Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-11-2014, 19:19   #8
Proxy
 
Reputacja: 1 Proxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputację
- Amisz, destrukcyjny melancholik... Fanatyczny kochanek... Babka obawiająca się własnych emocji. Ha, nawet nawet ten sam kolor i wzrost - Młoda dziewczyna analizowała listę jej przyszłych współzałogantów wyświetlanych na PDA - Jajcarz, paranoik. Hm... Pewnie, ze dam rade, jaka to dla mnie trudność... Prawie jak wakacje.

Po pomieszczeniu rozległ się dzwoneczek zakończenia drukowania posiłku. Ekranik podręcznego urządzenia przygasł i rzucony skończył w torbie miedzy innymi gratami spakowanymi do przeniesienia. Ruszyła tyłek w stronę nacieszenia ust napakowanym hamburgerem a ciała setkami niezbędnych mikroelementów. Jak wspaniałym było wpychać w siebie to, co się zechce bez żadnych obaw o konsekwencje. Nie zrozumieją tego tylko ci, którzy nie mieli balansu proteinowego załatwionego w paru kliknięciach. Po paru chwilach posiłek znalazł się razem ze swoja właścicielka przy stole.

- Wakacje na krawędzi wszechświata z ratowaniem ludzkości w programie. To nie może się nie udać - uśmiechnęła się lekko na swoje własne wyobrażenie tego, co miała przynieść ze sobą decyzja sztabu. Posiłek był lekko za gorący ale nie było to nieprzekraczalną bariera.

W tym czasie przygotowane paczuszki wciskała do środka torby. Gdy prawie kończyła po pomieszczeniu rozległ się kolejny dzwoneczek. Tym razem od drzwi. Bez niepotrzebnej zwłoki zamknęła swoją torbę, w jedną rękę pochwyciła jej rączke a w drugą parujący jeszcze posiłek. Drzwi otworzyła łokciem. Stał tam jeden z szeregowych. Czapeczka na opitolonym łbie, pod szyją równo spleciony krawat, włączony PDA w łapach.

- Ineth Rowens? Jestem tu, by za~

- Wiem, po co tu jesteś. Już się spakowałam, możemy iść - przerwała mu dziewczyna wpół słowa z przyjaznym tonem.

- Co? Już? Ale... No tak - przywołał sobie charakter dla którego dziewczyna zostaje przeniesiona - Cholera... To nici z dłuższej przerwy... - wydukał strapiony mundurowy.

- Lubisz hamburgery? Wygląda na to, że dla Ciebie go zrobiłam - odpowiedziała ucieszona esperka z uprzejmym uśmiechem na twarzy.

* * *

"Skup się. Skup myśli w jednym punkcie... Wyobraź sobie, ze czas spowolnił i nie potrafisz wykonywać gwałtownych ruchów. Nie rzygaj, nie rzygaj... Nie rzygaj" Wtłaczała sobie do głowy siedząc sztywna jak kłoda i dociskając się do wnętrza kokona. Jej błędnik zamiast stać w miejscu zachowywał się jak pracujący mechaniczny żyroskop na podwójnych obrotach. Każdy najmniejszy ruch głowy powodował oczopląs. Wypięła się z usztywnioną szyją i z trudem stanęła na własne nogi na zewnątrz. Zadanie sprawdzenia stanu załogi wykonało się samo. Żyją, mają się dobrze, nie rzygają... No może poza jednym małym wyjątkiem.

- Morgaaaaan, wcale nie pomagasz! - skołowana wycisnęła z siebie słysząc jego śmieszno głupkowate teksty.

Trzymała się mocno, skupiała myśli i zaciskała mięśnie ciała. Niestety jeszcze nie była to forma, którą chciała osiągnąć. Choć było znacznie lepiej niż ostatnio. Mimo przegranej robiła postępy. Jeszcze trzy skoki temu rzygała jak kot tuż po samym wyhamowaniu. Napięta twarz zzieleniała i zaszła rozmytym wzrokiem. Zamiast na mostek musiała skierować się na stronę.

* * *

Rozkazy... Tak... Tak, rozkazy. Trzeba pójść z Isaackiem do maszynowni. Za cholerę nie wiadomym było, co tam pomoże ale pójście na spacer był wyśmienitym pomysłem na doprowadzenie jej do porządku. Zataczająca się w fotelu na mostku robiła wszystko, by tylko nie ruszyć głową. Wychodziło do momentu, w którym nie została szturchnięta przez technika. Nawet nie miała szans nic powiedzieć, bo wnętrzności znowu skręciły się a głowa w umyśle spadła obok. Trzeba było wstać na chwiejne nogi, a gdyby nie zawroty kawa z pewnością by pomogła, gdyby tylko była bez dodatkowego cygara w środku. Wejście w skafander było jednym z suplementów poprawy samopoczucia. Wyższa temperatura i świeże powietrze. Niestety kosztem przyćmienia zmysłów od rzucania głową we wszystkich kierunkach.

Udało się. Wtedy obudziła się już w drodze. Ocknął ją głos technika.

- Isaac, błagam... Rozumiem, ze dla spokoju ducha podchodzisz do wszystkich problemów jakby nie istniały, ale w taki tekst dziecko nawet nie uwierzy. Twoja ironia za parę chwil zwali mnie z nóg, dosłownie - skomentowała łapiąc ciężko oddech miedzy słowami - Na prawdę wyglądam jakbym miała zaraz wyzionąć ducha...?

Dziewczyna ciągnęła się w tyle nieco przykulona z ręką podpierającą skręcający się żołądek. Wyglądała już znacznie lepiej gdy tlen maski rozszedł się w jej krwi. Mimo wszystkiego była w stanie odczytać intencje technika z wystarczającą skutecznością.

- Przynajmniej sprawiasz takie wrażenie - powiedział Isaac, głosem przytłumionym przez hełm z kombinezonu, a słowa rozdzielone były syczącymi odgłosami aparatu oddechowego - Nie dajesz po sobie poznać, że źle znosisz skoki, albo przynajmniej ja tego nie potrafię zauważyć. Cóż, może to dlatego, że sam tragicznie znoszę podróże nadprzestrzenne i każda inna osoba w moim odczuciu znosi je lepiej ode mnie.

- Nie, wcale nie znoszę ich lepiej od Ciebie. Z jednej strony fakt, unikam kontaktu gdy jestem w stanie zwymiotować komuś na twarz. Z drugiej, może nie widzisz mnie takiej, bo nie chcesz widzieć? Popatrz na mnie Isaac, to nie Ty się zwijasz w konwulsjach i zawrotach. Nie jesteś gorszy, czemu więc stawiasz się w takiej pozycji? Czemu za~ ...z resztą, nieważne. Jeszcze pół minuty tego tematu to na prawdę się tu zhaftuje - dziewczyna przystanęła na chwilę w potrzebie skupienia sił w jednym punkcie ciała. Pochylona podtrzymała się wolną ręką ściany szukając pomocy w wentylowaniu się powietrzem.

- Uspokój się - Clarke powiedział spokojnie i trochę beznamiętnie - Chciałem tylko zagaić rozmowę - technik popatrzył na esperkę, faktycznie nie wyglądała najlepiej. Zgięta w pół, podpierająca ścianę. Isaac wyobrażał sobie jak wygląda jej twarz ukryta teraz pod hełmem kombinezonu - Nie radzę wymiotować w skafandrze, hełm nie jest w stanie pomieścić za dużej ilości płynów - dodał, siląc się na mało śmieszny żart - Weź kilka głębokich oddechów i ruszamy do maszynowni. Musimy sprawdzić te przeciążenia, wiesz, kwestia sprawności statku, gdy obowiązuje kod żółty jest dość istotna. Nie ma czasu do stracenia Ineth, chodź - ponaglił ją Isaac, który sam powoli ruszył tyłem w kierunku maszynowni, cały czas obserwując dziewczynę.

Ta zastygła na chwilę w bezruchu. Nie było słychać jej aparatu tlenowego, wstrzymała oddech? W końcu odbiła głowę do góry. Jej maska była inna niż technika. Gdy była wyprostowana widział jej twarz: bladą, lekko błyszczącą, nawet z zakolami pod oczami. Był to dla niej ogromny wysiłek, ale nie odpuszczała.

"Nawet nie wiesz jak się staram" przeleciało przez myśl dziewczynie.

- Tak… Trzeba to naprawić. Na pewno jakiś zaczep. Albo zatrzask. Masz klucz do zatrzasków? ...jest w ogóle takie coś jak klucz do zatrzasków? - wycisnęła bardziej do siebie przestawiając sobie mieszankę tlenu i w końcu zaczęła iść przed siebie - Nie opowiadaj mi o topieniu się w hełmie. Możesz zrobić mi wykład na temat czegokolwiek innego, tylko zejdźmy z tego tematu, błagam.

- Skup się na tym co mamy zrobić. Zanim kapitan to zauważył, to sam na to wpadłem, gdy na holoekranie przelatywały raporty o stanie okrętu. Mamy przeciążenie w przepływie energii. Ni mniej ni więcej niż najprawdopodobniej uszkodzony rdzeń energetyczny. Wiesz, to taki… duży bezpiecznik. Zdarza im się przepalić, wtedy trzeba draństwo wymienić. A ciężkie to jest jak cholera. Ale właśnie dla tego mam to cudeńko - powiedział Clarke wyciągając lewą ręką przed swoją maskę i oglądając ją z każdej strony. Na wierzchu dłoni znajdowało się podłużne urządzenie, coś na kształt małej, prostokątnej i niezwykle cienkiej skrzyneczki, z której przewody szły po wierzchu skafandra, wzdłuż przedramienia, aby za chwilę zniknąć pomiędzy warstwami ochronnymi - Moduł kinetyczny - powiedział Isaac z pietyzmem, po czym kontynuował - Pozwala złapać ciężki obiekt, jak na przykład ogniwo, o którym ci wcześniej mówiłem, i manipulować nim w powietrzu, wyciągnąć z gniazda i finalnie wymienić na nowe - na chwilę umilkł, ale zaraz zaczął mówić dalej - No, a co do samej usterki, to normalnie takie ogniwo działa jak bezpiecznik i powinno się spalić, ale czasami dzieje się tak, że się nie spali i zamiast przerwać przepływ energii to przepuszcza jej więcej niż zazwyczaj. I to zapewne nasz problem. Ale zaraz wszystko się wyjaśni, właśnie dochodzimy do maszynowni. Miałaś już okazję tu zajrzeć? - powiedział Clarke wskazując na śluzę na której widniał napis "MASZYNOWNIA" w kilku językach.

- Prócz wiszenia Tobie nad głową w warsztacie, czy za ramieniem, jak naprawiałeś kuchenkę to nie. Raczej biorę do siebie ten niżej - wskazała kolejny napis "NIEUPOWAŻNIONYM WSTĘP WZBRONIONY" z niemrawym uśmiechem na obolałej twarzy.
 
Proxy jest offline