Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-11-2014, 14:59   #43
Narina
 
Reputacja: 1 Narina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skał
Post zbiorowy

Ciszę, jaka momentami panowała u Egzarchini mącił miarowy, cichy stukot metalowych bransoletek anielicy. W pomieszczeniu zrobiło się zdecydowanie za zimno. Kobieta objęła się, żeby zaoszczędzić trochę ciepła. To jednak nie pomogło. Była przemarznięta po zdarzeniach w parku i jeszcze jej nędzne, ludzkie ciało nie odzyskało zapasów energii. Nie odezwała się ani słowem. Nawet nie mrugnęła ani nie przewróciła oczami. Wysłuchiwała słów zwierzchniczki, a wzrok utkwiła na swoim telefonie, który z powodu mrozu po prostu wyzionął ducha. Aparat leżał obok pióra. Pech... "Moje dziecko..." te słowa wydźwięczały w jej głowie. Ale nawet to nie okazało jej zdenerwowania. Była córą Zeruela i nikt nie miał prawa tak ją nazywać, nawet Egzarchini! Pomimo należnego szacunku dla zwierzchniczki w Sivenei się zagotowało. Do tego przełożona zaczęła grozić jej palcem pomimo tego, że Sivenea ani słowem nie wspomniała o niczym szczególnym. Anielica ugryzła się w język, by nie powiedzieć, że z całą pewnością byłaby lepszą kochanicą dla upadłego niż ta, która właśnie przemawiała do niej tak nieuprzejmym tonem. Żaden anioł nie zginął, a być może gdyby nie reakcja jej Protektora, mogłaby leżeć właśnie na diamentowej tacy podana Kardynałowi jako deser. Niedorzeczność! Ale nie Sivenea tu decydowała. Dlatego też odetchnęła z ulgą, kiedy wreszcie mogli wyjść z tego pomieszczenia. Kobieta złapała Brata pod rękę i przesunęła się do niego możliwie najbliżej. Ciepło jego ciała spowodowało, że przeszedł ją dreszcz. Pochwycony Erelim jej nie odtrącił, mimo, że na korytarzu czekali inni skrzydlaci Brat objął ją ręką w talii i przyciągnął do siebie dając jej czas by rozgrzała się w płomieniach jego wewnętrznego ognia.

Post zbiorowy pisany przez: Ammisaela, Raziela, Siveneala i Seveneę

Ammisael
Ammisael lekko się zdziwił, gdy Egzarcha zamknęła drzwi przed nimi. Spojrzał na rodzeństwo, lekko podejrzanie, lecz tylko uśmiechnął się. Wyjął papierosa i zapalił, z pełną premetydacją olewając zakaz palenia, i rzucił do reszty aniołów:
-No dobra.. Szefowa jebnęła focha, ale powiedziała wam coś przed tym nim was wyrzuciła od siebie. Jakieś dyrektywy, polecenia czy zostawiła nas samym sobie - pytanie zostało skierowane do rodzeństwa, choć jego wzrok padał na dziewczynę.

Siveneal
Gdyby nie irracjonalność Egzarchy Siveneal zareagował by na nadmierne zainteresowanie nieznanego przecież anioła jego siostrą. Mimo to, jako osoba aktywna w rozmowie z władczynią postanowił zrelacjonować reszcie co wydarzyło się za drzwiami, nie skazując Sivenei na relacjonowanie tej poniżającej niestosowności. Dokładnie rzecz mówiąc: zacytował. Słowo w słowo. Wypowiedzi całej trójki łącznie z urocza intonacją Egzarchy. I był przy tym w pełni świadom, że robi to pod jej drzwiami.
- Reasumując. Mamy się nie rozdzielać tylko utykać w grupie zamiast dzielić się na rozwiązujących problem i wykonujących misję. Dzięki czemu ratujący być może nie zginą a ratowani są w ciemnej dupie. Co zdaniem Egzarchy pozytywnie wpłynie na ilość ginących skrzydlatych. W tym kontekście dwa razy zastanowił bym się z prośbą świątyni o ratunek. - wzruszył ramionami wskazując, że nie mają co liczyć na wsparcie własnej frakcji. Z taką władczynią zostaną poświęceni a ich imię zapewne zbrukane - Teraz pytanie do was Skrzydlaci: jak odczytujecie słowa naszej Pani? Otóż gdy zbierzemy się pod drzwiami wszyscy mamy udać się do Źródła. Jednak nie widzę tu anioła od metalowej zabawki, który również uczestniczył w walce i powodował zniszczenia.

Raziel
No pięknie, najpierw wzywa wszystkich, mówi że ma dla nich dwa zadania w grupie i po jednym specjalnym dla każdego, a teraz nie ma czasu…. nie, nie nie ma czasu, nie ma ochoty, na spotkanie z nimi, pomimo tego że kazała po powrocie zgłosić się do niej żeby wyjawić każdemu z pozostałych aniołów ich specjalne zadania. Raziel wzruszył ramionami i pokręcił głową w myślach.
- Mówił coś o odstawieniu tutaj ludzi a potem zdaniu raportu z zajścia na ulicy. Albo powinien być u seneszala, albo u Egzarchy, jako że wy wyszliście już od niej, to pewnie dalej jest u tego pierwszego. Zaproponowałbym pójście pod jego gabinet i czekanie na Tieraela. - jako że nie został wpuszczony do gabinetu Egzarchy, jego usta wciąż zasłaniała maska.

Sivenea
Liczyła na chwilę sam na sam z Bratem. Niestety, skrzydlaci już na nich czekali. Szepnęła coś Bratu do ucha. Potem spojrzała na zebranych. Jeden z nich prosił ją o wyjaśnienia. Sivenea nie zabrała jednak głosu w tym temacie, dała mówić swojemu Protektorowi. Zerknęła na anioła w masce i przyjrzała mu się dłużej. Co jak co, ale w świątyni w obecności kobiety powinien zdjąć to, co przesłaniało mu twarz. Słowa w tym temacie jednak nie powiedziała.
- Jak mniemam nie ma z nami jeszcze przynajmniej jednej osoby, tak? Kiedy przyjdzie?
Jej głos wyrażał swego rodzaju beztroskę: dźwięczny tembr dodawał uroku jej wypowiedzi. Zupełnie jakby u Egzarchini rozmawiali przy herbacie o najnowszym odcinku ich ulubionego serialu.
- Sivenealu, nie miałbyś nic przeciwko, gdybym pozostawiła Cię na chwilę samego i poszła się odświeżyć? Wrócę za trzy minutki, bezpośrednio do Źródła… - Sivenea spojrzała na swojego Brata i obdarzyła go ciepłym uśmiechem. Cała złość, jaką w niej siedziała, nie była widoczna dla osób postronnych. Jedynie jej mocny chwyt ramienia Brata oraz swoisty błysk w oku, mogły uzmysłowić mężczyźnie, że siostra potrzebowała chwilki, by odreagować w samotności, ewentualnie z nim sam na sam.

Ammisael
Ammisael spokojnie wysłuchał tego co Siveneal miał do powiedzenia. W spokoju palił papierosa, zaciągając się mocno, rozważając ich sytuację.
-Egzarcha ma chyba okres...no ale nic na to nie poradzimy. Co do Tierael’a, skoro postanowił udać się gdzie indziej, może uważa że nie musi się słuchać szefowej, więc niech się potem sam tłumaczy jej. W końcu reszta tu przybyła, a że “dziecko” się obraziło, to już nie mój problem. - nastąpiła chwila przerwy na kolejne zaciągnięcie
- Co do jej słów. Cóż, coś ją martwi lub niepokoi inaczej by się nie zachowywała tak iracjonalnie..[/i] - dał znak by jednak odeszli od drzwi i ruszyli powoli ku źródłu. Ammisael zastanawiał się nad całą tą sytuacją, lecz milczał początkowo, bowiem nie zamierzał od razu mówić o swoich przeczuciach. Wolał słuchać i obserwować, tak jak lubił. Był rozczarowany postawą Araeli, ale nic nie mógł z tym zrobić. Psy stanowiły zagrożenie, i dla nich i dla ludzi, więc je usunęli. Szkody, chaos jaki powstał niestety nie był w jego planach, ale często nie wszystko da się przewidzieć.
-Ma ktoś pomysł, skąd te słodkie, demoniczne pieski się wzięły w centrum miasta…? - rzucił od niechcenia.

Sivenea
Czarnowłosa, nim się oddaliła sprzed drzwi Królowej Śniegu, spojrzała na Ammisaela. Zmarszczyła brwi, jakby się nad czymś zastanawiała. Uwagę o dniach menstruacji pominęła. Każdy miał w sumie potrzebę odreagowania. Podjęła w związku z tym inny wątek.
- Podejrzewam, że musiały zaczerpnąć świeżego powietrza i przy okazji postanowiły trochę pobiegać - odpowiedziała krótko, zwięźle i na temat. Nie mogła powstrzymać ironii, choć w tonie jej głosu nie była wyczuwalna. W końcu jakie padło pytanie, taka odpowiedź została udzielona. Sivenea jednak, aby nie zostawić tematu niezamkniętego, dodała:
- Czynników takiego zjawiska może być wiele. Nie nam to oceniać i badać. Jeśliś żądny bardziej trafnej odpowiedzi, proponuję zastukać w drzwi i zasięgnąć języka u Lodowej Pani...
Ton głosu Siv nie był ani pogardliwy ani żartobliwy. Mógł oddawać pewnego rodzaju beztroskę. Ktoś, kto nie znał anielicy mógłby jej słowa wziąć jako objaw co najwyżej braku przejęcia tematem. Anielica wyciągnęła dłoń w stronę drzwi, zupełnie jakby chciała zastukać w te wrota, które dzieliły ich od Krainy Wiecznego Śniegu. Potem nawet się uśmiechnęła.

Raziel
- I właśnie te czynniki mię ciekawią. Pojawienie się Enim tak blisko świątyni? To nie może wróżyć nic dobrego. Jednak trzeba będzie się temu bliżej przyjrzeć. - powiedział Raziel ruszając do źródła.

Ammisael
Ammisael spojrzał na czarnowłosą i prawie zaśmiał się na jej “ripostę”. Nie dość że ładna, ma skrzydełka to i cięty język. Pewnie jej brat nie ma łatwego życia, no ale na szczęście to nie był jego problem.

-Cóż...myślę, że Lodowa Pani może chcieć przez chwilę pokręcić lody w spokoju..więc nie przeszkadzajmy jej… może jeszcze polewą się obleje, a wtedy nie ma przebacz - uśmiechnął się delikatnie do kruczowłosej anielicy.

Lodowa Pani.. dobre określenie Egzarchy, choć z tym lodem...cóż.. Szeroki uśmiech pojawił się na twarzy anioła, którego fantazja zaczęła działać.

-Cóż..zrobimy co będzie trzeba, gdy przyjdzie na to pora. W życiu nie ma nic za darmo, jak naszej szefowej chyba czasem się wydaje.. - zaciągnął się po raz kolejny i wypuścił gęsty dym z nozdrzy.

Sivenea
Nie odwzajemniła uśmiechu, którym obdarzył ją Ammisael. Spojrzała natomiast w kierunku Raziela. Zaczęła szukać czegoś ze swojej przenośnej, czarnej dziury. W końcu skoro wszyscy mieli spotkać się w Źródle, to dobrze by było, by wszyscy o tym postanowieniu wiedzieli. Stąd też znalazłszy notes, czarnowłosa nakreśliła kilka słów dość zgrabnym, starannym pismem. Wiadomość niosła treść ogromnie ważną i jakże patetyczną: Czekamy przy Źródle. Korciło ją, by dopisać jeszcze “bo tutaj jest za zimna atmosfera”, ale ostatecznie się powstrzymała. Spojrzała na Brata i wręczyła mu notatkę. Jeśli Siveneal uzna to za stosowne, zostawi wiadomość dla reszty, która najwyraźniej nie kwapiła się do wypełnienia rozkazów Najjaśniejszej.

Siveneal
- Słońce tylko tak na jednej nodze. - Siveneal złożył pocałunek na włosach swej siostry - Egza Egzą ale nie dajmy czekać naszemu Panu Zarielowi. Razielu z Zakonu Ofiela - Zeruelita popatrzył się na wezwanego anioła - Mam nadzieję, że doskonałość w Ofielu ma wiele postaci.

Raziel
- Napewno. - Ofielita odpowiedział krótko. Denerwowało go to, że nie był pewien czy rzeczywiście tak jest jak powiedział, i że jeśli chodzi o tego patrona, to nic o nim nie wiedział.

Sivenea
Dłoń położyła na ramieniu Brata, gdy ten ją pocałował. Skinęła głową i szepnąwszy, że może nawet polecieć, zwróciła się do reszty:
- Panowie wybaczą... - ton jej głosu był z goła różny od tego, z jakim zwracała się do swojego Protektora. Każdy krok kobiety powodował zmącenie ogólnej ciszy stukotem swoich obcasów. Pomimo pośpiechu szła z wielką gracją. Jej biodra delikatnie się poruszały, a stopy bezbłędnie odnajdywały linię prostą.
I tak, jak mówiła, nim Protektor zdążył zatęsknić, weszła do Źródła, odmieniona lekko. Cóż, musiała się przecież przebrać. Włożyła czarną, dość ekstrawagancką ale i gustowną sukienkę, która doskonale podkreślała atuty kobiety. Na nogach miała jeszcze wyższe szpilki. Dzięki temu sięgała teraz Bratu mniej więcej do brody. Sivenea podeszła do swojego opiekuna. Złożyła pocałunek na jego policzku i szepnęła mu coś prawie do ucha. Zwróciła uwagę, że prócz nich w Źródle nie ma jeszcze nikogo. Czyli Góra Świątyni postanowiła dać im trochę czasu na zebranie. Ale to dobrze, dobrze… można było porozmawiać jeszcze chwilkę. O ile inni będą mieli ochotę. Sivenea stanęła przodem do Brata tak, by mógł objąć ją w pasie i by oboje mogli spoglądać na Źródło.

Ammisael
I tak wesoła gromadka aniołów sobie szła sobie do źródła i dyskutowała. Ammisael praktycznie na chwilę wyłączył się z rozmowy wracając myślami do pewnej ludzkiej kobiety, która oczekiwała na niego. Pozostałości “jego” ludzkiego życia. Słabość. Możliwe. Dla innych na pewno, lecz nie dla niego. Zaciągnął się ponownie i wypuścił głęboko powietrze. Miał dziwne przeczucie, że sprawa z Egzarchą nie została do końca załatwiona i że prawdziwa burza dopiero nadejdzie. Cóż, za dużo myślenia a za mało działania, nie zawsze było odpowiednią strategią. Araela myślała zapewne, że wszystko można załatwić w białych rękawiczach. Czysto i po cichu. Za dużo filmów się naoglądała, a ten jej niepokój i stres zapewne wynikał, że nikt dawno nie przetrzepał jej tych skrzydełek. Może to się zawsze zmienić. Delikatny dreszcz przebiegł go po plecach. Na samą myśl poczuł lekką ekscytację. Tak, taka gra mogła być ciekawa ale i niebezpieczna. Tak zamyślony praktycznie przestał zwracać uwagę na swoich towarzyszy, i pogrążył się w swoich myślach. Popiół na papierosie robił się coraz większy, aż samoistnie spadł na ziemię.
Spojrzał na Siva i rzekł:

- Dobra, to co tam się działo w parku, bo tylko ty i twoja protegowana tam dotarliście? - chciał się dowiedzieć, o co tu biega.

Siveneal
- Nowoprzebudzona zapowiadała się na wysoką pieczęć. Patroni jednak nie sprzyjali i nim odzyskała pełnię mocy Wróg zesłał upadłego kardynała. Lodowej... - wskazał kciukiem z grubsza w kierunku komnat Egzarchy - mimo jej omni potencji nie udało się zdalnie dowiedzieć niczego i wysłała nas na rozsmarowanie. - wzruszył ramionami - Tym razem zainteresowany był jedynie przebudzoną. Uprowadził ją nie pozostawiając śladu.

Ammisael
Ammisael przysłuchiwał się temu i miał coraz bardziej ponury wyraz twarzy. Zaciągnął się po raz ostatni i wyrzucił papierosa na ziemię. Zdeptał go butem, wypuszczając gęsty obłok dymu z ust. Podszedł bliżej Siva i rzekł:
- Chcesz powiedzieć, że nasza Mroźna Szefowa zna dobrze tego upadłego kardynała ? - dziwny błysk w oku pojawił się u Ammisaela.

Sivenea
Sivenea, która stała tuż obok swojego Protektora, miała się nie odzywać. Nie wytrzymała jednak. Pytanie zadane przez Ammisaela spowodowało, że uśmiechnęła się ironicznie i rzuciła jedno, krótkie, treściwe zdanie.
- Zna go nawet dogłębnie...
I z uprzejmości i należnego Egzarchini szacunku kobieta nie odezwała się więcej w temacie. Liczyła tylko, że Ammisael nie podejmie tematu i nie zrobi z tego taniej sensacji, a jej Brat nie będzie miał jej tego za złe. Byli sami przy Źródle, mogli więc swobodnie rozmawiać, choć wszyscy mieli świadomość, że należy być ostrożnym w wypowiadaniu tego rodzaju sądów. Choć nikt nie powiedział niczego niezgodnego z prawdą, to prawda potrafi w oczy boleć.

Raziel
- Kardynał? Wolałbym uniknąć spotkania z nim. A tak swoją drogą, moglibyście już przestać tak mówić o naszej Egzarchini? Bądź co bądź, należy jej się szacunek, chociażby za samą pieczęć i stanowisko jakie piastuje. I Ammisaelu, lepiej nie śmieć w tym świętym miejscu, jeszcze zobaczyłby by to ktoś komu by się to bardziej nie spodobało niż…… po prostu proszę nie śmieć. Dobrze? - zamaskowany anioł powiedział bez tonu pretensji w głosie, jakby się tym nie przejmował.
 

Ostatnio edytowane przez Narina : 08-11-2014 o 19:42. Powód: Zapomniałam wstawić swój kawałek na sam początek :D
Narina jest offline