Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-11-2014, 00:06   #502
PanDwarf
 
PanDwarf's Avatar
 
Reputacja: 1 PanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputacjęPanDwarf ma wspaniałą reputację
Cała drużyna szykowała się do zajęć górniczych gdy nagle po Sali poniósł się krzyk Grundiego, który stał na czujce u wlocie tunelu. Alarmował on a zbliżaniu się przeciwnika do naszych pozycji.

Zmieniło to diametralnie najbliższe plany, wszyscy uwijali się jak w ukropie gdy potok rozkazów spłynął z Detlefowego gardła.
Powstała prowizoryczna barykada z ciał zabitych gryzoni, ciężko ranni w osobach Galeba i Dorrina zostali odsunięci w bezpieczne miejsce.
Detlef zajął się na ten czas pracami górniczymi w miejscu skąd dochodził hałas, wszyscy żywili nadzieje że to nasi zaginieni towarzysze.

Ustawieni w szereg byli gotowi na obronę sali, rozpoczęły się pierwsze wymiany ognia, strzał, bełtów, trochę hałasu i nagle nastała cisza... przejmująca i tak intensywna iż słychać było oddechy towarzyszy, coś tu było mocno nie tak…

Po chwili wróg wyrósł jak spod ziemi przed samą barykadą! Przeklęte szczury podpełzły niezauważone!

Kyan z Grundim zareagowali odruchowo bez pardonu wypychając strzelców z pierwszej linii i zastępując ich. Zaczęła się walka, wymiany ciosów, trup ścieli się gęsto. Skromny oddział krasnoludów walczył dzielnie i zaciekle bronił swoich pozycji.

Ognistowłosy krasnolud starał się ogarnąć pierwszą linie by wytrzymała napór jednak szczurów była masa, napierali na barykadę tak mocno iż w końcu ta nie wytrzymała i zawaliła się przygniatając Kyana z Grundim pod stosem ciał.
Krasnolud czuł jakby właśnie wóz z węglem po nim się przetaczał, dziesiątki stóp, ogonów, i miażdżący smród mokrej sierści, krwi, odchodów i gnijących ciał… po prostu Delicje.

W końcu napór zelżał niestety smród nie… przez chwilę poczuł się żywcem pochowany i zakopany w morzu trupów. Ciężar zelżał na tyle by krasnolud mógł spróbować się wygramolić.
Starał się za wszelką cenę wydostać z tej makabrycznej pozycji w jakiej się znajdował. Ryzykował iż każdy przypadkowy skaven który go zauważy bez problemu strąci mu łeb z karku.
Walczył z kolejnymi ciałami odsuwając je, nie zdążył się jeszcze dobrze podnieść gdy poczuł uderzenie i fale bólu rozlewającą się po plecach.
Mimo to podniósł się,cały pokryty był szkarłatem niczym jakiś pieprzony bóg krwi. Do tego z pleców sterczał mu bełt…

Wkurwiony mocno krasnolud rzucił się na najbliższego skavena, który przyjął dwa ciosy Kyanowego młota i nagle zniknął z widnokręgu starając się ominąć przeszkodę jaka przed nim wyrosła i uciec do tunelu nawet nie podejmując walki.
Lekko zdziwiony krasnolud zauważył że praktycznie wszystkie skaveny, które znajdowały się w sali były w odwrocie, a na ich drodze stał właśnie Kyan.
Skakały, prześlizgiwały się, omijały i pierzchały, krasnolud starał się je trafić jednak były zbyt szybkie,zwinne i zdecydowanie miały opanowaną do perfekcji praktykę spierdalania z pola walki. Zbyt dużo w jednym momencie się zerwało do ucieczki by mógł je zatrzymać.

Nagle jakiś zabłąkany cios przemykającego bokiem skavena, wbił się w żebra krasnoluda odbierając mu dech i zatykając go, padł na kolana. Drugi uderzył go w twarz odcinając świadomość krasnoluda od dalszych wydarzeń...i losów towarzyszy.
 

Ostatnio edytowane przez PanDwarf : 10-11-2014 o 00:14.
PanDwarf jest offline