Z wolna popijając średniej jakości piwo Liadon przysłuchiwał się zgoła niepotrzebnej dyskusji na temat cnoty i możliwości skorzystania z ciała jednej z tutejszych panienek.
Z dyskusji oczywiście nic nie wynikało, ale najwyraźniej niektórym sprawiało przyjemność przelewanie z pustego w próżne. Dziwne poczucie humoru, dziwny sposób zabijania czasu. Ale o gustach, ponoć, się nie dyskutuje.
Wypił kolejny łyk piwa, po czym odsunął nie do końca opróżniony kufel.
- Bawcie się dobrze - powiedział do tych, co mieli zamiar siedzieć jeszcze dłużej przy stole.
On sam nie miał zamiaru tracić czasu ani na wysłuchiwanie psedomądrości, ani na dowiadywanie się, która z panienek jest dostępna i z jakiego powodu.
Fakt, że w środku nocy raczej nie zdołałby dowiedzieć się niczego ciekawego na interesujące ich tematy, że z pewnością kupiec nie przyjąłby nikogo z nich nawet na chwilkę rozmowy, ale to nie znaczyło, że Liadon miałby wysłuchiwać głupot. Lepiej było się umyć porządnie i nieco odpocząć. Oraz zastanowić się, co ze sobą zabrać, bo - bez względu na to, czy wybiorą się do pustelnika, czy pójdą szukać dzieci, czy zapolują na koboldy - w jego ekwipunku znalazło się parę niepotrzebnych drobiazgów - garść pochodni, lina, wnyki czy chociażby kij. Nie miał jeszcze tyle latek, by się musiał podpierać, a jako broń to wolał łuk czy miecz.
Nie sądził również, że podczas najbliższej wycieczki przydał mu się, powiedzmy, łom. Jeśli się to da gdzieś przechować - od razu będzie lżej. I wygodniej.
Łaźnia tutejsza nie stała na najwyższym poziomie, ale umyć się dało. A potem Liadon poszedł spać. Jeśli tak można nazwać stan, który u elfów zastępował sen. |