W naszych grach to potwory rzucały Opanowanie, Siłę Woli albo Cechy Przywódcze, gdy widziały horror zwiastujący przyjście bohaterów graczy obładowanych torbami pełnymi kawałków potworów, naszyjnikami z elfich uszu i, w jednym przypadku, czapką ze skóry twarzy goblińskiego wodza. Smród, zgnilizna, muchy ciągnęły się za bohaterami, aż do bardziej cywilizowanych rejonów świata gdzie myli się, przebierali się i działali niczym rasowi seryjni mordercy - kulminacją sesji była karczma w Altdorfie. Zwykła karczma, której właściciel po podpisaniu stosownych dokumentów został pozostawiony w spokoju w piwnicy po nieopisanych torturach jakie na nim przeprowadzono. Kulminacją kampanii (miał być ciąg dalszych, ale już nie było) było zatrucie piwa Zgnilizną Nurgla i przeprowadzenie Oktoberfest,
I żeby nie było: gra była przeprowadzona na zwykłych zasadach, kości normalnie turlały się. Taka to była nasza Jesienna Gawęda. Mroczna i plugawa i muszę powiedzieć, że czytana później Księga Plugawego Zła (DnD) byłaby pomocna w takiej rozgrywce. Jakby ktoś chciał zagrać w zło w potrawce warhammerowej to niech do mnie PW napisze.
Cytat:
Napisał Clutterbane Równolegle do Jesiennej Gawędy był cykl artykułów "Skrót do R'lyeh" poświęcony prowadzeniu Zewu Cthulhu, autorstwa Miłosza Brzezińskiego. Może Cię to zainteresuje. |
Dzięki. Kiedyś zobaczę.