Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-11-2014, 18:07   #49
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Spacer do centrum Bańkowa był na tyle krótki, by nie zmęczyła się szczególnie, lecz na tyle długi by się rozruszać i oderwać myśli od problemów. Anna najpierw odwiedziła spożywczak - ABC czy inny Lewiatan, nie zwróciła uwagi na logo. Batony, czekolada, guma do żucia, chustki; po namyśle nabyła tez słodkie wino i jakiś sok. I serek wiejski. I jogurt. Jabłka. Migdały. Powoli koszyk zaczął się niepokojąco wypełniać; Anna złapała się na tym gdy sięgnęła po jedzenie dla kota. No tak, przyzwyczajenie drugą naturą..., mruknęła odkładając zbędne produkty na półkę. Przecież nie musiała zapełnić sobie lodówki; zresztą lodówki też tutaj nie miała. Odłożyła przedostatni jogurt do chłodziarki i podeszła do kasy.

Po wyjściu ze sklepu Annie całkiem porządnie burczało już w brzuchu; stwierdziła jednak, że najpierw obowiązki, potem przyjemność. A obiecała mamie i siostrze, że przywiezie im jakieś "naturalne" klasztorne wyroby. Kobieta wcale nie była pewna czy w tej sytuacji spożywanie wyrobów made in opactwo jest dobrym pomysłem, ale w końcu tylko potrząsnęła głową i weszła do sklepu reklamującego się jako współpracujący z opactwem w Mniszkowie.

[media]http://www.galeriaolimp.com.pl/wp-content/uploads/2009/12/2.jpg[/media]

- ...ciało tego turysty się znalazło! Na pewno teraz przymkną morderców! - perorował konspiracyjnym szeptem sprzedawca do jakiejś babiny w barwnej chuście na głowie. Babcia Anny miała całą kolekcję podobnych. Na widok obcej osoby zamilkli, a kobieta szybko się pożegnała i wyszła.
- Proszę dwa litrowe słoiki miodów: lipowy i akacjowy - Anna szybko przebiegła wzrokiem półki udając, że nic nie słyszała. - Wino z mniszka i... syrop z jeżówki.

Anna zapakowała podane produkty, zapłaciła i wyszła oddychając głęboko. A więc w końcu go znaleźli. W sumie dobrze; oszczędzi to rodzinie niepotrzebnych nerwów. Chyba niewiele było gorszych rzeczy w śmierci niż brak ciała; uniemożliwiało to rodzinie akceptację śmierci, pożegnanie się ze zmarłym. Zawsze gdzieś z tyłu głowy pozostawała niewiara, nadzieja, że bliski jednak żyje, gdzieś tam jest i wróci, że to po prostu zwykła pomyłka... Kobieta potrząsnęła głową. To nie była już jej sprawa. Ech, trzeba było najpierw iść na obiad...

Z irytacją zarzuciła plecak na plecy i podążyła w stronę widocznej na skraju placu restauracji. Poprawi sobie humor solidnym posiłkiem; w końcu ma wakacje. Miała nadzieję, że będzie dobry, choć znając wiejskie gotowanie i jej żołądek... Z westchnieniem zawinęła w bok i weszła do apteki po smectę. Przezorny zawsze ubezpieczony.

A potem poszła wreszcie zjeść.
 
Sayane jest offline