Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-11-2014, 10:22   #641
Stalowy
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
- Ludzie poszaleli. - stwierdził krótko Galvin. - Skrycie zamordowali swoich towarzyszy w amoku, a potem uciekli lub zabili sami siebie. Czarnoksięska robota, bez dwóch zdań lecz śladu po sprawcy nie było żadnego. Zanim jednak przemierzyliśmy całe podziemia pojawiły się posiłki i wywiązała się walka z zielonoskórymi. Po walce Milano przekazał nam rozkazy od barona. Strażnica pozostała pod pieczą Leroka
Piwowar wiedział że przeinaczając niektóre fakty plamił swój honor, jednak obiecał Lorekowi nie rozpowiadać o tym, że strażnica jest nawiedzona.
Wolf obserwował przez dłuższy czas zgromadzonych jakby próbując się czegoś doszukać. Co jakiś czas jego wzrok wędrował też w kierunku Youviel. W końcu dał za wygraną i wrócił uwagą do rozmowy.
- Wiele dobrych zbrojnych oddało życie tego dnia, w obronie stanicy - przyznał Wolf - Zaś bitwa była dobra i warta zapamiętania oraz dłuższej opowieści, gdyż i szamańska magia zielonych miała niechybnie w niej swój udział… - urwał i zasępił się. - Lecz Milano został zarżnięty jak wieprz. Nie znałem go długo, ale człowiek który był ze mną na trakcie zasługiwał na inny los. Szkoda że nie wiemy nawet kto to zrobił. Niech ten toast będzie za jego duszę. Oby znalazł spokój w ogrodach Morra, lub nawiedzał sny swych oprawców.
Podniósł kufel do góry i upił solidny łyk.
Mercuccio podniósł puchar z winem..Widać było, że przejął się śmiercią Milano. Szambelan upił porządny łyk wina, tak że czerwony napój delikatnie spłynął mu z ust na brodę.
-I co teraz zamierzacie?- padło pytanie.
- Poczekamy tutaj na pana Pazziano, lub ruszymy mu na spotkanie - odpowiedział Karl w duszy licząc na złoto za ponad programową eskortę Barona. - Jak by nie patrzeć nie mamy nic więcej do roboty… no może za wyjątkiem opieki nad Youviel… ale tutaj medyka trzeba, ja nie mam odpowiednich ingrediencji.
- W końcu pracujemy dla niego - odparła ponuro elfka. W ostatnich dniach zauważyła, że ciągłe milczenie jest świetnym rozwiązaniem aby nie zaczepiano jej niepotrzebnie. Jeśli spojrzała złowrogo na kogokolwiek próbującego jej przeszkadzać w wypoczynku od razu mu się odechciewało. Zdecydowanie nie mogła powiedzieć, aby jej się nudziło. Mogła spokojnie rozmyślać i rozważać, co przy ciągle ruchliwych ludziach nie było możliwe.
Mercuccio upił kolejny łyk wina, opróżniając kielich do pusta. Wziął dzban z winem i nalał sobie kolejną porcję.
-Baron będzie rankiem... choć z pewnością, z tego co mi wspominał, chciał byście rozwiązali zagadkę z tymi przeklętymi wrotami… - zamilkł wpatrując się w każdego z najemników.
Wrota... Lotar za kuflem z piwem skrył krzywy uśmiech. Najchętniej zasypałby je skałami i zalał całą kopalnię wodą. Ale inni z pewnością będą chcieli poleźć.
- Jesteśmy w trakcie tej misji - odpowiedział Wolf. - Styratia jest jedynie przystankiem w dalszej wędrówce. Jednak przystankiem potrzebnym. Tak jak Karl zauważył, trzeba nam medyka. Z Baronem w zasadzie widzieć się nie musimy, ale skoro będzie jutro nie zaszkodzi się przywitać. Skąd jechaliście? - rzucił pytanie Mercuccio. - Może powiecie jak droga wygląda? Góry odbijają echem orkowe bębny. Nie zdziwiłbym się, gdyby jeźdźcy wilków robili już jakieś podjazdy na szlakach i traktach.
- Ja nie dawno z Barak Varr przybyłem, gdzie na prośbę miłościwego Barona miałem doprowadzić umowę handlową z krasnoludami. Ciężko było, ale dogadaliśmy się. Teraz tylko trzeba porozumieć się z Panem Koflarem, którego trzeba przekonać, że we wspólnym interesie jest wspomóc krasnoludy w górach. Jeśli się nie połączymy zielona fala zaleje nie długo księstwa graniczne... ale to już działka Barona..- rzucił chytrze dostojnik barona. -Drogi na południe względnie bezpieczne, choć zdarzały się goblińskie wypady. Nie wielkie siły liczące około trzydziestu, może czteredziestu wojowników... ale nic z czym patrujący drogi żołnierze sobie by nie poradzili.
 
Stalowy jest offline