Grisha wziął pierwszą wartę. I tak nie mógł by zasnąć. Dopiero dwie godziny gapienia się na gwiazdy pozwoliły mu oswoić się z tym widokiem na tyle by zmrużyć oczy i zanużyć się w apokaliptyczne sny. Spał krótko, przerywanie i źle.
- Walące się niebo, a teraz dwa słońca. Może nieboskłon jednak jest litą kulą wokół Faerunu, za którą rozciąga się nieskończone światło, a przez której nieszczelności dostrzegamy gwiazdy. Dziś bogowie, bądź wielkie demony, wybiły kolejny otwór w nieboskłonie, na tyle wielki by nie był już dla nas malutką gwiazdą, ale drugim słońcem? Oby to dodatkowe światło nie uczyniło Faerunu pustynią.
Osły uciekły. Razem z nimi jedzenie. Bah… jedzenie uciekło z jedzeniem na plecach. Gdy niebo się wali, a dzień zwiastuje podwójny świt nic nie jest pewne i na pewno nie zaszkodzi być przygotowanym.
- Nie jestem tropicielem, ale mogę spróbować je odnaleźć. |