Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-11-2014, 22:25   #87
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Koń i wóz Gastona zmieniły właściciela, podobnie jak sto dwadzieścia złotych koron. Zniszczone relikwie, które Dieter zabrał z opactwa spoczęły w krypcie Wielkiej Świątyni. Można się było spokojnie rozejrzeć za środkiem transportu. Z przyczyn finansowych, przynajmniej dla niektórych, liniowiec Imperator Wilhelm, odpadał.

W pokaźnym i zatłoczonym porcie altdorfskim ciężko było znaleźć kogokolwiek płynącego do Nuln. Większość przewoźników obsługiwała raczej trasę wiodącą w dół rzeki, lub też działała na krótszym dystansie. W końcu Wolmarowi udało się ubić targu ze starym, jednonogim szyprem, który za dwadzieścia złotych koron zgodził się zabrać towarzystwo na pokład swojej zdezelowanej, cuchnącej barki o wdzięcznej nazwie Rusałka i przewieźć do Kemperbadu. Tam musieli znów szukać okazji.

Wyruszyli niezwłocznie, na dobry początek poczęstowani przez szypra Bertolda, tanią i palącą przełyk gorzałką. Tym samym trunkiem przez cały czas podróży do Kemperbadu raczyli się członkowie załogi, którzy drugiego dnia nie byli w stanie utrzymać się prosto na nogach, a w samym kemperbadzkim porcie spowodowali kolizję i tylko dzięki sowitej łapówce uniknęli poważniejszych reperkusji.

W Kemperbadzie poszukiwanie kogoś, kto zgodziłby się zabrać awanturników do Nuln okazało się znacznie łatwiejsze niż w stolicy. Do Nuln kursowały regularne rejsy, obsługiwane przez linię przewozową. Wystarczyło zapłacić i wsiąść na statek. Opłata wynosiła zaledwie dwanaście złotych koron za najmarniejszą kajutę. Można też było płynąć w luksusie, za dopłatą ośmiu koron. Barka była wypełniona ludźmi, którzy zmierzali w stronę Nuln, aby wziąć udział w festiwalu i wielkim pokazie jakiejś nowej broni.

Po wyruszeniu z portu i przepłynięciu kilku mil, za niewielką osadą Stockhausen oczom podróżnych ukazał się przerażający widok. Kobiety znajdujące się na pokładzie mdlały; mężczyźni o słabszych żołądkach wymiotowali. Rozległy się krzyki przerażenia i szeptane bojaźliwie modlitwy.

W przybrzeżnych krzakach, na wpół zatopiony, leżał rozbity powóz. Trupy koni, zaplątane w uprząż były zmasakrowane, krwawe ochłapy zwieszały się ze zdruzgotanych kości, oblezione przez chmary much.

Padła komenda i barka zwolniła, po czym zatrzymała się. Szczęknął łańcuch kotwiczny. Marynarze przygotowali się do opuszczenia na wodę małej łódki, będącej na wyposażeniu statku. Kapitan jednostki, przytraczając do pasa kord, zszedł na pokład. Poprawił czapkę, zacisnął pas.

- Trzeba sprawdzić co się tam stało. Wraz z dwoma wioślarzami ruszam na brzeg. Ktoś zechce mi towarzyszyć? – zapytał. Chętnych nie było, ale spojrzenia kilku osób powędrowały ku awanturnikom.
 
xeper jest offline