Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-11-2014, 19:34   #28
Aisu
 
Aisu's Avatar
 
Reputacja: 1 Aisu jest jak klejnot wśród skałAisu jest jak klejnot wśród skałAisu jest jak klejnot wśród skałAisu jest jak klejnot wśród skałAisu jest jak klejnot wśród skałAisu jest jak klejnot wśród skałAisu jest jak klejnot wśród skałAisu jest jak klejnot wśród skałAisu jest jak klejnot wśród skałAisu jest jak klejnot wśród skałAisu jest jak klejnot wśród skał
Oko


Han’kah przyjęła na siebie rolę organizacyjną względem kolejnego widzenia. Posłała stosowne listy z wyznaczoną datą i godziną do każdego z uczestników kabały, dla Xullmur’ssa wieści zostawiła u Malefica. Tam też dowiedziała się o świeżym narybku, który zostanie im wówczas przedstawiony.
Na miejsce wieszczenia pani pułkownik dotarła jako pierwsza. Ubrana w idealnie dopasowany czarny strój, który zlewał się z puszczonymi luzem kobaltowymi włosami wijącymi się kaskadą aż po samą linię bioder. U pasa pyszniły się dwa inkrustowane miecze, napierśnik jak i buty mieniły się nienagannie wypolerowaną czernią. Drowka zajęła miejsce najbliżej kuli i wpatrywała się weń znad zaplecionych długich palców, czekała na pojawienie się reszty.
- Cześć, śliczna. - rozbawiona czymś Mae weszła do komnaty i pochyliła się, by musnąć wargami policzek pułkownik, po czym ruszyła do barku, by nalać sobie lekkiego tym razem wina, o owocowym posmaku, rozcieńczając je wodą. Dopiero wtedy zajęła miejsce obok Han’kah. Tym razem miała na sobie czarną, koronkową suknię, od której jaskrawo odcinała się biel jej włosów - To co, próbujemy poszpiegować Nihrizza? - zagaiła - Naprawdę myślisz, że on żyje i gdzieś się tylko ukrywa?
- Sama już nie wiem… Xullmur’ss strasznie pogmatwał temat ale raczej zasiał stek bzdur. Zobaczymy - pokiwała energicznie głową. - A jak przygotowanie do przyjęcia? Mogę przyjść z kimś?
- Przyjść… możesz. Oczywiście. Ale nie gwarantuję, że będziecie mieć dostęp do tych samych… atrakcji. - uśmiechnęła się tajemniczo czarodziejka - Kim miałby czy też miałaby być Twoja osoba towarzysząca?
- Jeszcze nie wiem - Han'kah skrzywiła się w brzydkim grymasie. - Zostawiłam Relonfeina więc nic mnie nie trzyma w ryzach obowiązku. Może faktycznie przyjdę sama.
- Zostawiłaś…? - zdziwiła się Mae po czym wstała, by nalać pułkownik czegoś mocniejszego i usiadła z powrotem, podając jej szklankę - Zamierzasz teraz rozejrzeć się za kolejnym partnerem, czy zupełnie zwątpiłaś w zasadność tej instytucji?
- Oh, skądże! - pułkownik odebrała szklaneczkę i pociągnęła łyk aż zęby zgrzytnęły o szkło. - Znajdę sobie kogoś. Ale tym razem z tej transakcji ma być korzyść i przyjemność, pełen pakiet.
Odpowiedział jej cichy śmiech czarodziejki - Coś takiego można mieć i bez oficjalnego partnerstwa. - w jej zachowaniu była jakaś taka… nienaturalna wesołość. Była zbyt… lekka i radosna.

Xullmur’ss skłonił głową w drzwiach wchodząc i usiadł naprzeciw Han’kah.
-Witam moje drogie panie.
- Macie jakieś zastępcze propozycje? -
Han’kah zerknęła to na Mae to za Xullmur’ssa. - Jeśli masz rację widzenie Nihrizza nie dojdzie do skutku. Jak kula będzie milczeć to… albo on nie żyje albo bajdurzenia Xulla mają odrobinę większą szansę na bycie prawdziwymi.
-Jeśli nie Nihrizz to może Ming, ewentualnie jego córka?-
zaproponował czarodziej.

Ledwo drzwi zamknęły się za zamaskowanym drowem, otworzyły się ponownie. Tym razem wpuszczając do środka młodziutką drowkę w stroju do pajęczej jazdy.
- Dobry - powiedziała krótko czarodziejce, samcowi i pułkowniczce po czym ostrożnie podeszła do Oka przyglądając mu się z niczym nie skrępowaną ciekawością. Przez chwilę oglądała je, ale szybko wycofała się pod ścianę pokoju, pokazując jednocześnie zebranym by sobie nie przeszkadzali w dyskusji.
- Aaaa - stwierdziła jakby przypominając sobie oczywistość - Szlachetne Maerindia Godeep i Han’kah Tormtor, a także Ty… - schyliła głowę jakby udając, że chce zajrzeć pod maskę - Xullmur’ssie… Jestem Severine Tormtor.
Po czym kiwnęła głową i raz jeszcze pokazała, że sobie będzie tu stała i żeby sobie nie przeszkadzali.
-Witaj Severine jesteś…-słowa czarodzieja przerwała jednak pułkownik.
- Ty? tu? - Han’kah zamrugała oczami nie kryjąc zdziwienia. - Jakie… Elherei-Cinlu małe. Malutkie. Nie-do-kurwa-wiary.
Severine wzruszyła bezradnie ramionami.
- Opierałam się jak mogłam. Ale to tylko dziś. Jakaś harpia mnie potem na wczasy wysyła.

- Widzę, że mamy tutaj jakieś małe towarzyskie spotkanka. - do środka pomieszczenia weszła Neevrae przyglądając się ciekawie. Kapłanka rozejrzała się po zgromadzonych. - Witajcie. - usiadła obok Maerinidii i spojrzała na Severine. - Czy nasze dwie panie już cię przeraziły? - uśmiechnęła się słodko i zerknęła na “dwie panie". - Potrafią być straszne.
- No wiesz…? - Mae żartobliwie pogroziła palcem przyjaciółce, po czym pokręciła głową z niedowierzaniem - Poza tym one się już znają, wyobrażasz sobie…?

Artefakt wieszczenia i to sam wybierający użytkowników, tak taki przedmiot siłą rzeczy musiał zainteresować Mistrza Nieumarłych, wszak wieszczenie było specjalizacją Amona. Nakaz przybycia samemu tylko zirytował go. Wyruszył zatem samowtór z Sarr Hellensem. W gospodzie nakazał rycerzowi aby miał na wszystko baczenie, sam zaś ruszył do wskazanego przez Malefica pokoju. Przy przejściu przez drzwi wyczuł, iż ma do czynienia z jakąś formą magicznego przenoszenia. Zdziwiła go taka ilość drowów znajdujących się w pomieszczeniu. Szybkim ruchem poprawił zatkniętą za pas Różdżkę Mistrzostwa Nekromacji, jego wykonane z najlepszej jakości materiałów szaty czerwonego maga zaś były bez skazy.
Rozejrzał się po komnacie zanim przemówił. Wszystkich otaczała wyraźna aura magiczna, posiadnych przez obecnych magicznych przedmiotów. Skinął głową.
- Amon Sallazzar Mistrz Nieumarłych, z kim mam przyjemność i gdzież jest ten artefakt, który tu mnie sprowadził.

Khalas musiał przyznać, że zaproszenie do tak ekstragawanckiego klubu było pierwszą dobrą rzeczą jaka się mu przytrafiła odkąd przybył do miasta. No pierwszą, której sam nie zażądał. Oprócz właśnie przestawiającego się Mistrza Nieumarłych wszyscy byli drowami. Już widział jak chętnie będą przebiegały rozmowy w tej grupie.
Spokojnie usiadł na jednej z kanak i kiwnął głową każdemu z zebranych.
- Witajcie, jestem Khalas Madas-Thul, czy ktoś mógłby mi wytłumaczyć jakie są zasady tych zebrań?
-Usiądź i sam zobacz. Wszelakie pytania możesz zadać po widzeniu.- odpowiedział Xullmur’ss
Severine nachyliła się do Neevrae.
- O których dwóch paniach mówisz? - cicho spytała zezując na czerwone, iście przerażające kiecki.
Han’kah przez chwilę miała iście idiotyczną minę. Lekko uchylone usta i szeroko otwarte oczy w kształcie migdałów. Chyba jedno ze spiczastych uszu wpadło też w mimowolne nerwowe drganie.
- Ludzie - ni to stwierdziła ni zapytała i prześlizgnęła się wzrokiem po każdym z zebranych tu drowów jakby oczekiwała, że któryś z nich zaraz to sprostuje, powie że ona, Han’kah Tormtor, ma jakieś przewidzenia albo to głupkowaty żart. - Mae, powiedz, że sobie figle urządzasz i to iluzja, dla kurwa jaj - po tonie, słowach jak i całej postawie pani pułkownik można było w lot wywnioskować, że ma się do czynienia z osobą pozbawioną wszelkiej subtelności, gruboskórną i arogancką.
- Nie skarbie, to nie iluzja. - równie zszokowana czarodziejka wbijała wrogie spojrzenie w ludzi.
Neevrae totalnie zaskoczona nie odpowiedziała Severine. Patrzyła na dwóch Czerwonych Magów nie wierząc własnym oczom.
- To chyba jakiś żart… - mruknęła.
Amon dokładnie przyglądał się w tym czasie komnacie, gdy zdezorientowane drowy siedziały i zastanawiały się cóż robią tutaj dwaj Czerwoni Czarodzeje. Skoncentrował się na centralnym przedmiocie w pokoju dla którego mocy wszyscy się tutaj zabrali

– Oh, naprawdę, czy już nawet nasze tajemne stowarzyszenia nie są święte? - dobiegł ich rozbawiony głos z korytarza.
Lesen Vae położył przyjacielsko dłoń na ramieniu nekromanty. – No, ale skoro już tu jesteście... Nie stój tak, rozsiądź się. - wskazał dłonią stół z kulą, błyskając zebami w serdecznym uśmiechu. – Nie gryziemy. - wyminął go, zerkając od jednego czarodzieja do drugiego. – I tak poza tym... Który z was nie zrozumiał prośby przyjścia samemu i zostawił tą kupę mięsa i stali w sali na górze?

- Nie przyjmuję poleceń od drowów. Zatem jeśli uznam, iż warto się przespacerować w towarzystwie czterech setek nieumarłych po mieście to zrobię to. Okazałem jednak dobrą wolę zabierając tylko jednego Rycerza Thayskiego.
Amon uśmiechnął się krzywo.
W końcu nie wiadomo czy nie napotka się na ulicach jakiegoś ilithida.
– Albo grupy nieprzyjaźnie nastawionych drowów. - zauważył wesoło szermierz, siadając przy stole i zerkając na drugiego z ludzi.
Amon ruszyli do miejsca przygotowanego najwyraźniej dla niego. Rozsiadł się wygodnie.
- To nie ma znaczenia. Kim jesteście i jak działa ten przewrotny artefakt?
Jedno spojrzenie drowki w czarnej sukni dało mu do zrozumienia, że ona tłumaczyć się nie zamierza. Co więcej, wyrażało dość czytelnie, że to on powinien tłumaczyć się jej. Nie bez podstaw…
Neevrae także nie miała zamiaru się tłumaczyć. Bezczelny człowiek...

Wejście ludzi zszkowało Xullmur’ssa tylko trochę. Nie żeby się tego spodziewał ale nie wierzył, że oko wybierało tylko drowy. Wybierało istoty z miasta, takie które były pod ręką. Populacja ludzi gwałtownie wzrosła, logicznym było że może paść na nich. Wyobrażał sobie wszystkie implikacje tego faktu, przedstawiciele różnych Domów o często sprzecznych interesach. Teraz jeszcze czerwoni, zapowiadało się wesoło.
-Czarodziej Xullmur’ss- przedstawił się zdawkowo.- Co do przedmiotu, to artefakt wieszczący. Pozwala raz na pięć cykli obserwować dowolną istotę, teren, miejsce chyba nie ma to żadnych ograniczeń. Trzeba jednak podać prawdziwe imię obserwowanej istoty a w przypadku miejsc podać je dokładnie. Tak by nie było możliwości błędu. Co istotne nie jest znany przypadek, by ktoś posiadał zabezpieczenia których artefakt nie przebił. Konieczne jest jednak by przy najmniej czterech spośród obecnych na wieszczeniu wybrało i skupiło się na tej samej osobie.

Amon zaplótł ręce i oprał się o nie. Chwilę milczał.
Co w przypadku gdy nie będzie wszystkich uprawnionych lub gdy cele uzyskają po równo skupiających się, oraz gdy w czasie wieszczenia postanowi się opuścić Oko, tak nazywacie ten artefakt?
Każdy nowy zapewne ma podobne pytania. Czarodziej zdecydował się wszystko spokojnie wyjaśniać.
-Jeśli nie ma odpowiedniej ilości widzących artefakt nie zadziała. Cel widzenia nie jest poddawany głosowaniu. Cztery osoby które pierwsze się skoncetrują uruchomią go. Liczy się czas nie liczba skupiających. Co do opuszczania Oka, nikt chyba tego nie próbował.-rozejrzał się po pozostałych w sali drowach- Rozmawiałem trochę z naszym gospodarzem stąd pewne informacje, jednak tego problemu nie zgłębiłem.

Wynika z tego że brak kogokolwiek z zgromadzonych uniemożliwi uruchomienie artefaktu, czyż nie tak? - Amon kontynuował dyskusję z zamaskowanym drowem
-Wybrańców, jakich znam wliczając was panowie i panie nowo przybyli jest łącznie ośmiu. Wystarczy czterech jak już wspomniałem. Co czyni sytuację nieco skomplikowaną.
-Nie widzę w tym żadnej równowagi, zatem i korzyści dla mojej osoby i Czerwonych Czarodziejów. Same zaś przebywanie obserwowanie celów nieistotnych dla mnie, gdy wasze koterie załatwiają swoje interesy między sobą i szpiegują pomiędzy Domami jest mało opłacalne. Sądzę, iż okłamujesz nas. Bez naszej obecności i obopólnej zgody artefakt ten nie będzie działa wcale, bo nie mówiono by wtedy o wybranych. Myślę, iż jest tak. Działa on tylko gdy obecni są wszyscy wybrańcy i nastąpi obopólna zgoda co do celu wieszczenia. W końcu gdyby tak nie było, nie zostalibyśmy zaproszeni a to w końcu sam artefakt decyduje kto jest wybrańcem. Wasze zgromadzenie nie ma i nie miało wpływu na zaproszenie otrzymane przez nas od Oka
Potem uważnie przyjrzał się każdemu z obecnych.

Khalas schował oczy za dłonią słuchając wypowiedzi Amona. Najwyraźniej nie rozumiał konceptu tajnych zgromadzeń i ekskluzywnych klubów… ironiczne zważając, że należy do Czerwonych Magów Thay. Postanowił na razie się nie odzywać i pozwolić rozmowie na kontynuację.
Jego gest nie umknął szermierzowi, który wciąz przyglądał się drugiemu z czarodziejów z interesowaniem. Mrugnął okiem i przystawił palec do uśmiechniętych ust, jakby chciał powiedzieć “Bądź cicho, i naciesz się przedstawieniem.”

Xullmur’ss tylko pokręcił litościwie głową. Nim cała reszta wyśmiała Amona lub co gorsza wyprosiła go spróbował pomóc Czerwonemu.
-Gdybym był do ciebie negatywnie nastawiony panie, powiedziałbym- wskazał palcem na drzwi- tam jest wyjście. Zawieranie cennych znajomości to jednak moja praca. Nigdy nie wiadomo kiedy się przydadzą. Porozmawiaj panie z autorem zaproszenia, dowiedz się jak działa Oko nim komukolwiek zarzucisz kłamstwo. Kabała działała przed wami, będzie i bez was. To w waszym interesie jest przyłączenie się do niej.
-Gotów jestem przyjąć twoje słowa za dobrą monetę, skoro być może połączą nas interesy. Narażając się w tej kwestii, możesz stracić więcej. Skoro zostaliśmy do niej przyjęci przez OKO, być może wynika z tego, iż i zasady zapewne się zmieniły, a być może nie. Na razie jednak jestem ciekawy tych wieszczeń, podobno nie do zablokowania. Cel w tej chwili nie gra znaczenia.
-Nie wynika z tego żadna zmiana zasad. Nie wiem skąd ten pomysł, ja dołączyłem tu nie dawno i zasady się nie zmieniły. Co kieruje Okiem tego nikt nie wie.-
drow wzruszył ramionami.
Zatem jaki dzisiaj cel wieszczenia i skąd pewność, iż posiada jakikolwiek zabezpieczenia przed wieszczeniem Czerwony czarodziej zwrócił się z pytaniem do Xullmur’sa.
-Cel na dziś wybrała pułkownik Han’kah. Czy jest zabezpieczony czy nie, dla nas to bez znaczenia. Choć jeśli się nie mylę, obiekt się nie pokaże z innych przyczyn. Wtedy wybierzemy nowy, przewrotnie zaproponuje Khazarka pewnie jest zabezpieczony prawda?
-Zapewne tak, jak każda inna osoba z Domów na tak wysokim stanowisku. Zapewne nic ciekawego się nie podejrzy, jeśli ten artefakt pokazuje zderzenia trwające w chwili obecnej, znacznie ciekawsze były by gdyby ukazywał przyszłość związaną z daną osobą. - Wzruszył ramionami.
-Tak to nie działa niestety. Decyzje kogo podglądamy też nie zapadają sprawiedliwie. Jednak Oko to przydatny atut w takim mieście jak to.
-Pewnie tak. Jak każdy podglądający czar biorąc pod uwagę, iż większość budynków ważnych jest przed wieszczeniem zabezpieczona. Tak. Czy Oko działa regularnie, czy też artefakt zmienia czas wieszczenia?
-Jeśli chcesz panie dyskutować o Oku to nie czas i miejsce na to. Z chęcia porozmawiam po wieszczeniu. Pozostałych zapewne niecierpliwi ta rozmowa.

Zatem później. Będzie zresztą ku temu wiele okazji. - Przy tych słowach Amon uśmiechnął się krzywo.

- Jeszcze jedno - wtrąciła się stanowczym tonem Han’kah. - Pamiętaj panie, że to nie igraszki. Wiedzą, którą tu uzyskujemy należy się dzielić rozsądnie a już zdecydowanie nigdy nie zdradzać źródła. Dlatego ważna jest konspiracja i należy przychodzić DYSKRETNIE - ostatnie słowo wycedziła przez zęby. - Jak nas ktoś złapie za rękę, jak myślisz panie, czy będą zadowoleni, że ignorując zabezpieczenia szpiegowaliśmy sobie ważne persony w tym mieście? Otoż nie. Drowy zabijają za mniejsze przewiny. Dlatego nim znów tu zawitasz nie paraduj przez miasto z czterystoma szkieletami. Nie zabieraj nawet jednego ochroniarza, którego ktoś mógłby rozpoznać i powiązać z tobą. Sugerowałabym nawet - wskazała palcem na szatę maga. - Abyś narzucił na to… coś w innym kolorze. Coś co pozwoli bardziej zlać się z tłumem.
- Wiem o tym Pani. Lecz jednak postąpię jak dotąd. To dopiero by zwracało uwagę, zakapturzony człowiek, ba starczy człowiek przemykający się czy przechadzający się ulicami Erelhei-Cinlu. Taki kamuflaż w tym mieście to żaden kamuflaż. Natychmiast byłbym zatrzymany a na pewno to zwrócił bym na siebie uwagę wszystkich szpiegów z Domów, które interesują się Enklawą. Nie to, że nie lubię czasem zażyć trochę rozrywki, lecz wycinanie sobie drogi magią, jest nieco uciążliwe i niezbyt mądre, gdy liczy się dyskrecja. Lepiej jest gdy wszyscy będą myśleli, iż jestem kolejnym wysoko postawionym Czerwonym Czarodziejem poszukującym różnorakich rozrywek. Przecież szczycicie się tym, że potraficie zorganizować najlepsze rozrywki. Tak słyszałem. W końcu jesteśmy w karczmie, a gdzie samo Oko się znajduje to chyba tylko bogowie wiedzą. - wzruszył ramionami. -Nie chciał bym nic radzić Pani pułkownik, lecz zapewne ma Pani osoby w swoim Domu dybiące na jej stanowisko, które widziały by najchętniej ją samą martwą lub poniżoną i martwą, tak jak jest zresztą wszędzie na znanym mi świecie. Skradnie się bardzo ale to bardzo zwraca uwagę. - rozłożył ręce do tej pory zaplecione. -Myślę, że ja i mój towarzysz pozostaniemy przy kamuflażu poszukujących rozrywek Czerwonych Czarodziejów.

- Dobry czarodziej zna dość sztuczek, by nie musieć paradować z obstawą. - uśmiechnęła się słodko Maerinidia - Ani w Podmroku ani na powierzchni nie odmawiałam sobie i nie zamierzam odmawiać samotnych wycieczek… i jakoś żyję… panie. - ostatnie słowo wypowiedziała z wyraźnie kpiącym skinieniem głowy.
- Owszem - przyznał czerwony czarodziej - są takie to sztuczki, lecz używający ich, są dla prawdziwych adeptów magii, tak dobrze widoczni jakby się na czerwono wymalowali i w dupę zapaloną pochodnię wetknęli. Zresztą uruchamiają natychmiast używane i zainstalowane w różnych budynkach przedmioty służące właśnie w celu wykrywania takich gości. Oprawa czyli Rycerz Tahyski związany jest z pozycją, zaraz bym miał doczepiony ogon szpiegów, gdybym wybrał się gdzieś bez niego.


- Każdy odpowiada za siebie - drowka w odpowiedzi skinęła nieznacznie co można było odczytać tak, że przyjmuje jego wyjaśnienia. - Ale rzeczywiście dość już czasu zmitrężyliśmy. Jak wcześniej uzgodniliśmy dzisiejszym celem widzenia będzie Nihrizz Tormtor, były arcymag E-C, który zginął podczas ostatniej wojny z ilithidami… - Han’kah przeniosła spojrzenie zwężających się oczu na Xullmur’ssa - albo i nie… Gwoli wyjaśnienia wobec naszych nowych znajomych Nihrizz był niezwykle potężnym magiem i… we wszystkim co robił miał rozmach. Zmieniał się w smoka. A jego polimorfia była tak dalece doskonała, że niektórzy posądzali go, że nim w istocie jest. Takie też stanowisko ma nasz szacowny Xullmurss więc… jeśli oko nie zareaguje będzie oznaczać, że albo Nihrizz był drowem i zginął. Albo nim nie jest i żyje. Jest też możliwe, że jest drowem i uciekł, upozorowawszy swoją śmierć. I wtedy oko pokaże jak teraz spędza czas… Na trunkach i chędożeniu jak mniemam, ale dość już wprowadzenia. Możemy zaczynać?
- Tak, taki cel zapewne się zabezpiecza. Zaczynajmy. - Amon skinął nieco głębiej głową Pani Pułkownik.
Samiec nachylił się konspiracyjnie w stronę Han'kah.
– Czy ten Czarodziej kogoś ci nie przypomina? - zapytał niezbyt dyskretnie, na co rozbawiona czarodziejka Godeep omal nie parsknęła śmiechem.
A Han’kah musnęła palcem kulę w delikatnym, niemal pieszczotliwym geście.
- Nihrizz Tormtor…

Początek był problematyczny, zwłaszcza dla zgromadzonych ludzi. Ciężko było przebić się ich wzrokiem przez zalegającą w pomieszczeniu ciemność.
Kula ukazała... pokój. A raczej prostą, niewielką celę bez okien, z jednymi zamkniętymi drzwiami. Typowa piwniczka, jakich pod budynkami Erelhei-Cinlu było tysiące. Na kamiennej podłodze leżał zwinięty w kłębek drow w brudnej, poszarpanej szacie. Jego twarz skrywał kołtun wypłowiałych bladoróżowych włosów. Drow nie przypominał nic a nic dumnego i potężnego arcymaga E-C. Był bardzo wychudzony i słaby. Miał paskudne jątrzące się rany na końcach kikutów rąk, obciętych poniżej łokci. Nihrizz dyszał ciężko i wolno, jakby każdy oddech kosztował go dużo wysiłku. Jego spojrzenie było na wpół obojętne, a na wpół zgaszone bólem i szaleństwem. Ktoś się nim zabawiał… ktoś o sadystycznych fantazjach. Może jedna z wielu obsesyjnych fanek, które nie dostąpiły zaszczytu figlowania w jego łożu? Może… były inne powody, by trzymać żywcem i torturować kiedyś Naczelnego Maga Tormtor?
Cóż… na razie Nihrizz był sam i jedyne co wydobywało się z jego ust, to ciche jęki.

- Co do dziewięciu piekieł… - wyszeptał Lesen, nie potrafiąc ukryć zaskoczenia.
Neevrae patrzyła na całą scenę całkowicie zaskoczona i było to widać. Czegoś takiego nigdy by się nie spodziewała.
Wyraz twarzy Han’kah nie zmienił się. Nie zdradził ani krztyny emocji, może jedynie powieka lekko zadrgała a u usta zacisnęły się w węższą kreskę.
Za to kieliszek Maerinidii, który zmienił się w szklany pył w jej dłoni, zaświadczył o targających nią emocjach.
- Znajdziemy go. A potem będziemy się mścić długo i starannie. - powiedziała głucho, a potem dodała nie wiadomo czy do Han'kah czy do Nihrizza - Przepraszam Cię... - po czym zamilkła i na powrót wpatrzyła się w artefakt.
Xullmur’ss syknął gdy kula się włączyła. Gdy zobaczył stan Nihrizza po jego głowie przegalopowały myśli których nie wypowiedział. Zemsta albo nie powiedział tego co chcą wiedzieć. Dlatego jeszcze żyje, no i teraz nie wypada zostawić Han’kah samej. Kto go dorwał?
-Pomogę w odbiciu go - powiedział w powietrze, nie wiadomo do kogo z uczestników. Po czym intensywnie zaczął studiować pomieszczenie w jakim przetrzymywano ofiarę. Liczył się każdy szczegół, może gdzieś są jakieś symbole lub znaki dające jakiś trop.
- Zatem żyje. - mruknął tylko nekromanta.

Neevrae zignorowała Czerwonego Maga i zerknęła na moment na Han’kah, po czym skinęła głową na wypowiedź Maerinidii.
Khalas uniósł tylko brwi, po czym zerknął na pozostałych członków zgromadzenia.
- Wasz znajomy, jak zakładam?
Xullmur’ss zerknął tylko na Khalasa. I najciszej jak się da wyszeptał do siedzącego obok czarodzieja.
-To nie najlepsza chwila, potem.-dyskretnie go trącił.
Severine z początku z dużym zainteresowaniem śledziła zmiany jakim ulegała powierzchnia Oka. Nie była to jednak ciekawość, która świadczyłaby, że dziewczyna wie, tudzież przykłada uwagę do tego z jak bardzo niezwykłą rzeczą ma do czynienia. Raczej patrzyła zarówno na Oko jak i na malujący się w nim obrazek umęczonego drowa jak na jakieś dziwo, czy ciekawostkę przyrodniczą. Gdy jednak obrazy zaczęły wyzwalać wszelakie emocje u niektórych obecnych, skrzywiła się jakoś i odsunęła za plecy innych. Usiadłszy daleko od Oka wpierw jakoś tak niechętnie przyglądała się sesji, po czym napatrzywszy się, wyjęła z kieszeni pilniczek i zaczęła wyrównywać sobie paznokcie.

Ale sytuacja w kuli powoli zaczęła się zmieniać...
Najpierw usłyszeli kroki w korytarzu. Potem zaświeciły się pochodnie w kątach ścian i… nie poprawiło to sytuacji wpatrującego się w piwniczkę Xullmur’ssa. Nie było tam bowiem żadnych wyróżniających ją znaków. Bo i w końcu skąd miały się wziąć? To była jedynie zwykła piwniczka przerobiona na loszek. A później drzwi skrzypnęły i do środka weszła drowka ubrana w proste brązowe szaty. Nie wyglądała na wojowniczkę, nie wyglądała też na kapłankę Lolth ani tym bardziej czarodziejkę. Sprawiała wrażenie zwyczajnej plebejuszki. I to dość starej, a dożywanie tego wieku wśród plebejskich drowów było rzadkie i mogły poszczycić się tym tylko najwybitniejsze manipulatorki. Lub kultystki, bo wszak herezje wśród drowów pozbawionych innych szans na polepszenie sobie życia, były dość popularne mimo ceny, jaką się płaciło za złapanie.
Drowka przyszpiliła czarodzieja do podłogi, wbijając kolana w jego plecy. W jej rękach błysnęła cienka linka garoty, która oplotła szyję Nihrizza aż ten zaczął się krztusić i dusić. W momencie kiedy smoczy mag przestawał się szamotać i walczyć o oddech, ona poluzowywała linkę i zanosiła się przy tym szalonym śmiechem. Po kilku takich razach zaprzestała zabawy i stanęła nad dyszącym i wymęczonym drowem.
- I co? Zamień się w smoka i odgryź mi głowę. No już! - zaskrzeczała obłąkanym głosem. Wzięła zamach i trafiła butem prosto w twarz Nihrizza, z którego ust buchnęła strużka krwi. - Aaaaach. Już nie możesz, prawda? Bo bez swojego artefaktu jesteś nikim! Nikim! Nikim! Takim jakim zawsze byłeś, nim dałyśmy ci moc.
Kopnęła jeszcze kilka razy. W twarz, w brzuch, w żebra. Zaśmiała się chrapliwie, ukucnęła i szarpiąc za włosy uniosła głowę Nihrizza, aby spojrzeć mu w... dwie puste, jątrzące się dziury w miejscach oczu.
- Żałosny ignorant, zawiodłeś mnie, zawiodłeś moje siostry - mówiła, z obrzydzenia wykrzywiając usta. - Żeby taki dar wykorzystywać w tak prymitywny sposób? Dla odrobiny poklasku, sławy i seksu? Czarny Lament nigdy nie powinien trafić w twoje ręce! Dla famy jednego ignoranta! Tfu! – ryknęła wściekle potrząsając czarodziejem, który zawisł w jej dłoniach tracąc przytomność.
Drowka westchnęła. Gniew wyparował i zastąpił go uśmiech od ucha do ucha. Głowa Nihrizza opadła na udo drowki i ta głaskała go po głowie jak zwierzątko, podśmiewając się pod nosem.
- Kiedy wreszcie dostanę Czarny Lament w swoje szpony… - powiedziała, wzdychając z rozmarzenia. - Wtedy wymorduję każdego Czerwonego Maga w E-C! Co do sztuki, czy to nie wspaniałe? Podmrok w końcu zostanie oczyszczony z ludzkiej plagi! A ja wdepczę te ich zarozumiałe uśmieszki prosto w ich czaszki. I wiesz co? To będzie początek wielkiej obiecującej wojny! Thay nam tego nie daruje. To będzie policzek, na który będą musieli odpowiedzieć! Wszystkie Domy połączą siły aby szykować się do obrony. Chaos! Krew! Wojna! Czas pokazać tym czerwonym cherlakom, że Lolth ich tu nie chce!
Zerknęła w doł na maga, nie przestając głaskać go po włosach.
- No już, ocknij się. Jeszcze z tobą nie skończyłam.

Czarodziejka Godeep zacisnęła obie dłonie na oparciach fotela, skupiając się już zupełnie na obrazie przed sobą. Chłonęła każdy szczegół, jakby ryła go sobie w pamięci. Zachowanie pozostałych przestało mieć znaczenie… ktoś bezwzględnie znęcał się nad byłym Naczelnym Czarodziejem Tormtor, jednym z najpotężniejszych magów w Mieście. A raczej nad tym, co z niego pozostało… bo wyglądało na to, że cała ta potęga była jednym wielkim oszustwem. A jednak stanął w obronie E-C, kiedy była taka potrzeba. A ta wiedźma… przeżarta jadem starucha marzyła tylko o wojnie. Była czymś gorszym niż inkwizytorki i dlatego należało ją znaleźć i unieszkodliwić. A potem znaleźć Czarny Lament… czymkolwiek jest. Wtedy będzie można podjąć decyzję, co dalej.
Khalas uniósł brwi na spektakl. Cieszył się, że lata temu nauczył się języka Drowów. Bo to co zobaczył dało mu kilka informacji, które mógł dobrze wykorzystać. Kolejny artefakt, który najwyraźniej skrywa nie lada właściwości magiczne, w tym najwyraźniej zdolność do transmutacji w smoka. No i oczywiście spisek przeciw enklawie. Nie odezwał się na razie i spojrzał na Amona, zastanawiało go co chodzi po głowie gadatliwemu magowi.
- Można było się tego spodziewać. - mruknął tylko tajemniczo Amon. Nie żałował teraz kosztów poniesionych aby perfekcyjnie mówić oraz czytać we wszystkich językach Ferunu. Artefakt rzecz ciekawa, spisek również, ale ile już było takich spisków wymierzonych w enklawy w których przebywał, nie potrafił zliczyć. Wielu nie podobała się gospodarka Czerwonych Czarodziejów sprzedających przedmioty magiczne w niższych cenach niż konkurencja.
Han’kah Tormtor ani drgnęła. Wyglądała jak wyrzeźbiona w kamieniu, o statecznym ściągniętym powagą obliczu i chłodnych oczach wlepionych w kulę.

- No, wreszcie się ocknąłeś. – powiedziała drowka i westchnęła z wyraźną irytacją rysującą się na obliczu. - Zaczynam być tym zmęczona.
- To tak jak ja.
– Wyszeptał z trudem czarodziej.
- Powiedz mi co chcę wiedzieć i to zakończymy kochanie. – Pogładziła Nihrizza po włosach.
- Zakończymy jak?- w jego głosie bardziej zabrzmiało podejrzenie niż nadzieja.
- A jak byś chciał? Możesz odejść. Okaleczony słaby, przegrany. Albo możesz zginąć. Co wolisz?- mamiła go obietnicami drowka.
- Wolę odejść. – odparł po chwili namysłu mag.
- Niech będzie. Masz moje słowo. To gdzie mój artefakt?- machnęła lekceważąco ręką.-O ile nie będziesz tego przedłużał w nieskończoność. Twojego trupa też mogę przesłuchać.
Czarodziej z trudem usiadł na kamiennej podłodze naprzeciwko starej drowki.
- Pamiętam jak pikowałem w dół. – drow mówił zrezygnowanym tonem, powoli intonując każde słowo. - Rany były zbyt poważne, ledwie trzymałem się na nogach. Podrzuciłem trupa i miałem odejść, ale wtedy zjawiły się one.
- One? Kto?- zapytała drowka.
- Inkwizytorki z obstawą. Dwie. Odebrały mi go.- wyjaśnił były Naczelny Mag Tormtor.
- Wiedziały czego szukały?- dopytywała drowka.
- Tak.- odparł krótko mag.
- Rozpoznałeś je?- padło kolejne pytanie z jej ust.
- Nie. Zbroje insygniami Eilservs i inkwizycji Lolth. Obstawa z kleru Selvetarma. Hełmy na głowach. Kim innym mogłyby być?!- w Nihrizzie odezwały się resztki gniewu.
- Inkwizytorki. – Powtórzyła za nim drowka powoli. A po chwili dodała. - Czyli chcesz żyć, tak?
Nihrizz skinął głową.
Drowka pomogła mu wstać i poprowadziła za ramię. Skrzypnęły otwierane drzwi.
- Idź więc. - Powiedziała.
Czarodziej wybadał ręką najbliższą ścianę i ruszył przed siebie. Zrobił może trzy kroki kiedy starucha wbiła ostrze w jego plecy. Gdy upadł złapała go za kostkę i zawlekła z powrotem do celi pomrukując pod nosem wesołą melodię.
- Cóż… Daleko nie zaszedłeś. – Powiedziała z uśmiechem. A potem dźgnęła jeszcze raz i drugi. - Uwierz mi mój drogi, tak będzie lepiej. Nie chciałbyś się pokazać w mieście w tym stanie. I nie przeżyłbyś nawet cyklu. To już nie twoje Erelhei-Cinlu. Znacznie straciłeś na urodzie i mocy. Niemniej legenda smoczego maga powinna trwać dla dobra miasta. Poza tym, naprawdę myślisz, że ktoś by cię takiego chciał? Nie masz już nic do zaoferowania. Jesteś zbędny. Umrzyj więc ku swej chwale i chwale Lolth.
Były Naczelny Mag Tormtor leżał twarzą do ziemi a wokoło powiększała się plama czerwieni.
- Zostało ci może pół cyklu życia. Pomęcz się jeszcze. I rozmyślaj nad swoimi błędami. Żegnaj kochanie.
Drowka pochyliła się nad nim, pocałowała w czubek głowy i wyszła zatrzaskując za sobą drzwi.

Zalegającą ciszę jako pierwsza przerwała Han’kah Tormtor, która sztywno uniosła się z krzesła.
- Ja widziałam dość - z kamienną miną skinęła zdawkowo na towarzystwo. - Panie, panowie… do następnego razu.
I ruszyła w stronę drzwi ostatni raz mierząc każdego ze zgromadzonych zimnym rybim spojrzeniem.
- Nihrizz nie jest już wart uratowania teraz kiedy nie zamienia się w smoka, hm? -
zapytał z sadystycznym uśmiechem samiec, napotykając spojrzenie Han'kah.
- Zewrzyj pysk Lesenie Vae - warknęła wycelowując w niego smukły palec. - Jeżeli chcesz we mnie wzbudzić wyrzuty to daremny trud. Powinieneś już wiedzieć, że takowych nie miewam. Poza tym to kwestia kilku dzwonów nim zemrze. Temat zamknięty. Chyba, że masz jakiś spektakularny plan, którym chcesz się podzielić. Wtedy słucham.
- Po tym co usłyszałaś… nadal chcesz go szukać? - beznamiętny głos czarodziejki dołączył do dyskusji a potem zmienił się w szalony śmiech bez śladu wesołości w głosie - O ile cokolwiek w tym jest prawdą… nie uważacie że to dziwne, że akurat teraz postanowił grzecznie wszystko wyśpiewać i umrzeć na naszych oczach? Cztery miesiące mąk by wreszcie powiedzieć, że artefakt podpierdoliła inkwizycja? Mi się tu nic kupy nie trzyma. Ale tę szaloną staruchę warto by było znaleźć...
– Oko od zawsze pokazuje nam wartościowe wizje. Osobiście uważam że to jakaś subtelna kompulsja która sprowadza nas we właściwym momencie. - zauważył z promiennym uśmiechem samiec, wyciągając zwój z magicznej kieszeni u pasa. – I Han'kah. - zwrócił się do wojowniczki. - Z kim ty kurwa rozmawiasz. – zaśmiał się wesoło, i zaczął szkicować.
– Nie dam ci żadnej gwarancji, ale widzę przynajmniej dwie możliwości. Pierwsza, magiczne wieszczenie. W tradycyjnej formie. Nihrizz zniknął miesiące temu, ci którzy coś podejrzewali i prowadzili poszukiwania już dawno przestali. Po tak długim czasie wątpliwe jest by jego oprawcy osłaniali go przed wieszczeniami, a i cela w której się znajduje nie sprawia wrażenia na trwale osłoniętej. Chociaż pozory mogą mylić. W każdym razie, istnieje szansa że Lokalizacja osoby lub Lokalizacja Miejsca cię do niego zaprowadzą. Zakładając że uzyskasz pomoc, oh, powiedzmy potężnej czarodziejki która ma dostęp do bogatego zasobu zwojów. - uśmiechnął się do Mae. – Możliwość druga, znajdź jego oprawczynię i wyciągnij od niej lokalizacje Nihrizza. - zwinął zwój i rzucił go Han'kah. Znajdował się na nim naprędce naszkicowany portret drowki którą widzieli w oku. – Ma charakterystyczną twarz. Mam nadzieje że utrzymujesz dobre kontakty z półświadkiem i swoim Kapitanem straży.
- Możemy to omówić w mniejszym gronie? - Maerinidia bez skrępowania wskazała na dwóch Czerwonych, przy których stał również Xullmur’ss i wyraźnie znudzoną Severine - Nie wydaje mi się, żeby nasi nowi… przyjaciele byli zainteresowani działaniem w tym kierunku. Ostatecznie artefaktu tam nie ma. - uśmiechnęła się kpiąco.
- W porządku - zgodziła się Han’kah. - Proponuję spotkać się za pół dzwonu… w moich komnatach przy Arenie? Muszę jeszcze pomówić z Severine. I… Neev. Na zewnątrz - wskazała drowkom drzwi.
“Nowa” uniosła brew, ale nie wydawała się jakoś specjalnie zdziwiona tymi słowami. Schowała pilniczek i bez słowa wstała z kanapy.
- Tu i tak nie zdziałamy nic więcej. - czarodziejka skinęła głową pozostałym i ruszyła do wyjścia, zatrzymała się jednak i zerknęła na Lesena - Idziesz?
– Nie popędzaj, kogo niby mordują? - odparł wesoło samiec zrywając się z krzesła. – Zazwyczaj nie jest tak żwawo. Co trzecie podejście dostajemy wizję jak ktoś się pieprzy. - uśmiechnął się do czerwonych czarodziei. – I przyśpieszony kurs – kula nie działa poza pomieszczeniem, i nie działa bez udziału czterech wybrańców. Sprawdzałem. Jeżeli chcecie się upewnić z użyciem niewolników, nie zapomnijcie potem się ich pozbyć. - wychodząc położył dłoń na ramieniu Khalasa. – Obawiam się że okoliczności nie pozwalają nam się poznać. Szkoda. Wpadnij do Vae w wolnej chwili.

Neevrae skinęła głową Han'kah, po czym wstała z fotela gotowa opuścić pomieszczenie. Dwóch Czerwonych Magów nie obdarzyła nawet spojrzeniem.
-Wbrew temu co powiedziała Naczelna Czarodziejka, chcę pomóc. Każde wsparcie się przyda mogę iść z wami?-Xullmur'ss spytał pułkownik- Coś mi się wydaje, że możecie napotkać różne trudności. Jestem doświadczonym czarodziejem.
Faktycznie wygląda na to, iż to nie nasze sprawy i interesy. - spojrzał wymownie na drugiego z obecnych Czerwonych Czarodzejów.
- Mam problemy z zaufaniem. Szczególnie jeśli ktoś nosi maskę - odpowiedziała Han'kah wychodząc z Neev i zostawiając samych Czerwonych Magów i Xullmur'ssa. - Więc nie. Nie przyjmuję oferty pomocy.
-Twoja sprawa- zamaskowany czarodziej wzruszył ramionami. Zostając na miejscu gdy wszystkie drowy wychodziły.
Khalas jedynie westchnął, podniósł się z siedziska, skłonił pozostałym członkom kręgu podglądaczy i ruszył w stronę wyjścia. Szukanie tego jednego, ślepego drowa nie wydawało się na razie sprawą wartą trudzenia się. Jak już go natomiast znajdą i zaczną polować na jego oprawców… cóż, chętnie spali kilka drowich paszkwili.
 
__________________
"I may not have gone where I intended to go, but I think I have ended up where I needed to be."
Aisu jest offline