- Podmrok wie - odparł krasnolud, wpatrując się w niebo.
Nie uczestniczył w modłach, nie chciał obrażać opiekunów krasnoludów błagając o litość stojąc na miekkim torfie miast skale i w dodatku pod gołym niebem. Nie godziło się to. Bo z bogów nie ma co drwić.
- Z bogów nie ma co drwić - odrzekł w kierunku półgiganta - To nic dobrego nie przynosi. Może to tam u góry to kara boska dla jakiegoś królestwa hen daleko? Bo ludzie bogów swoich obrazili? I tam spadną owe ogniste gwiazdy bluźniercom na zgubę?
Zamilkł chwilę, żałując biedaków, którzy za głupotę mieliby zapłacić. Po czym odwrócił się z powrotem do gnoma.
- A śpiewy bardowe słyszałem nie raz, tyle że tytułów nie pamiętam. Może i śpiewanie waszego szacownego ojca Panie Sarga mi się o uszy obiło. Tyle, że miast tytułu musiałbyś fragment zadeklamować, czy zanucić.
__________________ Bez podpisu. |