Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-11-2014, 22:34   #166
Plomiennoluski
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Wypoczynek w ciągu dnia nie przeszkadzał Varowi tym razem ani trochę. Światło dnia, mimo że przebijało się przez poły namiotu, stukało go po nosie bez efektów. Dopiero po kilku godzinach solidnej drzemki, przeciągnął się i był gotowy do jako takiego funkcjonowania. Natarł twarz śniegiem i zaczął rozgrzewać mięśnie. Uważnie, żeby nie otworzyć świeżych ran, ale z obciążeniem, które dla większości jego towarzyszy, mogłoby się okazać przygniatające. Plecak i worki, które zwykle stanowiły jego bagaż, zapakował do trzeciego i zaczął robić przebieżkę a później przysiady z workiem na plecach. Mniej więcej w czasie, kiedy kończył, Kostrzewa wyciągnęła go na szukanie czegoś jadalnego w okolicy.


Skoro mieli postój, nie był to najgłupszy pomysł, zwłaszcza że paszy dla zwierząt prawie nie mielia i tak czarownicy chcieli się skontaktować z elfią magiczką z Ybn. Druidka pokazała mu czego mniej więcej powinien szukać. Znał się dość dobrze według siebie na przeżyciu w głuszy według siebie, ale jakby nie było, półorczyca była w tym lepsza bez dwóch zdań. Czy może raczej miała większą wiedzę w tym zakresie. Kiedy obejrzał sobie dokładnie korzonki wyciągnięte przez wychowankę Kamiennych Żmij, sam ruszył na poszukiwania. Silnymi rękoma odgarniał w miejscach, gdzie podejrzewał, że mogą się znajdować. Nie szło mu najgorzej, nazbierał kilka pęczków korzonków. Jednak szczęście uśmiechnęło się do niego nieco później, gdy wyrywając jakiś pęd ze zmarzniętej ziemi, wyrwał jej kawał, odsłaniając przy okazji tunel czy fragment norki. Z uśmiechem na twarzy sięgnął wgłąb, pomagając sobie nieco sztyletem, tam, gdzie ziemia była za twarda. Jego wysiłki zostały wkrótce nagrodzone, wyciągnął z norki zaspanego świstaka. Ukręcił mu łepek zanim ten zdążył się na dobre rozbudzić i zaczął szukać, czy nie ma gdzieś obok innych, ale najwyraźniej ten był jakimś odszczepieńcem i spał sam pomimo mroźnego klimatu.



Szybko oprawił zdobycz, zdejmując skórkę, od mięsa i zawijając wnętrzności w skórę. Te ostatnie normalnie by zostawił, ale mieli dwa psiaki, którym też się coś od życia należało, tak samo jak krukowi, któremu rzucił oczy. Ślady krwi, jak i norkę zasypał na powrót śniegiem, żeby nie zostawiać za dużo śladów dla drapieżników. Był z siebie tak zadowolony, że zaczął podśpiewywać w drodze powrotnej. W końcu Kostrzewa, mimo całej swojej wiedzy, znalazła jedynie jakieś porosty i korzonki. Mimo radosnego nastroju, nie przestawał rozglądać się dookoła, na wypadek jakichś niespodzianek. Pogoda była nie najgorsza, a obecność Kamiennych Żmij, oznaczała jakieś stada reniferów w okolicy, gdyby udało mu sie jakieś znaleźć i upolować jakiegoś, mieliby problem jedzenia z głowy na kilka dni przynajmniej. Tylko najpierw trzeba było je znaleźć i upolować, a na razie śpieszyli się do doliny. Podejrzewał że jakieś mogą być w okolicy źródła, o ile nie zamarzało na zimę, zatarł ręce na myśl o polowaniu. Byłoby miłą odmianą od conocnego tłuczenia trupów.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline