Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-11-2014, 15:37   #48
SWAT
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
Na statku hostian udało się znaleźć tylko wśród złomu niewiele przedmiotów służących za broń, aczkolwiek było to lepsze niż gołe pięści. Dwa kątowniki z dziwnego materiału, łańcuch o długości pół metra, niewielki kawałek metalu o zaostrzonym końcu oraz poszarpany fragment kadłuba który mógłby posłużyć za świetny kastet w razie walki. Nic więcej wartego uwagi tu nie było. Przynajmniej nie uciekaliście z gołymi rękami.

Kolejną trudnością okazało się słońce jaśniejsze od każdej spotkanej pod ziemią żarówki czy innego źródła światła. Przed oczami pierwszy raz wystawionymi na promieniowanie słoneczne skakały świecące iskierki i kolorowe kółka, pomogło dopiero przełożenie oczu jakimś materiałem który troszkę poprawiał sytuacje.

W połowie drogi dał o sobie znać głód i pragnienie, ale ku waszemu szczęściu pościg hostian nie nastąpił lub skierował się automatycznie w stronę gór. Po dwudziestu kilometrach w końcu dotarliście do pierwszych zabudowań i z ulgą stwierdziliście że powierzchnia nie postanowiła was zaskoczyć huraganem, gradem wielkości piłek do koszykówki czy kwaśnym deszczem. Miasto stało przed wami otworem. Zniszczony przez atmosferyczne opady znak informował o mieście do którego wchodziliście. "A bu rque".


Miasto mocno oberwało 500 lat temu, a przez ten czas jego stan tylko się pogorszył i to nie tylko przez pogodę, ale też szabrowników oraz samych hostian mieszkających zaraz za płotem. Panowała tu prawdziwie trupia atmosfera. Takiej ciszy nie spotykało się pod ziemią, tam echo niosło odgłosy całymi kilometrami. Jeden z budynków był porośnięty jakimś ciemnozielonym bluszczem o grubej łodydze pnącej się aż na sam szczyt budynku. Pod liśćmi zwisały małe, pomarańczowe owoce. Biorąc pod uwagę że pod samą rośliną nie było żadnych które spadły same z siebie, można było sądzić że jedzą je jakieś napowierzchniowe zwierzęta. Była to tak samo pocieszająca, jak i dołujące. Nie byli tu sami.

Pierwsza za owoce chwyciła wygłodniała Clo. A pozostali nawet nie zdążyli zaprotestować, gdyż nie było pewności że owoce nie są szkodliwe dla ludzi i czy nie lepiej byłoby ustawić pod krzakiem pułapkę i może złapać żywiącego się owocami zwierzaka.

Nowa ludzka natura kazała wam mimowolnie schować się pod ziemię, a to oznaczało zejście do piwnicy. Oczy potrzebowały odpoczynku, a wy chwilę by zebrać myśli.
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.
SWAT jest offline