Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-11-2014, 10:55   #165
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Rozdział Drugi. Dolina Lodowego Wichru. 10 Tarsakh (Śródzimie), 1358 DR, Roku Cieni

Keldabe
10 Tarsakh, wczesne popołudnie



Spotkanie z plemienną matroną i rewelacje Shando sprawiły, że drużyna spakowała się czym prędzej i, wlokąc za sobą zaspaną Marę, wyruszyła w drogę. Na szczęście przepływ informacji pomiędzy kobietami a mężczyznami w plemieniu nie był zbyt dobry, toteż ybnijczyków zamiast wściekłego Aidena ścigały co najwyżej ponure spojrzenia matek i babek.

Podróż przez zamarzniętą tundrę przebiegała przez przeszkód; zgodnie z przewidywaniami Kostrzewy pogoda im dopisywała. Gdzieniegdzie spod śniegu wyglądały spłachetki gołej ziemi, lecz im bardziej zbliżali się do masywu górskiego tym głębszy i bardziej ubity stawał się śnieg. Kilka razy ybnijczycy minęli lub zobaczyli w oddali leżące na śniegu truchła. Większość była nieruchoma; niektóre drgały jak gdyby chciały ruszyć w dalszą drogę. W świetle dnia nie stanowiły jednak większego zagrożenia, toteż zajęto się nimi szybko i skrupulatnie. Nawet półprzytomni ze zmęczenia podróżni byli świaodmi, że nie powinni zostawiać wroga za plecami.



Gdy słońce minęło zenit rozbito obóz. Burro, który zabrał zgromadzone zapasy opału z Keldabe rozpalił ognisko i podgrzał resztkę gulaszu. Ponieważ jak okiem sięgnąć prócz nich nie widać było w okolicy żywego stworzenia wszyscy ułożyli się do snu, ten jeden raz powierzając swe bezpieczeństwo czujności psów, koni i chowańców.

Po kilku godzinach śpiących obudziło głośne krakanie Wredoty. Na szczęście zagrożenie, które wypatrzył kruk było odległe; gdzieś nad górami kołował jakiś nieznany ptak; potem dołączył do niego drugi. Ptaszyska musiały być na prawdę olbrzymie, gdyż ich sylwetki było wyraźnie widać nawet z tej odległości. Wpatrujący się w oślepiającą górską biel Grzmot wypatrzył także coś, co wyglądało jak lodowy szlak, nieco na lewo od ich domniemanej trasy przejścia. No cóż, nie mieli jednak zbytniego wyboru, skoro już zdecydowali sie na wędrówkę w góry. Pozostało tylko skontaktować się magicznie z Ybn i ruszać w dalszą drogę.


 

Ostatnio edytowane przez Sayane : 07-11-2014 o 08:26.
Sayane jest offline