Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-11-2014, 08:55   #19
TomaszJ
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
Jak przystało na krasnoluda - i zupełnie nie przystało na zwiadowcę - Derek sen miał iście kamienny. Gdy coś grzmotnęło w okolicy, otworzył lekko tylko oczy upewniając się że strop nie runął, lub korytarz nie wypełnia się powoli wodą czy gazem, a skoro nie (trudno aby tak było...) - poszedł spać dalej. Sen był zbyt cenny by go marnować na pogaduchy i trzęsienie portami.
Uświadomił sobie, że to w końcu boski Moradin postanowił młotem zaprowadzić na niebie porządek - i dobrze! Oby tylko pod Kopcem nic się nie zawaliło.

Rankiem wstał dość wypoczęty, choć od samego rana chodziło mu dziwne uczucie po głowie.
- Coś wisi w powietrzu - mruknął, nie wiadomo czy do siebie, czy na użytek stojących blisko. Opatulił się kocem, podszedł do dogasającego ognia i dodał doń kilka gałęzi. Wyciągnął woreczek z zapasem jedzenia na dzień dzisiejszy i westchnął widząc że znów na śniadanie czekają go suchary i paski suszonego mięsa. Postanowił więc skorzystać ze sztuczki, której nauczył się od jednego z kolegów - wlał wodę z bukłaka do kociołka, dodał łyżkę sadła i pokrojone, suszone mięso, po czym pozwolił się zagotować.
Bez hełmu, z goglami na czole mieszając w kociołku wyglądał na alchemika. Brakowało mu tylko fartucha i blizn po poparzeniach...

- Muły? Pewnie, że da się wytropić. Ale tu wiele tropienia nie będzie - jak każdy spanikowany zwierzak, one też uciekły w znane sobie, bezpieczne miejsce - czyli ostatnia stajnia czy popas - rzekł krasnolud, gdy wyszła sprawa wytropienia zwierzaków - Choć z drugiej strony, skoro wczoraj niebo płakało ogniem, to jestem w stanie uwierzyć we wszystko.
Zajrzał do kociołka, twarde jak antracyt mięso nabrało miękkości, a oka tłuszczu pływały po powierzchni. Teraz tylko dodać sucharów, pomyślał - i zrobił. Po kilku minutach miał już do dyspozycji zupę chlebową - może niespecjalnie smaczną, ale ciepłą i dobrze zastępującą twarde, podróżne pieczywo.


Podjadał sobie gdy dotarły do niego słowa o dwóch słońcach.
Ostrożnie spojrzał w niebo, osłaniając oczy ręką - nie uwierzył. Zakrył gogle osłonami z poziomą szparką przeciw śnieżnej ślepocie i znów spojrzał.
Dwa słońca. Jasne jak górnicza lampa na thokkowym oleju. Pacnął ręką w czoło i wypowiedział jedyne co przyszło mu do głowy:
- Święci górscy, ale się narobiło bigosu...
 
__________________
Bez podpisu.

Ostatnio edytowane przez TomaszJ : 10-11-2014 o 08:58.
TomaszJ jest offline