Gdy wszyscy już dostali posiłek, i piwo wypełniało po brzegi kufle, szambelan spojrzał na wszystkich zgromadzonych i rzekł:
-No to powiadajcie, niczego nie pomijając...Co się wydarzyło wam i gdzie jest Milano?- było widać, lekki smutek na twarzy Merccucia.
- No, niestety... - Lotar upił odrobinę piwa. - Milano zginął - powiedział.
Szok, niedowierzanie pojawiło się na twarzy mężczyzny, który zacisnął mocno na dłoń na uchwycie kufla.
-Mówcie. Nie oszczędzajcie szczegółów.. - rzucił posępnie.
- Nie wiemy dokładnie, z jakiego powodu - odparł Lotar. Skoro zaczął opowieść to uznał, że wypadałoby dokończy i nie zwalać tego smutnego obowiązku na innych. - Byliśmy w zajeździe, w górach. - Skinął głową w kierunku, z którego przybyli. - Milano wyszedł, nawet nie wiemy kiedy. No i nie wrócił. Potem w stajni znaleźliśmy jego ekwipunek i ślady krwi.
Wypił kolejny łyk piwa.
- Ruszyliśmy śladami tych, co go porwali, ale znaleźliśmy już tylko jego zwłoki. Nie mieliśmy szans, by ich dogonić - dokończył.
-Cóż...przykre, bardzo przykre to.. - skomentował, kręcąc głową.-A jak wam poszło w strażnicy, cóż tam się działo..Mówcie..Co z resztą waszych towarzyszy? Polegli, uciekli… - zapytał ponownie.
- W strażnicy było... dziwnie. - Lotar kontynuował relację. - Przede wszystkim zastaliśmy tam jednego szaleńca i trupy krasnoludów. A potem - Lotar postanowił pominąć milczeniem los Helvgrima; przynajmniej chwilowo - przyszły zielonoskóre potwory. Nadzwyczaj dobrze zorganizowane. Mieli machiny oblężnicze. I trola. I wywernę. Gdyby nie nadesłane posiłki, nigdy byśmy strażnicy nie obronili. Ale nikt, kto tam nie był, nie uwierzy w gobliny wystrzeliwane z katapult.
-Szaleńca? - padło pytanie…
- Przedstawił się jako Iras, syn Wilhelma bez Ziemi - odparł Lotar. - Tyle dało się z niego wyciągnąć. Poza tym bredził tylko o przynoszącej nienawiść i śmierć Damie w czerwieni. |