Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-11-2014, 12:20   #97
Jaśmin
 
Jaśmin's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputacjęJaśmin ma wspaniałą reputację
Gaspar na razie przyglądał się sytuacji, po czym nakazał członkom swej trupy oddalić się stąd. Nie powinni się mieszać w porachunki gangów. Sam pisarz też miał w tym przypadku mieszane uczucia, ale ostatecznie ruszył z resztą. Zamierzał oddzielić się od towarzyszy i pod inną postacią przyjrzeć rozwojowi sytuacji.
Gasparowi udało się oddzielić od reszty. Teraz tylko wystarczyło przebranie…
Te jednak miał ostatnio zawsze przy sobie. Ostatnio bowiem często korzystał z jednej postaci nadając sobie kolejne mroczne alter ego.I gargulec rozłożył skrzydła i pofrunął w powietrze, by przyczaić się na dachu i z góry obserwować sytuację.

***

Theodor instynktownie zasłonił Kertię. Położył uspokajającą dłoń na ramieniu Elerdrina.
-Kapitanie, widzisz tu gdzieś tego półelfa, Farella?
- Nie… Nie ma go tutaj. - szepnął Kruk.
- A może wspomniana dwójka po prostu się podda? Tak będzie dla was… lepiej. - odezwał się dowodzący napastnikami.
-Elerdrin, jak tylko będziesz mógł wycofaj się z Kertią - szepnął Theodor po czym skoncentrował się na przenikaniu przez cienie. Nieoczekiwanie rozpłynął się w powietrzu pojawiając się między dwoma kusznikami tak by pchnięciem barku powalić jednego z nich na ziemię i od razu zagrozić drugiemu dobytą bronią. Trzeciemu kusznikowi cel zagrodził jeden z jego towarzyszy.
Theodorowi udało się powalić jednego z kuszników i dzięki szybkiej reakcji zagroził drugiemu bronią. Trzeci natomiast automatycznie zaczął ustawiać się na dogodniejszej pozycji. Dwóch najbliższych mieczników od razu popędziło kusznikom na pomoc, atakując Theodora, jednak ich ataki nie przyniosły skutku. Zagrożony kusznik począł zmieniać broń na miecz, zaś powalony podnosić się z ziemi. Chociaż jak na razie tylko dwóch zaatakowało Greycliffa to jednak niedługo mógł stanąć oko w oko z czwórką. Kolejna trójka skierowała się w stronę towarzyszy Theodora i dwóch ochroniarzy Kruka, po czym zwarła się w starciu, które na razie nie przyniosło rozstrzygnięcia.
Theodor nie czekał dłużej. Skumulował w sobie płomień gniewu, spotęgował go i uwolnił. Gwałtowny gorący rozbłysk poraził otaczających go mężczyzn oślepiając ich częściowo.
Zagrywka nie przyniosła porażającego efektu. Faktycznie, jeden z atakujących mężczyzn padł jej ofiarą, ale pozostali, którzy znajdowali się w najbliższym otoczeniu Theodora nie dali się jej i byli gotowi walczyć dalej.
Theodor nie miał zamiaru odpuścić. Wirując jak oszalały derwisz zadawał cios za ciosem. Finta i sztych, klasyka starcia. Unikał ciosów i atakował w każdej wolnej chwili.Jednocześnie przygotował kolejną sztuczkę na pierwszego przeciwnika, który trafi atakiem wymierzonym w Monetę .
Gaspar wylądował na dachu i w swej zmienionej formie obserwował wszystko z ukrycia. Theodor zdawał się walczyć jak szalony, chociaż ilość przeciwników, mogła sprawiać trudności. Gorzej radziła sobie druga grupa, chociaż paradoksalnie było ich więcej. Niemniej towarzysze Monety trzymali się za ochroniarzami Kruka, elfka najwyraźniej nie była mocna w walce, zaś osobnik, będący zapewne w jakiejś części drowem bał się przyłączyć do walki. Sam Kruk spisywał się najlepiej, nawet lepiej od swoich ochroniarzy, którzy ranni zostali zepchnięci do rozpaczliwej defensywy. W pewnym momencie jeden dobrze wymierzony cios pozbawił życia jednego z nich, zaś drugiego inny atak ranił ciężko, wyłączając go z konkretnej walki. Tak naprawdę przeciw czterem pozostał tylko Biały Kruk.
Pazurzasta łapa wykonała kilka gestów, pysk wykrzywił się przy kolejnych sylabach czaru. A tuż za czterema przeciwnikami Kruka pojawił się glutowaty stwór wynurzający się z kręgu przyzwania.


Zniekształcona i bezmyślna bestia natarła na najbliższe cele… czyli napastników kruka. A gargulec oderwał się od dachu i zatoczył kółko rycząc.- Niektórzy to się nie potrafią uczyć. Won mi stąd chłoptysie Machy, bo wam jaja pourywam wraz z korzonkiem!
Monecie udało się ranić jednego przeciwnika i uniknąć ciosów dwóch, jednak został też trzeci. Theodor poczuł, jak ostrze miecza boleśnie rani go w bok przebijając się przez wszelką ochronę. Wtedy jednak zdarzyło się coś nieoczekiwanego dla jego oponenta. “Sztuczka” Greycliffa z furią zaatakowała tego, który śmiał ranić Monetę biorąc ognisty odwet.
Wtedy jednak zdarzyło się coś jeszcze bardziej nieoczekiwanego…
Pojawienie się przyzwanej bestii podzieliło napastników Kruka. Jeden wciąż atakował kapitana, zaś dwóch chaotycznie zajęło się przyzwańcem. Atakujący Theodora zawahali się wyraźnie słysząc gargulca, a jeden z nich odsunął się z walki, aby obserwować poczynania Gaspara i w razie czego móc zaatakować. Przywódca tej bandy, na razie oddalony z walki, złapał za miecz i przyglądał się gargulcowi.
- Nic ci do tego, bestio. - wysyczał w stronę Gaspara.
- Wprost przeciwnie… wiele mi do tego. Wchodzisz w interes memu panu, który wolałby Kruka jeszcze żywego.- ryknął gargulec póki co nie robiąc nic poza krążeniem. Szybko jego łapy zaczęły wykonywać gesty, a jego usta szeptać słowa, by oczarować przywódcę bandytów.
- Co ty… - zaczął przywódca, ale nagle urwał, jakby próbując odzyskać zmysły… co mu się nie udało najwyraźniej. - Nie martw się. Nie o Kruka nam chodzi.
Kolejny cios przeszył ramię Theodora, a rana obficie broczyła krwią. Na szczęście i on nie pozostał dłużny zadając ranę przeciwnikowi, jednak wtedy drugi z nich, wywęszył okazję i stał się przyczyną kolejnej rany Monety.
-Elerdrin!! - Moneta wrzasnął - Walcz, do diabła! Walcz bo zginiesz z ich ręki!
Nie zwlekając dał dobry przykład wymierzając kolejny cios. Jego rany ociekały krwią, ale nie miał zamiaru się poddać. Póki tchu w piersi, póki krwi w żyłach.
W tym momencie Elerdrin się ocknął i niepewnie, z przestrachem, dobył miecza, po czym rzucił się wspomóc Kruka, który walczył z coraz bardziej desperacko broniącym się napastnikiem.
- A o kogo?- zapytał gargulec donośnym głosem unosząc się nad walczącymi.
- O tych dwóch. - skinął głową w stronę Theodora i Elerdrina. - A to, że sprawiają problemy…
- Ich śmierć także musi poczekać z dzień lub dwa…- ryknął gargulec głośno.- Odejdźcie stąd i powiedz swemu szefowi, że za trzy dni dostanie ich obu skrępowanych tasiemką i bezbronnych, pod drzwi swego domku.
- Ale... Nie takie dostałem rozkazy…
-Sytuacja się zmieniła, na pewno warto poinformować o tym Machę, nie sądzisz?- zapytał gargulec i wzruszył ramionami. - W innym przypadku zmuszasz mnie przyjacielu, do wybicia wszystkich twoich ludzi, co do nogi. A chyba tego nie chcemy, prawda?
- Nie... - mężczyzna spojrzał po swoich i krzyknął -Zmiana planów! Zbieramy się!
Związani walką zawahali się, ale w końcu odsunęli się ostrożnie z walk, wciąż nieufnie patrząc na swoich przeciwników.
- Jako kogo mam cię przedstawić Masze? I twojego szefa? - Przywódca zapytał gargulca.
- Ten który spogląda z cieni. On już będzie wiedział o kim mowa.- odparł gargulec dumnym tonem głosu.
- Jasne… - mężczyzna dał znak swoim ludziom, aby ci wycofali się. - Za trzy dni…
Gargulec skinął głową lądując na dachu, poczekał aż się oddalą dla pewności korzystając z magicznego szpiega pilnującego zauroczonego nim przywódcy bandytów.
- Słyszeliście… macie dwa góra trzy dni na ucieczkę z miasta. Albo i mniej… więc radzę wam już pakować manatki i opuszczać bramy Waterdeep. Calimshan jest ponoć ładny o tej porze roku.- po tym ostrzeżeniu gargulec rozłożył skrzydła i pofrunął opuszczając pole walki.
-Rozumiem, dziękuję - rzekł Theodor - I obyśmy się jeszcze spotkali! - krzyknął jeszcze za oddalającym się gargulcem.
 
Jaśmin jest offline