Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-11-2014, 01:34   #503
Gob1in
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Pomylił się. Miał nadzieję, że ci, którzy próbują dostać się do nich znajdują się po drugiej stronie skalnej ściany - znacznie cieńszej ściany. Szybko zdał sobie sprawę, że przekucie się na drugą stronę nie jest kwestią kilku chwil, a raczej godzin. Zamieszanie przy barykadzie skłoniło go wreszcie do zaprzestania wysiłków i dołączenia do obrońców. Liczył, że odgłosy kucia uświadomią tamtym, że ktoś tutaj próbuje się do nich dostać i oni również zaczną kuć.

Kilof rzucił na ziemię, zabrał puklerz i gwiazdę zaranną, po czym podbiegł truchtem do Thorguna któremu zostawił swoją rusznicę. Ze zdziwieniem zauważył, jak przed nim pojawia się jakiś pokryty sierścią kształt i rzuca na niego. W ostatniej chwili odsunął się na bok i skaven wylądował ciężko obok. Był ranny, jednak to nie przeszkodziło mu jednym susem przesadzić obrońców barykady i wylądować za ich plecami. Na tym skończyło się jego szczęście, gdyż dwa uderzenia serca później kolczasta kula na drewnianym trzonku trzymanym w mocarnej ręce Thorvaldssona rozłupała wydłużoną czaszkę gryzonia na krwawe ochłapy.

- Strzelcy do tyłu! Dirk uważaj na wodę! - krzyknął przestępując nad truchłem przeciwnika. - Huran do tyłu! - wrzasnął na starego, który mimo ciężkich ran ani myślał rezygnować ze starcia wręcz. Mimo wcześniejszego zamysłu, by wesprzeć pierwszą linię zdecydował się pozostać w miejscu - jeśli kolejne skaveny zaczną przeskakiwać nad obrońcami, to przyda się ktoś, kto zrobi z nimi porządek.

Chwilę później barykada runęła pod naporem prących do przodu szczuroludzi. Co gorsza pod masą sierściuchów zniknęli Grundi oraz Kyan i tylko domyślać się można było, czy wciąż byli wśród żywych. Nie było czasu dłużej się nad tym zastanawiać, bowiem obok Detlefa zaroiło się nagle od gryzoni. Najpierw kolczasta maczuga przetrąciła dolną łapę skavena, by następnie z nieprzyjemnym mlaśnięciem wbić się i rozpruć klatkę piersiową przeciwnika. Thorvaldsson ani myślał na tym poprzestawać - kolejny cios pozostawił głębokie krwawe szramy na torsie następnego i posłał go umierającego na ziemię.

- Wytrwać! Trzymać się! Damy radę! - zaryczał przechodząc do następnego ataku. Wolną przestrzeń, jaką sobie wypracował zajęli kolejni przeciwnicy - bogowie raczyli wiedzieć ile ich w tym tunelu siedzi. Tym razem obuch zmiażdżył szczuroludziowi stopę wyłączając go z dalszej walki. Trzech skavenów próbowało pomścić zabitych towarzyszy, ale Thorvaldsson zdawał się być niepowstrzymany - nie imały się go ostrza toporów ani wystrzelone w jego kierunku bełty. Zupełnie jakby chroniło go coś więcej, niż tylko fortuna.

Po zabiciu kolejnego stało się coś, czego nie przewidział - skaveny zaczęły rejterować. Wszystko wskazywało na to, że nieugięta postawa krasnoludów i ilość wyeliminowanych z walki szczuroludzi wzbudziły lęk w liczącym coraz mniej osobników oddziale. To dobrze, bowiem właśnie padł Huran, Thorgun i Kyan, który wraz z Grundim zdołał się wreszcie wygrzebać spod martwych skavenów. Odwrót wroga stał się faktem. Ostatni gryzoń poległ z ręki Detlefa, który potężnym ciosem morgenszterna przetrącił skavenowi kręgosłup. To była dobra walka, jednak okupiona poważnymi stratami.

Thorin już był zajęty łataniem najbardziej potrzebujących. Oddelegował Grundiego do pomocy. Trzeba też było jak najszybciej odciąć tunel, bo skaveny z pewnością wrócą. Zajął się tym wraz z Khaidar, bo razem ze wspomnianymi wcześniej stanowili jedynych zdolnych do jakiejkolwiek pracy khazadow. Przytargali wszystkie poległe skaveny jakie zalegały tunel i rzucili je na stos okrwawionych ciał. To samo tyczyło się ich uzbrojenia - wszelkie drewniane elementy można było użyć jako opał lub materiał na pochodnię. Obdzieranie trupów szczuroludzi z ubrań i układanie ich w tunelu, by zatkać go przed ich pobratymcami trwało długo, było wyczerpujące i odrażające. Nie mieli jednak innego wyjścia. Efektem wspólnego wysiłku było zatkanie ostatnich dwudziestu stóp tunelu ciałami aż po sufit oraz usypanie stosu u wylotu korytarza. Makabryczne, ale powinno dać im nieco tak potrzebnego wytchnienia.

Po skończonej pracy umył się dokładnie w podziemnej rzece. Mimo ciężkiej pracy dzięki miksturze leczącej czuł się już o wiele lepiej i bardziej rześko. Rozejrzał się po komorze oświetlonej nikłym płomykiem z ustrojstwa Alriksona. Thorin wciąż robił co mógł, by doprowadzić do porządku rannych krasnoludów.
- Masz. - Zagaił. - Przyda się dla rannych. - Mówiąc to Detlef wręczył Alriksonowi cztery napary kojące i pół tuzina rolek bandaży. Musieli postawić wszystkich na nogi i odejść stąd, nim szczury przekopią się przez ciała współplemieńców.
- Masz jeszcze coś? - mina Thorina zapewne odzwierciedlała kurczące się zapasy w torbie z medykamentami. [i]- Huran nie przeżyje, jeśli nie odpocznie kilka dni. Stracił dużo krwi i dalszy marsz będzie ponad jego siły.
- Daj mu to. - Odparł po chwili wahania Thorvaldsson podając piąty i ostatni napar kojący, który przeznaczył dla siebie. - Mam jeszcze zestaw do cerowania i kilka bandaży. Pewnie przydadzą się później.

Następnie podszedł do ciężko rannego Thorguna i podał mu pełny róg z prochem oraz sakiewkę z dziesięcioma ołowianymi kulami. Wydawało mu się, że białowłosy krasnolud uśmiechnął się w malignie gdy jego palce zacisnęły się na przekazanych przedmiotach, ale może przewidziało mu się.

Zdecydował, że wrócą do kucia ściany kilofem Dorrina. Ponieważ tylko czterech khazadów było w stanie wziąć udział w tej wyczerpującej pracy i innych obowiązkach, przydzielił zadania tak, aby praca przy ścianie była prowadzona w sposób ciągły. Jeden z nich miał pracować, kolejni dwaj odpoczywać, a najlepiej spać, a ostatni wartować przy stosie skaveńskich trupów i regularnie wypatrywać wroga w ciemnych wodach przepływającej rzeki.

Grundi rozpoczął fedrowanie, a wyczerpany brakiem snu, trudami przeprawy przez kopalnię i walkami Detlef siadł ciężko pod ścianą. Rozpiął sprzączki pancernego ramienia i odłożył je na ziemię. Ostrożnie zdjął z siebie pancerz kolczy starając się nie podrażniać bardziej poparzonych gorącem dłoni i twarzy. W końcu elementy pancerza skórzanego dołączyły do metalowych osłon, a zmęczony krasnolud miał zasnąć.

Przedtem przypomniał sobie o jeszcze jednej rzeczy. Wstał i podszedł do stosu rzeczy znalezionych przy szczuroludziach. Do worka, w którym znalazło się kilka wcześniejszych znalezisk dołączyły nowe. Nie znaleźli żadnych pieniędzy, dlatego nie śpieszyło mu się, by zastanawiać się nad jakimkolwiek podziałem. Na to przyjdzie czas później.

Wrócił na prowizoryczne posłanie i niemal natychmiast zasnął.

* * *

Najbliższe trzy dni wyglądały podobnie. Thorin zajmował się rannymi i dodatkowo pomagał przy kuciu korytarza. Pozostała najlżej ranna trójka na zmianę waliła kilofem w twardy materiał próbując dostać się do tych, którzy mieli być po tamtej stronie. Thorvaldsson nie dopuszczał do siebie myśli, że mogą nie być to krasnoludy.

Wraz z upływem czasu nasilała się aktywność skavenów w tunelu technicznym. Ciała ich pobratymców uniemożliwiały im przedarcie się do krasnoludów, ale nie ustawały w wysiłkach. W międzyczasie wyszło na jaw dlaczego nie próbowały przedrzeć się od strony wody - zniszczony mechanizm oczyszczarki zablokował nurt wody i szczuroludzie topili się uwięzieni pod wodą lub ginęli roztrzaskani o elementy maszyny. Dobre i to.

Kyan, jak tylko doszedł do siebie, aktywnie zabrał się za konstruowanie pochodni i opału wykorzystując do tego ubrania, pancerze i oręż zabitych skavenów. Dzięki niemu nie spędzili tego czasu w całkowitych ciemnościach i mogli prowadzić prace przy wykuwanym tunelu. Ta radość nie przyćmiewała jednak faktu, że od strony sterty ciał unosił się powalający fetor rozkładających się zwłok. Musieli wynosić się stąd jak najszybciej.

* * *

Trzeciego dnia przedostali się na drugą stronę. Dwudziestokilku stopowy korytarz wykuty desperacją i determinacją grupy rannych krasnoludów. Thorvaldsson zawołany przez Grundiego przyświecił pochodnią i dostrzegł znajomą postać. Ergan wyglądał na wycieńczonego i potrzebującego pomocy lekarskiej.

Gdy tylko uradowani towarzysze zabrali Erganssona, Detlef pozostał na miejscu wpatrzony w ciemny korytarz ciągnący się gdzieś dalej. Czyżby to miała być ich szansa na uniknięcie śmierci w komorze oczyszczarki?

Jak tylko stan Ergana pozwoli będą musieli ruszać. Wrócił do pozostałych i wydał polecenie szykowania się do wymarszu.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline