Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-11-2014, 09:10   #169
TomaszJ
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
Burro na początku komunikacji skłonił się uprzejmie elfce, potem zaraz Tiborowi, oddając mu głos. Wiele razy otwierał usta, by dopowiedzieć coś od siebie, ale kapłanowi dobrze szła relacja. No i pozostawała jeszcze kwestia niewiedzy i nieznajomości szczegółów całej dysputy z szamanem, przy której kucharza przecież nie było. Niziołek siedział więc wygodnie z rękami zaplecionymi na brzuchu i kręcąc młynki kciukami, słuchał i zapamiętywał szczegóły, tak by potem gryzmoląc w swojej księdze nic mu nie umknęło.
Tibor całkiem gracko się sprawił z relacją, stwierdził niziołek i uśmiechnął się lekko. On zawsze miał problem z takim klarowaniem historii, bo za dużo chciał powiedzieć na raz. Robił dygresje, wtrącenia i generalnie wychodziło często tak, że mimo tego iż nagadał całą czapkę, to niewiele rozmówca z tego pojął. Zawiercił się na swoim miejscu, kiedy przyszła jego kolej.
- Hem, hem, no tak. Pozostaje więc jeszcze kwestia jednego z możliwych kierunków poszukiwań, które wskazała nam Hebda. Hebda, Pani, to kobieta z plemienia Kamiennych Żmij, którą spotkaliśmy w wiosce. Bardzo miła zresztą, zupą mnie poczęstowała, dobrą nawet, opału fuj dała. - Odchrząknął szybko, kiedy czarodziej spojrzał na niego i niebezpiecznie zwęził oczy. - Ten tego, o czym to ja… No i ta Hebda straciła córkę. A w zasadzie dwie córki, bliźniaczki. Jedna z nich Ofala zmarła podczas porodu, kilkanaście dni temu. Druga jednak nie mogła się z tym pogodzić. Umna była, uczyła się chyba na szamankę czy kapłankę. Hebda mówiła że miała wielki talent do leczenia ale i do nauki. Czytała dużo, hem hem, no zdolna była. - Łypnął okiem na Shanda i Tibora. - No już, przecież do rzeczy mówię i wszystko co ważne. No i ta Arna, bo jej Arna na imię było, jak Ofala zginęła to jeszcze bardziej w naukach się pogrążyła i razem z mężem zmarłej cosik zaczęli knuć. Ciężko było wycisnąć z Hebdy co, bo oni tu uczulenie mają na punkcie tajemnic klanowych. A spróbuj Kor Pheron przy nich powiedzieć! Wieją aż się kurzy… - Niziołek zaśmiał się ale szybko umilkł i poczorchał się po czuprynie. - Tak więc co Arna zamierzała osiągnąć, nie trudno się domyślić. Jakoś siostrze chce… eee... pomóc wrócić, bo Hebda mówiła że blisko ze sobą były i okrutnie na nią jej śmierć wpłynęła. Jak to chce zrobić? No tu właśnie guzik żeśmy się dowiedzieli, bo ją Mara… znaczy się bo Hebda uciekła jak oparzona. Ale wcześniej powiedziała nam o pewnym miejscu, słynącym z leczniczych wód. I nie jest to Evermelt. Opisała drogę, w Księdze ponotowałem. Kostrzewa mówi, że da radę tam dotrzeć.
Niziołek zastanowił się chwilę, wyciągnął zza pazuchy fajkę i szybko nabił tytoniem, po czym wysztuczkował ognik.
- Nie mam pojęcia czy to dobry trop. Ale teraz mi się przypomniało, że szaman ponoć gadał że na wyprawę przeciwko Kor Pheronowi młodych z klanu nie brali, by im w głowach nie mieszał. Może jego nauki i sposoby nekromanckie mają to do siebie że młodzi w nich ratunku w takich desperackich potrzebach szukają? Arna chce… pomóc siostrze, może coś wie… Lub może posiada jakiś przedmiot… I szuka teraz miejsca takiego o jakim mówiliście wcześniej. Miejsca mocy.
Kucharz wypuścił koślawe kółko z dymu.
- No i ...eee obiecaliśmy z Marą, że jeśli będzie po temu okazja to spróbujemy odnaleźć córki Hebdy.
- To bardzo szlachetne z waszej strony - rzekła pośpiesznie Arla, bo mina elfki świadczyła o tym, że zaraz powie Burrowi coś nieprzyjemnego. - Ale co te lecznicze wody mają mieć wspólnego z nieumarłą plagą?
- Jeżeli przyjąć że przeprowadzenie rytuału, który przywołał plagę było nadzwyczaj trudne i wymagające - a jeśli zaćmienie słońca nie było tylko jakąś iluzją czy czymś w tym rodzaju to przecież wiązało się ze zmianą ruchu ciał niebieskich! - to osoby które go przeprowadzały mogły szukać każdej możliwej pomocy i wsparcia, jak choćby próbując splugawić święte miejsce... na przykład miejsce słynące z leczniczych wód - odezwał się Tibor po czym wzruszył ramionami. - Oczywiście, możliwe że się mylę. Może właśnie ta druga dolina czy ostoja, ta z pozostałościami po bitwie, strachem, rozpaczą, potworami szukającymi tam schronienia i zwłokami które mają ją zaścielać, byłaby “lepszym” miejscem? - popatrzył na paladynkę, potem na elfkę. - Również ze względu na tę sprawę liczyliśmy na rozmowę z tobą, pani.
- Do tego opisu równie dobrze pasuje miejsce zeszłorocznej bitwy - wzruszyła ramionami elfka.
- Mówiłem, że nie wiem czy to dobry trop. Wiem że to magiczne miejsce o sporej mocy, które zdaje się że nie na jeden tylko sposób można wykorzystać. Szczególnie, że Kor Pheron też tam chyba łaził, sądząc po panicznej reakcji Hebdy jak próbowaliśmy się dowiedzieć o tym czegoś więcej.
- Skoro się tam wybieracie i tak to nie zaszkodzi sprawdzić - skinęła głową Dai’nan, a Tibor zauważył w jej oczach dziwny błysk. Shando - na szczęście lub niestety - nie dostrzegł tego.
- Skoro Ybn jest w miarę bezpieczne postaram się przekonać kuzyna by wysłał wam zbrojne wsparcie. Podejrzewam jednak, że - jeśli w ogóle - nie dotrze wcześniej niż za cztery-pięć dni w zależności od tego gdzie będziecie się aktualnie znajdować - rzekła Arla.
- Opiszcie nam trasy dojścia do obydwóch dolin. Gdybyśmy stracili z wami kontakt paladyni będą wiedzieć gdzie was szukać. Albo nie, poczekajcie - elfka wstała od stołu i zniknęła z pola widzenia. Po chwili wróciła z obszernym pergaminem. Tiborowi mignęły jakieś rysunki. - No, mówcie - nakazała.

Oestergaard wpatrywał się w elfkę i był bardzo nieszczęśliwy. Kostrzewa, niech to diabli, miała rację - wystarczyło magikowi pokazać najdrobniejszy sposób który by ten mógł zaprząc do zbożnego dzieła nurzania się w potędze i to wystarczało by taki tracił rozum. Potem westchnął przypominając sobie Oestergaard, Cadeyrn, Ybn i każde miejsce które nawiedzili po drodze i skinął głową.
- Dokładną trasę znamy jedynie do miejsca bitwy - powiedział rzeczowo. - Szaman dobrze ją opisał. Drogę do drugiej doliny zaś jedynie w przybliżeniu - kobieta która opowiedziała o niej Burro nigdy tam nie była. W jaki sposób to zbrojne wsparcie ma do nas dotrzeć? - zerknął na paladynkę. Potem znowu popatrzył na elfkę, zastanawiając się czy popełnia błąd czy też nie. Napomniał się że są po tej samej stronie.
- Droga wiedzie następująco… - zaczął.
- Nie wiem jak chcecie trafić do leczniczego źródła, z tych wskazówek nic nie wynika - gdy kapłan skończył mówić elfka z irytacją uderzyła w pergamin przed sobą. - Za to miejscami pokrywa się z drogą do waszego drugiego celu.
- Nie mieliśmy lepszych wskazówek, gdy miasto wysłało nas na poszukiwanie Albusa - cynicznie odparował Shando - a mimo to się udało.
- Żadne z nas nie było wcześniej w tym miejscu, przekazałem wszystko to czego się dowiedzieliśmy - Zwiastun Świtu dodał beznamiętnie po krótkim spojrzeniu na Południowca. - Możliwe że nasza towarzyszka, druidka Kostrzewa będzie w stanie nas poprowadzić.
- Ze wskazówkami “idźcie prosto, skręćcie w wąwóz i dalej” to potrzeba wam raczej jasnowidza niż druida - z przekąsem stwierdziła magini. - A Grzbiet Świata jest “nieco” większy od Czarnego Lasu, gdzie wyznaczyłam wam przynajmniej punkt na mapie. Niemniej jednak druga trasa wygląda bardzo obiecująco - z zainteresowaniem przyjrzała się mapie. Arla również pochyliła się nad zaczarowanym pergaminem.
- Jestem dobrej myśli, Arcymagini. Dolina też jest większa od albusowej wieży, więc mam nadzieję że matematyka jest po naszej stronie - Shando Wishmaker nie martwił się czy trafi, raczej tym, co spotka po drodze - Mam tylko nadzieję że nie nadziejemy się na hordę umarlaków która przekroczy nasze możliwości.
- Kto wie… mówią, że głupi ma zawsze szczęście - odparła elfka patrząc prosto na calishytę, ale w jej oczach błysnęło rozbawienie.
- Jeżeli masz lepszy pomysł, pani, to zapraszam tutaj - odpalił Tibor - Może ty znajdziesz sposób by szamana plemienia przymusić do tego by służył za przewodnika.
- Nie mam zamiaru nikogo do niczego przymuszać. Z tego co mówicie w interesie Żmij bardziej niż kogokolwiek innego jest zakończenie plagi - sucho skomentowała elfka. - A jeśli czegoś wam nie powiedzieli to widać z dobrych powodów; może Jehan nie był jedynym w waszej grupie, który na cudzym nieszczęściu chciał ugrać coś dla siebie…
- Jeśli uda się przekonać Hornulfa to sama przybędę tam z posiłkami - wtrąciła szybko Arla. - Może do tego czasu uda się Żmijom odkryć coś nowego.
- A czy ja powiedziałam, że nie pojadę? Przy tak spokojnych nocach Elethiena doskonale poradzi sobie tutaj beze mnie - parsknęła Springflower. Tibor milczał, przyglądał się tylko posępnie elfce.
Wishmakerem miotały mieszane uczucia - z jednej strony miał nadzieję, że jeśli magini się tu zjawi, wyciągnie od niej kilka zaklęć. Z drugiej strony, przebudziła się jego chciwość. Calishanin niespecjalnie miał ochotę się dzielić z elfką swoimi odkryciami, nawet jeżeli na wykorzystanie mocy doliny będzie musiał poczekać wiele, wiele lat, aż nabierze koniecznego doświadczenia.
- Z waszych słów wynika, że szlak, którym macie podążyć wygląda tak - Ognisty Kwiat powściągnęła swoje humory, sięgnęła po pergamin i odwróciła go w stronę rozmówców, ukazując piękną, dokładną mapę Doliny z płonącymi na czerwono liniami znaczącymi wedle opisu Tibora domniemane trasy, jaką powinna była obrać drużyna. A raczej linia prowadząca do pobojowiska płonęła, gdyż druga migotała niepewnie, pływając po mapie w okolicach pierwszej.
- Shando, Burro, przerysujcie to szybko - Oestergaard rzucił nagląco. Wbił spojrzenie w mapę, starając się rozeznać drogę do Doliny i zapamiętać charakterystyczne punkty (zapewne bez powodzenia, bo czytanie map nie było jego mocną stroną), a czarodziej szybko złapał podaną mu przez Burra mapę Doliny, wyjął z torby kałamarz i pióro, po czym zaczął szkicować.



Gdy skończyli przerysowywać trasę przejscia Shando ukłonił się jeszcze raz elfce i poprosił.
- Przepraszam, arcymagini Springflower, ale chciałbym poradzić się także w bardziej przyziemnych sprawach. Zdobyliśmy walcząc z nieumarłymi kilka zaczarowanych drobiazgów, a brak nam - a zwłaszcza mnie - doświadczenia by je rozpoznać. Czy mogłabyś rzucić okiem, co z tego przyda się nam w dalszym ciągu wyprawy? Jeden przedmiot ma chyba Twoją puncę - tu Wishmaker położył przed obrazem Dai'nan znalezione rzeczy.
- Według ciebie wyglądam na jasnowidza? - sarknęła Springflower, ale z zainteresowaniem pochyliła się do przodu zarządzając, by podać artefakty bliżej. W końcu nie byłaby czarodziejką gdyby nie interesowały jej zaklęte przedmioty. - Kij… to Laska Podróżnika, dość popularna w tych stronach - marszcząc brwi elfka przyjrzała się rzeczonemu przedmiotowi. - Puszczona trzy razy dziennie upada pokazując najbardziej możliwie przybliżony kierunek, w którym chce się udać właściciel. Ponad to ujmuje mu nieco zmęczenia w drodze. No i, rzecz jasna, działa jak słabo umagiczniona broń. Hasłem aktywującym jest zapewne któraś ze stron świata w smoczym; zwykle tak życzą sobie kupcy. Dzwonek - nie wiem, musiałby zadzwonić, a może lepiej nie eksperymentujcie w takim miejscu; jeszcze sprowadzi lawinę. Sztylet, zbroja i płaszcz... jeśli właścicielem był ktoś z Doliny to zapewne chronią przed zimnem, atakują ogniem i tym podobne rzeczy. Nie są mojego wyrobu; tego typu przedmioty w zasadzie nie niszczeją i mogą pochodzić skądkolwiek. Torba - sądzę, że przechowywania, ich się nie zdobi by nie wabić złodziei. Różdżka… - Przyznam, że wydaje się znajoma, ale nie mam pojęcia jakie zaklęcie mogłaby nosić - arcymagini zmarszczyła brwi zniesmaczona własną niewiedzą.
- Są na niej inicjały RC - podpowiedział Shando.
- Ja wiem… To znaczy nie wiem jakie zaklęcie, ale widziałam już tę różdżkę - nieoczekiwanie odezwała się Arla. - Przedmiot został zakupiony w twoim sklepie, pani, lecz zaklęcie zostało zaimplementowane w naszej świątyni. Niestety nie wiem jakie ono jest - zaczerwieniła się lekko.
- Przyda się sama znajomość hasła - odparł na to Wishmaker - Przedmioty świątynne mają w hasłach zwykle odwołania religijne. Jakich najczęściej używa się w waszej świątyni, Pani? I - co już wogóle byłoby pomocne - jakich haseł używa w świątyni ktoś pasujący do tych inicjałów... choć nie, to równie dobrze może być skrót zaklęcia - Shando zastanowił się przez chwilę - Rozproszenie Chaosu. Pasuje do świątynników, logiczne, że ktoś umieścił podpowiedź na różdżce - zwłaszcza jeżeli używać jej miał odpowiednio przeszkolony nie-czarodziej, może Paladyn? Inne czary zaś nie pasują do tych dwóch liter.
- Zwykle właściciel sam ustala hasło - przepraszająco odparła Arla. - Nie znam nikogo o takich inicjałach, ale czasem wykonujemy je dla przyjezdnych. Jeśli oczekują skomplikowanych błogosławieństw na szlaku kupujemy materiały w Szkole Magii; prostsze robimy sami.
- Obiecujące - ucieszył się czarodziej - skoro to zakupiony przedmiot, czar będzie skomplikowany czyli silniejszy! Teraz Hasło... Na Helma? W imię Helma? Coś podpasuje.*
- Nie sądzę, żeby było to takie proste - mruknęła pod nosem paladynka, ale na tyle cicho by nie zgasić shandowego entuzjazmu.
- Nie powiedziałem, że jest, Pani - Shando Wishmaker był w tym przypadku optymistą. - Ale mam kilka parogodzinnych wart, by spróbować różnych wariantów. Także takich, które uwzględnią pierwsze litery jako podpowiedź do hasła.
- Na warcie powinieneś strzec towarzyszy zamiast zajmować się innymi sprawami - surowo napomniała go Arla. - Dolina Lodowego Wichru to nie trakt do Słonecznych Wzgórz; chwila nieuwagi może kosztować was życie.
- Posłucham Twej rady - odrzekł poważnie Shando, choć w duchu niespecjalnie się zgadzał z paladynką. Odkrycie właściwości potężnej różdżki może być równie ważne! W końcu kiedyś też może uratować to życie.
- Pani Arlo, a kto w świątyni… zaimplementował… to zaklęcie? Może będzie pamiętał hasło…? - podsunął Oestergaard. Arla spuściła wzrok.
- Obawiam się, że szacowny Grimaldus - rzekła cicho. Chłopak odwrócił spojrzenie.

Shando wyjął kolejne przedmioty - drobiazgi znalezione w burrowej-już torbie, lecz Tibor zauważył, że Ognisty Kwiat znacząco postukuje palcem w klepsydrę, więc szybko zadał kolejne pytanie dotyczące ich wędrówki.
- Wspomniałaś, pani, o jakichś osobach które zmierzają do... Mitrylowej Hali…? One również szukają przyczyny klątwy? Macie jakieś wieści z innych miast?
- Co? Nie. Battlehammer chce odnaleźć dom swoich przodków, który musieli opuścić… bo ja wiem? Ze dwa wieki temu? Dla młodszych krasnoludów to już praktycznie legenda. Nie ma to nic wspólnego z naszym problemem.
- W jaki sposób się do nas dostaniecie za te parę dni? - Oestergaard zapytał z kolei Arlę Hightower. - Bardzo proszę o dostarczenie srebra i wody święconej; kończą nam się zapasy, a bardzo by się przydały gdyby sprawa doliny okazała się fałszywym tropem i trzeba byłoby szukać dalej. Pan Poranka obdarzył mnie łaską przyzywania bezpiecznego schronienia - wyjaśnił. - Również prosimy o sakiewki z komponentami, jeśli to możliwe. Pokryjemy ten wydatek - obejrzał się na towarzyszy szukając potwierdzenia.
- Jeśli uda mi się wyszykować oddział wyruszymy przez Drogę Królów Północy i skierujemy się do Keldabe - chyba że do tego czasu klan zmieni miejsce obozowania. Do tej pory zapewne wrócicie z gór, więc spotkajmy się tamże. Jeśli się nie uda będziemy was szukać magicznie - spojrzała pytająco na arcymaginię. Gdy ta potwierdziła, kontynuowała. - Co do zapasów zrobię co będę mogła byście nie musieli ponosić kosztów. Jednak ze srebrem może być problem, zużywamy je co noc by chronić ludność przed zjawami; przemielono już nawet spory zapas monet, a krasnoludy potrzebują własnych zapasów.
Oestergaard pokiwał głową ze zrozumieniem.
- Będziemy wdzięczni za wszystko, ile by tego nie było - powiedział, starając się okazać jak bardzo docenia przychylność paladynki. - Pani, zapewne znasz język niebian?
Widząc że Arla potwierdza skinięciem poczuł falę gorąca.
- W obozowisku barbarzyńców poznałem pewną formułę która może być pomocna kapłanom w Ybn. Pozwolisz, pani, że zacytuję ją właśnie w oryginale…
- W podziemiach znaleźliśmy zwoje spisane w języku otchłannym, a jeden z nich opisuje rytuał przyzwania demona w celu zadania mu trzech pytań, by ten przeszukiwał różne plany w poszukiwaniu odpowiedzi. Podane jest również jego imię… o ile jest prawdziwe. Na drugim zwoju znajduje się lista składników, zapewne potrzebnych do uwięzienia demona ale i otwarcia bramy między planami. Kapłanom w Ybn poddaję pod rozwagę co z taką wiedzą uczynić - Tibor mówił w języku niebian spokojnym, równym głosem, siłą woli powstrzymując się przed okazaniem jakichkolwiek emocji. - Taję ją przed towarzyszami by ich nie wystraszyć…

Arla pobladła lekko i odchrząknęła widząc, że elfka spogląda z zainteresowaniem to na nią to na Tibora.
- Czas się kończy - rzekła Dai’nan wskazując dziewczynie coś na biurku, zapewne klepsydrę.
- Przekażę tę informację wielebnemu Malekowi, wiem jednak, że takie… zabiegi są czasem stosowane, a właściwie przeprowadzone… mogą być przydatne - Arla pośpiesznie odpowiedziała Tiborowi we wspólnym. - Gdybyś mógł podać więcej szczegółów z pewnością pomogłoby to najwyższemu kapłanowi w ocenie.
- Oczywiście, pani - chłopak poczuł jak spod wbitego w skórę paznokcia pociekła mu gorąca kropla. Na powrót odezwał się w wyuczonej dzięki Runie Connere mowie. - Rytuał może odprawić kapłan. Imię demona to Druzil, zaś na karcie ze składnikami rozszyfrowałem wodę święconą, sól, srebro, tak samo jak… - wymieniał dalej, błogosławiąc swoją mentorkę. - Ale to nie wszystkie - ostrzegł.
- To wszystko, pani - dodał wracając do zrozumiałego przez wszystkich języka.
- Przekażę słowo w słowo - obiecała młoda paladynka. Chłopak ukłonił się z ulgą.
- Jeszcze jedno - jeżeli to nie kłopot proszę o powiadomienie naszych bliskich - Mary, Burra i moich. Jeśli o mnie chodzi to moim ojcem jest Odd Oestergaard z gródka o tej samej nazwie - wyprawa najpewniej będzie przejeżdżała obok. Proszę rzec że przesyłam ukłony dla całej rodziny, jestem w dobrym zdrowiu i modlę się za nich. Takoż we wsi Cadeyrn, nieco za Oestergaard, te same parę słów zostawić tamtejszemu sołtysowi Robatowi i jego córce Catrin. Byłbym bardzo wdzięczny…

Potrzeby czarodzieja były bardziej praktyczne.
- Czuję się gotowy do splatania zaklęć drugiego stopnia wtajemniczenia, a w pobliżu brak magicznych sklepów ze zwojami. Nie miałbym nic przeciwko, gdyby gdzieś tam walały się zbędne zwoje z "Przemianą siebie", "Pajęczyną", "Płonącą sferą" a zwłaszcza zaklęciom przeciw duchom: "Ektoplazmicznym Gradem" i "Kontrolą nieumarłego" - Shando dostał chwilowej amnezji, że zaklęcia których podstawy opracował dawno temu też liczą się do drugiego stopnia - Co do skuteczności tego ostatniego - czy przeprowadzał ktoś eksperyment z kontrolą lub własnoręcznym stworzeniem wskrzeszeńca? Jestem ciekawy, czy po zmroku kontrola by się utrzymała, czy fenomen z którym mamy do czynienia kontroluje tylko tych nieumarłych, które sam stworzy?
- To się rozumie samo przez się. Jeszcze dziś wyślę gońca - odparła dziewczyna Tiborowi, po czym nieoczekiwanie iluzja jej oraz Dai’nan zniknęła - i zapewne na całe szczęście, gdyż mina elfki dobitnie świadczyła o tym co myśli o “prośbach”, umiejętnościach i eksperymentach Shando.
Shando prychnął - Wysłać nas na śmierć to potrafią, ale coś dać za to... - machnął ręką.
Zwiastun Świtu spojrzał na Południowca z niedowierzaniem i pokręcił głową.
- Czy ty aby nie przesadzasz? - mruknął i ruszył na obchód obozu.
Czarodziej wzruszył ramionami. Przy najbliższej okazji zamierzał złapać jakiegoś gryzonia czy ptaka i na jego ciele sprawdzić parę rzeczy. W końcu kto powiedział że ożywieńca w rozmiarze mikro nie można trzymać w pudełku lub słoiku?
- A, Tibor, tak mi przyszło do głowy: Łap różdżkę i sprawdź hasło "Rozpędź Ciemność".
Ale oczywiście nic z tego nie wyszło...
 
__________________
Bez podpisu.

Ostatnio edytowane przez TomaszJ : 07-11-2014 o 09:27.
TomaszJ jest offline