Ketil stał obok swego mistrza i wsłuchiwał się w każde wypowiedziane słowo. Jego twarz praktycznie nie zdradzała emocji. Jedynie uważny obserwator mógł dostrzec, że wzrok krasnoluda prześlizguje się po stojących naprzeciwko niego najemnikach.
W tej parze łowców, to Gron grał pierwsze skrzypce. Nie tylko dlatego, że był starszy i bardziej doświadczony. Ketil jako niemowa miał mocno utrudnione relacje z otoczeniem i przez to wielu uważało go za gbura i unikało.
Ketil wysłuchał wyjaśnień najemników, ale trudno było orzec jakie wywarły one wrażenie na łowcy. Mięśnie jego twarzy, ani drgnęły, a oczy nadal pozostały pozbawione emocji, a niektórzy mogliby nawet powiedzieć życia. Spojrzenie krasnoluda o wiele bardziej przypominało mętne, rybie oko, bez wyrazu i blasku.
Ktoś obyty w świecie mógł łatwo się domyślić, że za tym zdawałoby się obojętnym wzrokiem, kryje się wielka tragedia.
Ketil na pewno doświadczył w życiu wielkiego cierpienia i to ono mocno odcisnęło się na jego wyglądzie i sposobie bycia.
Gdy Gron nie jako z marszu oddelegował Ketila do pomocy drużynie najemników, rysy łowcy wyraźnie stężały. Widać było, że pomysł mistrza nie do końca mu odpowiada.
Mimo to nie protestował w żaden sposób przeciwko temu poleceniu.
Zamiast tego skłonił się przed najemnikami, kładąc prawą dłoń na sercu. Po tym powitaniu i oddaniu szacunku, wskazał dłonią na swój topór, a później wyciągniętym palcem wskazującym i środkowym dotknął oczu. Chciał w ten sposób pokazać w czym jest dobrym i w czym może pomóc drużynie.
Po tej krótkiej prezentacji krasnolud, założył ręce na piersi i czekał na reakcję najemników. |