Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 07-11-2014, 10:22   #641
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
- Ludzie poszaleli. - stwierdził krótko Galvin. - Skrycie zamordowali swoich towarzyszy w amoku, a potem uciekli lub zabili sami siebie. Czarnoksięska robota, bez dwóch zdań lecz śladu po sprawcy nie było żadnego. Zanim jednak przemierzyliśmy całe podziemia pojawiły się posiłki i wywiązała się walka z zielonoskórymi. Po walce Milano przekazał nam rozkazy od barona. Strażnica pozostała pod pieczą Leroka
Piwowar wiedział że przeinaczając niektóre fakty plamił swój honor, jednak obiecał Lorekowi nie rozpowiadać o tym, że strażnica jest nawiedzona.
Wolf obserwował przez dłuższy czas zgromadzonych jakby próbując się czegoś doszukać. Co jakiś czas jego wzrok wędrował też w kierunku Youviel. W końcu dał za wygraną i wrócił uwagą do rozmowy.
- Wiele dobrych zbrojnych oddało życie tego dnia, w obronie stanicy - przyznał Wolf - Zaś bitwa była dobra i warta zapamiętania oraz dłuższej opowieści, gdyż i szamańska magia zielonych miała niechybnie w niej swój udział… - urwał i zasępił się. - Lecz Milano został zarżnięty jak wieprz. Nie znałem go długo, ale człowiek który był ze mną na trakcie zasługiwał na inny los. Szkoda że nie wiemy nawet kto to zrobił. Niech ten toast będzie za jego duszę. Oby znalazł spokój w ogrodach Morra, lub nawiedzał sny swych oprawców.
Podniósł kufel do góry i upił solidny łyk.
Mercuccio podniósł puchar z winem..Widać było, że przejął się śmiercią Milano. Szambelan upił porządny łyk wina, tak że czerwony napój delikatnie spłynął mu z ust na brodę.
-I co teraz zamierzacie?- padło pytanie.
- Poczekamy tutaj na pana Pazziano, lub ruszymy mu na spotkanie - odpowiedział Karl w duszy licząc na złoto za ponad programową eskortę Barona. - Jak by nie patrzeć nie mamy nic więcej do roboty… no może za wyjątkiem opieki nad Youviel… ale tutaj medyka trzeba, ja nie mam odpowiednich ingrediencji.
- W końcu pracujemy dla niego - odparła ponuro elfka. W ostatnich dniach zauważyła, że ciągłe milczenie jest świetnym rozwiązaniem aby nie zaczepiano jej niepotrzebnie. Jeśli spojrzała złowrogo na kogokolwiek próbującego jej przeszkadzać w wypoczynku od razu mu się odechciewało. Zdecydowanie nie mogła powiedzieć, aby jej się nudziło. Mogła spokojnie rozmyślać i rozważać, co przy ciągle ruchliwych ludziach nie było możliwe.
Mercuccio upił kolejny łyk wina, opróżniając kielich do pusta. Wziął dzban z winem i nalał sobie kolejną porcję.
-Baron będzie rankiem... choć z pewnością, z tego co mi wspominał, chciał byście rozwiązali zagadkę z tymi przeklętymi wrotami… - zamilkł wpatrując się w każdego z najemników.
Wrota... Lotar za kuflem z piwem skrył krzywy uśmiech. Najchętniej zasypałby je skałami i zalał całą kopalnię wodą. Ale inni z pewnością będą chcieli poleźć.
- Jesteśmy w trakcie tej misji - odpowiedział Wolf. - Styratia jest jedynie przystankiem w dalszej wędrówce. Jednak przystankiem potrzebnym. Tak jak Karl zauważył, trzeba nam medyka. Z Baronem w zasadzie widzieć się nie musimy, ale skoro będzie jutro nie zaszkodzi się przywitać. Skąd jechaliście? - rzucił pytanie Mercuccio. - Może powiecie jak droga wygląda? Góry odbijają echem orkowe bębny. Nie zdziwiłbym się, gdyby jeźdźcy wilków robili już jakieś podjazdy na szlakach i traktach.
- Ja nie dawno z Barak Varr przybyłem, gdzie na prośbę miłościwego Barona miałem doprowadzić umowę handlową z krasnoludami. Ciężko było, ale dogadaliśmy się. Teraz tylko trzeba porozumieć się z Panem Koflarem, którego trzeba przekonać, że we wspólnym interesie jest wspomóc krasnoludy w górach. Jeśli się nie połączymy zielona fala zaleje nie długo księstwa graniczne... ale to już działka Barona..- rzucił chytrze dostojnik barona. -Drogi na południe względnie bezpieczne, choć zdarzały się goblińskie wypady. Nie wielkie siły liczące około trzydziestu, może czteredziestu wojowników... ale nic z czym patrujący drogi żołnierze sobie by nie poradzili.
 
Stalowy jest offline  
Stary 07-11-2014, 12:48   #642
 
Jaracz's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputację
Wolf puścił mimo uszu gadanie o Koflarze. Nie lubił polityki. Zawsze była brudna, niezależnie od intencji. Z drugiej strony kompletnie się na niej nie znał.

- Dobre wieści - rzekł Wolf - Będziemy ruszać w drogę najdalej za dwa dni. Nie chcę zamarudzić w Styratii zbyt długo. Zrobimy zapasy, spotkamy sie z baronem i zbierzemy siły...

Najemnik zawahał się na moment i spojrzał na towarzyszy. W zasadzie przydałby im się dłuższy postój. Kto wie czy Galvin nie dowie się czegoś więcej o ich zadaniu?

- Panie Mercuccio, skoro zaś przy pobycie w Styratii już jesteśmy. Rzeknijcie czy jest jakieś bezpańskie i dobrze płatne zadanie, na które nie mielibyście chętnych?

Odstawił kufel i sięgnął do półmiska po pieczone żeberko, które zaczął pałaszować.
 
Jaracz jest offline  
Stary 08-11-2014, 19:05   #643
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Rozmowy z Mercucciem trwały jeszcze jakiś czas, podczas których dowiedzieli się, że władca Styratii szuka ludzi do swoich kompanii. Z tego względu zjeżdżali się tu wszelakiej maści najemnicy, łowcy nagród czy bandyci. Liczyli na dobry zarobek, który zamierzali roztrwonić w miejscowych zamtuzach. Wojna zbliżała się nieuchronnie i każdy tylko czekał, jakie kroki podejmą władcy sąsiadujących ze sobą ziem. Zielona nawałnica w postaci orczych i goblińskich band, ogarnęła Czarne Góry i wszystko wskazywało na to, że zaleją one Księstwa Graniczne. Oczywiście nie którzy władcy byli za zjednoczeniem się i ruszeniem z pomocą krasnoludom, lecz nie którzy możnowładcy woleli spokojnie czekać na rozwój wypadków. Helnar Koflach był władcą, który na razie czekał, i zbroił siebie przygotowując się do obrony swoich ziem. Oczywiście Styratia była dość dużym miastem, i jeśli ktoś chciał się zatrudnić jako ochroniarz do jakiejś karawany, nie powinien mieć z tym problemów.

Rozmowy trwały do późna w nocy ale w końcu zmęczenie dało o sobie znać wszystkim. Najemnicy dopili więc swoje napitki i ruszyli ku swoim łóżkom. Jak się okazało sen przyszedł szybko dla wszystkich. Wygodne łóżko, ciepło - to było to czego najemnikom brakowało od dłuższego czasu. Niby prosta wygoda ale dająca dużo szczęścia.

Jak noc minęła bez żadnych niespodzianek, smoków, zabójców, orków tak poranek był gwałtowny i dość nie przyjemny. Dźwięk dzwonów, a potem wielki harmider na ulicy obudził wszystkich. Nie dało się po prostu spać przy krzykach, przekleństwach które leciały co chwilę i gniewie, który zdawał się emanować w głosie mówiących. Najemnicy leniwie, powoli wyszli więc na zewnątrz, żeby zobaczyć co się dzieje. Tam na ulicy stał tłum ludzi, który zebrał się by popatrzeć i obserwować na sceny, które miały miejsce. Otóż Mercuccio bił batem jakiegoś mężczyznę, który był ciężko ranny. Co jakiś czas można było usłyszeć takie słowa jak: “tchórz” , “syn snotlinga” , “goblin ma więcej odwagi niż ty pierdolony, tchórzliwy psie”. Gdy tylko Mercuccio zobaczył was i ruszył ku wam mówiąc:

-Ten skurwysyn zostawił… - na chwilę zamilkł, próbując wydusić z siebie słowa -Barona, podczas zasadzki. Tylko on przeżył...Bandyci w nocy podobno ich zaatakowali na trakcie i wszystkich wybili. Ten psi syn, jebany w dupę tchórz..uciekł…Baron podobno nie żyje… Pojedziecie ze mną na miejsce...Zgoda? - i nim ktokolwiek z najemników odpowiedział szambelan zaczął nawoływać stajennych i służbę o konie.

***

Droga na miejsce napaści była oddalona o dwie godziny drogi od Styratti. Wąska ścieżka, otoczona z obu stron wysokimi drzewami nadawała się idealnie do ataku. Piętnastu zbrojnych leżało martwych, a wśród nich Baron. Dostał trzy strzały w plecy. Można było wnioskować, że próbował wydostać się z pułapki. Po krótkich oględzinach Lotar stwierdził, że napastników było około dwudziestu. Dobrze uzbrojeni, przede wszystkim głównie w łuki i kusze, o czym świadczyły ilości strzał i bełtów, które można było znaleźć. Wolf, który również spokojnie chodził pomiędzy martwymi a także pomiędzy drzewami, mógł z łatwością wywnioskować że grupa, która dokonała takiego ataku była bardzo dobrze zorganizowana. Atak był przemyślany i dokładnie zrealizowany. Na miejscu nie znaleziono, żadnego ciała które mogło należeć do napastników. Kosztowności, sakiewki zostały zabrane, choć bronie i zbroje a także konie pozostawiono na miejsce. Mercuccio zauważył, że zniknęły pierścienie, które Baron zwykł nosić na palcach. Szambelan uklęknął przy swoim władcy, jakby nie wiedział co dalej zrobić.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 09-11-2014, 10:25   #644
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Nie! - Lotar miał nico inny pogląd na to, jak należy potraktować rannego żołnierza. - Gdyby nie on, nie wiedzielibyśmy nic o zasadzce. Poza tym to jedyna osoba, która nam może coś powiedzieć o napastnikach.
Co prawda Lotar sam nie wierzył zbytnio w sens przepytania wojaka, który zapewne oberwał na samym początku starcia i uciekł, nie oglądając się za siebie, ale a nuż zapamiętał jakąś twarz...

***

Baron nie miał najmniejszych nawet szans, by ujść z życiem. Zginąłby zapewne nawet gdyby dwukrotnie liczniejszą eskortę. Ten jeden biedak, który ocalił życie, nie zdołałby zmienić przebiegu walki. A Lotar mógłby się założyć, że własnie baron by jedynym celem napadu. I nie omieszkał się podzielić z innymi tymi przemyśleniami.

- Jestem pewien - powiedział - że to nie był żaden napad rabunkowy - powiedział. - Zwykłe zbiry zabrałyby wszystko, co ma jakąkolwiek wartość. Moim zdaniem to był napad zlecony, a wykonany przez ludzi, którzy wiedzieli, kiedy pan baron będzie podróżować, jaką trasą i z jaką eskortą.
- Albo był to jakiś zawistny sąsiad - mówił dalej - a pierścienie zabrano jako dowód, że zadanie wykonano, albo też - ściszył głos, by jego słowa dotarły tylko do najbliższych - chodzi o owe wrota, którymi pan baron był zainteresowany.
 
Kerm jest offline  
Stary 11-11-2014, 20:22   #645
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Karl rzucił swoim cyrulicznym okiem po poległych. Nie mieli szans. Żadnej brawury, żadnego zbędnego strzału, ani okrutności. Strzały mierzone celnie i z rozmysłem. Tak, zdecydowanie to zadanie było zlecone. Rabusie oskubali by ze wszystkiego włączając w to ubrania i buty, a tu? Zabrane tylko to co kosztowne i co może poświadczyć za zakończone zadanie. Westchnął ciężko. Zabrali mu pracodawcę, bywa. Jeżeli taka była wola bogów, że nie dane im było dowiedzieć się o zasadzce wcześniej, widać tak miało być.

- Trzeba zabezpieczyć Baronię przed chaosem. Jak tylko ludzie się dowiedzą o śmierci barona każdy będzie chciał ukroić kawałek ciasta dla siebie. Nie możemy na to pozwolić. Potrzebujemy kogoś silnego, kogoś kto zna to miejsce. - powiedział cyrulik patrząc na prawą rękę byłego barona, Mercuccia.
 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!
Dhratlach jest offline  
Stary 14-11-2014, 22:50   #646
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Bez słów zbędnych Galvin rozejrzał się to po trupach, to po okolicy. Obserwował, patrzył i szukał. Nasłuchiwał też, ale jedyne co docierało do jego uszu to były rozmowy, głosy...

Ostatecznie doszedł do tego samego wniosku co najemnicy. Robota została wykonana przez profesjonalistów. Piwowar jeszcze obejrzał rany jakie każdemu zadano po czym zaczął ściągać zwłoki, tak aby ułożyć je obok siebie. Nie wypadało pozostawiać tych ludzi rozrzuconych na drodze, należało ich zabrać i pochować.
 
Stalowy jest offline  
Stary 15-11-2014, 19:31   #647
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
Podczas podróży na miejsce hańebnej zbrodni, Gomez podszedł do Mercuccia i zagadał.
- Panie Mercuccio niezależnie od tego kto zabił barona to teraz najważniejsze jest powstrzymanie burdelu jaki zaraz ogarnie baronię. Czy jest jakiś wyznaczony następca, który może to zrobić? Może pan?

Słowa Gomeza zaskoczyły szambelana najwidoczniej, który przez chwilę jakby zastanawiał się co powiedzieć. W końcu jednak przemówił:
- Baron nie miał wyznaczonego dziedzica. Zapewne teraz jego generałowie rzucą się po schedę. O ile lata służby u Barona nauczyły mnie dyplomacji i poruszania się w świecie polityki, tak sprawy militarne są dla mnie zagadką. Żołnierze nie pójdą za mną. Pójdą za kimś silnym tylko - słowa wypowiadał ostrożnie. Można było dostrzec jakby strach, a może zaskoczenie propozycją Gomeza. - Nie minie tydzień a rzucą się sobie do gardła. Może z waszą pomocą... - Nie dokończył jakby bał się, lub czekał ma wasz ruch.

- Warto by przeanalizować sytuację na spokojnie i wybrać najlepszą opcję - powiedział wykrętnie Gomez.

- Umarł król, niech żyje król - idąca z tyłu Laura pokręciła głową, marszcząc gniewnie pokryte bliznami czoło. Rzuciła nożownikowi kpiące spojrzenie, lecz jej uwaga szybko skupiła się na baronim przydupasie. Chwilę nad czymś myślała, by w końcu splunąć Gomezowi pod nogi:
- Mamy, niczym potulne baranki, dać się zaprowadzić na rzeź? Chyba żeście się obaj z dupami na rozumy zamienili. Mamy coś do zrobienia, pamiętaj Wrzodzie... i nie mów w imieniu nas wszystkich. Nikt nie dał ci takiego prawa.

-O czym ty pieprzysz kobieto? - zripostował cyrkowiec - Nie ma barona, nie ma umów i zleceń do wykonania, no chyba że masz jakieś własne cele i pieniądze by nas wszystkich wynająć! Za jakiś czas zrobi się w baronii gorąco i nie wiadomo co się stanie, a ja nie mam ochoty stać po przegranej stronie. Pan Mercuccio jest jedyną osobą która ma informacje o potencjalnych kandydatach do władzy, więc nie przeszkadzaj nam w rozmowie Czarnulko, bo widzę że polityka nie jest na twój babski rozum.

Po tych słowach do uszu trójki dobiegło parsknięcie a potem rechot. Elfka nie dała się zostawić w karczmie mimo obrażeń i siedząc na koniu śmiała się złowieszczo. Nic nie mówiła dobrze wiedząc, że zaraz może się wydarzyć wiele ciekawego.

Wolf spojrzał przelotnie na Gomeza i Laurę, ale zignorował ostrzejszą wymianę zdań. Bardziej go pochłaniało obserwowanie pobojowiska.
- Pierścienie barona zniknęły - przypomniał. - [i]Będziecie chcieli się rozejrzeć za nimi. Kto wie, czy już teraz nie są słane jakieś listy w imieniu barona, albo i nie są przedstawiane przez khmm… zaufanych posłańców. Może się zrobić nie lada zamieszanie… ale to polityka, panie Mercuccio - dodał bez cienia ironii. - Nie wątpię że się na niej wyznajecie.
Jeszcze raz obejrzał się na pobojowisko i ponownie wrócił uwagą do rozmowy. Było przedziwnym zbiegiem okoliczności, że wpierw padł Milano, a później baron. Najemnik zastanawiał się, czy śmierć władyki to aby koniec zamachów, czy dopiero ich początek. Przy takim obrocie spraw każdy, kto był po tej samej stronie barykady był potencjalną ofiarą. Znając zaś niuanse i łgarstwa rządzące polityką, każdy mógł być też zagrożeniem.
- Postawcie sprawę jasno panie Mercuccio. Czego od nas oczekujecie? Przejęcia dowodzenia nad zbrojnymi martwego barona? Czy może macie jakiegoś kandydata, który potrzebuje wsparcia? Jasnym chyba jest, że bez stabilnej pozycji olejecie temat naszej misji ciepłym moczem. Każdy by tak zrobił i to zrozumiałe. My zaś potrzebujemy wsparcia w postaci cięższych mieszków, jeśli mamy dalej iść tą drogą. Zatem skończmy z niedpowiedzeniami i mówmy wprost.
Nie była to do końca prawda, bo misję mogli kontynuować i bez tego. W istocie zamierzał tak zrobić, gdyby sprawa z Mercuccio nie wypaliła. Jednak łatwiej się prze do przodu, jak jest za co zjeść i można się wyspać pod dachem raz na jakiś czas.

Szambelan zaczął chodzić w kółko. Myślał. Widać było że, próbuje odnaleźć się w nowej dla niego sytuacji. Twarz jego zrobiła się blada, lecz w końcu zatrzymał się i zaczął mówić:

-Jest dwóch dowódców, którzy mogą chcieć przejąć władzę. Kapitan Fraser, stary i doświadczony weteran, obecnie przebywający w Baronii. Drugi natomiast to kapitan Deuval, przybędzie do Styratii za góra dwa dni. Niestety żaden z nich na polityce się nie zna, tak jak ja na żołnierce. Kwestia zatem co wy oferujecie i czego oczekujecie w zamian..Herr Wolf.. - spojrzał wyczekująco w kierunku najemnika.

W mniemaniu Wolfa zaczynała się ta brudna część. Wybór kandydata i decyzja co zrobić z drugim. Charknął, splunął na ziemię zastanawiając się nad opcjami.
- Będziecie mi musieli rzec co nieco o obu wspomnianych panie Mercuccio. Ale to nie jest rozmowa, którą trzeba prowadzić nad truchłami poległych - rzekł najemnik skinąwszy głową w kierunku pobojowiska - Na tą chwilę, prócz sprawców, tylko my wiemy o śmierci barona i trzeba będzie to wykorzystać. Jeśli się już zdecydujemy pomóc, będziemy mogli zaoferować wsparcie dla kapitana. Zbrojne i nie tylko. W zamian oczekujemy oczywiście monet, wsparcia przy wykonaniu obecnego zadania oraz stanowisk. Jaka konkretnie to będzie suma i jakie stanowiska, zdążymy jeszcze obgadać jak już wyjdzie na jaw na co się dokładnie porywamy i z jakimi zasobami. Trzeba wam jednak wiedzieć, że misja którą teraz robimy jest również ważka, a droga nam wypada ze Styratii do krasnoludzkiej twierdzy.
Wolf spojrzał po towarzyszach zastanawiając się jak to wszystko pogodzić i ułatwić poszukiwania kluczy.
- Wracajmy do karczmy. Pogadamy o tym na spokojnie bez zapachu gnijących ciał. Po drodze zluzujemy nasze juki ze zbędnego ekwipunku i zajedziemy do medyka po maści.

- Oczywiście trzeba obgadać wszystko w spokoju, ale może warto by zbadać miejsce tej haniebnej zbrodni - dodał Gomez. - Może jest szansa jeszcze dopaść sprawców.

Lotar spoglądając na miejsce mordu mógł stwierdzić jedno. Atak nastąpił szybko, ale ucieczka nastąpiła jeszcze szybciej. Napastnicy podzielili się na kilka mniejszych grup, które uciekły w kierunku Lasu Hvargir, Czarnych Gór lub samej Styratti, a także w kierunku Brovska. Cztery grupy liczące pięć osób, będzie nie dość że ciężko wytropić to i dogonić. Przewaga czasowa jaką mieli była znaczna.

- Gdybyśmy wiedzieli - powiedział Lotar - w którą stronę uciekł ten, który zabrał pierścienie, to może pościg miałby jakieś szanse. A tak... - Pokręcił głową. - Chcesz rzucać monetami, czy może pokręcić butelką? - spytał Gomeza.

- Podobna taktyka jak po zabójstwie Milano - odpowiedział cyrkowiec. - Skoro się rozłażą to i gdzieś się potem zbierają, a nawet jeśli nie to stopy włożone w ognisko znacznie poprawiają dar wymowy. Mam ochotę dorwać tych gnoi.

- Może i dorwiemy - powiedział spokojnie Wolf. - Ale w swoim czasie. To robota, którą pewnie ktoś się pochwali.

Znów nikt nie zaaprobował pościgu za bandziorami i Gomez choć nie był z tego zadowolony to już nie oporował, chyba zdążył się przyzwyczaić.
 
Komtur jest offline  
Stary 17-11-2014, 12:14   #648
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Mercuccio dał znak swoim ludziom by poległych żołnierzy pochowano. Ciało Barona miało zostać umieszczone na wozie, pod płachtą. Szambelan chciał pochować Pazziano w miejscu, które należało do niego - w Baronii. Konie oraz rzeczy, które mogły się przydać jak broń, zbroje czy podstawowe wyposażenie zabrano i wrzucono również na wóz. W tych czasach, gdy wojna z orkami była nieunikniona a wojna domowa wisiała na włosku, wszystko zaczynało mieć znaczenie.

Gdy wszystko zostało już przygotowane, a zmarli zostali pochowani z należytym szacunkiem, można było ruszyć z powrotem do Styratti. Mercuccio milczał przez całą drogę aż do miasta, pogrążony we własnych myślach. Po minach “jego” ludzi również można było wnioskować, że nowa sytuacja trochę ich przerasta. Otworzyły się przed nimi nowe drogi awansu, a może czegoś więcej. W końcu to były Księstwa Graniczne, miejsce gdzie chłop mógł zostać panem na włościach, a król mógł zostać chłopem. Tu liczyły się pieniądze, zaplecze i kreatywność. Tu nie było rzeczy niemożliwych bowiem status społeczny nie wiele tu znaczył, póki miałeś siłę, wiedzę i władzę.

W Styratti wieść o śmierci Barona przyjęto różnie; od zdziwienia po radość - widocznie Pazziano nie wszędzie był lubiany. Plotki i ploteczki zaczęły się w ekspresowym tempie roznosić, i każdy kogo najemnicy mijali, kierował na nich swój wzrok a wtedy można było usłyszeć dziwne szepty. Jak widać było, każdy miał swój pogląd na tą dziwną sprawę. Jedynie Mercuccio wydawał się być niewzruszony, aż do momentu gdy wszyscy dotarli pod drzwi karczmy. Tam czekał na przybyłych wysłannik Helnara Koflacha.


Vinicius Leisenbeck, bo tak się ów gość nazywał, skłonił się nisko, i wyraził w imieniu swoim oraz Lorda Styratti ubolewanie, zapewniając że dołoży wszelkich starań by mordercy zostali schwytani i oddani pod osąd ludu Baronii. Drugą informacją jaką przekazał było to, że sam Helnar zaprasza ich wieczorem do siebie na kolację, by móc osobiście złożyć kondolencje i ubolewanie z powodu waszej straty. Po tych słowa ukłonił się nisko i wsiadł na konia, wracając do swojego Pana zapewne.

Karczma nadal była tylko do użytku Mercuccia i jego gości, tak więc nic nie stało na przeszkodzie w spokojnej rozmowie. Oczywiście na stole pojawiły się dzbany z winem, kufle z piwem i jadło. Pierwszy zaczął szambelan:

-Kapitan Fraser, obecnie przebywa w Baronii. Ma pod sobą dwustu piechurów, stu strzelców a także, tych którzy zostali w Baronii czyli około kolejna setka lekko zbrojnej piechoty. Od dwóch lat pracował dla Barona Pazziano. Jest człowiekiem, który ceni siłę i złoto. Ma dość dobry zmysł taktyczny i umie planować długofalowo. Niestety jego głównym argumentem jest brutalna siła, na której polega i tylko ją ceni. Miałem z nim parokrotnie przyjemność rozmowy, i niestety nie polubiliśmy się. Uważa mnie - nastąpiła chwila ciszy, którą przerwały słowa, brzmiące dość gorzko -za tchórza, pragmatyka i kogoś z kim nie trzeba się liczyć. Drugi natomiast to kapitan Deuval, przybędzie do Styratii za góra dwa dni. Ma pod sobą niespełna pół tysiąca konnych, czterystu piechurów i stu strzelców wyborowych. Deuval jest praktycznie od samego początku z Baronem. Twardy żołnierz, który walczył w Kislevie, i mimo przekroczonej czterdziestki, porusza się niczym młodzieniaszek. W kaszę sobie nie da dmuchać. Był wierny Baronowi, choć ze mną łączyły go tylko służbowe sprawy. Zawsze okazywaliśmy sobie szacunek, choć po śmierci Barona, na pewno będzie chciał zemścić się na jego mordercach. Deuval mówi co myśli, robi co uważa za stosowne. Dyplomacji używa na początku, a gdy ona zawiedzie przechodzi do działania. Jeśli ma komuś służyć, to musi być to człowiek z zasadami, który będzie gotów zginąć za niego i jego podwładnych. A mnie nie uważa za takiego człowieka.. - pokręcił głową -Jeśli jednak uwierzy we mnie, w to co mogę osiągnąć, to że potrafię kontynuować dzieło Barona… - delikatny uśmiech pojawił się na jego twarzy

Merccucio napił się wina przenosząc wzrok z jednego najemnika na kolejnego:
- Jeśli mam ciągnąć to co zaczął Pazziano trzeba przekonać Deuvala, a potem Frasera. Ten pierwszy ze względu na posłuch u żołnierzy, a także siłę jaką ma pod sobą jest kluczowy do dalszych naszych działań. Frasera będzie ciężko przekonać, lecz można to zrobić - tu spojrzał na Wolfa -Ze względu na to, że mamy sojusz z braćmi krasnoludami, jestem zobowiązany do pomocy im. Będzie trzeba zebrać resztę jednostek, czyli około prawie tysiąc ludzi, którzy muszą udać się w kierunku Karak Gantuk, które obecnie jest oblegane. Siły z Barak Varr mają w ciągu kilku dni wyruszyć w sile dwustu tarczowników, tak więc wojna domowa nie wchodzi w grę, tym bardziej że orcze plemiona z Czarnej Zatoki zaczynają się uaktywniać. - ponownie wziął głęboki wdech czekając aż wszyscy oswoją się z sytuacją.

-Czego oczekuję od was? Pomożecie przekonać mi Deuvala, który przybędzie tu pojutrze. Następnie udamy się wszyscy do Baronii, gdzie pomożecie uporać mi się z Fraserem. Chcę kontynuować dzieło mego przyjaciela, którym był Baron, i chcę podążać szlakiem który on wytyczył. Bez waszego wsparcia, i tego że mam za sobą pewną grupę najemników, o których Baron tak wypowiadał się z szacunkiem, nie podołam. Z wami mam większe szanse, tym bardziej że żołnierz prędzej dogada się z żołnierzem, niż z gryzipiórkiem za jakiego mnie mają. Tak więc czego oczekujecie za pomoc ? I jaką teraz ważną misję wykonujecie, o której wspomniał Herr Wolf ? - padły następujące pytania
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 17-11-2014, 17:23   #649
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Polityka...
Coś, czego Lotar szczerze nie cierpiał.
No bo cóż było pozytywnego w polityce? Nic. Zaiste nic.
Merccucio planował zdobyć władzę i przejąć schedę po baronie. Równocześnie jednak zaczynał spacer po linie. A może - żeby dokładniej to wyrazić - spacer po ostrzu miecza. Wystarczy jeden fałszywy krok, a owo ostrze znajdzie się w jego bebechach, po nie omijając po drodze i słabizny.
Władza pociągała. Wabiła niektórych niczym bagienne ogniki wabiły zbłąkanych wędrowców. Albo panna, co spragnionego jej wdzięków ciągnie w łapy swych kompanów-oprychów. No i niejeden z owych spragnionych władzy źle kończył, a wraz z nim i ci, co stali u jego boku w chwili, gdy kto inny władzę przejął. Bo by się utrzymać, trzeba mieć i pieniądze, i wojsko, i łeb do władzy stworzony.
Nie da się ukryć, że gdy kto niewojennym jest człekiem, to trudno mu u wojskowych poważanie zdobyć. Nie ma to jak na czele oddziału na wroga ruszyć i pokazać, że się jest mężem odważnym. Czy kobietą, chociaż ta zawsze ma trudniej, bez względu na charakter.
A jeśli chodzi o charakter, to nie wiadomo, jakim Deuval się odznacza. Może posłuchać głosu rozsądku, a może - na ostrzach mieczy - władzę przejąć, Merccucia mordując lub utrzymując w roli doradcy. Jeśli jednak ma chociaż trochę oleju w głowie, to nie dopuści do wojny domowej, na której skorzystają tylko i wyłącznie sąsiedzi.
Były to prawdy oczywiste, o których Merccucio wiedział tak samo dobrze, jak Lotar. Ale skoro, zamiast uciec ze złotem barona, chciał spróbować opanować bałagan? To mu się chwaliło.
Na razie jednak Lotar milczał ciekaw, co na to wszystko powie Wolf. On sam... pojechałby stąd jak najdalej. Choćby tropem zabójców barona. Dobry koń, dobra kompania... i dałoby się tamtych wyłapać.
 
Kerm jest offline  
Stary 22-11-2014, 12:35   #650
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Karl w milczeniu spojrzał na Wolfa, on pierwszy powinien odpowiedzieć na pytania.

- Misja jest związana z tym cośmy znaleźli w kopalni, którą to dla was oczyszczaliśmy z nieumarłych. Baron chciał żebyśmy znalezisko zbadali, a trop zawiódł nas tutaj i wiedzie dalej, aż do krasnoludzkiej twierdzy. Nie wiemy na razie wiele, ale to co poznaliśmy wystarczy, by uznać, że to zadanie ma wielką wagę, bowiem nie obietnica zysków nad tą misją wisi, a groźba ogromnego niebezpieczeństwa, jakie może nawiedzić te ziemie.

Wolf pokręcił głową. Bez względu na to co by powiedział, Mercuccio i tak będzie zbyt zajęty sprawami baronii, by mieszać się w ich zadanie. Z ostrożności jednak nie chciał wyjawiać zbyt wiele. Jedno jednak nie ulegało wątpliwości.

- Więcej powiedzieć mogę, że w tej kwestii już nie pracujemy dla baronii, panie Mercuccio. Śmierć barona zwolniła nas z kontraktu i możecie mi wierzyć, że będzie to owocne dla obu stron. Co nie znaczy że nasza współpraca ma się zakończyć. Pomożemy wam przejąć władzę nad baronią.

Najemnik kontynuował, ale widać było, że mówi już do wszystkich. Sam był przekonany do słuszności następnych kroków. Teraz jednak trzeba było przekonać innych.

- Jeśli kapitanowie pogryzą się o władzę, baronia nie dopełni swego zobowiązania i nie pomoże krasnoludom w walce z zielonymi, a pół tysiąca zbrojnych, których możecie wystawić stanowi ogromną różnicę na przełęczach. Może khazadom uda się utrzymać w twierdzach. Nawet jeśli uda się im przetrwać, bez wsparcia ludzi nie zatrzymają fali, która zaleje te ziemie. Wtedy zaś o kant dupy będzie można rozbić nasze zadanie. Dlatego tak panie Mercuccio, pomożemy. Ale nasze wynagrodzenie musi być solidne, bo nie jesteśmy bohaterami, jeno najmitami - Wolf postanowił przejść do targowania - Konie z oporządzeniem i sto koron w monetach na osobę, będzie w sam raz.

Baron zaczął spoglądać na resztę towarzyszy Wolfa, czy potwierdzają słowa swojego dowódcy. Nie mówił nic, jakby analizował swoją sytuację, lub rozważał inne drogi wyjścia.

- Jak powiedział Herr Wolf. - potwierdził cyrulik - Nie mniej, jeżeli nasza współpraca będzie przebiegała owocnie i będziecie zadowoleni z naszych usług droga do dalszej, bliższej współpracy stoi otworem. Oczywiście, w zależności co będziecie w stanie nam zaoferować… i nie mówię tu tylko o złocie.

-Herr Karl, co Pan ma na myśli ? Wolałbym by z góry zostały ustalone warunki współpracy- widać było, że Mercuccio było strasznie skrupulatny i szczegółowy w tych kwestiach. A może, to strach. Ciężko było wyczuć -[i]Tak więc jeśli ma Pan coś zaproponowania, proszę zrobić to teraz. Wolałbym żeby umowa między nami nie zmieniała się, od tak bez powodu..Oczywiście mogą wystąpić pewne wydarzenia, które mogą wymagać dokonania pewnych zmian, wynagrodzeń ale to muszą być naprawdę wyjątkowe sytuacje…[/] - podrapał się po czole. Widać było, w jego przekrwionych oczach, że ciężko znosi stres.

- Herr Mercuccio… - zaczął z delikatnym uśmiechem i spokojem Karl choć w głowie kłębiła mu się myśl “Czy człowiek źle znoszący stres nadaje się na władcę?” - ...interesuje mnie dostęp do ksiąg barona, oraz możliwość prowadzenia moich eksperymentów medycznych. Oczywiście, na jeńcach i więźniach przy tym wyciągając od nich potrzebne informacje. Wikt, opierunek, wysłuchiwanie moich rad jeżeli taka okoliczność nastanie, oraz zaotarzanie w ingrediencje alchemiczne do moich badań. Polanuję rozpocząć produkcję mikstur leczniczych na potrzeby wojska. Poza tym…
Tutaj wziął oddech przygotując się do prezentacji pozstałych członków drużyny
- ...jak Pan zapewne wie, jeżeli zamierza Pan przejąć schedę po Baronie, będziesz potrzebował ludzi obytych we świecie, tych co z niejednego pieca chleb jadli i ze stresem są za pan brat nie dając mu sobą panować, a być jego panami. Doradców, ambasadorów, ludzi i nieludzi od kontaktów z elfami i krasnoludami… - tu spojrzał na Youviel i Galvina - ...zaufanych i znających trudy życia, umiejących sobie poradzić i zaradzić kiedy trzeba.

Drapieżny uśmiech zawitał na jego ustach kiedy powiedział
- Nie ukrywam, tęskno mi do czasów kiedy pod okiem mojego mistrza kroiłem zielone ścierwo wydobywając informacje o położeniu ich sił i liczebności. Jęki cierpienia wrogów Sigmara i Baronii… czy masz kogoś kto nie boi się tego zadania i zna się na swoim fachu?

Szambelan pokręcił głową przecząco tłumacząc:
-Baron był dobrym człowiekiem. Nie dopuszczał się takich rzeczy. O ile na eksperymenty na zielonych mogę się zgodzić, na tyle na tortury ludzi niestety nie mogę. Kłóci się to z moimi przekonywaniami, jak i dziedzictwem jakie mi Pazziano zostawił. Dostęp do pokoju Barona oczywiście zostanie Ci dany. Co do zaopatrzenia to na podstawowe rzeczy możesz liczyć, a jeśli chodzi o bardziej skomplikowane składniki będzie to trzeba omówić osobno. Nadchodzi wojna, i muszę się liczyć z tym że koszty utrzymania armii nie będą małe i wszelkie inne rzeczy będą traktowane początkowo marginalnie. Jeżeli chodzi o pomoc w produkcji mikstur leczniczych, oczywiście zostanie Ci ona udzielona. Podczas wojny może okazać się nieoceniona dla naszych sił, jak i dobrym argumentem przetargowym w negocjacjach z krasnoludami. - lekki uśmiech się pojawił na twarzy mężczyzny.

- Proszę mi wybaczyć śmiałość, ale Baron był zbyt dobrym człowiekiem w tych gorzkich ziemiach. Niewiedza o knowaniach sąsiadów kosztowała go życie, a zeznania spiskowców i jeńców wojennych na temat sił naszych wrogów i ich knowań są kluczem do planowania bitew i dalszych posunięć. Proszę się nie martwić, każdy rozsądny człowiek zrobi wszystko by uniknąć tortur cielesnych. Jednak… nim przejdziemy do omawiania aktualnej sytuacji, chciałbym, by moi towarzysze się wypowiedzieli. - powiedział Karl.

Wolf spojrzał przeciągle na Karla, ale nie skomentował jego warunków. Zamiast tego kiwnął głową do towarzyszy.
- Tak, z pewnością moi drużynnicy mają jakieś dodatkowe warunki. Sprawa wszak prosta nie jest.

Lotar nie skomentował ani wodzowskich aspiracji Wolfa, ani wcześniejszych marzeń Karla. Pierwsze zdały mu się mało szkodliwe, a nad drugimi... musiał się poważnie zastanowić. Człek opętany taką manią był niebezpieczny dla otoczenia. Tę jednak sprawę trzeba było zostawić na później.
- W tej chwili najważniejszy jest czas - powiedział. - Nie wiem, czy nie powinniśmy pojechać na spotkanie Deuvala. Porozmawiać z nim zanim wieść o śmierci pana barona rozniesie się na wiele mil dokoła. Chociaż zdaje sobie sprawę z tego, że to jest dość ryzykowne, spotkać się z tym generałem na jego terenie.
- A prócz koni i złota zdałby się jak najlepszy ekwipunek - dodał. - Zdaje się... spotkaliśmy niedawno kupca, który miał dość ciekawy asortyment. Mi na przykład przydałby się lepszy kaftan kolczy. No i może miecz nieco lepszej roboty, niż mój. Lina, jak sądzę, znajdzie się gdzieś tutaj i nie trzeba będzie po kupcach biegać.

-Dobrze Herr Lotar. Skoro tego sobie Pan życzy, niech i tak będzie… - rzekł Mercuccio, zgadzając się na warunki najemnika.

- Warunki, negocjacje i pieprzenie po próżnicy - do rozmowy włączyła się fanatyczka, choć z jej miny dało się wywnioskować, że czyni to niechętnie. Krzywiła się bardziej niż zazwyczaj, a z jej oczu wionęło takich chłodem i złością, że aż zęby bolały - Znów robić będę za złego proroka, trudno. Ktoś musi. Stawiając ten grajdołek do pionu stracimy czas, dużo czasu. Niech więc warte to bedzie zarówno owych dni, jak i zachodu. To, do czego zobowiązał nas baron ważniejsze jest, niźli pańskie spory i łapanie się za kudły, celem wydarcia jak największego kawałka ziemi dla siebie. Zdążyłam przyzwyczaić się już, że najbardziej palące i groźne problemy spychacie na boczny tor, dziwiac się potem wielce, że sagan pełen gówna w końcu się wylewa, pochłaniając was i wszystkie ważkie spory, które do tej pory uważaliście za priorytety. Złoto i konie to podstawa. Trzeba będzie nadrobić drogi, przemieszczać się szybko. Przydałoby się też sensowne mięso armatnie, świeża krew - zwijcie jak chcecie. Ktoś niepodszyty tchórzem... i żadnych kolejnych idiotów. Dodatkowa para rąk może przesądzić o przyszłym losie nie tylko naszym, ale i okolicznych ziem. Poza tym wreszcie wypadałoby tu przynieść żagiew prawdziwej wiary. Widziałam tę waszą światynię… niewarta splunięcia, o komentarzu nie wspominając. W obliczu czającego się tu zła, najrozsądniejszym rozwiązaniem jest zawierzyć swe życie jedynemu, słusznemu obrońcy ludzkości i jego imię chwalić, prosząc o wstawiennictwo i łaskę opieki nad ludem w tych ciężkich czasach.

Szambelan zamyslil się, bowiem prośba widocznie go zaskoczyła. Odpowiedź mogła jednak się Laurze nie spodobać gdy usłyszała:
-O ile konie nie stanowią problemu, to jednak nie będę miał nikogo przydatnego kto mógłby udać się z wami. Każdy wartościowy żołnierz będzie wysłany na odsiecz kransoludom. Mogę jednak zaproponować coś innego. Kobieta która tak żarliwie wyznaje Sigmara, zechce z pewnością by w Baronii powstała jego świątynia, tym bardziej jeśli będzie to budynek zbudowany według jej wizji. Myślę że, każdy wyznawca marzy o czymś takim…- spojrzał z lekkim wyzwaniem w oku na Sigmarytke.

- A ja panie Mercuccio zapytam tak - wtrącił Gomez po tyradzie Laury - komu mogło zależeć na śmierci barona i kto miał możliwości wynajęcia dobrze zorganizowanego oddziału zabójców?

Odpowiedź Mercuccia była szczera i brutalna:
- Każdy kto ma pieniądze mógł to zrobić. To są Księstwa Herr Gomez, tutaj pieniądz rządzi. Gdyby Pan miał taką sumę mógłby też to zorganizować. Kto chciał jego śmierci... lista jest długa. Każdy pomniejszy baron czy rywal handlowy. To mógłby być ktoś komu zamysł Barona przeszkadzał. Wrogów ma każdy…- nie kończył licząc że rozmówca go zrozumie.

- Niech pan sporządzi listę, bo wiedza o tym będzie dla nas ważna, a je nie chciałbym poruszać się w gąszczu intryg po omacku. - odpowiedział rzeczowo cyrkowiec. - Natomiast jeśli chodzi o wymagania, to póki co nie są one teraz duże, warto jednak by pomyślał pan o nas w przyszłości nie o jako zwykłych najmitach, ale kandydatach na wiernych urzędników.

Kiwniecie głową świadczyło że przyjął do wiadomości.
- Listę dostarczę popołudniu. Nie chcę popełnić błędu. Co do prośby jest to coś na przyszłość. W końcu trzeba mieć sojuszników, a najlepiej takich którym można zaufać. - uśmiech pojawił się na jego twarzy odsłaniając lekko poszarzałe zęby. Twarz jednak szambelana była pełna zmarszczek, jego oblicze blade. Trud dnia widać było dawał o sobie znać.

Kiedy inni mówili krasnolud milczał i w sumie gotowało się w nim. Tu gra toczyła się o Góry Czarne… i o jego rodzinny dom. Nie tylko o Księstwa Graniczne. W końcu przywalił pięścią w otwartą dłoń z głośnym plasknięciem.

- Dla mnie to już wszystko sprawa osobista. Góry Czarne to mój dom i wszelkie działania, aby odegnać jakiekolwiek zagrożenie w okolicy jest mą sprawą - rzekł poważnie. - Warunek jeden tylko mam… abyście pamiętali o mnie i kiedy wszystko jakoś się uspokoi byli gotowi podjąć dalszą współpracę ze mną. Nie mówię jednak o wojaczce, a handlu. Nie jestem zawodowym rębajłą, aby większość żywota na bitce spędzać.

-Cóż..mości krasnoludzie, moją pamięć i wdzięczność będziecie mieć. Nie wiem czym się paracie, ale jeśli byście chcieli własną karczmę, kuźnię to macie to jakem Mercuccio - mężczyzna uderzył się zaciśniętą pięścią w “serce”.

- Zobaczymy… karczma albo browar. Ale nie są to rzeczy do omawiania teraz - pokiwał głową piwowar - Kapitan Deuval wygląda na człowieka konkretnego. To oznacza, że… - tutaj krasnolud głębiej się zamyślił - … że będziecie musieli panie Mercuccio zdobyć jego szacunek poprzez ogarnięcie tego bałaganu jaki powstał po śmierci barona. Kiedy przystąpicie z nim do rozmowy wszelkie sprawy muszą być już w drodze, a co dało się załatwić na miejscu załatwione. Z dnia na dzień nie zrobimy z was wojaka, żołnierza i wodza, ale możecie pokazać, że troszczycie się o ludzi nie mniej niż baron. I że macie nerwy ze stali.

Mercuccio milczał. Przytaknął tylko głową potwierdzająco, jakby każde słowo krasnoluda miało mieć znaczenie. Wzrok szambelana powędrował ku elfce, która do tej pory milczała.

Youviel podobnie jak krasnolud milczała słuchając innych. Jednak jej gniew nie ciążył. Spoglądała po ludziach targujących się o nagrodę. Elfka nie umiała znaleźć dla siebie żadnego przedmiotu albo przedmiotu, który był jej niezmiernie potrzebny. Naprawa zbroi była kwestią czasu, ale lepszego kunsztu nie mogła oczekiwać po ludzkich siedziskach. W końcu uznała, że może zabrać głos w tej przekupnej debacie.

- W zamian za pomoc niech obecny tutaj Wolf otrzyma tytuł szlachecki - głos kobiety nie zdradzał aby żartowała lub kpiła. Jej słowa były jak najbardziej poważne.

Wolf na szczęście na tą chwilę nie pił z kufla, gdyż niechybnie by się zakrztusił i padł bez tchu na ziemię. Rzucił zamiast tego spojrzenie w kierunku Youviel by ocenić jak bardzo sobie z niego żartuje, memląc już w ustach przekleństwo. Nie zobaczył jednak rozbawienia na jej twarzy. Odwrócił wzrok i czekał, co powie Mercuccio.

Szambelan pił wino, i prawie się nim zakrztusił. Propozycja jaką usłyszał była niecodzienna, i jednocześnie nietuzinkowa. Błysk w oku przyszłego władcy się pojawił na chwilę, a jego posępną i zmęczoną twarz rozjaśnił uśmiech;

-Twoja prośba elfko jest doprawdy niezwłykła. Niestety jedyne co mogę zrobić w tej sprawie, to nadać Herr Wolfowi tytuł Caballero, który w Imperium znacie jako Ritter. Z racji tego że Baron Paziano był Estalijczykiem i ja jako jego następca przejmę po nim tytuł, muszę zachować Estalijskie zasady nadawania tytułów. Oczywiście pierw muszę pasować Herr Wolfa na rycerza, a następnie wynieść go do rangi Kawalera. Zapewne tym samym dostanie swój kawałek ziemi, oraz ludzi, którymi będzie mógł zarządzać. Jeśli to Cię zadowoli, mogę dać ci moje słowo, że tak będzie.. - rzekł poważnie.

- Zadowoli - Youviel odpowiedziała spokojnie i bez emocji. Miała nadzieję, że słowo człowieka znaczyło cokolwiek. Poszukiwanie nekromanty było bezsprzecznie najważniejsze, ale jeśli przy okazji mogła nieco pomóc Wolfowi w poradzeniu z jego przeszłością to tym lepiej.
- Naprawę zbroi myślę, że można już wpisać w koszt oporządzenia - dodała równie spokojnie co wcześniej.


Kiwnięcie głową miało wyrażać aprobatę.
-Konie, sprzęt oraz złoto dostaniecie od razu, gdy Baronia będzie moja. A właściwie nasza, bo bez was nie wiele jestem wstanie zdziałać - rzekł spokojnie -Skoro poznałem wasze warunki i są one do zaakceptowania, warto teraz poruszyć dwie sprawy. Pierwsza to Deuval, chcecie mu wyjechać na przeciw czy czekamy tutaj. Druga to zaproszenie od Herr Koflach’a. - spojrzał pytająco na Wolfa i resztę.

- Do Deuvala w istocie warto wyjechać. Wystarczy byśmy to uczynili jutro z rana. Dziś wieczór zaś przyjdzie nam odwiedzić Koflacha. Na polityce się nie znam, ale nie warto chyba zrażać do siebie lorda tych ziem odrzucając zaproszenie? Poza tym… będzie miał pan, panie Mercuccio, okazję do poznania jego motywacji.
 
Asderuki jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:14.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172