Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-11-2014, 22:24   #9
Armiel
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację
AJOLOS mknął przez pustkę systemu LR-127 ze stałą prędkością systemową w kierunku wyznaczonym przez nawigatorkę.

Wszyscy członkowie załogi ruszyli wykonać rozkazy wydane przez kapitana.

West i Jones czekali wewnątrz THUNDERA na rozkaz startu. Van Belzen skupiała swoją uwagę na kokpicie, gotowa zareagować, gdyby zdarzyło się coś nieprzewidywanego podczas przelotu. Chan obserwował wskaźniki naładowania broni, sprawności systemów bojowych i wypatrywał potencjalnego zagrożenia. Ross analizował dane przekazywane mu przez systemy skanowania AJOLOSA szukając w odczytach i parametrach sygnatur, sygnałów, odstępstw od normy. Clark i Rowens zajęli się usuwaniem usterki w maszynowni.

- Mam ją - zakomunikował Ross znajdując to, czego szukał. – Sondę SIECI. Jest tam gdzie powinna być, na wąskiej orbicie Halo7. Podaję koordynaty.

- Belzen – kapitan przez kilka sekund analizował przesłane przez skanera dane. – Korekta kursu. Manewr wektorowy.

- Manewr wektorowy. Robi się.

- West – kontynuował wydawanie rozkazów kapitan. - Kiedy będziemy w odległości trzystu tysięcy kilometrów od Hal7 startujecie. Cichym ciągiem. Nie zdradzajmy naszej pozycji potencjalnemu wrogowi. Belzen, na pięćdziesięciu tysiącach kilometrów ustaw AJOLOSA dziobem w stronę Totha.

Prościzna.

AJOLOS przybliżał się w stronę Halo7.

- Mam dwa sygnały – zameldował Ross. – Sygnatura na bliskiej orbicie Perły, jakieś osiemdziesiąt tysięcy kilometrów nad powierzchnią planety. Odczyt sugeruje okręt polarian, ale jest zagłuszany lub maskowany. Niezbyt umiejętnie. Mam też drugi odczyt. Sygnał w okolicach pasa asteroidów. Na razie brak rozpoznania. Jest trzeci sygnał. Kolejna sygnatura polarian. Osiemset tysięcy kilometrów od pierwszej.

- Uważaj na nie. To może być jednostka zwiadowcza.

- Zameldować o tym Federacji, sir?

- Na razie nie. Utrzymujemy ciszę w eterze. Kontynuujemy misję.

Po kilkudziesięciu minutach z kokpitu dało się już dostrzec Totha – gazowego olbrzyma, którego satelita był ich bezpośrednim celem.

- West. Ruszaj.

- Zrozumiałem.

WEST, JONES

Thunder wystartował ze świstem silników, kiedy otworzono śluzę do hangaru. West wyprowadził go z AJOLOSA odbijając wyszkolonym manewrem poza pole kolizyjne, uruchamiając dopalacze i kierując się w stronę Halo7 – okrągłego, skalistego satelity ogromnego Thotha. AJOLOS stał się w kilka uderzeń serca małym punkcikiem pozostawionym za plecami, a potem znikł w kosmicznej pustce.

Główna planeta przybliżała się do nich w zawrotnym tempie – potężny, gazowy olbrzym, z niespokojną, rozświetloną atmosferą.

West włączył skanery Thundera próbując z bliska namierzyć zgubioną sondę. Ze względów bezpieczeństwa łączność pomiędzy myśliwcem i AJOLOSEM została wyłączona. Istniało zbyt duże ryzyko wymiany informacji i przechwycenie sygnałów przez okręty wroga.

Jones wypatrzył znacznik sondy pierwszy.

- Jest pomiędzy Halo7 i planetą.

- Mam ją – potwierdził West rozpoznanie i zwolnił do prędkości manewrowej. – Zbliżę się do niej.

Ujrzeli cylindryczny kształt sondy otoczony płaską siecią solarną – urządzenie do pobierania energii.

- Wydaje się być w porządku.

Przelecieli na tyle blisko obiektu, że mogli dokonać rozpoznania.

- Podleć do niej. Wychodzę.


CLARK, ROWENS

Maszynownia był miejscem, w którym Clark czuł się najlepiej. Dla Rowens bliskość wyładowań energetycznych była jak narkotyk. Czuła ją nawet przez skafander. Czuła wypełnione ogniwa energetyczne, wyczuwała potężne wibracje.

Clark podłączył swoje mierniki pod konsole, wprowadził programy i zaczął diagnozę. Rowens przyglądała mu się zaciekawiona.

- Mam.

Technik namierzył usterkę. Jedno z ogniw zasilających było uszkodzone. Najpewniej przepięcie spowodowane przesyłem energii na potrzeby skoku.
Pobrali zapasowe ogniwo, wymienili z uszkodzonym i … nic. Nadal coś było nie tak.

- Mamy przepięcie na systemach tarcz – zameldował na mostek Clark. – Dodatkowo jakieś zaburzenia w przepływach systemu podtrzymywania życia i maskowania. Dziwne. Spróbuję znaleźć przyczynę. Musi coś być na przekaźnikach i rozdzielaczach.

Zaczęli dłubać po skrzynkach, aż wreszcie znaleźli to, czego szukali.
Niewielkie, płaskie urządzenie podpięte pod system przekaźników w sposób, który sugerował znajomość technologii.

Sabotaż. Dywersja.

Ktoś na pokładzie AJOLOSA nie grał do tej samej bramki, no chyba, że zakłócacz zamontowano jeszcze przez startem AJOLOSA na rutynowy zwiad.

POZOSTALI

Ross obserwował sygnaturę THUNDERA jednocześnie analizując inne odczyty. Nagle zamarł wpatrując się w kolumny przebiegających przez ekran holowyświetlacza cyfr i odczytów.

- Wykryłem systemy skanowania dalekiego zasięgu. Ktoś poza nami przeczesuje układ. Najprawdopodobniej sygnatura numer trzy. Skan ma charakter bierny. Raczej nie wykryli naszej obecności. Po prostu są ostrożni.

- Pełne maskowanie. Kod czerwony.

Kod czerwony oznaczał, że wszystkie systemy maskowania mają działać na pełnej mocy, a silniki AJOLOSA mają zostać wyłączone, by nie zostawiać sygnatury cieplnej. Okręt miał wejść w dryf grawitacyjny wykorzystując system planetarny, przy którym się znajdowali.

- Ekranuj nas.

Światła na AJOLOSIE zgasły, poza czerwonymi lampami alarmowymi. Teraz byli jak w łodzi podwodnej za czasów Ziemi przed lotami w kosmos, kiedy marynarze mogli tylko siedzieć cicho i liczyć na to, że sonary wroga nie wykryją ich obecności i obejdzie się bez zrzucania im na głowy bomb głębinowych. W tym przypadku polarianie wykorzystywali rakiety dalekiego zasięgu o sile ognia umożliwiającej całkowitą eliminację okrętu klasy ZEUS.

Co prawda znajdowali się w odległości blisko dwóch miliardów kilometrów od potencjalnego okrętu wroga, lecz kapitan wolał zachować ostrożność.
 
Armiel jest offline