Podszedł powoli i ostrożnie do Hansa. A ty to niby kim jesteś, że tak śmiało chcesz się do nas przyłączyć? Musisz się wykazać, by uzyskać moje poparcie. Aha, powtarzasz mnie. Wiemy, że morderca tego Sigmaryty musi dobrze walczyć, w końcu kapłani Sigmara nie są ciotami o sile porównywalnej do siły goblinów.
Po chwili podbiegł do Yavandira, i wtrącił się do rozmowy z barmanem. Dla nas oddzielne pokoje, wygodne, z łazienką i pełną obsługą.
Po chwili przysiadł się do tajemniczego, obserwującego ich mężczyzny. I co się nam pan tak przypatruje, nieznajomy? Nie chcę pana obrazić, ale nie przepadam, kiedy ktoś mnie tak natrętnie obserwuje. Jeżeli pan pozwoli, przedstawię się. Gildiril, wojownik klanowy z Laureloren. Mam nadzieję, że się pan nie obrazi, jeżeli poproszę pana o zajęcie się swoją własną osobą, zgoda?
Powiedział to ostrożnie, przypadki chodzą po ludziach... I Elfach. Możliwe, że tajemniczy nieznajomy jest członkiem jakiejś bandy, dlatego starał się, by jego słowa zabrzmiały przekonująco, ale i uprzejmie. |