Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 16-10-2014, 18:23   #41
 
Ribesium's Avatar
 
Reputacja: 1 Ribesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znany
Poniedziałek, 16 października 2006 r., około 12:30

Wszystko wskazywało na to, że dość nieoczekiwanie śledztwo nabrało rumieńców. Pierwsza i najważniejsza część zadania została wykonana – ciało Krzysztofa się odnalazło, tym samym potwierdzając najgorsze przypuszczenia. Niektórzy mieli jeszcze nikłą nadzieję, że być może wypadek był pozorowany, jak uprzednie porwanie Krzysztofa i Błażeja, które okazało się jedynie niegroźnym zamknięciem w pralni. Wszelkie wątpliwości rozwiały się jednak w chwili otworzenia feralnej trumny. Dla wszystkich był to szok. Opat nie potrafił ukryć wzruszenia, Arkadiusz zwymiotował z szoku, Julia zaklęła dając tym samym upust swym emocjom, jedynie Jarosław wydawał się niewzruszony, choć i jego musiało ruszyć to, co zobaczył. Za kilka godzin rodzina Krzysztofa dojedzie na miejsce i z pewnością będzie chciała zabrać ciało. Należało zapewnić im na wszelki wypadek pomoc psychologiczną. Borsukowi i Julii przyszło do głowy, że może Anna byłaby odpowiednią do tego osobą? Nie dość, że znała denata osobiście, co pozwoliłoby jej wczuć się bardziej w emocje rodziny i wypaść wiarygodnie, a przy tym przy okazji samej uporać się z szokiem, to jeszcze z tego, do czego dokopała się Julia wynikało, że Anna nie powiedziała wszystkiego o wykonywanym przez siebie zawodzie. A może jednak lepszy byłby ktoś z zewnątrz – patrzący z dystansu, chłodnym okiem, niezaangażowany emocjonalnie? Tę kwestię należało niewątpliwie uzgodnić.

Arkadiusz zalał sobie kawę, doprawił mlekiem i cukrem i ruszył w drogę powrotną do swojej celi. Rozmowy Jarosława z Julią nie udało mu się podsłuchać. Klasztorne ściany były dość grube, a oboje policjantów rozmawiało przyciszonym tonem. W pewnej chwili wydało mu się tylko, że starszy posterunkowy odebrał telefon. Sądząc po jego minie, musiało być to coś ważnego. Arkadiusz sunął jak cień wzdłuż murów zastanawiając się egzystencjalnie nad marnością i kruchością życia, ale też praktycznie i racjonalnie nad porzuceniem habitu i odseparowaniem się od całej tej zbrodniczej, jak się okazało, instytucji. Z jego rozmyślań wyrwał go ojciec Aleksy. Stał pod drzwiami do jego celi, wyraźnie na niego czekając. Powitał go dość wymuszonym uśmiechem. Jego również najwidoczniej bardzo przygnębiły ostatnie wydarzenia.

- To co, wypijesz ją w swojej celi, czy w moim gabinecie? – zaczął opat prosto z mostu – Chciałbym z Tobą porozmawiać. Nie zajmie to długo, zwłaszcza, że do obiadu zostało już tylko pół godziny. To ważne – podkreślił na wypadek, gdyby Arek chciał się wykręcić innymi sprawami.

Jarosław odebrał telefon po drugim sygnale.

- Borsuk – rzucił automatycznie.

- Panie komisarzu, tu Monika z prosektorium. Dokonaliśmy wstępnych oględzin zwłok. Brak śladów walki czy jakichkolwiek obrażeń ciała. Ofiara odeszła gwałtownie, niespodziewanie i bez udziału osób trzecich. Pobraliśmy też treści żołądkowe. Wygląda na to, że ofiara spożywała posiłek w momencie śmierci. Niepodrażnione gardło świadczy o tym, że nie doszło do zakrztuszenia. – referowała rzeczowo i spokojnie anatomopatolog. – Obkurczone naczynia krwionośne świadczą o nagłej utracie oddechu. W treściach żołądkowych znaleźliśmy znaczne ilości substancji organicznej, prawdopodobnie odpowiedzialnej za śmierć. Cykuta. Nieprzetworzona, niechemiczna. Pochodzenia czysto roślinnego. To chyba tyle… A nie, jeszcze jedno. Ślady na butach i nogawkach świadczą o tym, że osoba po śmierci została wleczona na dość sporą odległość. Odezwę się, jak będziemy znać więcej szczegółów. W razie czego proszę dzwonić.

Julia musiała się nieźle naszukać brata Krystiana. Ponieważ nie było go na cmentarzu w chwili wykopywanie trumny, zapewne inaczej spędzał swój czas przeznaczony na pracę. Odnalazła go w końcu w pomieszczeniu gospodarczym. Prowadził ożywioną dyskusję z bratem Dominikiem. Na jej widok umilkł.

Po kilku godzinach spędzonych w pokoju Anna zaczęła odczuwać lekki głód. Herbata dawno już się skończyła, tak samo, jak jej zapas batoników. Należało więc odłożyć książkę i zająć się dla odmiany sprawami ciała. Założyła buty, wzięła ze stolika klucz do pokoju i zeszła na dół. Gdy mijała recepcję, recepcjonistka, z wypiekami na twarzy, odkładała słuchawkę dość archaicznego telefonu z tarczą cyfrową.

- Hania, naszykuj drugi pokój na poddaszu, za dwie godziny mamy gości – krzyknęła przez ramię.

- Kto taki? Ktoś sławny, że takie pilne? - wyłoniła się z pokoju gospodarczego Hania.

- E tam, sławny. Jacyś państwo z Warszawy. Damiańczak… Damieńczuk… zresztą, nieważne. Ale słuchaj jaki numer! Sam posterunkowy dzwonił do mnie, aby natychmiast dokonać tej rezerwacji! To chyba jakaś grubsza sprawa.

Hania wzruszyła ramionami. Jej mina mówiła „nie obchodzi mnie to, mam ważniejsze sprawy na głowie”. Bezceremonialnie chwyciła na ręce komplet poszewek, kocy i ręczników i ruszyła schodami na górę. Stukot jej butów chwilę jeszcze odbijał się od ścian.
 
Ribesium jest offline  
Stary 17-10-2014, 20:11   #42
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
"I spokój poszedł się paść", stwierdziła Anna usłyszawszy rozmowę recepcjonistki z panią od wszystkiego. W tak małym miasteczku - i pensjonacie - było tylko kwestią czasu nim rodzice Krzyśka dowiedzą się, że była świadkiem jego zgonu. Nie żeby się tego nie spodziewała, ale mimo tego perspektywa spotkania nie stawała się ani trochę bardziej nęcąca. Wyjechać? Nie miała za bardzo pomysłu dokąd, a został jej jeszcze ponad tydzień urlopu. Wracać do domu? Mrok i Sheeba pewnie tęsknią... Nie po to jednak wyjechała by wracać po czterech dniach do domu.

Na wszelki wypadek jednak postanowiła sprawdzić rozkłady jazdy i uzupełnić zapasy. Przejdzie się, rozrusza i zje obiad w Bańkowie. Nie miała zamiaru informować recepcjonistki o swoich planach. Wróciła się po plecak, schowała klucz do kieszeni i wyszła na jesienne słońce.

[media]http://www.wallpaperup.com/uploads/wallpapers/2013/09/12/146953/big_thumb_79df6c6309135d0c5a655eb95f4e52c4.jpg[/media]
 
Sayane jest offline  
Stary 20-10-2014, 12:38   #43
Mal
 
Mal's Avatar
 
Reputacja: 1 Mal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodze
Służę uprzejmie - Odparł Arkadiusz na słowa opata. Coś było na tyle ważne, że opat nie mógł się powstrzymać do wieczora z rozmową. Ciekawość Arkadiusza w sprawie morderstwa w klasztorze zelżała po zobaczeniu trumny i zwymiotowaniu w łazience, ale pozostał przynajmniej pozornie niewzruszony sytuacją. Nie wykręcał się więc i pomaszerował ślad w ślad za opatem do jego kancelarii. Był mimo wszystko ostrożny i przygotowany na wypadek, gdyby ktoś go miał zaskoczyć od tyłu jakąś bronią obuchową. Na tą chwilę nie ufał nikomu.

Aleksy usiadł na krześle za swoim biurkiem i wskazał ręką krzesło po drugiej stronie. Arkadiusz usiadł, po uprzednim postawieniu parującej jeszcze kawy na biurku. Opat złożył ręce jak do modlitwy, zaplatając palce obu dłoni.
- Przez ten cały chaos nie miałem czasu, aby porozmawiać z Tobą o Twojej decyzji - zaczął poważnie - Jesteś już w klasztorze jakiś czas. Sporo widziałeś, sporo przeżyłeś. Obserwuję cię od jakiegoś czasu i mam pewne swoje przemyślenia, ale chciałbym najpierw od ciebie usłyszeć - czy myślisz, że odpowiadałoby ci złożenie ślubów i obranie swej drogi życiowej jako zakonnik? - twarz ojca Aleksego mówiła Arkowi, że nadeszła chwila prawdy.

Myślałem o tym. - Rozpoczął swój wywód Arkadiusz po kilku westchnięciach i około dziesięcio-sekundowej ciszy. - Nie mam jak na tą chwilę żadnych planów, które by wchodziły w drogę takim ślubom. Z drugiej jednak strony wszystko się dzieje o wiele za szybko. - Mówił pocierając dłonią czoło - Ja nic nie wiem na temat zakonu Benedyktynów. Chyba najpierw powinienem przejść jakieś nauki. Ktoś mi powinien… tak właściwie… doradzić, czy powinienem złożyć te śluby, czy nie. - Widać było, że dużo powagi Arkadiusz przykładał do tego, o czym mówił. - Na pewno nie zrobię tego w tym miesiącu. - Dodał z pewnym ożywieniem w głosie. - Muszę dowiedzieć się więcej, o wiele więcej… i wtedy raz jeszcze wszystko przemyśleć.

- Cieszę się, że podchodzisz do tego tego tak poważnie. To decyzja niezwykle ważna, której nie da się ot tak zmienić. Niepokoi mnie jednak kilka rzeczy… zauważyłem, że nie bywasz na mszach. Aspekt duchowy i głęboka wiara oraz silne przekonanie o istnieniu Boga oraz chęć służenia mu bezwzględnie, odrzucając własne potrzeby i hedonizm, to chyba najważniejsze kwestie. Bez zapowiedzi zniknąłeś też z klasztoru. Co prawda zostawiłeś liścik, w którym powiadomiłeś, kiedy wrócisz, jednak mnisi nie mogą ot tak sobie skakać na miasto. Muszą mieć ku temu ważne powody. Chęć odpoczynku od murów klasztornych lub też kontynuowania niektórych swoich przed-zakonnych przyzwyczajeń również nie pozwalają w pełni skupić się na samodoskonaleniu i umacnianiu powołania. Do tego mógłbym doliczyć niewłaściwe zachowanie - spojrzenie opata zdawało się prześwietlać Arkadiusza na wylot - Jak choćby dziś. Bieganie po dziedzińcu, krzyczenie, używanie niecenzuralnych słów… No i kradzież - opat otworzył szufladę, wyciągnął z niej koszyk i położył go na stole. W środku znajdowało się feralne 10 jajek, które Arkadiusz podkradł z kurnika dzień wcześniej - Brat Dominik znalazł to w twoim pokoju. Sądząc po braku oznakowań nie pochodzą ze sklepu. A brat Eligiusz był mocno zdziwiony, że wczoraj nie znalazł w kurniku żadnego jajka. Podsumowując… wiem, że jesteś zagubiony. Że nadal się zastanawiasz i być może masz w tym temacie głębokie przemyślenia. Ja jednak - wybacz mą szczerość - nie widzę z twojej strony wysiłków, chęci, ani pokory do tego, aby się w prawdziwie duchowe życie zagłębić. - zakończył Aleksy i zamilkł czekając na reakcję nowicjusza.

- Kradzież? - Arkadiusz zrobił wielkie oczy. - Proszę Księdza. - Zaczął mówić takim tonem, że ktoś z boku mógłby sobie pomyśleć, że drwi. - Ale już w połowie pierwszego słowa postanowił ten ton zmienić na mniej dobitny. Za to sporo gestykulował.
- Mogę się z tego wszystkiego wyspowiadać z czystym sumieniem jeszcze przed dzisiejszą mszą. Nie czuję się złodziejem. Brat Cyrus, kiedy wyciągnął do mnie swoją pomocną dłoń, powiedział mi, żebym w razie potrzeby korzystał z dobrodziejstw tego klasztoru. Była potrzeba. Skorzystałem, bo byłem głodny. W miarę możliwości uczestniczę w każdej mszy, z własnej potrzeby rozmowy z Bogiem. Przyznaję, że zaspałem. Dziwię się, że w ogóle udało mi się tamtej nocy usnąć. Sam Ojciec wie, jaka tu się rozgrywa w ostatnich dniach niesamowita historia. Nie sposób skupić się na modlitwie i strach tu u was zjeść normalnie posiłek. Wy tu Braciszkowie widzę potrzebujecie pomocnej dłoni… a nawet kilku pomocnych dłoni. Nieskromnie powiem, że na prawdę z całego serca mogę i chcę wam pomóc, również finansowo.

- Widać było, że opat chciał mu się wtrącić w zdanie, ale Arkadiusz nie od razu mu na to pozwolił. - Te jajka zamierzałem odkupić… właściwie to właśnie po to poszedłem do sklepu... ot ze łba mi wyleciało i tyle. Bo w moim życiu - głos mu znowu posmutniał - na prawdę wiele się ostatnio zmieniło nie do poznania i boli mnie głowa od myślenia o wszystkim. Ale nie, zdecydowanie nie jestem złodziejem. - Niemalże podniósł się z krzesła mówiąc. - Dzisiaj sobie zrobiłem kawę. Z mlekiem! Czy to też jest kradzież? Bo ja w życiu nigdy niczego nie planowałem ukraść! - Arkadiusz miał nieco pretensję za takie oskarżenia z ust opata. Przypomniał mu się film “Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz?”, a konkretnie słowa “Panie Kierowniku, ukraść chciał mi tego kurczaka. No pewnie! Bo po co by wyrywał? To złodziej! I pijak! Bo każdy pijak to złodziej!” - Echhh… jednak nadal żyjemy w PRL - Pomyślał spuściwszy wzrok w stronę podłogi.
- A może opat ma jakiś ukryty cel w tym, żeby mnie odsunąć od tej sprawy? - Arkadiusz pomyślał już w chwili, gdy filtrował kolejną wypowiedź mnicha. Przyglądał mu się podejrzliwie. Czas leciał nieubłaganie. Z nadmiaru zdarzeń Arkadiusz zupełnie zapomniał o stygnącej kawie, a opat wydawałoby się zapomniał o obiedzie.
 
__________________
Jeśli w głosowaniu wybierasz jakąkolwiek osobę, która będzie potem miała dzięki temu prawo tobą sterować, to nie miej pretensji, że jesteś sterowany.

Ostatnio edytowane przez Mal : 20-10-2014 o 12:44.
Mal jest offline  
Stary 22-10-2014, 18:21   #44
 
Aronix's Avatar
 
Reputacja: 1 Aronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputację
Borsuk po przekroczeniu progu klasztoru przystanał i oparł sie o ścianę. W obecnej sytuacji musiał pomysleć jak przycisnąć braciszków, bo póki co nie miał żadnych mocnych dowodów, same poszlaki. Osobiście nie bardzo wierzył w to, że brat Krystian otworzy się nagle przed Julią, zakładając oczywiście, że maczał w tym palce. Jednak wiedział jedno, że nie odpuści i doprowadzi sprawę do końca. Zerknął na kamienne sklepienie i na moment oczyścił umysł.
Przypomniał sobie o wizycie rodziców Krzysztofa. W sumie dobrze by mu zorbiła wycieczka do Bańkowa, może by troche przewietrzył umysł. Pokontemplował tak jeszcze chwilę korzystając z aury panującej w około, po czym odepchnął się od ściany i ruszył powolnym krokiem w stronę dziedzińca.

Zbliżajac się do celu swojej podroży, poza odgłosem swoich kroków usłyszał, jak gdyby strzępy rozmowy. Po chwili dowiedział się co było ich źródłem. Zauważył Julię i brata Krystiana stojących na dziedzińcu. Przezornie zwolnił kroku i stanął w dość dużej odległości, tak aby brat go nie zauważył, po czym wbił wzrok w młodą funkcjonariuszkę, starając się wyłapać jak najwięcej z ich konwersacji.
 
Aronix jest offline  
Stary 28-10-2014, 20:13   #45
 
RyldArgith's Avatar
 
Reputacja: 1 RyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwuRyldArgith jest godny podziwu
Julia weszła do środka pomieszczenia. Słyszała dyskusje za drzwiami, jednak nie była pewna kto jest w środku. Ale starała się wyłapać każde słowo, kto wie kiedy może być taka wiedza przydatna. W międzyczasie wyciągnęła z wewnętrznej kieszeni skórzanej kurtki notes i legitymacje. Gdy otworzyła drzwi dyskusja zaraz umilkła. Brat Dominik i Brat Krystian. Uśmiechnęła się nieznacznie. Wiedziała że nie ma na sobie munduru. Tyle że ma legitymację. Pokazała ją.
-Brat Krystian, jak sądzę?- spytała uprzejmie.- Mam do brata kilka pytań, zechce pan odpowiedzieć na nie.
-Ależ proszę…- bąknął brat Krystian, przyglądając się uważnie legitymacji. Jednocześnie nieco się zaczerwienił, jak gdyby Julia nakryła go z Dominikiem in flagranti. - Będziemy tak rozmawiać w schowku, czy przejdziemy gdzieś indziej?
-Wyjdźmy na zewnątrz- wskazała za siebie.- Z tego co mi wiadomo, zajmujecie się cmentarzem, prawda?
-Tylko ja się zajmuję cmentarzem, brat Dominik ma inne obowiązki - odpowiedział całkiem neutralnie brat Krystian. Usiedli na jednej z dziedzińcowych ławek. Dochodziła 13:00 i Julia wiedziała, że musi być szybka i konkretna, inaczej mnich wraz z innymi uda się na obiad.
-To co chce pani wiedzieć? - spytał wprost, patrząc w jakiś nieokreślony punkt na murze.
-Nie zabiorę dużo czasu- odpowiedziała. Otworzyła notes i zapytała Krystiana:
-Nie był brat na cmentarzu, gdy pracowali. Jakie to obowiązki zatrzymały brata, że się tam nie pojawił?
-Cmentarz jest mały, nie wymaga codziennego doglądania. Wczoraj zrobiłem to, co mi opat polecił, więc dziś pomagałem bratu Dominikowi porządkować i posegregować rzeczy w schowku. - stojący obok brat Dominik kiwnął głową na potwierdzenie tych słów.
Spojrzała na brata Dominika.
-Coś potrzeba? Jeśli będę mieć jakieś pytania do brata, znajdę brata. Póki co, proszę wracać do swoich zajęć. Nalegam.
Kątem oka patrzyła czy brat Dominik wykonał jej prośbę.
- A wracając do naszych pytań. Co brat robił od momentu zaginięcia ciała? Jakie obowiązki miał brat w tym czasie?
-Hmmm… - na twarzy brata Krystiana widać było zadumanie. Zmarszczył brwi najwyraźniej próbując sobie przypomnieć chronologicznie ostatnie zdarzenia - O zaginięciu ciała dowiedziałem się dopiero w niedzielę rano. W sobotę, zgodnie z poleceniem opata, wykopałem miejsce grobowe celem przeniesienia osuwającego się ze skarpy grobu naszego byłego opata. Wie pani - machanie pół dnia łopatą naprawdę męczy. Wróciłem wieczorem do klasztoru, wykąpałem się i padłem spać zaraz po kolacji. Wieczorem zaczęła się ulewa, a przy niej świetnie się śpi. Nic nie słyszałem, spałem jak zabity. Dopiero rano przy śniadaniu dowiedziałem się co i jak. Ale od soboty popołudniu nie byłem na cmentarzu. Niedziela to dzień święty, wolny od pracy, a dziś pomagałem bratu Dominikowi. W końcu to nie grzech pomagać bliźniemu.
- Czyli... - zamyśliła się na moment.- Ten grób był już przez brata przygotowany. A jak z trumnami u was? Macie jakieś przygotowane na zaś? Jeśli tak, to gdzie są składowane? Czy też dopiero po śmierci zabieracie się za tę pracę? Brat jest za to odpowiedzialny?
-Nie no, trumny są robione na wymiar. Gdy ktoś umrze jedziemy do zakładu pogrzebowego i załatwiamy formalności. Mieliśmy tylko jedną trumnę, w zakrystii. Była przygotowana dla byłego opata. Miałem przenieść jego szczątki jak przestanie padać. Pomyślałem, że zrobię to jutro, skoro dziś pomagam bratu Dominikowi. A właściwie czemu pani o to pyta? Coś się stało na cmentarzu? - spytał zaniepokojony.
Zapisała szybko coś w notatniku.
- Znaleźliśmy zaginionego turystę- odparła spokojnie.- W zakrystii mówi brat?- znowu coś napisała. Zaczęła bawić się długopisem.- Czy ktoś może potwierdzić obecność brata w tych miejscach? Poza bratem Dominikiem.
-Chyba jedna osoba wystarczy na potwierdzenie mych słów - brat Krystian zaczął się wydawać zniecierpliwiony - Każdy mnich ma swoje zajęcia, których pilnuje. Nie zawsze się w tym czasie spotykamy. Dlatego uważam, że jakiekolwiek potwierdzenie w tym przypadku jest cenne. Wybaczy pani, ale już 13:00, musimy iść na obiad - to mówiąc podał dłoń Julii na pożegnanie i skinął na brata Dominika. Obaj ruszyli w stronę stołówki, szeleszcząc charakterystycznie habitami.
 
RyldArgith jest offline  
Stary 29-10-2014, 14:55   #46
 
Ribesium's Avatar
 
Reputacja: 1 Ribesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znany
Poniedziałek, 16 października 2006, ok. 14:00

Poniedziałkowe popołudnie przebiegało spokojnie i zgodnie z klasztornym rytmem dnia. Julia i Jarosław, po porannych przesłuchaniach musieli dać za wygraną i pozwolić mnichom w spokoju spożyć posiłek. Oboje wiedzieli, że przyciskanie do ściany nic nie da. Mnisi wydawali się niewinni, nie okazywali żadnych emocji i dawali się zagiąć na żadnym pytaniu. Każdy wydawał się mieć alibi, albo też sprawcy chronili siebie nawzajem. Należało zatem wziąć się za przeszukiwanie terenu.

Starszy posterunkowy i pani detektyw, korzystając z tego, że mnisi opuścili swoje stanowiska pracy, udali się na rekonesans. To, co najpierw rzuciło im się w oczy, to dół o średnicy około pół metra wykopany na tyłach ogrodu. Ewidentnie musiało tu coś rosnąć, jednak teraz po roślinie nie było ani śladu. W piwniczce, do której klucze dostali od brata Cyrusa, na pierwszy rzut oka wszystko było w porządku. Ku swemu rozczarowaniu Borsuk nie znalazł partii alkoholu z naciętymi etykietkami, ani tajemniczo wyglądających fiolek z potencjalną trucizną. Już mieli wchodzić, gdy Julia zauważyła, że róg tkanego dywanu, leżącego na podłodze, był nieco podwinięty. Można to było uznać za przypadek. Ktoś się spieszył, zahaczył butem. Jednak instynkt i czujność obojga policjantów nie pozwoliła im przejść nad tym obojętnie. I słusznie.



Pod dywanem znajdowała się drewniana klapa zakończona mosiężnym okrągłym uchwytem. Julia i Borsuk spojrzeli po sobie. Julia skinęła głową. Jarosław założył lateksowe rękawiczki i pociągnął za klapę.

Ujrzeli małe drewniane schodki prowadzące do pomieszczenia poniżej. Jarosław zszedł najpierw, oświetlając sobie drogę latarką. Po chwili dołączyła do niego pani detektyw. To co zobaczyli specjalnie ich nie zdziwiło.



Na regale stał rząd butelek z winem. Oczywiście wszystkie miały nacięte etykietki. Drugi regał zaś zawierał słoiki z jakimiś ziołami. Bazylia, oregano, tymianek, majeranek… Większość z nich miała etykietki i zapewne trafiała do kuchni do brata Mateusza. Jednak na najniższej półce stał rząd nieoznakowanych słoików. Julia poszła na cmentarz po techników, którzy kilka minut później zabezpieczali już piwniczkę i pakowali do skrzynek podejrzane słoiki. Wszystkie elementy zaczynały do siebie pasować, a powściągliwość mnichów nie stanowiła już przeszkody. Byli co raz bliżej rozwiązania zagadki.

Gdy tylko wyszli na zewnątrz rozdzwonił się telefon starszego posterunkowego.

- Borsuk – odpowiedział tradycyjnie.

- Panie komisarzu, tu ponownie Monika. Nie mamy już wątpliwości, że przyczyną zgonu było zażycie trującej substancji. Zdjęliśmy także sporo odcisków palców zarówno z talerza denata jak i trumny, w której przebywał. Niestety nie należą do nikogo z naszej bazy. To musi być całkiem nowy sprawca, dotąd nienotowany. Proszę dać znać, gdyby pan czegoś jeszcze potrzebował.

***

Arkadiusz był nieco przygnębiony. Rozmowa z opatem nie należała do najprzyjemniejszych. Nie tylko został oskarżony o kradzież, ale też Aleksy dał mu wyraźnie odczuć, że nie widzi jego przyszłości w klasztorze. Czy powinien zrezygnować, czy też postarać się udowodnić, że faktycznie mu zależy? Że potrafi się zaangażować i zmienić swoje nawyki?
Tak rozmyślając Arkadiusz ruszył ze swoją tacą w stronę kuchni, aby na specjalny regał odstawić po obiedzie brudne naczynia. Już miał wejść, kiedy usłyszał jakąś przyciszoną rozmowę. Przywarł do muru i wstrzymał oddech, jak gdyby ten mógł zdradzić jego obecność.

- Depczą nam po piętach – usłyszał głos brata AntoniegoTrzeba jak najszybciej pozacierać wszelkie ślady. Mam nadzieję, że sklepikarz nie będzie zbyt gadatliwy.

- Bardziej się martwię o tego policjanta. Wszędzie węszy – westchnął brat CyrusJeśli znajdą wejście do drugiej piwniczki to już po nas.

- Jeszcze tego nie wyrzuciłeś?! Chcesz, żebyśmy trafili za kraty?! – fuknął ze złością Antoni – Jak tylko stąd pójdą trzeba wywalić cały zapas do rzeki. I lepiej się módl, żeby nie było za późno. Ja już wykopałem i spaliłem ten nieszczęsny krzak, żeby nas nie zdradził.

- To nie moja wina – zaczął się bronić CyrusMówiłem, żeby poczekać, aż turyści wyjadą. To nie, uparłeś się i zobacz co narobiłeś. Przez twoją pomyłkę zginął niewinny człowiek!

- Ciszej, do diabła – warknął AntoniCo się stało, to się nie odstanie. Na razie skupmy się na tym, by niczego nie znaleźli. I tak już mamy dość problemów przez twoje ślamazarne łapy. Gdyby nie butelka nie węszyliby w piwnicy.

Brat Cyrus fuknął, ale nic nie odpowiedział. Obaj na chwilę zamilkli.
 
Ribesium jest offline  
Stary 30-10-2014, 15:25   #47
Mal
 
Mal's Avatar
 
Reputacja: 1 Mal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodzeMal jest na bardzo dobrej drodze
To, co Arkadiusz usłyszał było wystarczające. W jednej chwili pojął wiele rzeczy. Po pierwsze za śmierć turysty odpowiedzialni byli brat Cyrus i brat Antoni. Po drugie zakonnicy zajmowali się w podziemiach klasztoru jakąś tajną nielegalną produkcją. Po trzecie sklepikarz również był w to w jakiś sposób zamieszany. I po czwarte braciszkowie nie planowali zabić turysty, tylko otruli go przez omyłkę. Nie było to więc morderstwo z premedytacją.

Arkadiusz szybko przemyślał sytuację. Gdyby teraz postanowił odwrócić się i oddalić, zakonnicy mogliby usłyszeć jego kroki. Nie łatwo byłoby mu się wytłumaczyć, dlaczego zmierzał z tacą i brudnymi naczyniami w przeciwnym kierunku niż w stronę kuchni. Postanowił, zwykłym, zdecydowanym krokiem wejść do środka. Jeszcze zanim chwycił za klamkę kuchni, wyobraził sobie, co zrobi w środku. Wiedział, że nie powinien odwracać wzroku. Nie powinien się uśmiechać.

Wszedł. Drzwi od kuchni specjalnie pozostawił otwarte na oścież. Od razu skierował się w stronę zlewu. Obydwaj zakonnicy stali obok pieca. Spojrzeli się na niego próbując wybadać, czy usłyszał ich rozmowę. Nic nie mówili. Był na to spojrzenie przygotowany. Wiedział dokładnie jak zareagować. Nie dał nic po sobie poznać. Popatrzył im prosto w oczy i zapytał wprost - O czym rozmawiacie? - po czym zupełnie jak gdyby nigdy nic przystąpił do mycia naczyń. Z twarzy Arkadiusza nie wynikało nic, co mogłoby go zdradzić. Nie obawiał się, że się na niego rzucą. Spodziewał się raczej, że się w jakiś sposób wyłgają i opuszczą kuchnię, by nie musieć z nim rozmawiać. Na wszelki jednak wypadek wypatrzył na suszarce do naczyń duży kuchenny nóż, a za plecami miał przygotowaną drogę ucieczki.
 
__________________
Jeśli w głosowaniu wybierasz jakąkolwiek osobę, która będzie potem miała dzięki temu prawo tobą sterować, to nie miej pretensji, że jesteś sterowany.
Mal jest offline  
Stary 05-11-2014, 00:46   #48
 
Aronix's Avatar
 
Reputacja: 1 Aronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputacjęAronix ma wspaniałą reputację
“Bor” wyszedł na zewnątrz zaczerpnąć świeżego powietrza.
-Chcę jak najszybciej się dowiedzieć co jest w tych butelkach i słoikach bez etykiet- powiedział do jednego z techników. - A, i przyślij tutaj kogoś, będe potrzebował zdjąć odciski palców.- Technik kiwnął głową na znak, że zrozumiał i wszedł do środka przekazać zalecenie.

Układanka zaczeła się wreszcie układać. Spór w klasztorze, spisek mnichów, dwa talerze w tym jeden z trucizną i być może nieszczęśliwy zbieg okoliczności. Nie obchodziło go, czy chcieli zabić Krzysztofa, czy opata. Nie interesowało go nawet, czy przewidzieli zgon, czy chcieli tylko przesłać ostrzeżenie. Te kwestie będą miały znaczenie dopiero później. Teraz najważniejsze było ujęcie podejrzanych: Braci Cyrusa, Antoniego i Krystiana i w miare możliwości wymuszenie zeznań i przyznania się. Miał nadzieję, ze odciski palców wystarczą, jednak nawet mimo to poszlak było juz wystarczająco wiele, aby zgarnąć dobrotliwych braciszków przynajmniej na posterunek.

Gdy u boku Jarosława zjawił sie technik wraz ze sprzętem, starszy posterunkowy wyciagnął telefon i wybrał numer
-Cieslak! Zabieraj się z posterunku i chcę Cię widzieć w klasztorze. Jest duża szansa, że trzeba bedzie zgarnąć kilku mnichów.- W odpowiedzi usłyszał tylko podekscytowany głos pod posterunkowego. Borsuk przewrócił tylko oczyma i rozłaczył się. Skinął na technika i obydwoje ruszyli dziarskim krokiem w stronę jadalni, gdzie spodziewał się zastać poszukiwanych mnichów, a przynajmniej kogoś, kto będzie wiedział gdzie są.
 

Ostatnio edytowane przez Aronix : 05-11-2014 o 00:48.
Aronix jest offline  
Stary 06-11-2014, 18:07   #49
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Spacer do centrum Bańkowa był na tyle krótki, by nie zmęczyła się szczególnie, lecz na tyle długi by się rozruszać i oderwać myśli od problemów. Anna najpierw odwiedziła spożywczak - ABC czy inny Lewiatan, nie zwróciła uwagi na logo. Batony, czekolada, guma do żucia, chustki; po namyśle nabyła tez słodkie wino i jakiś sok. I serek wiejski. I jogurt. Jabłka. Migdały. Powoli koszyk zaczął się niepokojąco wypełniać; Anna złapała się na tym gdy sięgnęła po jedzenie dla kota. No tak, przyzwyczajenie drugą naturą..., mruknęła odkładając zbędne produkty na półkę. Przecież nie musiała zapełnić sobie lodówki; zresztą lodówki też tutaj nie miała. Odłożyła przedostatni jogurt do chłodziarki i podeszła do kasy.

Po wyjściu ze sklepu Annie całkiem porządnie burczało już w brzuchu; stwierdziła jednak, że najpierw obowiązki, potem przyjemność. A obiecała mamie i siostrze, że przywiezie im jakieś "naturalne" klasztorne wyroby. Kobieta wcale nie była pewna czy w tej sytuacji spożywanie wyrobów made in opactwo jest dobrym pomysłem, ale w końcu tylko potrząsnęła głową i weszła do sklepu reklamującego się jako współpracujący z opactwem w Mniszkowie.

[media]http://www.galeriaolimp.com.pl/wp-content/uploads/2009/12/2.jpg[/media]

- ...ciało tego turysty się znalazło! Na pewno teraz przymkną morderców! - perorował konspiracyjnym szeptem sprzedawca do jakiejś babiny w barwnej chuście na głowie. Babcia Anny miała całą kolekcję podobnych. Na widok obcej osoby zamilkli, a kobieta szybko się pożegnała i wyszła.
- Proszę dwa litrowe słoiki miodów: lipowy i akacjowy - Anna szybko przebiegła wzrokiem półki udając, że nic nie słyszała. - Wino z mniszka i... syrop z jeżówki.

Anna zapakowała podane produkty, zapłaciła i wyszła oddychając głęboko. A więc w końcu go znaleźli. W sumie dobrze; oszczędzi to rodzinie niepotrzebnych nerwów. Chyba niewiele było gorszych rzeczy w śmierci niż brak ciała; uniemożliwiało to rodzinie akceptację śmierci, pożegnanie się ze zmarłym. Zawsze gdzieś z tyłu głowy pozostawała niewiara, nadzieja, że bliski jednak żyje, gdzieś tam jest i wróci, że to po prostu zwykła pomyłka... Kobieta potrząsnęła głową. To nie była już jej sprawa. Ech, trzeba było najpierw iść na obiad...

Z irytacją zarzuciła plecak na plecy i podążyła w stronę widocznej na skraju placu restauracji. Poprawi sobie humor solidnym posiłkiem; w końcu ma wakacje. Miała nadzieję, że będzie dobry, choć znając wiejskie gotowanie i jej żołądek... Z westchnieniem zawinęła w bok i weszła do apteki po smectę. Przezorny zawsze ubezpieczony.

A potem poszła wreszcie zjeść.
 
Sayane jest offline  
Stary 09-11-2014, 13:30   #50
 
Ribesium's Avatar
 
Reputacja: 1 Ribesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znanyRibesium wkrótce będzie znany
Poniedziałek, 16 października 2006, ok. 15:00

Słońce zdecydowanie obniża swoje położenie i za dwie godziny zacznie zapadać zmierzch. W ciągu zaledwie dwóch dni śledztwo nabrało rozmachu. Borsuk i Julia mieli już pewność, że morderca lub też mordercy Krzysztofa znajdują się na terenie opactwa. Udało im się także odnaleźć ciało denata i partię dziwnie oznakowanych butelek z winem. Czy oba te wydarzenia są ze sobą jakoś powiązane? Jak by nie było, policjanci mogli być z siebie naprawdę dumni. Teraz należało pociągnąć śledztwo do końca, znaleźć świadków i niezbite dowody, no i oczywiście pojmać winowajców.

Arkadiusz jak gdyby nigdy nic zmywał naczynia starając się ignorować wzrok dwójki mnichów na swoich plecach. Co jakiś czas zerkał na leżący na suszarce nóż, gotowy użyć go w razie konieczności obrony. Nic złego jednak nie nastąpiło. Zamiast tego brat Cyrus rzucił niezobowiązująco:

- Za chwilę musimy się zebrać w kaplicy na czytanie. Naczynia nie zając, zresztą, trzeba zostawić coś bratu Mateuszowi do roboty. My już idziemy, możemy Ci zająć miejsce obok nas.

Arkadiusz skinął głową jak gdyby nigdy nic, zachowując zimną krew. Obaj mnisi zniknęli za drzwiami a on sam pozostał w kuchni z nie lada dylematem – czy podążyć za nimi do kaplicy, czy też odnaleźć policjantów i powiedzieć im o tym, co usłyszał.

Borsuk i Julia po zabezpieczeniu ukrytej piwniczki udali się do opata podpytać o plan dnia mnichów. Musieli jak najszybciej znaleźć braci Antoniego, Cyrusa i Krystiana. Z tego co powiedział Aleksy wynikało, że po obiedzie mnisi mają obowiązkowe 40 minut indywidualnego czytania Biblii w kaplicy, po czym od 15:40 do 18:30 (czyli do kolacji) wracali do wyznaczonych sobie spraw. Policjanci mogli więc poczekać pod kaplicą i za niecałą godzinę przydybać podejrzanych.

W międzyczasie oczywiście zadzwonił telefon Borsuka. Pani Monika z laboratorium poinformowała, iż w tajemniczych butelkach oprócz wina, czyli typowych dla jego produkcji składników, odnaleźli również znaczne ilości wilczej jagody – substancji działającej leczniczo, ale też narkotycznie poprzez zmniejszenie napięcia mięśni, rozszerzenie źrenic, zwiększenie częstotliwości oddechu i wywoływanie uczucia szczęścia i pobudzenia. Jak się więc okazuje, mnisi, korzystając ze znajomości substancji psychoaktywnych występujących w naturze, podkręcali swoje produkty, żeby nie powiedzieć, że sprzedawali narkotyki. Jedna z zagadek została zatem rozwikłana.

W restauracji „Tradycyjna” Annę od progu powitał aromat polskiego, domowego jedzenia dochodzący z kuchni. Pyszny i rozgrzewający barszcz ukraiński oraz schabowy z ziemniakami i zasmażaną kapustą w pełni zaspokoiły jej przyziemne cielesne potrzeby. O zgagę pomartwi się później. Na te duchowe – koncert przy grillu w „Lawendzie” – miała jeszcze poczekać 4 godziny. Po obiedzie musiała się na coś zdecydować – wrócić do Villi licząc potencjalnie na zetknięcie się z rodzicami Krzysztofa, pozwiedzać Bańków (za dużo nie było tam do zwiedzania), czy odwiedzić ojca Aleksego i jego wesołą kompanię. Każdy wybór, może poza zwiedzaniem, niósł za sobą pewne nieuniknione ryzyko.
 
Ribesium jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:35.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172