Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 29-10-2014, 16:44   #41
 
VinQ's Avatar
 
Reputacja: 1 VinQ nie jest za bardzo znanyVinQ nie jest za bardzo znany
Mężczyzna biegł w stronę swojego samochodu, który nagle zaczął uciekać. Ten przeklęty Tierael ukradł mu samochód. I w tym momencie robot przestał być taki interesujący... temperatura wokół wariowała... Robiło się coraz goręcej.
- Ty bezczelny skrzydlaty pierdzielniku nie kradnie się mojego auta...
Krzyczał na cały regulator. Musiał jakoś odreagować frustrację. I nadarzyła się okazja. Był odpowiednio daleko od chaosu i policjantów, którzy chcieli przesłuchiwać anioły. Zatrzymał się i rozwinął skrzydła, które po chwili zaczęły płonąć ogniem jakby były zrobione z czystego ognia... jednocześnie powiększyły się nieco, a wokół robiło się coraz goręcej. Aura otaczająca go przybrała na sile i wyglądał na pokrytego ogniem. O tak, przyjął formę Adon. Zamachał skrzydłami kilka razy i uniósł się w górę. Z szybkością i impetem leciał w stronę jednego z helikopterów. Wyglądał niczym żywy pocisk... przywarł do pierwszego helikoptera podgrzewając go do czerwoności, po czym złapał go za ogon i tak po prostu rzucił nim w tego drugiego.
Następnie ochładzając się przyjął formę Elyon i w takiej postaci poszybował lądując na Chargerze. Schował skrzydła, usiadł wygodnie na dachu samochodu i odpalił od relikwii papierosa. Z chęcią zapaliłby cygaro, ale na to było za mało czasu. Nie lubił zagaszać cygaro nim nie dojdzie do końca, ani odpalać zagaszone drugi raz. To już nie ten smak i aromat.

Znaleźli się w świątyni, gdy tylko samochód się zatrzymał to Iverion zeskoczył z niego i ruszył przed siebie. Zatrzymał się chwilę i spojrzał na Raziela.
- Wojna składa się z nieprzewidzianych zdarzeń. Zresztą przyznaj, że sam z chęcią zrobiłbyś coś podobnego z nimi.
Uśmiechnął się i ruszył dalej w stronę gabinetu Egzarchy. Bardziej od reakcji Egzarchy, która mogłaby urwać wszystkim jaja i kazać je nam zjeść... obawiał się reakcji swojej templariuszki.
 

Ostatnio edytowane przez VinQ : 29-10-2014 o 17:06.
VinQ jest offline  
Stary 01-11-2014, 12:53   #42
 
Luphinera's Avatar
 
Reputacja: 1 Luphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodze
Pobojowisko w mieście.

Policjantka zatrzymała się i przyjrzała się odznace, a jej wyraz twarzy wyrażał wściekłość. Widać nie przepadała za tymi służbami gdyż za bardzo wcinali się w jej pracę. Zacisnęła mocniej dłoń na broni tak , że kłykcie jej palców zbielały. Widać jak jednoznacznie zacisnęła zęby. Po krótkiej chwili opuściła dłonie i broń schowała do kabury. Jej ciemne włosy ciasno upięte w kucyk poruszały się na wietrze. Z zaciśniętymi zębami wypowiedziała do krótkofalówki kod anulujący pościg.
-Trzymam pana za słowo. Jeśli nikt się nie skontaktuje na pewno ja zadzwonię do pana przełożonego. – warknęła, coś w jej postawie sprawiało, że wyglądała na bardzo silną kobietę, władczą i nie lubiła słuchać rozkazów od kogoś kto bezpośrednio nie jest jej przełożonym. Nie znosiła puszących się agentów jako, że niby mogą więcej. „Gówno prawda! Dranie szemrani, znów pewnie coś wypuścili, a potem nam się dostaje za ich partolenie!” Kobieta gdyby mogła splunęłaby na odznakę mężczyzny i wszystkich zabrała do aresztu.
Wściekła odwróciła się na pięcie, włosy zakołysały się lekko prawie uderzając w twarz anioła. Ammisael mógł słyszeć jeszcze jak wzywa jednostki ratunkowe. Policjanci, ci co mieli odpowiednie wyszkolenie pomagali rannym. Z za rogu przyjechały dwie jednostki straży pożarnej aby wyciągnąć ludzi, jeśli jeszcze żyli, a z jednego z aut dało się słyszeć rozpaczliwy płacz dziecka z zmiażdżonego do połowy auta.
W telewizji leciało jedno- film z kamery na żywo a później ciemność. Studio komentowało to jako zamach na niezależne państwo Rumunii. Zaczynało się robić mało bezpiecznie…

Świątynia, gabinet Egzarchy.

Araela zacisnęła pięści. Szczęka zacisnęła jej się mocniej, to co właśnie oglądało doprowadziło ją do białej gorączki. Zwłaszcza zniszczenie przez jej zastępy helikopterów… Zaczynali zamieniać się w gorszych niż upadli. Dłonią rozmasowała sobie skroń.
-Czy nie można ruszyć głową?! Przecież wystarczyło ruszyć głową!! – uderzyła dłonią w blat, na nim został mroźny kwiat. Spojrzała na oszroniony gabinet i zaczęła się uspokajać… Oddychać bardzo powoli i spokojnie. Szron stopniowo znikał z półek i mebli. Choć i tak z ust kobiety przy oddychaniu wydobywał się obłoczek pary. Już ona się nimi zajmie. Owszem bronili się, ale to co zrobili w bezmyślnym rozprawianiu się bestii...
Usłyszała pukanie do drzwi. Zeruelita wraz z wychowanką. No piękni z nich przywódcy. Bardzo, tylko we dwoje a reszta rozrabia… Słuchała uważnie ich wypowiedzi analizując każde ich słowo. Nie okazywała jeszcze większej wściekłości gdy usłyszała o Nim. W pomieszczeniu znów zaczynał robić się większy chłód.
Lśniące czarne pióro wzbudziło tylko jeszcze większy chłód w oczach anielicy. Jej oczy lśniły gniewem narastającym stopniowo. Po obejrzeniu filmiku i ujrzeniu twarzy osoby, która dawno powinna już nie żyć, spojrzała na anioły obecne w Sali.
-Przekazałam wam wszelkie-dokładnie zaakcentowała każdą literkę w tym słowie- informacje które posiadałam, to również wasza nie rozwaga mogła doprowadzić do tragicznych skutków. A wystarczyło tylko zadzwonić do swoich własnych przełożonych po posiłki. – odparła chłodnym rzeczowym tonem. Przeniosła wzrok na Siveneę.
-Co do Ciebie, nikt nie wysyłał cię tam. Albo los wraz z patronami chcieli abyś ją znalazła, albo wisi nad tobą ogromny pech moje dziecko. Niech Twój opiekun nie spuszcza Cię z oka. Jeśli to naprawdę jest mój kochanek sprzed trzech lat nie odpuści aż nie znajdziesz się w jego skromnej kolekcji. – ostatnie słowa dodała zimno, bez cienia sympatii czy łagodności w głosie. Podniosła się i podeszła do okna stojąc plecami do zebranych.
-Przez waszą wspaniałą obronę, i nie przemyślane działania nasza reputacja została podważona. Policja wydała nakaz atakowania i niszczenia każdego o nadprzyrodzonych zdolnościach. Kościół i natchnieni nie zgadzają się z tym, jednak nie mają nic do powiedzenia skoro to sam prezydent Rumunii ogłosił przymus dla każdej organizacji. KAŻDEJ! – odwróciła się spoglądając na Zeruelitę.
-Jednak nie ty dowodziłeś, nimi, ot wystarczyło bez powodu zniszczyć najpierw jeden helikopter. No Bo po co zadziałać inaczej! Zresztą, zostawiłeś drużynę i pognałeś na złamanie karku, gdzie wyraźnie zabroniłam wam się rozdzielać! I w ten oto sposób tracimy anioły. Bo do cholery jasnej nie potraficie działać jak jeden organizm! - szron oplótł już całą szybę i półki, w powietrzu zaczęły unosić się drobne kryształki lodu.
-Wyjdźcie teraz i przemyślcie wszystko. Jak pojawi się reszta, macie niezwłocznie stawić się przy źródle. Tam dostaniecie informację od Seneszala oraz waszych przełożonych jakie czeka was zadanie. – w jej głosie był chłód i dystans. Szron dotarł do kruczego pióra i zniszczył je rozsypując na milion drobnych odłamków.

W tym samym czasie gdzie Zeruelici rozmawiali z Egzarchą, Tierael kierował się prosto do gabinetu Seneszaela. Kobiety zlęknione przyciskały do siebie dzieci, te zaś już nie płakały tylko z wielkim zaskoczeniem rozglądały się po świątyni. Nigdy wcześniej nie widzieli przecież takiego miejsca, ani w żadnym miejscu nie czuło się takiej świętości, świadomości, że jednak ktoś nad tobą czuwa. Jedyny mężczyzna który był wśród nich rozglądał się z lekką dozą nieufności po wszystkich, którzy tak swobodnie poruszali się po świątyni, choć widział też przygnębione postacie opłakujące utraconych kochanków.
Po schodach weszli na górę za aniołem. Ten zapukał do pięknych mahoniowych drzwi. Dało się słyszeć krótkie wejść. Anioł wprowadził ludzi do środka. Czarnowłosy mężczyzna spoglądał na ofielitę to na pozostałych. Milczał przez, krótką chwilę.
-Czujcie się bezpieczni, aniołowie i cała nasza społeczność będzie czuwała nad waszymi duszami. Mieliście szczęście, że ten anioł przyprowadził was do nas.
Po tych słowach do gabinetu weszła czerwonowłosa anielica.
-Caritelo, dziękuję, że jesteś. Zaprowadź ludzi do pozostałych, tam dostaną ciepłe pokoje i będą mogli odetchnąć.
Błękitnooka anielica uśmiechnęła się do obecnych, ciepłym wręcz opiekuńczym gestem otoczyła ramieniem kobiety i szeptała do nich kojąco. Rude włosy luźno opadały na jej plecy dodając jej ciepła i pewności siebie. Wszyscy opuścili gabinet. Daviel przeniósł jedynie wzrok na Tieraela.
-A teraz mój drogi powiedz mi co ci strzeliło do głowy aby rozwalać się wraz z przerażonymi ludźmi po mieście…? – w jego głosie nie było już tego samego ciepła, i puścił aniołowi, który błądził myślami w obłokach przy przyjemnościach cielesnych, materiał który przewijał się na każdej stacji: ich brawurowa akcja oraz to, że prezydent ogłosił ich „Terrorystami i mordercami zagrażającymi państwu Rumunii.” Taki materiał, był porządnym kopniakiem i sprowadzeniem marzyciela na ziemię...


Po dotarciu na miejsce Iverion mógł dostrzec w jakim stanie jest jego biedne auto… Pozbawione lusterek, porysowany lakier i do tego krew na tapicerce… Nie, tego nie powinien znosić żaden weteran kochające swoje auto. Zaraz za nim wysiadł z auta Ammisael wraz z Razielem. Całą trójką powoli skierowała się w stronę gabinetu egzarchy , a im bliżej byli tym mogli odczuwać coraz większy chłód dobiegający z pomieszczenia. Gdy dotarli przed gabinet z niego właśnie wychodziło rodzeństwo Zeruelitów. Garieola zamknęła za nimi drzwi i nie miała zamiaru wpuszczać nikogo do środka, a wyraz jej twarzy wyrażał gniew. Jak można było doprowadzić Egzarchę do tego stanu?! I jeszcze ta plotka jakoby przez pewne anioły całe państwo traktowało ich gorzej niż Skazanych czy upadłych! W każdym razie wyraz twarzy anielicy jednoznacznie ukazywał jej niechęć do aniołów.
Gdy czekaliście na górze przed gabinetem do pomieszczenia wszedł archont. Agahael z żalem spojrzał na Raziela.
-Będziemy musieli później porozmawiać... - podszedł do Garieoli,a pretorianka wpuściła go na spotkanie z Egzarchą.

Gdzieś w Bran….

Niewielki pokoik, łóżko z baldachimem, oraz atłasowa czarna pościel. Cichy trzask drewna w kominku, oraz ten straszny ból głowy… Aurelia z trudem podniosła się i spojrzała na swoje dłonie, całe jej ciało pokrywał misterny tatuaż, którego nie rozumiała. Nie wiedziała nawet jak to możliwe, że jest tutaj. Pamiętała jedynie kobietę… dlaczego czuła z nią więź? Ból głowy był nieznośny, utrudniał jej myślenie i zebranie myśli. Szarpnięcie gdzieś wewnątrz niej, ból sprawiający, że zwinęła się w kłębek, jak porzucony kociak. Strzępy, krzyki oraz ten nieznośny szept:
„Już nigdzie przede mną nie odejdziesz… Jesteśmy związane ze sobą nicią, której nikt nie zerwie. A ty pomożesz zniszczyć mi ten świat…”
Ciężkie łzy rozpaczy i bólu spłynęły po policzkach dziewczyny mocząc atłasową pościel. Ogień w kominku pożarł kolejne szczapy i z trzaskiem zamieniły się w popiół. Na zewnątrz wiatr zawył przenikliwie pomiędzy starymi kamieniami dworku. W oddali zawyły wilki, a kruki siedzące na drzewie obok okna zakrakały radośnie wzywając pana do domostwa, niosąc radosne: „Obudziła się! Kra, obudziła!”

 
__________________
"Wszyscy mamy swoje anioły, naszych opiekunów. Nie wiemy jaki przybiorą kształt. Jednego dnia mogą być starcem, innego małą dziewczynką. Ale nie dajcie się zwieść pozorom- mogą być groźne jak smok. Jednak nie walczą za nas, przypominają nam tylko, że to nasze zadanie.Każdego kto tworzy własne światy."
Luphinera jest offline  
Stary 08-11-2014, 14:59   #43
 
Narina's Avatar
 
Reputacja: 1 Narina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skał
Post zbiorowy

Ciszę, jaka momentami panowała u Egzarchini mącił miarowy, cichy stukot metalowych bransoletek anielicy. W pomieszczeniu zrobiło się zdecydowanie za zimno. Kobieta objęła się, żeby zaoszczędzić trochę ciepła. To jednak nie pomogło. Była przemarznięta po zdarzeniach w parku i jeszcze jej nędzne, ludzkie ciało nie odzyskało zapasów energii. Nie odezwała się ani słowem. Nawet nie mrugnęła ani nie przewróciła oczami. Wysłuchiwała słów zwierzchniczki, a wzrok utkwiła na swoim telefonie, który z powodu mrozu po prostu wyzionął ducha. Aparat leżał obok pióra. Pech... "Moje dziecko..." te słowa wydźwięczały w jej głowie. Ale nawet to nie okazało jej zdenerwowania. Była córą Zeruela i nikt nie miał prawa tak ją nazywać, nawet Egzarchini! Pomimo należnego szacunku dla zwierzchniczki w Sivenei się zagotowało. Do tego przełożona zaczęła grozić jej palcem pomimo tego, że Sivenea ani słowem nie wspomniała o niczym szczególnym. Anielica ugryzła się w język, by nie powiedzieć, że z całą pewnością byłaby lepszą kochanicą dla upadłego niż ta, która właśnie przemawiała do niej tak nieuprzejmym tonem. Żaden anioł nie zginął, a być może gdyby nie reakcja jej Protektora, mogłaby leżeć właśnie na diamentowej tacy podana Kardynałowi jako deser. Niedorzeczność! Ale nie Sivenea tu decydowała. Dlatego też odetchnęła z ulgą, kiedy wreszcie mogli wyjść z tego pomieszczenia. Kobieta złapała Brata pod rękę i przesunęła się do niego możliwie najbliżej. Ciepło jego ciała spowodowało, że przeszedł ją dreszcz. Pochwycony Erelim jej nie odtrącił, mimo, że na korytarzu czekali inni skrzydlaci Brat objął ją ręką w talii i przyciągnął do siebie dając jej czas by rozgrzała się w płomieniach jego wewnętrznego ognia.

Post zbiorowy pisany przez: Ammisaela, Raziela, Siveneala i Seveneę

Ammisael
Ammisael lekko się zdziwił, gdy Egzarcha zamknęła drzwi przed nimi. Spojrzał na rodzeństwo, lekko podejrzanie, lecz tylko uśmiechnął się. Wyjął papierosa i zapalił, z pełną premetydacją olewając zakaz palenia, i rzucił do reszty aniołów:
-No dobra.. Szefowa jebnęła focha, ale powiedziała wam coś przed tym nim was wyrzuciła od siebie. Jakieś dyrektywy, polecenia czy zostawiła nas samym sobie - pytanie zostało skierowane do rodzeństwa, choć jego wzrok padał na dziewczynę.

Siveneal
Gdyby nie irracjonalność Egzarchy Siveneal zareagował by na nadmierne zainteresowanie nieznanego przecież anioła jego siostrą. Mimo to, jako osoba aktywna w rozmowie z władczynią postanowił zrelacjonować reszcie co wydarzyło się za drzwiami, nie skazując Sivenei na relacjonowanie tej poniżającej niestosowności. Dokładnie rzecz mówiąc: zacytował. Słowo w słowo. Wypowiedzi całej trójki łącznie z urocza intonacją Egzarchy. I był przy tym w pełni świadom, że robi to pod jej drzwiami.
- Reasumując. Mamy się nie rozdzielać tylko utykać w grupie zamiast dzielić się na rozwiązujących problem i wykonujących misję. Dzięki czemu ratujący być może nie zginą a ratowani są w ciemnej dupie. Co zdaniem Egzarchy pozytywnie wpłynie na ilość ginących skrzydlatych. W tym kontekście dwa razy zastanowił bym się z prośbą świątyni o ratunek. - wzruszył ramionami wskazując, że nie mają co liczyć na wsparcie własnej frakcji. Z taką władczynią zostaną poświęceni a ich imię zapewne zbrukane - Teraz pytanie do was Skrzydlaci: jak odczytujecie słowa naszej Pani? Otóż gdy zbierzemy się pod drzwiami wszyscy mamy udać się do Źródła. Jednak nie widzę tu anioła od metalowej zabawki, który również uczestniczył w walce i powodował zniszczenia.

Raziel
No pięknie, najpierw wzywa wszystkich, mówi że ma dla nich dwa zadania w grupie i po jednym specjalnym dla każdego, a teraz nie ma czasu…. nie, nie nie ma czasu, nie ma ochoty, na spotkanie z nimi, pomimo tego że kazała po powrocie zgłosić się do niej żeby wyjawić każdemu z pozostałych aniołów ich specjalne zadania. Raziel wzruszył ramionami i pokręcił głową w myślach.
- Mówił coś o odstawieniu tutaj ludzi a potem zdaniu raportu z zajścia na ulicy. Albo powinien być u seneszala, albo u Egzarchy, jako że wy wyszliście już od niej, to pewnie dalej jest u tego pierwszego. Zaproponowałbym pójście pod jego gabinet i czekanie na Tieraela. - jako że nie został wpuszczony do gabinetu Egzarchy, jego usta wciąż zasłaniała maska.

Sivenea
Liczyła na chwilę sam na sam z Bratem. Niestety, skrzydlaci już na nich czekali. Szepnęła coś Bratu do ucha. Potem spojrzała na zebranych. Jeden z nich prosił ją o wyjaśnienia. Sivenea nie zabrała jednak głosu w tym temacie, dała mówić swojemu Protektorowi. Zerknęła na anioła w masce i przyjrzała mu się dłużej. Co jak co, ale w świątyni w obecności kobiety powinien zdjąć to, co przesłaniało mu twarz. Słowa w tym temacie jednak nie powiedziała.
- Jak mniemam nie ma z nami jeszcze przynajmniej jednej osoby, tak? Kiedy przyjdzie?
Jej głos wyrażał swego rodzaju beztroskę: dźwięczny tembr dodawał uroku jej wypowiedzi. Zupełnie jakby u Egzarchini rozmawiali przy herbacie o najnowszym odcinku ich ulubionego serialu.
- Sivenealu, nie miałbyś nic przeciwko, gdybym pozostawiła Cię na chwilę samego i poszła się odświeżyć? Wrócę za trzy minutki, bezpośrednio do Źródła… - Sivenea spojrzała na swojego Brata i obdarzyła go ciepłym uśmiechem. Cała złość, jaką w niej siedziała, nie była widoczna dla osób postronnych. Jedynie jej mocny chwyt ramienia Brata oraz swoisty błysk w oku, mogły uzmysłowić mężczyźnie, że siostra potrzebowała chwilki, by odreagować w samotności, ewentualnie z nim sam na sam.

Ammisael
Ammisael spokojnie wysłuchał tego co Siveneal miał do powiedzenia. W spokoju palił papierosa, zaciągając się mocno, rozważając ich sytuację.
-Egzarcha ma chyba okres...no ale nic na to nie poradzimy. Co do Tierael’a, skoro postanowił udać się gdzie indziej, może uważa że nie musi się słuchać szefowej, więc niech się potem sam tłumaczy jej. W końcu reszta tu przybyła, a że “dziecko” się obraziło, to już nie mój problem. - nastąpiła chwila przerwy na kolejne zaciągnięcie
- Co do jej słów. Cóż, coś ją martwi lub niepokoi inaczej by się nie zachowywała tak iracjonalnie..[/i] - dał znak by jednak odeszli od drzwi i ruszyli powoli ku źródłu. Ammisael zastanawiał się nad całą tą sytuacją, lecz milczał początkowo, bowiem nie zamierzał od razu mówić o swoich przeczuciach. Wolał słuchać i obserwować, tak jak lubił. Był rozczarowany postawą Araeli, ale nic nie mógł z tym zrobić. Psy stanowiły zagrożenie, i dla nich i dla ludzi, więc je usunęli. Szkody, chaos jaki powstał niestety nie był w jego planach, ale często nie wszystko da się przewidzieć.
-Ma ktoś pomysł, skąd te słodkie, demoniczne pieski się wzięły w centrum miasta…? - rzucił od niechcenia.

Sivenea
Czarnowłosa, nim się oddaliła sprzed drzwi Królowej Śniegu, spojrzała na Ammisaela. Zmarszczyła brwi, jakby się nad czymś zastanawiała. Uwagę o dniach menstruacji pominęła. Każdy miał w sumie potrzebę odreagowania. Podjęła w związku z tym inny wątek.
- Podejrzewam, że musiały zaczerpnąć świeżego powietrza i przy okazji postanowiły trochę pobiegać - odpowiedziała krótko, zwięźle i na temat. Nie mogła powstrzymać ironii, choć w tonie jej głosu nie była wyczuwalna. W końcu jakie padło pytanie, taka odpowiedź została udzielona. Sivenea jednak, aby nie zostawić tematu niezamkniętego, dodała:
- Czynników takiego zjawiska może być wiele. Nie nam to oceniać i badać. Jeśliś żądny bardziej trafnej odpowiedzi, proponuję zastukać w drzwi i zasięgnąć języka u Lodowej Pani...
Ton głosu Siv nie był ani pogardliwy ani żartobliwy. Mógł oddawać pewnego rodzaju beztroskę. Ktoś, kto nie znał anielicy mógłby jej słowa wziąć jako objaw co najwyżej braku przejęcia tematem. Anielica wyciągnęła dłoń w stronę drzwi, zupełnie jakby chciała zastukać w te wrota, które dzieliły ich od Krainy Wiecznego Śniegu. Potem nawet się uśmiechnęła.

Raziel
- I właśnie te czynniki mię ciekawią. Pojawienie się Enim tak blisko świątyni? To nie może wróżyć nic dobrego. Jednak trzeba będzie się temu bliżej przyjrzeć. - powiedział Raziel ruszając do źródła.

Ammisael
Ammisael spojrzał na czarnowłosą i prawie zaśmiał się na jej “ripostę”. Nie dość że ładna, ma skrzydełka to i cięty język. Pewnie jej brat nie ma łatwego życia, no ale na szczęście to nie był jego problem.

-Cóż...myślę, że Lodowa Pani może chcieć przez chwilę pokręcić lody w spokoju..więc nie przeszkadzajmy jej… może jeszcze polewą się obleje, a wtedy nie ma przebacz - uśmiechnął się delikatnie do kruczowłosej anielicy.

Lodowa Pani.. dobre określenie Egzarchy, choć z tym lodem...cóż.. Szeroki uśmiech pojawił się na twarzy anioła, którego fantazja zaczęła działać.

-Cóż..zrobimy co będzie trzeba, gdy przyjdzie na to pora. W życiu nie ma nic za darmo, jak naszej szefowej chyba czasem się wydaje.. - zaciągnął się po raz kolejny i wypuścił gęsty dym z nozdrzy.

Sivenea
Nie odwzajemniła uśmiechu, którym obdarzył ją Ammisael. Spojrzała natomiast w kierunku Raziela. Zaczęła szukać czegoś ze swojej przenośnej, czarnej dziury. W końcu skoro wszyscy mieli spotkać się w Źródle, to dobrze by było, by wszyscy o tym postanowieniu wiedzieli. Stąd też znalazłszy notes, czarnowłosa nakreśliła kilka słów dość zgrabnym, starannym pismem. Wiadomość niosła treść ogromnie ważną i jakże patetyczną: Czekamy przy Źródle. Korciło ją, by dopisać jeszcze “bo tutaj jest za zimna atmosfera”, ale ostatecznie się powstrzymała. Spojrzała na Brata i wręczyła mu notatkę. Jeśli Siveneal uzna to za stosowne, zostawi wiadomość dla reszty, która najwyraźniej nie kwapiła się do wypełnienia rozkazów Najjaśniejszej.

Siveneal
- Słońce tylko tak na jednej nodze. - Siveneal złożył pocałunek na włosach swej siostry - Egza Egzą ale nie dajmy czekać naszemu Panu Zarielowi. Razielu z Zakonu Ofiela - Zeruelita popatrzył się na wezwanego anioła - Mam nadzieję, że doskonałość w Ofielu ma wiele postaci.

Raziel
- Napewno. - Ofielita odpowiedział krótko. Denerwowało go to, że nie był pewien czy rzeczywiście tak jest jak powiedział, i że jeśli chodzi o tego patrona, to nic o nim nie wiedział.

Sivenea
Dłoń położyła na ramieniu Brata, gdy ten ją pocałował. Skinęła głową i szepnąwszy, że może nawet polecieć, zwróciła się do reszty:
- Panowie wybaczą... - ton jej głosu był z goła różny od tego, z jakim zwracała się do swojego Protektora. Każdy krok kobiety powodował zmącenie ogólnej ciszy stukotem swoich obcasów. Pomimo pośpiechu szła z wielką gracją. Jej biodra delikatnie się poruszały, a stopy bezbłędnie odnajdywały linię prostą.
I tak, jak mówiła, nim Protektor zdążył zatęsknić, weszła do Źródła, odmieniona lekko. Cóż, musiała się przecież przebrać. Włożyła czarną, dość ekstrawagancką ale i gustowną sukienkę, która doskonale podkreślała atuty kobiety. Na nogach miała jeszcze wyższe szpilki. Dzięki temu sięgała teraz Bratu mniej więcej do brody. Sivenea podeszła do swojego opiekuna. Złożyła pocałunek na jego policzku i szepnęła mu coś prawie do ucha. Zwróciła uwagę, że prócz nich w Źródle nie ma jeszcze nikogo. Czyli Góra Świątyni postanowiła dać im trochę czasu na zebranie. Ale to dobrze, dobrze… można było porozmawiać jeszcze chwilkę. O ile inni będą mieli ochotę. Sivenea stanęła przodem do Brata tak, by mógł objąć ją w pasie i by oboje mogli spoglądać na Źródło.

Ammisael
I tak wesoła gromadka aniołów sobie szła sobie do źródła i dyskutowała. Ammisael praktycznie na chwilę wyłączył się z rozmowy wracając myślami do pewnej ludzkiej kobiety, która oczekiwała na niego. Pozostałości “jego” ludzkiego życia. Słabość. Możliwe. Dla innych na pewno, lecz nie dla niego. Zaciągnął się ponownie i wypuścił głęboko powietrze. Miał dziwne przeczucie, że sprawa z Egzarchą nie została do końca załatwiona i że prawdziwa burza dopiero nadejdzie. Cóż, za dużo myślenia a za mało działania, nie zawsze było odpowiednią strategią. Araela myślała zapewne, że wszystko można załatwić w białych rękawiczach. Czysto i po cichu. Za dużo filmów się naoglądała, a ten jej niepokój i stres zapewne wynikał, że nikt dawno nie przetrzepał jej tych skrzydełek. Może to się zawsze zmienić. Delikatny dreszcz przebiegł go po plecach. Na samą myśl poczuł lekką ekscytację. Tak, taka gra mogła być ciekawa ale i niebezpieczna. Tak zamyślony praktycznie przestał zwracać uwagę na swoich towarzyszy, i pogrążył się w swoich myślach. Popiół na papierosie robił się coraz większy, aż samoistnie spadł na ziemię.
Spojrzał na Siva i rzekł:

- Dobra, to co tam się działo w parku, bo tylko ty i twoja protegowana tam dotarliście? - chciał się dowiedzieć, o co tu biega.

Siveneal
- Nowoprzebudzona zapowiadała się na wysoką pieczęć. Patroni jednak nie sprzyjali i nim odzyskała pełnię mocy Wróg zesłał upadłego kardynała. Lodowej... - wskazał kciukiem z grubsza w kierunku komnat Egzarchy - mimo jej omni potencji nie udało się zdalnie dowiedzieć niczego i wysłała nas na rozsmarowanie. - wzruszył ramionami - Tym razem zainteresowany był jedynie przebudzoną. Uprowadził ją nie pozostawiając śladu.

Ammisael
Ammisael przysłuchiwał się temu i miał coraz bardziej ponury wyraz twarzy. Zaciągnął się po raz ostatni i wyrzucił papierosa na ziemię. Zdeptał go butem, wypuszczając gęsty obłok dymu z ust. Podszedł bliżej Siva i rzekł:
- Chcesz powiedzieć, że nasza Mroźna Szefowa zna dobrze tego upadłego kardynała ? - dziwny błysk w oku pojawił się u Ammisaela.

Sivenea
Sivenea, która stała tuż obok swojego Protektora, miała się nie odzywać. Nie wytrzymała jednak. Pytanie zadane przez Ammisaela spowodowało, że uśmiechnęła się ironicznie i rzuciła jedno, krótkie, treściwe zdanie.
- Zna go nawet dogłębnie...
I z uprzejmości i należnego Egzarchini szacunku kobieta nie odezwała się więcej w temacie. Liczyła tylko, że Ammisael nie podejmie tematu i nie zrobi z tego taniej sensacji, a jej Brat nie będzie miał jej tego za złe. Byli sami przy Źródle, mogli więc swobodnie rozmawiać, choć wszyscy mieli świadomość, że należy być ostrożnym w wypowiadaniu tego rodzaju sądów. Choć nikt nie powiedział niczego niezgodnego z prawdą, to prawda potrafi w oczy boleć.

Raziel
- Kardynał? Wolałbym uniknąć spotkania z nim. A tak swoją drogą, moglibyście już przestać tak mówić o naszej Egzarchini? Bądź co bądź, należy jej się szacunek, chociażby za samą pieczęć i stanowisko jakie piastuje. I Ammisaelu, lepiej nie śmieć w tym świętym miejscu, jeszcze zobaczyłby by to ktoś komu by się to bardziej nie spodobało niż…… po prostu proszę nie śmieć. Dobrze? - zamaskowany anioł powiedział bez tonu pretensji w głosie, jakby się tym nie przejmował.
 

Ostatnio edytowane przez Narina : 08-11-2014 o 19:42. Powód: Zapomniałam wstawić swój kawałek na sam początek :D
Narina jest offline  
Stary 09-11-2014, 21:38   #44
 
Aves's Avatar
 
Reputacja: 1 Aves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie coś
Ofielita powrócił na ziemię, myśli o upojnych chwilach z Skazaną rozwiały się szybko. Cóż chwilowe zachcianki ciała będą musiały poczekać, albo zostać zaspokojone później przez jakąś Harielitkę.

W sumie nie miał nic przeciwko małej lekcji dominacji z jakąś Uroczą Dominą. Czuł iż musi oddać się w czyjeś ręce i przestać na chwilę myśleć o swoich obowiązkach.

Z drugiej strony głowa już pękała mu od pomysłów na nowe uzbrojenie, lub pożyteczny programik komputerowy.
- Panie- Zaczął z szacunkiem.- Starałem się jak tylko mogłem, aby ocalić Tych ludzi i jak najszybciej dostarczyć ich do świątyni ponieważ byli ranni. Dodatkowo chciałem zauważyć iż jesteśmy w stanie wojny, jako przykładny żołnierz pana chciałem tylko ratować ludzi oraz swoich braci i siostry fakt byli trochę narwani.
Każdy z nas jest znudzony tymi podchodami i niepewnością kroków Wroga to poniekąd tłumaczy zachowanie Moich braci i siostry. Co do Ludzi to również nie jestem zdziwiony trzeba pokazać im dobrą i słuszną drogę. Uważam iż poczyniłem pierwszy krok w tym kierunku. Doskonale zdaje sobie sprawę jak ludzkie zasoby są ważne dla świątyni
.

Tierael starał się Wyłożyć swoje racje spokojnym głosem, ale i tak dało się wyczytać w jego głosie niepewność i strach. Zdał sobie sprawę z powagi sytuacji, oraz z tego jak mało wie o Erenim i ich poczynaniach i ruchach na szachownicy.
- Pozwól, że zapytam jak wygląda sytuacja w innych krajach. Z tego co udało się ustalić Moim braciom z zakonu. Wiemy, że ludzie są kluczem do utrzymania wroga w ryzach.

Tierael zamyślił się przez chwilę.
- Panie chciałbym teraz udać się do Egzarchy, a później do spowiednika i odpocząć po zadaniu muszę nabrać sił przed dalszymi zadaniami. Czy mogę odejść ?.
 
Aves jest offline  
Stary 14-11-2014, 17:38   #45
 
VinQ's Avatar
 
Reputacja: 1 VinQ nie jest za bardzo znanyVinQ nie jest za bardzo znany
Iverion stał chwilę przed gabinetem. Widział gniew w oczach Garieoli, to że uważała ich za niegodnych bycia aniołami. Jednak wszyscy zapominali, że wojna rządzi się swoimi prawami. Mimo, że nawet jeszcze nie weszli do środka to jednak lód wydobywający się z gabinetu Egzarchini mówił wyraźnie, że ona też nie pojmuje ile wojna wszystkich kosztuje. Nie pojmuje, że czasami trzeba robić rzeczy bardzo wybuchowe, żeby ochronić tajemnice. Zresztą to nie on zaczął całą tą akcję ze zniszczeniem śmigłowca. On tylko ją dokończył. Nic więcej nie zrobił przecież.
Jako jedyny chyba zrezygnował z czekania na moment aż ich egzarcha wpuści i po prostu się ulotnił. Udał się do źródła i pomodlił. Następnie już nieco odświeżony poszedł zobaczyć jak się ma jego córka... zdziwił się niemało, gdy zobaczył że nie ma jej w pokoju. Poszedł więc na poszukiwania swojej córki.
- Ciekawe co też porabia ta mała.
Mruknął pod nosem i poszedł na zwiedzanie świątyni. Przecież nie mogła być na tyle głupia i wyjść z niej. Odnalezienie jej było priorytetem dla niego. Co dziwne nie odbierała od niego telefonów. Może templariuszka będzie wiedzieć gdzie się mała znajduje.
 
VinQ jest offline  
Stary 19-11-2014, 22:36   #46
 
Luphinera's Avatar
 
Reputacja: 1 Luphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodzeLuphinera jest na bardzo dobrej drodze
Świątynia Zastępów, Źródło


Staliście przy najważniejszym miejscu w świątyni. Woda powoli skapywała z fontanny w dół tworząc przejrzystą ścianę, rozmywając obraz znajdujący się za fontanną. Z witrażowych okien płynęły migotliwe barwy rzucane przez słońce. Źródło pomimo niezbyt pozytywnego nastroju, a i niedawna śmierć wielu aniołów wyglądało i prezentowało się wręcz bajecznie, jakby oderwane od rzeczywistości. Dało się również wyczuć moc, tą niebiańską, za którą każdy anioł zesłany i zamknięty w ludzkim ciele tęsknił. Oraz czuło się obecność waszych patronów, oraz tej najwyższej istoty.

Mijały minuty, które ciągnęły się dla was i zdawało się wam, że już od godziny stoicie i czekacie, tak jakby wszyscy o was zapomnieli, a przecież wróg nie próżnował i kto wie co teraz knuł. Co jeszcze was dziwiło żadni inni aniołowie nie kręcili się w pobliżu źródła, nie wyczuwaliście obecności innych w jego okolicy.

Po dłużej chwili zanim usłyszeliście kroki, wyczuliście zbliżającą się grupę aniołów. Do sali jako pierwsza wkroczyła Araela, zaraz przy niej jako jej obstawa szły pretorianki po obu jej bokach: Garieola oraz Feneriala. Chwilę później dojrzeć mogliście Spowiedniczkę i Sędzinę, obie poważne i białowłose. A wyraz sędziny nie wróżył wam nic dobrego. A za nimi szli wasi Templariusze, Legat oraz Archont. Agahael spojrzał, krótko na Raziela a w jego oczach dało się widzieć smutek. Cała grupa zatrzymała się na przeciwko was. Templariusze, Legat oraz Archont stali w milczeniu przy samej fontannie. Lorana zmarszczyła brwi nie dostrzegając swojego akolity, jednak w tej chwili nie miała prawa się odezwać czy opuścić sali. Iverion będzie miał większe problemy...

Egzarcha spojrzała na spowiedniczkę.
-Za nim przejdziemy do sedna sprawy, a nie mamy czasu na przeciąganie na życzenie Sędziny każdy z was ma obowiązek wyspowiadać się w tej chwili kierując się za Spowiedniczką w pokoju Oczyszczenia duszy i serca. Następnie przed Sędziną będziecie mogli obronić się przed konsekwencjami waszych działań. - głos Araeli unosił się równo i ze spokojem po sali, wyczuwało się w nim władzę i powagę, a dodatkowo wyczuliście jak używa charyzmatu z poziomu szóstego Aura szacunku. Obecność waszych przełożonych nie wróżyła nic łagodnego.
Spowiedniczka wysunęła się na przód i skierowała się w stronę pokoju znajdującego się za fontanną po prawej stronie. Całe jej ciało okalała zwiewna biała dwuczęściowa suknia, na dłoniach miała złote bransolety, z każdym jej krokiem materiał sukni szeleścił. Długie falowane włosy lekko poruszały się wraz z jej ruchem. Zatrzymała się przy drzwiach i błękitnymi oczami przesunęła po aniołach wyczekując kto pierwszy postanowi do niej przyjść.


Egzarcha uśmiechnęła się niewinnie.
-Nikogo z was nie ominie ta przyjemność,a im dłużej tracimy tutaj przez was czas tym dłuższa będzie wasza kara. Kto pierwszy aby nie przedłużać?- zmrużyła oczy gdyż doliczyła się, że brakuje jednego z was.
-Gdzie jest Iverion? - nie zgromiła Lorany gdyż to wasze na szybko złożone skrzydło miało przekazać pozostałym, że macie czekać przy źródle.

Gabinety Templariuszy

Pukanie Iveriona nie przyniosło żadnego skutku. Nikt nie odpowiadał a i nie wyczuwał swojej przełożonej u siebie. Córki nigdzie nie było widać. Albo pomagała co byłoby dziwne albo zaszyła się z jakimś harielitą... Co mogłoby być prawdopodobne. Korytarzami szli zmęczeni aniołowie ich ubrania były jeszcze przybrudzone od ostatniej bitwy, niektóre rany jeszcze się goiły. Ludzkie ciała nie były wszak doskonałe. Świątynia była jakby opustoszała i Iverion w tej chwili mógł zdać sobie sprawę z faktu jak wielkie straty poniosła świątynia podczas ostatniej bitwy. Może jednak Egzarcha miał rację wściekając się za waszą niedawną akcję? I w sumie Iverion mógł się dziwić gdzie jest Templariuszka, ale nigdzie nie widział również swoich towarzyszy, których tak nagle i przymusowo zyskał...
 
__________________
"Wszyscy mamy swoje anioły, naszych opiekunów. Nie wiemy jaki przybiorą kształt. Jednego dnia mogą być starcem, innego małą dziewczynką. Ale nie dajcie się zwieść pozorom- mogą być groźne jak smok. Jednak nie walczą za nas, przypominają nam tylko, że to nasze zadanie.Każdego kto tworzy własne światy."
Luphinera jest offline  
Stary 25-11-2014, 00:38   #47
 
Narina's Avatar
 
Reputacja: 1 Narina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skałNarina jest jak klejnot wśród skał
Czas w Źródle nigdy jej się nie dłużył, nawet jeśli nie było przy niej Najważniejszego dla niej w Świątyni Anioła. Kiedy wszystkie rozmowy ucichły, Sivenea odwróciła się tak, by stać przodem do Istoty tego pomieszczenia. Patrzyła przed siebie, a jej oblicze jakby złagodniało. Czyżby na jej twarzy zagościł nawet niewielki, szczery uśmiech? Ciężko to określić aniołom, które do tej pory jedynie ją widywały w świątynnych murach lub podczas walki.
Po chwili czarnowłosa usiadła na krześle, które pozostało tam, gdzie Siveneal je postawił ostatnio. Założywszy nogę na nogę poprawiła się i przechyliła delikatnie głowę na bok. Wzięła głębszy wdech. Miała teraz czas dla Patrona, Brata i siebie. Był to moment, którego nic nie mogło zmącić, nawet postronne rozmowy, zachowania Harielitów czy inne, niestosowne w jej opinii rzeczy (niekoniecznie mające właśnie miejsce). Czas spędzony tak blisko Patrona nigdy nie był stracony. Także żadne tego rodzaju poczucie w sercu i myśli anielicy się nie pojawiło. Sivenea nie interesowała się też brakiem osób postronnych w tym miejscu. To nie było istotne w żadnym razie. Czerpała z łask, jakie ofiarowywał jej Zeruel, chociaż ona była tego niegodna.
Kiedy do Źródła weszła cała świta na czele z Egzarchą, Sivenea wstała i stanęła przy Protektorze. Skłoniła się tak, jak należało zachowując przy tym wszystkie zasady etykiety świątynnej. Spojrzała na swojego Templariusza, jemu skinęła osobno, ponownie. Jedyne, o czym w tej chwili pomyślała to fakt, że zabrano jej właśnie możliwość kontemplowania. Nie było w jej myśli ani żalu ani wyrzutu, ot: stwierdzenie faktu, nic więcej. Czarnowłosa anielica wysłuchała słów Egzarchy w spokoju. Skrzywiła się jedynie, kiedy poczuła, że Egzarchini posunęła się do użycia charyzmatu na swoich podwładnych celem uzyskania bezwzględnego posłuszeństwa i braku sprzeciwu. Czyżby ta anielica bała się o swoją posadę, że musiała sięgać do takich rozwiązań? Bliźniaczka poczuła rodzący się wewnętrzny przymus posłuszeństwa. Walczyła chwilę z tym uczuciem, broniła się przed nim, co powodowało tylko narastający ból głowy i dość nieprzyjemny ścisk w trzewiach przeradzający się po kilku sekundach w chęć zwymiotowania śniadania. Dopiero po chwili Sivenea poddała się zrezygnowana. Dziwna niemoc zapanowała w jej głowie, niemoc wszystkiego, co mogłoby się wiązać ze świadomością, samodzielnym myśleniem i decyzjami. Co by się nie działo, Sivenea wolała rozmowę bez tego rodzaju sztuczek, teraz czuła się niczym marionetka w cudzych rękach - to nie napawało optymizmem, chęcią działania i motywacją. Egzarchini, gdyby powstrzymała tę przeogromną chęć kontrolowania skrzydła tak mocno i ingerowania w zachowania wszystkich tu zgromadzonych aniołów, mogłaby dostrzec prawdziwe oblicze Zeruelitki, Zeruelitki z jasnym umysłem, nieuciśnionej charyzmatem - posłusznej swojej zwierzchniczce i decyzjom przez nią wydanych. A tak? Tak wszystko mogło być zrzucone na karb działania charyzmatu. Wyglądało to tak, jakby niebieskooka była krnąbrną nastolatką podważającą decyzje rodziców. To, delikatnie mówiąc, niesprawiedliwe… Choć czy jakakolwiek sprawiedliwość na tym świecie istniała?
Sivenea mogła iść pierwsza do spowiedzi, nie miała nic do ukrycia. Wszystko, co się wokół niej zdarzyło, przekazała Pani Lodu już wcześniej. Spojrzała na Brata wyczekująco. Pytanie głowy świątyni jednak spowodowało, że kobieta odezwała się mimowolnie.
- Najjaśniejsza, wybacz proszę mą śmiałość i to, że odzywam się bez zgody - tu Sivenea zerknęła na Brata. - Spieszę jedynie z wyjaśnieniami, że jeden z aniołów, który z nami czekał pod Twoim gabinetem, pomimo wiedzy o Twoich rozkazach przybycia do Źródła oddalił się od grupy. Żadne z nas nad nim władzy nie ma - tu wskazała na współtowarzyszy. W końcu na szybko tworzone skrzydło nie dostało wyraźnych rozkazów, kto przewodzi grupie oraz jaka w skrzydle powinna panować hierarchia. - tak więc nie naszą powinnością było trzymanie go tutaj choćby i siłą.
Potem anielica skłoniła się Egzarsze i dodała:
- Wszystko, co miałam do przekazania, usłyszałaś Pani kilka chwil wcześniej. Jednak Twoja wola jest i naszą wolą. Choć podejrzewam, że wymuszona spowiedź Patronowi niemiła, mogę udać się jako pierwsza do Spowiedniczki..
I jak powiedziała, tak zrobiła. Złożyła delikatny pocałunek na policzku Brata i puściwszy jego ramię, zgodnie ze wszelkimi kanonami, przeszła przez salę do miejsca, gdzie czekała Mirianela. Po kilkunastu sekundach stukot jej obcasów ucichł, a drzwi delikatnie dały znać, że kobieta zamknęła je za sobą.
***
Ciężko powiedzieć, ile czasu zajęła spowiedź Sivenei. Ni to krótko ni to długo - jeno tyle, ile spowiedź czarnowłosej zająć powinna. Co działo się za drzwiami wiadome było tylko dwóm kobietom… Ewentualnie Egzarsze - taka wiedza czarnowłosej nie została przekazana. Anielica wyszła z takim samym wyrazem twarzy, z jakim opuściła całe zgromadzenie. Nie odzywając się (bo przecież nikt jej o nic nie pytał), wróciła do swojego Brata i stanąwszy obok czekała na rozwój wydarzeń.
 
Narina jest offline  
Stary 26-11-2014, 20:35   #48
 
carn's Avatar
 
Reputacja: 1 carn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwu
Godzina czekania była niczym wobec miesięcznego zesłania w rumuńskie krzaczory, czy odsunięcia od uczestnictwa w walnej bitwie. Siveneal mógłby postać tu i dwie, albo i trzy gdyby miało dodać to rozumu zimnej flondrze na której przywództwo skazana była ta nieszczęsna Świątynia.
Zeruelita nie zamierzał w tej chwili podważać pozycji Egzarchy. Nie mógł przecież tego zrobić kontrolowany przez charyzmat tak trwożnej o swój stołek anielicy. Jednak jego umysł potrafił jeszcze kojarzyć fakty. Egzarcha nadawała pozycję zarówno Spowiednika jak i Sędziego. Ale nie traciła przy tym władzy nad regaliami powiązanymi z tymi stanowiskami. Do tego była wszechwiedząca, jak dała to już odczuć. Niezrozumiałym było więc po co bawi się obecnie w wykorzystywanie Spowiednika i Sędziego. Zwłaszcza marudząc jak to czas jest jej drogi. Jako wszechwiedząca mogła przecież w momencie przeprowadzić spowiedź, sąd i zapewne karę nie marnując tak cennego podobno czasu. Więc o cóż mogło chodzić? Dziecinne zabawy dworskie i uprzejmostki wobec nominowanych przez siebie kardynałów? Głupi, pseudo niewinny uśmiech tylko potęgował wrażenie. Naprawdę. "Niewinny" uśmiech w takiej chwili? Znaczy robiła komuś psikusa? Zeruelu broń od uszkodzonych na umyśle Ofielitów wolących wyjałowione charyzmatami drony zamiast myślących podwładnych.
***
Gdy Siostra złożyła pocałunek na jego policzku obiął dłońmi jej głowę i delikatnie dotknął ustami jej czoła.
- Nie wątpimy w naszego Ojca.
Powiedział spokojnie i obdarzył Siveneę łagodnym uśmiechem.
***
Po zakończeniu przez Podopieczną Spowiedzi Zeruelita jako drugi ruszył do nazywanej Pokojem Oczyszczenia komnaty. A po jej zakończeniu zajął miejsce tuż za Siostrą czekając na dalszy rozwój spotkania.
 
carn jest offline  
Stary 27-11-2014, 11:30   #49
 
Aves's Avatar
 
Reputacja: 1 Aves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie cośAves ma w sobie coś
Tierael wyszedł z gabinetu Seneszala rozłoszczony brakiem odpowiedzi na postawione przez niego pytania. Humoru nie poprawiał mu fakt że również jego dzień wolny był marnowany. Na głupią politykę świątynną.

Zgodnie z postanowieniem udał się do źródła, wydawało mu się że mijał Iveriona, ale nie był tego do końca pewien, a na sprawdzanie pieczęci nie miał w tej chwili ochoty. Otworzył drzwi do komnaty źródła i podszedł do witraża.

Modlił się jednocześnie kontemplując swoje dalsze posunięcia, ale jak na złość wizje zostały mącone przez erotyczne obrazy uciech czekających na niego w domu.

Kiedy do gabinetu wszedła Egzarcha oraz jej świta. Tierael zbladł,ale szybko przywrócił się do porządku, a swoje sekrety ukrył w najgłębszych zakamarkach świadomości.

Wizyta w pokoju przesłuchań niezbyt mu się podobała. Zwłaszcza iż pewne grzeszki mogą zostać ujawnione. Dotychczas dawał sobie radę z obowiązkiem spowiedzi, ale kosztowało go to wiele sił, zawsze po spowiedzi czuł się podle, i koił nerwy w pracy, seksie, lub alkoholu. Miał nadzieję, że teraz jego silna wola to wytrzyma.

Myślał o jak najłagodniejszym pokazaniu swoich grzechów, tak aby nie podważały świątynnego prawa. W końcu najbardziej obawiał się zostania grzesznikiem oraz śmierci jego kochanki i jej rodziny.

Ucieszył się w duchu że ma czas na opracowanie planu. Do spowiedzi przystąpił jako trzeci anioł.

Kiedy wyszedł po jakimś czasie. Był blady roztrzęsiony. Ukłonił się Egzekutorce.
- Pani czy mogę udać się na spoczynek ? Dzisiejszy dzień był "bogaty w doświadczenia." A ja mam jeszcze wiele pracy dla zbrojowni świątynnej.
 

Ostatnio edytowane przez Aves : 27-11-2014 o 11:37.
Aves jest offline  
Stary 27-11-2014, 23:36   #50
 
Raist2's Avatar
 
Reputacja: 1 Raist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputację
Gdy do sali weszła Egzarchini z resztą aniołów, Ofielita ukłonił się jej i pozostałym, spojrzał tylko przelotnie na Archonta, nie był rozgniewany, tylko smutny, a to - chociaż też nie miłe - było lepsze od rozgniewanego.
“Do spowiedzi? A potem jeszcze przeprawa z sędzią?” Raziel zdziwił się w myślach. Nie zbyt podobał mu się pomysł pójścia do spowiedzi…. znów, kiedy to nie tak dawno, bo tuż po powrocie z ostatniej misji w górach, był u Spowiedniczki. Do tego od razu sędzia, nawet nie Larite’a egzekutorka ofielitów, tylko od razu sędzia. Czyżby Egzarchini aż tak nie spodobała się napaść Enim?
Nie podobało mu się tracenie czasu na te gierki, są ważniejsze rzeczy w tej chwili do zrobienia, a one odciągają go od jego zadań, a także musi się dowiedzieć czemu atak nastąpił tak blisko świątyni, musi.
Kiedy Tierael, wyszedł z komnaty, Raziel ruszył w jej stronę, nie obawiał się przebiegu spowiedzi jako że wiedział, że w przeciągu jednego dnia nie mógł nagrzeszyć. Rozmową z Sędzią będzie się martwił później.
 
Raist2 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:57.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172