Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-03-2007, 16:16   #39
Ratkin
 
Ratkin's Avatar
 
Reputacja: 1 Ratkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwu
Marcel w ciszy podążał za swoim towarzyszem przez pogrążone w półmroku tunele pod zamkiem, ciesząc się, że jego zdolności pozwalają mu widzieć w otaczającym go mroku bez żadnych problemów. Kiedy zagłębiali się w domenie Kapadocjana do jego nozdrzy dotarła gama zapachów, ostrzegająca go przed tym, co za chwile miały ujrzeć jego świecące szkarłatnym blaskiem oczy.
Komnata zaskoczyła go prostotą, spodziewał się bardziej spektakularnego wystroju. Przez chwilę oglądał ją z rosnącym w sercu zwątpieniem. Przez chwilę uświadomił sobie, że jego schronienie... kiedy przyjdzie i na niego czas, by założyć takowe, gdy klątwa Kaina zacznie coraz bardziej odciskać swoje piętno morząc go coraz dłuższymi okresami snu... swoje schronienie widział o wiele bardziej... udekorowane. Udekorowane trofeami oraz - doszło do niego, gdy jego wzrok zatrzymał się na biblioteczce Dorna - także księgami przepełnionymi wiedzą. Przypomniało mu się jego dzieciństwo, mimo że od tego czasu upłynęło na pewno więcej niż setka lat. Wolał nie liczyć czasu, który spędził w matecznikach zanim trafił na dwór Mitru. Przez chwilę czuł, że - to słowo było wciąż najlepiej oddającym ten stan - grzeszy wobec swojej natury istoty podążającej Vis Bestialis. A może podążanie tą Ścieżką było zaprzeczeniem jego prawdziwej natury? Kiedy podchodził, jakby wahając się, do regału z księgami, zerknął na to, co robił w tym czasie jego gospodarz.

- Do noszenia tej zbroi spakowanej potrzeba rosłego mężczyzny, sam chciałeś to dźwigać? Czy planowałeś na sobie, jak już z trudem samemu ją założysz? Oczywiście, wybacz, chyba że zazwyczaj pomaga ci któryś z twoich równie martwych, lecz mniej ruchliwych kompanów jak ten na stole hehe... - Dornowi mogło się wydawać, że słyszał w głosie potężnie zbudowanego wampira pewną zmianę, był jakby bardziej otwarty i mniej spięty. Marcel szybko zmienił kierunek, w którym zmierzał i podszedł do Kapadcjana wyciągając w jego kierunku prawicę.

-Mam nadzieję że nie zabijasz śmiertelników tylko w celu tych... czym w ogóle się zajmujesz? A przede wszystkim - jak pragniesz bym się do ciebie zwracał, gdyż nie było jeszcze okazji by móc się przedstawić. Księżna chyba zostawiła nam tą przyjemność żeby nasze relacje były bardziej... naturalne. Moje imię jako śmiertelnika brzmiało Marcel -Dorn zauważył że jego kompan wymówił swoje imię z akcentem charakterystycznym dla mieszkańców kraju franków. -, używam go do dzisiejszej nocy i nie planuje kryć się ze swoją przeszłością, jesteśmy drapieżnikami, nie szczurami, prawda? Pozwól, że skorzystam z propozycji i przeglądnę jakiej natury wiedzę zgromadziłeś w swoim - musze przyznać zaskakującym mnie prostotą schronieniu. - wampir ruszył z powrotem w kierunku ksiąg -Powiedz jeszcze, skąd wziąłeś ten oręż, czyżby burzliwe czasy przeżyte, gdy jeszcze twe serce biło? Potrafisz go zapewne używać - zakładam... choć stan twego ekwipunku świadczy rzadkim korzystaniu, czy się mylę? Ostrzegam cię zatem o czymś co powinno być oczywiste - w walce z Lupinami ta zbroja nie przyda się na nic. Posiadanie takiego wyposażenia może nas spowalniać, bierzesz go zatem na własną odpowiedzialność. Oczywiście, wybacz jeśli moja uwaga jest zbyt szorstka czy wręcz niemiła, ale... taka ma... natura...

Marcel zaczął w spokoju acz z wyraźnym zaciekawieniem przeglądać kolejne tomy z zbiorów gospodarza wyciągając i wertując te które pisane w znanych mu językach.
 
Ratkin jest offline