Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-11-2014, 10:40   #22
F.leja
 
F.leja's Avatar
 
Reputacja: 1 F.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnieF.leja jest jak niezastąpione światło przewodnie

Zawartość latryny dawno wyschła na twarde, bezwonne guano. Odór ekskrementów musiał jednak długo emanować z otwartych ust wyrytego na prędce, ale z wyraźną pasją wizerunku drowki.
- Haelvrae - Tulsis wpatrywała się w kamienne źrenice, zastanawiając się, kto jej tak nienawidził i kim była - Skąd się tu wzięłaś, Haelvrae?
Kapłanka westchnęła i wyprostowała się, rozciągając ścięgna i strzelając kośćmi. Czuła się dobrze, wysiłek ostatnich dni, ostry marsz w pełnej zbroi, stan permanentnej czujności, rozgrzane mięśnie i naoliwione potem stawy wprawiały ją w dobry humor. Było to widoczne w subtelnym rozluźnieniu postawy, płynności ruchów, które w obozie, pod wpływem nierozładowanego napięcia stawały się coraz ostrzejsze i twardsze.
Teraz drowka przypominała bardziej dzikiego kota niż golema, do którego, przez oddelegowanie do straży matrony była przyrównywana.
- Imryl - zwróciła się do jednego z czekających na rozkazy zwiadowców.
- W północnym korytarzu znaleźliśmy ślady. Trop jest wątły, ale damy radę nim podążyć - kapłan wiedział, czego od niego oczekiwała, rozwiązań, nie problemów.
- Ruszamy - oznajmiła. Nie miała zamiaru tracić czasu.
Brearhis i jego drowy nie wyglądali na zadowolonych, ani z ostrego tępa, ani jej dowództwa. Tulsis była do tego przyzwyczajona. Tulsis nie miała w sercu miejsca na takie drobnostki. Tulsis się modliła.

Panie Mój, oto jestem, Twoja sługa, wytopiona w ogniu gniewu, ukuta na kowadle pożądania, hartowana w nienawiści, ostrzone lojalnością, oprawiona skórą i kośćmi Twoich wrogów. Jestem ostrzem i ostrze jest mną. Pozwól mi sobie służyć, Panie Mój. Pozwól mi być Twym orężem, posłusznym i bezbłędnym.


Miasto, Tulsis obserwowała je, ukryta w cieniu szarej, przetykanej migotliwymi żyłkami kwarcu skały. Było piękne. A może nie? Może Tulsis po prostu dawno nie widziała miasta? Dopiero teraz uderzyło ją, jak wiele czasu spędziła w drodze.
- A więc to jest Erelhei Cinlu - wzniosła spojrzenie, ku sklepieniu korytarza, w którym jej oddział czekał na rozkazy. Malutki pająk splatał swe delikatne sieci pomiędzy dwoma załomami w skale. Jego czarny, lśniący grzbiet przywodził na myśl oko Boga.
Odetchnęła głęboko. Wiedziała co zrobić.
- Imryl, Nym, wrócicie do obozu złożyć raport.
Kapłani skłonili się i bez zwłoki, cicho niczym sen rozmyli w mroku korytarza. Tulsis ufała ich kompetencji i miała nadzieję, że jej nie zawiodą.
- Wy, ocena wartości obronnej murów i zabezpieczeń zewnętrznych - wskazała połowę swego oddziału i część ludzi Brearhisa.
- Reszta ze mną… - spojrzała ku lśniącym wieżom i wysokim, choć widocznie popadającym w niektórych miejscach w ruinę murom. Erlehei-Cinlu padło niedawno ofiarą ataku. Uśmiechnęła się krzywo. Ciekawe skąd przyszło zagrożenie. Miała nadzieję, że miasto gnije od środka. Zawsze łatwiej powalić kolosa na glinianych nogach - Obejrzymy to gniazdo żmij od środka.
Im bliżej bram, tym więcej w migotliwym klejnocie Podmroku dostrzegała pęknięć.
- Niekończąca się ofiara, Mój Panie - szeptała do swego Boga - Na chwałę Twojego Imienia, Selvetarmie.
 
__________________
I don't mean to sound bitter, cold, or cruel, but I am, so that's how it comes out. ~~ Bill Hicks

Ostatnio edytowane przez F.leja : 06-11-2014 o 10:16.
F.leja jest offline