właściwym mchom i świetlikom, ukazując całe pomieszczenie w swojej krasie.
I co najmniej dwa tuziny otwartych grobów, trumien z miejscowego drewna, każda okryta metalową klatką z magicznymi rytami na sobie.

Cytat:


W zamierzchłych czasach, w tym samym miejscu

- Chwała niech będzie Reshefowi i Lokiemu, Sethowi i Lilith, Krodowi i Kali
- Chwała - chórem odpowiedzieli ubrani w czarne i czerwone szaty żałobnicy.
Prowadzący zaś kontynuował.
- Patron nasz umarł i ucztuje teraz wraz z nimi w piekielnych pałacach, my zaś prośmy Neith o łaskę śmierci, gdyż przeznaczone nam jest strzec kości Wybrańca, póki się w proch nie rozpadną.
- Neith, Pani śmierci, obdaż nas lekkim konaniem i snem spokojnym - cicho odpowiedzieli celebranci.


- Podejdźcie - kapłan wyciągnął kamionkową butlę, stylizowaną na kształt krokodyla i z jego paszczy nalał odrobinę czarnego płynu do każdego z kielichów - a były ich dwa tuziny.
A gdy już każdy dostał kielich, zdobiony symbolem strzały i łuku, udał się z nim do trumny. Każdy uklęknął, zamknął oczy i po cichej krótkiej modlitwie wypijał zawartość i zamykał oczy. Na zawsze.
Gdy umarli wszyscy, kapłan podszedł do każdego z nich i zamykał żelazną klatkę nad ciałem, aktywując szeptem nekromantyczne runy.
Potem podszedł do ołtarza, wziął kielich przeznaczony dla siebie i cisnął go w kąt, kręcąc głową na naiwność pozostałych, że i on wypije. Nie, jemu Nef-Halaim przeznaczył większe rzeczy. Odwrócił się i po schodach wyszedł na zewnątrz.

Na podłodze leżała gruba na dwa palce warstwa kurzu, gdzie niegdzie widać było przedmioty pokryte patyną starości - kielichy, upuszczone luzem, symbole do zawieszenia na szyi - Ss'Sas poznał Ząb Setha, Sabirowi zaś rzuciły się w oczy Sztylety Kali. Na ołtarzu leżała terakotowa figurka krokodyla, wielkości ręki dorosłego męża.
Nie było widać śladów innych niż wasze oraz nurkującej w kurzu, kichającej łasicy.


Nagle... runy na wszystkich klatkach zapaliły się błękitnym blaskiem, a klatki z trzaskiem otworzyły, niczym upiorne, żelazne kwiaty. Z jednej z trumien wychyliła się zasuszona ręka. Z drugiej wstał truposz!
Jednocześnie z góry schodów, z Komnaty Powitalnej, gdzie rozłożyliście się obozem dobiegł was nieludzki, głośny rechot, dodatkowo zwielokrotniony przez echo.
Lulu spanikowana zaczęła dawać Gregorowi sygnały o niebezpieczeństwie. Łowca nawet się nie zaśmiał, bo sytuacja, choć komiczna, zrobiła się zbyt poważna...

 
__________________
Bez podpisu.
TomaszJ jest offline